UA-43269020-1

Odstawianie benzodiazepin

 

Odstawianie benzodiazepin w prywatnych ośrodkach leczenia uzależnień


Jeśli ktoś jest dobrze sytuowany i ma pieniądze to może leczyć swoją lekomanię korzystając z usług prywatnych ośrodków leczenia uzależnień, które oferują szeroko swoje usługi w internecie.. Jednakże, czy jest to dobry wybór (?) i jaka jest ich fachowość, skuteczność w leczeniu lekomanii (?) tego nie wiem, nigdy w takim ośrodku nie byłem, pewnie jedne są godne polecenia inne niekoniecznie.. 

Należy mieć jednak świadomość, że po wpisaniu odpowiednich słów kluczowych w wyszukiwarce internetowej Google od razu wyskakuje szereg rekordów z konkretnymi linkami ofert leczenia uzależnienia od leków i ośrodków, ale ich wysoka pozycja w Google nie musi zaraz odzwierciedlać dużego doświadczenia i wysokiej fachowości w leczeniu lekomanii danej placówki, a być jedynie wynikiem skutecznych zabiegów profesjonalnych firm pozycjonerskich, którym za niemałe pieniądze zleca się wywindowanie strony do wysokiej pozycji lub po prostu wykupionej w Google płatnej reklamy, co jest w zasadzie tym samym.

Przypuszczam, że wiele prywatnych placówek oferujących leczenie lekomanii wyrosło na „fundamencie” dawnych prywatnych ośrodków leczenia alkoholizmu i choć mechanizmy psychologiczne wszystkich uzależnień są takie same, to między alkoholizmem, a lekomanią (benzodiazepiny) występują moim zdaniem istotne różnice, o czym nie każdy z terapeutów lub lekarzy tychże ośrodków wie.. Takiej wiedzy i doświadczenia niestety ogólnie nie ma jeszcze zbyt wielu specjalistów w Polsce..

Niewątpliwie wielką zaletą tychże ośrodków jest przede wszystkim to że konkretne pieniądze płacimy za bardzo dobre warunki i komfort leczenia, dobrą opiekę, „ludzkie nastawienie” kadry medycznej, personelu, czystość, za przyjazne miejsce w jakimś malowniczym zakątku, dobre jedzenie, saunę, siłownię, wycieczki krajoznawcze, spływy kajakowe, nawet kursy jazdy konnej itp, co jest świetną sprawą i ma wielkie znaczenie (!) – wiem coś o tym, gdyż zdarzało mi się odstawiać leki w naprawdę paskudnych miejscach i warunkach, co jest raczej przeżyciem traumatycznym, jednakże, sam komfort pobytu rzadko jest czynnikiem wystarczającym do wyleczenia, chyba, że idzie w parze z wiedzą i doświadczeniem kadry na temat leczenia lekomanii.

Przypuszczam, że innymi, znaczącymi zaletami tego typu ośrodków jest to, że zapewniają, tym, którym na tym bardzo zależy większą dyskrecje.. Myślę, że kadra ma więcej możliwości i narzędzi w temacie wystawiania bardziej „przyjaznych” pacjentom zaświadczeń, zwolnień bez wskazywania w sposób jednoznaczny charakteru, typu placówki, choć być może i w państwowych placówkach tak jest (?) 

Nie wiem, nie orientuję się, są to moje luźne dywagacje na temat tego, co mi ogólnie pisano, więc nie będę się kategorycznie wypowiadał, myślę, że zależy to po prostu od zaangażowania, wiedzy osoby / osób odpowiedzialnej za terapię osób z problemem lekowym.. Przypuszczam, ze tak samo jest w publicznych placówkach zdrowia, są ludzie z wiedzą i pasją, stale się dokształcający w swojej profesji i ..hmm, inni..

Pozostając jeszcze chwilę przy temacie prywatnych klinik (ośrodków) uważam, że niemałym kłopotem dla sporej liczby osób chcących odstawiać benzodiazepiny w prywatnych ośrodkach może być po prostu aspekt finansowy

Co tu dużo mówić koszt pobytu i leczenia w takich placówkach bywa bardzo wysoki, a sama detoksykacja z leków jak pisałem powyżej może zająć dużo czasu

Odstawianie benzodiazepin metodą ambulatoryjną

Innym rozwiązaniem może być ostawianie leków uspokajających lub nasennych metodą ambulatoryjną, czyli w domu, pod stałą kontrolą psychiatry

W takiej metodzie lekarz wspólnie z pacjentem ustala tempo odstawiania BDZ, które zwykle jest znacznie wolniejsze od tempa preferowanego na oddziałach szpitalnych.. 

Bardzo istotną sprawą moim zdaniem jest zapewnienie sobie na ten czas fachowego wsparcia najlepiej psychologa o specjalności terapeuta uzależnień, który będzie nam towarzyszył w trudnych chwilach, 

Co do tempa odstawiania leków metodą ambulatoryjną, to moim zdaniem nie ma tu jakichś jednoznacznych wskazań (kwestia indywidualna), ale raczej pośpiech nie jest tu wskazany, przeciwnie, spokój, wolne tempo, stopniowość, bo liczy się tu efekt końcowy. Nagłe lub zbyt szybkie tempo odstawienia może spowodować, że taki ambulatoryjny detoks zakończy się porażką i niepotrzebną traumą, ze względu na wystąpienie bardzo przykrych stanów, która nastawi nas bardzo negatywnie do dalszych prób i utwierdzi w mylnym przekonaniu, że tego typu leków nie da się odstawić

Ważniejsze jest to, by nie przegiąć w druga stronę, tzn by nie odstawiać leków zbyt szybko, bo może to skończyć się np. padaczką, halucynacjami, a nawet śmiercią..

Jeśli ktoś nie bierze jakichś kosmicznie wysokich dawek, nie jest zatruty, nieprzytomny, jest w miarę zdrowy, funkcjonuje „jakoś” w społeczeństwie biorąc BDZ np. od 17 lat, to nie ma aż takiego znaczenia, czy odstawi te leki już po 2 tyg, czy kilku miesiącach ..

Kontakt pacjenta z lekarzem wygląda zwykle w ten sposób, że uzależniony „melduje się” w gabinecie psychiatry 1-2 razy w tygodniu ( w zależności od potrzeb i wzajemnych ustaleń), na których zdaje relacje z tego jak się czuje, co się działo (czasami lekarz pozwala kontaktować się w wyjątkowych sytuacjach przez telefon).. W zależności od sytuacji lekarz może zasugerować zmianę dawek leków ..

Tu też powtórzę i jeszcze raz napiszę, że odstawianie leków z grupy BDZ u osoby od nich uzależnionej jest zwykle tylko I etapem leczenia tego problemu.. Niestety wiele osób poprzestaje na detoksie myśląc, że skoro od dawna nie odczuwali już objawów nerwicowych lękowych, to one trwale znikły, zostały wyleczone.. Owszem, tak moim zdaniem może i być u osób, które mają prawidłowo ukształtowaną osobowość,a które leki uspokajające zaczęły przyjmować na skutek jakiegoś trudnego wydarzenia losowego lub okresu w życiu, który jednak dawno już minął,..

Osoby które cierpią na zaburzenia nerwicowe, szczególnie o głębszym podłożu zwykle oprócz detoksu wymagają dalszego leczenia (terapia uzależnień, psychoterapia problemów wewnętrznych )

Większość osób które nawiązało ze mną do tej pory kontakt od momentu kiedy założyłem bloga cierpiała na tzw syndrom „podwójnej diagnozy”..Co to takiego (?) To termin psychologiczny, który oznacza, że uzależnienie od leków, lekomania, jest zjawiskiem wtórnym, występującym po leczeniu farmakologicznym pewnych „zaburzeń pierwotnych” (np. nerwicowych), konsekwencją jatrogennych błędów lekarskich lub / i nie zastosowania się pacjentów nieświadomego lub świadomego do zaleceń zawartych w ulotkach leków..

Niestety często okazuje się że te osoby po wielu miesiącach lub latach regularnego brania leków BDZ stają przed faktem, że cierpią już nie na jedną lecz dwie choroby, które mają oddzielne symbole i numery – 1. choroba pierwotna (nerwica lękowa, fobia, depresja psychogenna, bezsenność, zaburzenie osobowości itd.) oraz 2.uzależnienie od leków (benzodiazepin, leków – z)..

W związku z tym uważam, że w tej metodzie (podobnie jak w pozostałych) ważnym aspektem jest to, by myśleć perspektywicznie i nie podejmować chaotycznych działań, tylko zaplanować jakiś sensowny scenariusz..

Są osoby, które próbują odstawiać benzodiazepiny na własną rękę bez pomocy specjalistów (nie polecam tej metody, robią to na własną odpowiedzialność), część z nich zgłębia temat, za nim podejmie próbę, odstawia stopniowo wg scenariuszy z internetu, inni popełniają błąd tego rodzaju że,gdy już im zawita w głowie wspaniała myśl o odstawianiu tych środków, chcą wcielać do życia swój plan spontanicznie, natychmiast, z dnia na dzień lub w przyśpieszonym tempie, aby jak najszybciej mieć z głowy ten problem. Taka metoda potocznie zwana jest „Cold turkey” (indyk na zimno ?, pojęcia nie mam, czemu tak)

Pojawia się u nich jakieś przekonanie, że to właśnie oni są tymi pierwszymi, którzy odstawią leki szybko, wbrew zaleceniom literatury medycznej lub lekarza. Nie redukują powoli dawek, myśląc, że im szybciej odstawią całkowicie tym szybciej miną objawy abstynencyjne (błąd!) ..

Nie wiedzą o tym, że nawet jak przestaną nagle dostarczać fizycznie lek, to po długim czasie jego przyjmowania i tak jest on zmagazynowany w większej ilości w ustroju (zjawisko kumulacji benzodiazepin – prof. H.Ashton), czyli wciąż BDZ mamy w sobie..Być może na początku będzie jako tako, ale wraz z systematycznym spadkiem stężenia leku w ciele mogą wystąpić, szereg silnych, przykrych efektów odstawiennych, niebezpiecznych nawet dla życia.. Dostają więc mocno w kość i tylko utwierdzają się w przekonaniu, że się nie da.. Takie postępowanie może być też jednym z nieświadomych mechanizmów podtrzymujących stan uzależnienia..”Próbowałem – nie da się! Więc nie mam wyjścia, muszę brać dalej”

Przychodzi mi tutaj do głowy pewne porównanie, otóż jeśli gwałtownie zaczynasz się odchudzać stosując jakieś super drastyczne, niekoniecznie polecane przez fachowców diety możesz schudnąć w krótkim czasie od kilku nawet do kilkunastu kilo żyjąc na przysłowiowej marchewce i listku sałaty, ale czy restrykcyjne, nagłe głodzenie i katowanie organizmu nie sprawi,że że będzie to fizjologiczny szok dla twojego ustroju, a w twojej psychice nie będzie narastał głód i po jakimś czasie zwyczajnie nie wytrzymasz, nażresz się wszystkiego, co znajdzie się pod twoją ręką ?!!:A później poczucie winy, frustracja, efekt „jojo” ?

Być może niektórym się to uda, ale ja zdecydowanie nie polecam takiej metody

Odstawianie benzodiazepin dwiema metodami (ambulatoryjną i szpitalną)

To sposób odstawiania, który przyszedł mi do głowy już jakiś czas temu i może mieć zastosowanie w przypadku osób, które zażywają benzodiazepiny od dawna w wysokich dawkach z rozwojem tolerancji (miesiące, lata), dla których tempo odstawiania substancji proponowane przez oddziały detoksykacyjne jest zbyt szybkie..

Ja widzę to tak, że najpierw zaczynamy powoli i bardzo stopniowo redukować dawkę metodą ambulatoryjną pod nadzorem zorientowanego w temacie lekarza (może to trwać nawet wiele miesięcy), w międzyczasie robimy wywiad, szukamy dobrej terapii uzależnień i jakiegoś dobrego psychoterapeuty , który wesprze nas później w leczeniu nerwicy, zaburzenia osobowośći, a na sam koniec zgłosić się na fachowy oddział (np. OLZA) i tam dokończyć odstawianie redukując dawkę do zera w bezpiecznych warunkach, bo ten moment z mojego doświadczenia jest dla wielu osób najtrudniejszy.. Dlaczego tak?

Bo jak już wcześniej wspominałem psychika, zmysły osób funkcjonujących na lekach codziennie, przez kilkanaście / kilkadziesiąt lat przyzwyczaja się do pewnego stanu otępienia i opóźnionej reakcji na bodźce zewnętrzne i stresogenne, a po tak szybkim usunięciu leków z organizmu może doznać pewnego rodzaju szoku, pomimo tego, że organizm zostanie dobrze fizjologicznie ustabilizowany na oddziale.. Wszystko staje się zbyt wyraźne, głośne, a centralny układ nerwowy jest jeszcze długo rozchwiany. U mnie np po 9 latach regularnego (codziennego) brania coraz to wyższych dawek Clonazepamu po zbyt szybkim jego odstawieniu i zamianie na słabszy Cloranxen (w 30 x niższej dawce) wiele razy i przez bardzo długi czas przeżywałem tzw nawracające „wyraźne dni”, kiedy miałem poczucie, że mój odbiór, obraz rzeczywistości jest zbyt ostry, zbyt wyraźny, przez to przykry, wręcz nieznośny.. Być może tą sytuacje lepiej będą znosić pacjenci, którzy brali leki krócej, w niskich, stałych, niewielkich dawkach (uzależnienie od terapeutycznych dawek), a ci pierwsi będą wymagać dłuższego okresu adaptacji..

Bo to jak się zachowuje organizm w trakcie odstawiania BDZ to jedno, a to jak psychika to dwa.. Ta druga po tylu latach zażywania BDZ może potrzebować znacznie więcej czasu do adaptacji, niż 2-3 miesiące..

Potem kolejny etap leczenia, terapia uzależnień i być może kolejny – leczenie problemów pierwotnych (psychoterapia), ale wcześniej zaplanowana, uzgodniona, by nie kłopotać się już tym, gdy głowa ciężka, a ręce się trzęsą po detoksie

.. Powtórzę się i powiem, że benzodiazepiny nie leczą przyczyn, niczego nie leczą, znoszą jedynie objawy.. Ten sposób (schemat) radzenia sobie z negatywnymi emocjami był już znany w średniowieczu, gdy był jakiś problem, smutek, wystarczyło wypić dzbanek wina (lub dwa), wtedy kłopot znikał (na czas działania trunku), a po wytrzeźwieniu, okazywało się, że problem wracał, do tego zwielokrotniony kacem.. BDZ to żadna nowość, działają na te same obszary w mózgu co alkohol (tak słyszałem)