Tak sobie pomyślałem dzisiaj, że może na początku powinienem napisać jak zaczęło się moje uzależnienie od leków (?), przez niektóre osoby nazywane również lekomanią.. Skąd miałem pierwsze benzodiazepiny Clonazepam, Xanax, Relanium (?) czy przepisał mi je lekarz (?) czy może dostałem od kogoś (?) Wiem, że różnie z tym bywa, bo ktoś pisał, że dostał od lekarza, ktoś od rodzica lub znajomej aptekarki, pomocnej sąsiadki, ktoś inny podebrał babci z szafki, a jeszcze inna osoba kupiła w internecie..
U mnie było tak, że pierwszy lek zacząłem brać na studiach, już wtedy cierpiałem na średnio nasilone zaburzenia lękowe, efekt traumatycznego wydarzenia z przeszłości, związanego z przemocą rówieśniczą, psychiczną, po części też fizyczną, której stałem się ofiarą w młodości. Inne przyczyny, to bardzo niska samoocena oraz poczucia „ogólnej wadliwości” – efekt pewnych nieświadomych błędów wychowawczych moich rodziców ..
Nie była to jednak benzodiazepina, tylko trójpierścieniowy lek antydepresyjny o umiarkowanym działaniu przeciwlękowym i uspokajającym (Doksepin) brany przeze mnie sporadycznie, w małej dawce i niekoniecznie pomagał.. Po studiach, pełen pozytywnego myślenia o tym, jakim to będę dobrym pracownikiem, mężem, ojcem (dziecko w drodze), żywicielem rodziny podjąłem pracę w dużym zakładzie państwowym, który okres swojej świetności miał już bardzo dawno za sobą..
Zatrudniono mnie w starym, wielkim, ponurym biurowcu w którym pracowało mnóstwo ludzi.. Można by rzec ot taka wielka korporacja, na wzór tych dzisiejszych, tyle że państwowa, ze słabą płacą, bez komputerów w biurach, komórek, służbowych samochodów, nowoczesnego wystroju, raczej w kolorach szaroburości i starości, w której pracowali głównie starsi ludzie raczej narzekający na swoją sytuację życiową
Tam, pewnego dnia, nasiliły się objawy lęku, któremu zaczęło towarzyszyć paskudne poczucie odrealnienia otaczającego mnie świata (derealizacja), coś, czego nigdy wcześniej nie miałem, a co mnie bardzo przerażało (kto miał, ten wie co to jest)
Po jakimś czasie lęk przybrał formę ataków paniki z paskudnymi objawami odrealnienia (derealizacji), a po miesiącu ciągłego napięcia dołączyły do nich objawy depresji i ogólnego wyczerpania psycho-fizycznego
To sprawiło, że wylądowałem załamany u psychiatry.. Byłem tak załamany i bezsilny, że poszedł bym nawet do kowala, byle mi tylko pomógł..
Pani doktor, psychiatra, poczciwy człowiek, lecz lekarz „starej daty”, nie mająca nic wspólnego z terapią (psychoterapią), o której już wcześniej czytałem w różnych, mądrych, dostępnych mi wtedy książkach, najpierw kazała wypełnić test, następnie stwierdziła, że mam średnio nasiloną depresję, a na koniec przepisała lek antydepresyjny, z grupy SSRI, mówiąc, że poczuję się po nim dużo lepiej,
Powiedziała, że to bardzo nowoczesny lek (lek nowej generacji), że po tygodniu będę już dobrze spał i ogólnie mój stan zacznie się poprawiać
Uprzedziła mnie jednak, że SSRI zaczynają działać najwcześniej po upływie 1-2 tyg, ..Po wizycie byłem przy nadziei, lecz po 3 dniach trafiłem znów przed jej oblicze nie mogąc znieść objawów panicznego lęku. Dodam, że cały czas usiłowałem chodzić do pracy, normalnie funkcjonować, bo ani ja, ani nikt z mojej rodziny nie postrzegał tych zaburzeń jako poważnej choroby, a raczej wstydliwej słabości, „fanaberii” itp
Wtedy dostałem swój pierwszy lek uspokajający o nazwie Clonazepam.. Była to bardzo silna benzodiazepina o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym, miorelaksacyjnym, przeciwdrgawkowym, także o niewielkim działaniu nasennym i amnestycznym Musiałem na wizycie bardzo źle wyglądać, bo lek dostałem w bardzo dużej początkowej dawce 2 x 1 tabl.(2 mg) = 4 mg / dzień ..
Myślę, że intencją lekarki, tak jak pewnie i wielu innych psychiatrów w podobnych przypadkach, było przede wszystkim chęć zadziałania i ulżenia swojemu pacjentowi w jak najszybszym czasie, jak również pomoc w przeczekaniu trudnego okresu, zanim lek SSRI się „wkręci”(zacznie działać)
Ona sama sądziła pewnie (jak się okazało mylnie), że skoro benzodiazepiny skończą mi się po 14 dniach (dostałem 30 tabl), a SSRI już zacznie w pełni działać, to wszystko skończy się samoistnie happy end-em, może nawet nie zauważę różnicy i łagodnie przejdę z Clonazepamu na lek docelowy, który będzie tak samo dobrze i mocno działał, a może nawet lepiej.. Niestety, zauważyłem..
Teraz, po latach, moja refleksja jest taka, że tak naprawdę żaden dostępny lek dedykowany bezpośrednio lub pośrednio do leczenia lęku nie mógł / nie może równać się z silnym działaniem Clonazepamu (zwłaszcza w tak dużej dawce), ponieważ ten lek działa na lęk, analogicznie jak morfina na ból, a więc wg mojej oceny ma pewne cechy „narkotyku”, który o ile nie jest stosowany krótko lub doraźnie może silnie uzależnić fizycznie i psychicznie
Lek zadziałał na mnie “świetnie” i praktycznie od razu! Clonazepam posiada najsilniejsze ze wszystkich benzodiazepin działanie miorelaksacyjne, czyli rozluźniające, silnie obniżające napięcie wszystkich mięśni szkieletowych człowieka, co moim zdaniem czyni go bardziej pożądanym i silniej uzależniającym, od innych leków z tej grupy. Lek do niedawna stosowany w leczeniu padaczki.. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takimi środkami, ani żadnymi innymi substancjami działającym tak silnie na CUN.
Po zażyciu szybko poczułem konkretną ulgę, spokój i błogostan, a w miarę regularnego brania i stopniowego nasycania organizmu lekiem czułem się coraz lepiej zarówno fizycznie jak i psychicznie..
Pamiętam, że derealizacja znikła jak ręką odjął, a efekt miorelaksacyjny na początku zażywania leku był tak duży, że nie mogłem nawet zacisnąć mocno dłoni w pięść, co cieszyło mnie niezmiernie, bo to oznaczało, że oto znalazłem wreszcie „sposób” na przerwanie swojego cierpienia, coś o wiele silniejszego, od mojej poważnej nerwicy, z którą do tej pory nie byłem sobie w stanie poradzić..
Jedna mała, biała tabletka, a tak „potężny sprzymierzeniec” sprawiała, że mózg i ciało dorosłego mężczyzny, o wzroście 184 cm i wadze prawie 100 kg przestroiło się w kilkanaście minut ze stanu paniki, napięcia, ogólnego świrowania, w błogostan, nirwanę i nie miało dla mnie wtedy żadnego znaczenia, że po tym zdarzeniu, w miarę jego systematycznego zażywania zacząłem czuć się często ospały, a moje zdolności intelektualne i psychomotoryczne mocno osłabły.
To co opisałem powyżej nie jest reklamą Clonazepamu, czy Xanaxu, który brałem czasem jako zamiennik.. Bynajmniej ! To opis początku mojego wieloletniego uzależnienia od leków, próba pokazania tego dlaczego tak szybko i łatwo popaść w sidła tego nałogu, dlaczego tak trudno jest je leczyć (?)
Tak się teraz zastanawiam patrząc z perspektywy lat, jakie błędy popełniłem (?) jakie błędy wobec mnie popełnili inni (?) Jak powinien był zachować się lekarz (?) Może trzeba było wtedy wziąć zwolnienie lekarskie i poczekać, aż lek SSRI zacznie działać, a benzodiazepiny brać tylko doraźnie (?) Nie pamiętam, czy pani doktor w ogóle proponowała mi jakieś zwolnienie (?) A może proponowała, a to ja nie chciałem lub rodzina mnie odwiodła od tego, nie wiem (?)..
Miałem wtedy zupełnie inne priorytety w życiu i wymagania w stosunku do siebie, o wiele bardziej „wyśrubowane” oczekiwania, zawyżone ambicje, żyłem w przeświadczeniu (wpojono mi), że najważniejsza jest kariera, prestiż, to co materialne, w dodatku byłem perfekcjonistą, nie dawałem sobie przyzwolenia na jakąkolwiek słabość, błąd, chorobę, tak zostałem wychowany..
Może lekarka powinna była przepisać mi jakiś słabszy lek z tej grupy (?) może w dużo mniejszej dawce, nie wiem (?)
Sądzę, że kluczową, pierwszą rzeczą jaką powinna była zrobić jeszcze przed przepisaniem mi pierwszej recepty na lek BZD, to jasno i konkretnie poinformować, ostrzec mnie jakie zagrożenie niesie w sobie nadużywanie tych leków, regularne (codzienne) (?), co to jest uzależnienie fizyczne i psychiczne (?) jakie negatywne konsekwencje ta choroba ze sobą niesie i do czego może doprowadzić (?)
Kolejną, tak samo ważną rzeczą (tak dzisiaj sądzę) było jak najszybsze umówienie mnie , skierowanie do jakiegoś dobrego psychologa klinicznego (psychoterapeuty), który posiadałby odpowiednią wiedzę do bardziej szczegółowego zdiagnozowania mojego problemu oraz kompetencje do poprowadzenia terapii (psychoterapii) lub skierowanie mnie na odpowiedni oddział leczenia nerwic..
Jak podaje literatura medyczna (i to od dawna) psychoterapia to główna, zalecana i najskuteczniejsza forma leczenia zaburzeń na tle nerwicowym, różnorakich fobii i niektórych depresji
Należy jednak pamiętać,że był to rok 1994, czyli przeszło 23 lat temu.. Świadomość społeczna w Polsce (w tym moja własna), że leki uspokajające mogą silnie uzależniać prawie żadna.. Dostępność w małych i średnich miastach (o wsiach nie wspomnę) do dobrej, fachowej psychoterapii prowadzonej przez uprawnionych do tego specjalistów również żadna lub bardzo niewielka.. Wciąż dla niektórych osób terapia to „luksus” za który trzeba słono płacić
Zawiedziony słabym działaniem leku SSRI (w porównaniu do BZD), zafascynowany skutecznością Clonazapamu, kompletnie nieświadomy skali negatywnych konsekwencji jakie to uzależnienie po latach mi przyniesie, zrezygnowałem z leku antydepresyjnego, brałem dalej benzodiazepiny
Nie poszedłem też więcej do pani doktor, bo nie widziałem takiej potrzeby, BZD przepisywał mi zaprzyjaźniony, zwykły lekarz, być może, gdym dalej chodził, to dowiedziałbym się w końcu, że postępuje źle.. Na oddział leczenia nerwic trafiłem i owszem, ale znacznie później, jak już byłem głęboko uzależniony..
Czesc wszystkim mam 43 lata od 17 lat jestem uzależniony od Cloranxenu 5mg na dobę…czy można samemu jakoś wyjść z tego …….zmniejszać dawkę powolutku…..?
Oczywiście, że tak. Ja pozbyłam się w ten sposób zestawu odstawiennego po clonazepamie( koncowo dawki po 20/22mg dziennie), który później zastąpiłam alprazolamem (co na początku tez nie szło mi dobrze bo potrafiłam brać po 15mg). Z pomocą przyjaciół którzy dali mi ultimatum zaczelam brać go codziennie ale w dawkach po 5/6mg gdzie przy wyrobionej tolerancji nikt nawet nie zauważył, że dalej to biorę i dawki zmniejszalam o 0,5 mg co 3/4 dni jak doszłam do 0,5 to połówkę brałam 2 tygodnie i później 4 dni 0,25 = nie trzęsą mi się rece, nie mam dziur w pamięci, mogę zasnąć, nie mam drgawek, mam apetyt 😉
Czyli jak się robi coś z głową, powoli, stopniowo, nie na „wariata” to można wyjść z każdego „bagna”, prawda? Gratuluje i pozdrawiam
94r to był chyba pechowy dla nas obojga. Z pracy zabrało mnie pogotowie. Od trzech tygodni było ze mną niefajnie ale wtedy dostałam mega napadu. Nie rozumiałam co mi jest. W końcu trafiłam do psychiatry bo fizycznie było ok. Przepisał mi clonazepam. Nie było żadnej rewelacj a ja czekałam aż coś się poprawi. Z nim nie było wcale dobrze ( weszła agorafobia) ale bez clonów to w ogóle było tragicznie. Nie podnosiłam dawki mimo iż lekarz przepisywał 2x2mg. Skoro bez nich było tragicznie to myślałam, że trochę jednak pomagają tym bardziej, że inne benzo nie działało. Nie miałam pojęcia o lekach. Po 10 ciu latach wydedukowałam, że jestem uzależniona. W poradni psychiatrycznej przyjmował psychiatra – ten był młody i kumaty. Opowiedziałam o moim przypuszczeniu. Złapał się tylko za głowę. Wysłał mnie na oddział psychiatryczny. Tam stopniowo zmniejszano mi dawkę. Ale najgorsze czekało mnie w domu. Przeżywałam horror ale było warto. W listopadzie minie 13 lat jak nie biorę żadnej benzodiazepiny. Jestem po psychoterapiach. Czuję się lepiej niż podczas brania. Pidróżuję, pracuję, żyję.
Moja choroba wzięła się z przepracowania. I lekarz nie chciał mi dać zwolnienia mimo, że mnie do niego zawieziono bo nie byłam w stanie stać na nogach. Musiałam zrezygnować z pracy, bo nie miałam sił sama nawet zajść do wc ( mimo, że brałam benzodiazepiny) Bo mi widocznie nie leki były potrzebne a odpoczynek i terapia. W pózniejszych latach również trafiłam na takiego buca. Mimo, że psycholog napisala w mojej karcie ( wskazany odpoczynek i psychoterapia) przepisał mi leki i uznał, że to mi wystarczy. I doprowadził mnie do punktu wyjścia. Zmieniłam poradnię na czas gdy moja ulubiona p. Doktor była na macieżyńskim.
Niektórzy lekarze uważają się za Bogów a nas mają za idiotów.
Brawo Iwona ! Wielkie Gratulacje ! 😀 Mogłabyś więcej napisać o tym, w jakim tempie odstawiałaś ten Clonazepam, w jaki sposób ? Czy z substytucją na Relanium? Czy bez? Jakie terapie przechodziłaś? Ile trwały? Sporo ludzi z problemem lekowym zagląda na tą stronę, więc każda opowieść osoby, której się udało wyjść, z tego bardzo trudnego nałogu jest BARDZO CENNA tutaj !!
Niestety to prawda, zdarzają się tacy lekarze..co gorsza wciąż często się zdarza, że psychiatrzy sobie, a psychologowie sobie, nie współpracują z sobą, a mogliby, bo jedno nie przeczy drugiemu, a nawet taka współpraca jest z korzyścią dla pacjenta (moje zdanie)..
Nie ma Bogów, przynajmniej nie tu na ziemi, każdy jest tylko człowiekiem i każdy jest omylny
Dużo potrzeba jeszcze czasu, by leki stały się uzupełnieniem psychoterapii, nie jej główną częścią. To tak jak, jakby leczyć złamaną nogę środkami przeciwbólowymi. Nie odczujesz już bólu, choć noga nadal będzie pogruchotana…
Niby już się to zmienia, ale byłam niedawno na konferencji, na której większość prelegentów to byli psychiatrzy. Jeden z nich był bardzo odważny, jego wystąpienie dotyczyło roli słuchania pacjenta, umiejętności prowadzenia rozmowy w sposób terapeutyczny i ograniczenia leków, gdy są niepotrzebne. Oraz informowania, że czasem wystarczy psycholog. Twarze pozostałych psychiatrów mówiły wszystko – „stoi przed nami heretyk”…
Dobrze, że takich heretyków jest coraz więcej.
W 100% zgadzam się Tobą, w Polsce jeszcze istnieje mentalność, że jak choroba to tylko leki..Problem w tym, że wszelkie zaburzenia nerwicowe, fobie, często też depresja (psychogenna)to nie są choroby organiczne, choroby ciała (choć to ciało najbardziej cierpi), lecz można by upraszczając trochę temat, choroby fałszywych przekonań, postaw (między innymi chorobliwy perfekcjonizm o którym piszesz na swoim blogu) myśli, wyobrażeń na swój temat, na temat świata, na temat innych ludzi, które powodują określone emocje, a te z kolei przykre objawy!
..i jeszcze dodam, że przykład z chorą nogą jest moim ulubionym przykładem 🙂 Za pewne, na upartego, można by chodzić z gwoździem wbitym w stopę łykając kolejne dawki morfiny, ale nie tędy droga prawda ?:)
Mam w rodzinie bliską osobę,która uzależniła się od tych leków.Przez ponad 30 lat brała Relanium,potem Clonazepam.Uzależnienie było tak silne,że brak tych tabletek-2,3 dni- prowadził do omamów wzrokowo-słuchowych.Któregoś dnia kiedy zabrakło prochów dostała tak silnych urojeń że my jako najbliżsi byliśmy przerażeni.Załoga karetki pogotowia od razu przewiozła moją mamę-bo o niej mowa- do poradni psychiatrycznej.Tam trafiliśmy na panią doktor która po wywiadzie stwierdziła że pewnie doszło już do uszkodzenia mózgu.Przepisała nam lek nie pamiętam już nazwy,oraz relanium-przy czym zastrzegła że relanium mogę podać przez 3 dni 1-2x dziennie.Resztę prochów spalić,wyrzucić byle tylko nie było ich w domu.Oczywiście ostrzegła nas byśmy pod zadnym pozorem nie ulegali jej prośbom o Relanium czy Clonozepam.Pamiętam pierwsze dni to był koszmar.Przez 24h musieliśmy jej pilnować żeby nie zrobiła sobie lub nam krzywdy.Widziała diabły,potwory oskarżała nas dosłownie o wszystko co najgorsze.Ale po trzech dniach zaczęło być lepiej.Lek przepisany przez lekarza zaczął przynosić pożądane efekty,owszem były dni kiedy wołała od nas choć jednej tabletki relanium-ale my byliśmy głusi na jej prośby.Ostrzegliśmy tez sąsiadów by pod zadnym pozorem nie łatwili jej prochów.Dziś mija 5 lat od kiedy nie bierze prochów,ale tak jak ostrzegała nas pani doktor,że: uszkodzenie mózgu jest nieodwracalne i z czasem mama będzie stawała się dużym dzieckiem.Ale ja już wolę żyć z dużym dzieckiem niż z „obcą” osobą uzależnioną od prochów.
Jaki to był lek? Możesz sobie przypomnieć?
Skontaktuj sie ze mną. Koniecznie:-). Nie musizz tego brać.
Ewa,, jak mam się z Tobą skontaktować,? Bardzo chętnie,, odpisz, chciałabym żyć wreszcie normalnie, chociaż P.Doktor psychiatra powiedziała mi, że to nie jest już możliwe, Pozdrawiam, proszę odpisz,,,
Hej, wysłałem Ci coś na maila
Niestety to lekarze nas uzależniają! Z poczciwości lub cynicznie, dla pieniędzy. Brałam 20 lat, najchętniej stilnox, który jeszcze wzmagał mi depresję. Zaczynałam od połówki tabletki, kończyłam na sześciu – ośmiu na dobę.
Nie biorę od kilku miesięcy, ale zasypiam co drugą noc. Wolę to jednak od stałego myślenia: jak zdobyć tabletkę.
Aniu
Stilnox to najbardziej kiepska szuflada w psychiatrii. Jak napisalas, choruje się na depresje,która się pogłębia bezsenność , niepamięc następczą a potem utyjesz, zjadając we snie wszystko co Ci wpadnie w ręcę i nie będziesz o tym pamiętała. Miło mi-osobie uzależnionej przeczytać, że wolisz nie spac niż zażywac Stilnośc.
Trzymam mocno kciuki
pozdrawiam
Od 23 lat biorę Lorafen, dawki nie zwiększam , ale bez niego nie jest możliwe normalne funkcjonowanie , ani sen. Nie widzę możliwości na zaprzestanie , a nawet chyba nie chcę. To jedyny lek, który mi pomaga, niestety.
Pozdrawiam uzależnionych.
chetnie porozmawiam z Toba ale prywatnie. Zapraszam jezeli masz ochotę. Pozdrawiam
Jak mam się z Tobą skontaktować ? Zrobię to bardzo chętnie, tylko nie wiem jak ? Proszę,, chciałabym z tego wyyjść i żyć normalnie,,,
Roksana, jak mam się z Tobą skontaktować ? Proszę odpisz. Pozdrawiam serdecznie,
BARDZO PROSZĘ O KONTAKT, POZDRAWIAM CIEPLUTKO,
Ja mam to samo,,, brałam od, praktycznie 35 roku życia różne środki,, zaczynając od relanium, potem inne, przyczyny, takie, jak powyżej. Pewnego razu P.Doktor psychiatra przepisała mi Clonazepam 2 mg. Pomógł, jak ręką odjął. Przepisywała mi go przez całe miesiące, a nawet dłużej, potem dostałam zaświadczenie od niej, tak, że mogłam go dostawać w mojej przychodni. Teraz mam 64 lata i zyć bez tego leku nie potrafię. Stosuję go tylko na noc 4 mg. od wielu lat.. O dziwo , działa. W innym wypadku,, nie zasnę. Sprawdzałam. Myślę, że nie mam szans na odejście od brania Clonazepamu. Umysł mam jasny,, pamięć też i nic złego się nie dzieje, jak do tej pory,, a to już trwa ponad 30 lat.
Witaj Halinko:)
Jestem w podobnej sytuacji co Ty, ale biorę o wiele więcej leku.
Chętnie porozmawiam:)
ANIU, MÓJ ADRES e-mail: halszkaboj@poczta.onet.pl , proszę napisz, pozdrawiam cieplutko ,