paradoksalne działania benzodiazepin
Do skutków (czy też zagrożeń) lekomanii oprócz nadmiernego uspokojenia, zobojętnienia i apatii, zaliczyć też można rzadki fakt występowania paradoksalnego efektu (odwrotnego) działania benzodiazepin jak np wystąpienie nadmiernej euforii, pobudzenia, odhamowania, gadatliwości, a nawet agresji.. Wynikiem tego mogą być jakieś nieprzewidziane zachowania i pomysły, zbyt duża pewność siebie, brawura i „fantazja”, wynikająca z stłumienia naturalnych odczuć strachu (szczególnie przy wyższych dawkach leku), dokładnie tak samo jak po wypiciu pewnej ilości alkoholu, w zależności od indywidualnej reakcji człowieka na lek!
Tu też mógłbym napisać “to i owo”, ale się wstydzę, ponieważ Clonazepam, Xanax w większych dawkach, pomimo typowych efektów działania leków uspokajających, tak właśnie czasem na mnie działał.. W związku z tym, osoba cierpiąca na lekomanię, w tym konkretnym przypadku na uzależnienie od leków uspokajających, a nawet nasennych, niekoniecznie musi sprawiać wrażenie przysypiającego, ledwo trzymającego się na nogach „zombie”, ale wprost przeciwnie, nadmiernie pobudzoną, pewną siebie osobę
Ta nienaturalna „pewność siebie” nie pochodząca od nas samych, naszych zasobów, siły charakteru, prawidłowego poczucia wartości jest iluzoryczną „mocą” porównywalna z taką, jaką ma człowiek wracający z imprezy, gdy jest pod wpływem alkoholu, co to mu się wydaje,że jest “królem świata” i drze gębę na całe miasto wyśpiewując wątpliwej jakości „szlagiery”, a gdy rano alkohol wyparuje okazuje się, że po odwadze pozostał tylko kac.
nieskuteczne próby odstawienia leków (objawy abstynencyjne)
Elementarną, podstawową konsekwencją lekomanii jest po prostu zależność od substancji chemicznej. Zależność, czyli jak sama nazwa wskazuje, to przeciwieństwo wolności, czyli niewola.. Jesteśmy zależni od „czegoś”, w tym przypadku od substancji chemicznej.. Nie muszę chyba pisać co się dzieję, gdy uzależnienia od leków zdominuje nasze życie, nasze funkcjonowanie i w pewnym momencie staje się tak, że już nie jesteśmy w stanie sami tak po prostu odstawić lek, kiedy nam się podoba, gdyż ta zależność sprawia, że podczas nagłych, nieplanowanych przerw w zażywaniu specyfiku lub przeciwnie, podczas zaplanowanych, świadomych prób odstawienia leków pojawiają się różne bardzo przykre, a nawet niebezpieczne dla zdrowia dolegliwości np. pocenie się, drżenie ciała, napad padaczkowy, ogólne osłabienie organizmu, napady lęku, paniki, depresji, agresji, a nawet autodestrukcji z którymi uzależniony sobie nie radzi… Są to tzw „objawy abstynencyjne” (głody lekowe)
koncentracja życia wokół leków
Polega ona na tym, że życie człowieka uzależnionego zaczyna stopniowo, często zupełnie poza jego świadomością, koncentrować się coraz bardziej na czynnościach związanych z zdobywaniem leków.. Takie zabiegi, gdy wraz z postępem choroby (uzależnienia) i wzrostem tolerancji organizmu na substancję potrzeba leku w coraz większych dawkach, zaczynają pochłaniać u osób cierpiących na lekomanię coraz więcej czasu, energii i zaangażowania.
Trzeba „obskoczyć” coraz większą liczbę lekarzy w tygodniu by je zdobyć, wymyślać coraz to nowe bajeczki i pilnować, by ich nie pomylić, a z obawy, by specjaliści nie dowiedzieli się nawzajem o sobie i nie połapali w naszych kłamstwach trzeba „podróżować” po różnych krańcach, czasem dużego miasta lub nawet innych miast ..Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że popełniamy przestępstwa (oszustwo, wyłudzanie recept)
Te uciążliwości i zachowania, w które człowiek brnie, pomimo świadomości ryzyka, poczucia winy, to konsekwencje nieleczonej lekomanii, która rządzi człowiekiem..
różnego rodzaju większe lub mniejsze zaniedbania
Mam tu na myśli te codzienne zaniedbania mniejszego kalibru, jak również te poważne i niebezpieczne wynikające z przyjmowania wyższej, niż terapeutyczna dawek benzodiazepin lub leków nasennych, czasem zmieszanych z innymi lekami lub alkoholem. Np utrata przytomności, a nawet śmierć !
Konsekwencją tego mogę też być np przypadkowe zaśnięcie i zostawienie gotującej się zupy na gazie (pożar!) lub np nie dopilnowanie małego dziecka, konsekwencją czego może być jakieś nieszczęśliwy wypadek, czy nawet tragedia! Różne rzeczy, które jesteśmy w stanie na co dzień w miarę dobrze kontrolować, będąc wyspani i trzeźwi, a co nam umyka lub nie mamy siły wykonać będąc pod wpływem leków (benzodiazepin) lub nasennych.
Moje zaniedbania spowodowane były różnymi czynnikami – nie tylko lekomanią.., polegały głównie na braku zainteresowania sprawami rodziny, z jednej strony funkcjonowania wg nieprawidłowych wzorców, wybierania złych priorytetów i wartości, realizacji nieswojej, a wpojonej mi, wyśrubowanej wizji życia, nastawionej głównie na zdobywanie dóbr materialnych, prestiżu, jako jedynie ważnej strony życia wynikającego, z drugiej strony z zobojętnienia emocjonalnego, senności, apatii, zmęczenia na skutek chronicznego przyćmienia lekami W wielu sprawach nie zajmowałem się córką w wcześniejszym okresie jej życia, bo po pierwsze uważałem się za niekompetentnego w tym temacie, po drugie jedyne co byłem w stanie zrobić po przyjściu z pracy to zjeść, paść na łóżko i spać ! Odstawienie leków BDZ i późniejsza terapia bardzo zmieniła moje myślenie w wielu zasadniczych kwestiach..
zobojętnienie emocjonalne spowodowane lekami
Życie „na lekach”, przyjmowanych regularnie od dawna, gdy cały ustrój jest nimi nasycony, ciągłe przytłumienie, chroniczna senność, apatia, to wszystko może przejść stopniowo w tzw zobojętnienie emocjonalne – to poważna konsekwencja lekomanii ! Benzodiazepiny dają sztuczny, chemiczny „spokój”, ukojenie lęków, lecz za cenę utraty, stłumienia i innych naturalnych emocji człowieka, tych pozytywnych, życiowych ekscytacji, radości, namiętności, nie mówiąc już o trzeźwości umysłu, sprawności intelektualnej, pamięci, dobrej pracy mózgu, Życie człowieka uzależnionego od leków zamienia się bardziej w wegetację, która ma niewiele wspólnego z jakimkolwiek szczęściem, naturalnym przeżywaniem..
negatywne zmiany osobowości
Nie twierdzę, że to stanie się od razu lub tak szybko jak w przypadku narkomanii, czy uzależnienia od alkoholu, ale w dłuższej perspektywie każde uzależnienie prowadzi do tego samego! (to “równia pochyła” po której człowiek stacza się powoli, ale sukcesywnie w dół często tego w ogóle nie zauważając)
Na pewnym etapie lekomanii, gdy choroba nałogowa jest już bardziej zaawansowana wcale nierzadko pojawiają się też takie zachowania jak konflikty rodzinne, kłamstwa, próby manipulacji, kradzieże, fałszerstwa, próby wyłudzania, korumpowanie lekarzy, „doctor shopping”, a nawet prostytucja
Konflikty rodzinne, polegające głównie na kłótniach między mną, a żoną, mną, a moimi rodzicami, głównie w okresie przerw w braniu leków, lecz nie tylko.. Moje niektóre zachowania w tym okresie nie były w pełni odpowiedzialne, trzeźwe, zdrowe..
Kradzież, wymyślanie bajek również nie jest mi obce.. Pamiętam jak kilkakrotnie nabrałem kolegę ze szkoły, lekarza weterynarii z wykształcenia, by przepisał mi Clonazepam rzekomo dla uspokojenia jakiegoś groźnego, kłopotliwego psa.. Okazuje się, że w weterynarii stosuje się czasem ten lek.
Wymyśliłem historyjkę, że zamierzam wrzucić mu (psu) tabletkę zmieloną w kawału mięsa. Bajeczka szyta strasznie “grubymi nićmi”, prawda ?! Lecz o dziwo przyjęła się,,
Dostałem co chciałem, nie przejmując się wtedy i nie widząc w tym nic złego.. byłem zdesperowany, otumaniony, nie byłem sobą (teraz to wiem).. Później będąc już w trakcie leczenia w ramach jakby katharsis przyznałem się do kłamstwa, dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo zawiodłem zaufanie osoby, którą okłamałem, bo po prostu mnie znała i nie miała powodu mi nie uwierzyć.
Przyznam się też, że, podczas jednego z kilku moich pobytów na oddziałach nerwic raz ukradłem z szklanej szafki z dyżurki pielęgniarek 1 opakowanie Relanium Pamiętam, że byłem świeżo po, co tu dużo mówić „hardcorowym”odstawieniu Clonazepamu. Odstawiono mi go na oddziale toksykologicznym po 9 latach czynnej lekomanii, po prostu codziennego brania (dawka ok 20 mg / dzień) w 10 dni do zera ! Zdecydowanie za szybko! Wpadałem później w koszmarne stany.
Muszę się też przyznać do co najmniej kilku kradzieży recept (z dwóch różnych źródeł ) i ich sfałszowania, jednak z wiadomych względów pominę tutaj opis szczegółów obu zdarzeń, nadmienię tylko, że w tamtych chwilach choroba mną rządziła i nie czułem, że robię źle, że łamie prawo, swoje wysokie normy moralne, że mogę ponieść konsekwencje prawne, wszystko pomniejszałem i racjonalizowałem, a chroniczne nasycenie lekami powodowało dodatkowe zawężenie ogólnego „oglądu” siebie i swojej sytuacji..
Muszę nadmienić, że zanim uzależniłem się od benzodiazepin, czyli do ok 25 roku życia, nigdy niczego nie ukradłem! (no dobra, mając 4 lata wyniosłem małego batonika ze sklepu, ale zostałem złapany przez mamę) Nie miałem też potrzeby kłamać! Nie brałem żadnych narkotyków, nie paliłem trawki (do dzisiaj takich rzeczy nie robię!), nigdy nie miałem problemów z alkoholem, nigdy się nawet nie upiłem! Poza kilkoma mandatami za szybką jazdę, nigdy nie miałem kłopotów z prawem, nie byłem zatrzymany, aresztowany przez Policję.. Pochodzę z inteligenckiej, wykształconej i jak to mówią porządnej rodziny, w której dbano o wychowanie w uczciwości i wysokiej kulturze, uczciwości, a nawet religijności, lecz jak widać nieleczona choroba (uzależnienie) potrafi zmieniać ludzką osobowość, odczłowieczać, degradować, zmieniła wtedy także mnie
Znane mi są też dwa przypadki prostytuowania się pewnych osób w celu zdobycia środków finansowych na zakup leków, pierwszy młodej dziewczyny regularnie spotykającej się z dużo starszym od siebie „sponsorem” oraz drugi żonatego mężczyzny oferującego swoje „usługi” innym kobietom..
„Konsekwencje uzależnienia od leków uspokajających (benzodiazepin) cz.III”..
Straszne jest to, co przezywasz.
Pamietam jak kiedys, w wieku ok 21-23 lat wpadlam w straszna lekomanie. Moje mysli krazyly obsesyjnie wokol tematu zdobycia leku i oszukiwania lekarzy. Po kryjomu sprzedawalam zloto i pamiatki rodzinne, by zdobyc pieniadze, ludzac sie, ze nikt nie zauwazy.
Pozniej w wieku 27 lat spadlo na mnie kalectwo, po powiklanym zespole Guillaina-Barrego.
Przez 2 lata dzien w dzien przezywalam potworne, intensywne katusze, ktore jednak nie poszly na marne, bo uksztaltowaly charakter i sile woli jak ze stali. Szczescie w nieszczesciu, ze na tamten koszmarny bol nie pomagaly zadne leki, ni morfina, ni fenytanyl, nie mowiac o benzodiazepinach, bo dzis bylabym uzalezniona, moze nawet martwa. Pamietam, jak z bezsilnosci i frustracji walilam glowa w sciane, gryzlam piesci i wnetrze jamy ustnej do krwi, przymierzalam glowe do torow kolejowych i skrecilam sobie nawet sznur, ktory zostal ochrzczony nieudana proba samobojcza. W ciagu tych osmiu lat, od konca 2012 do dzis bol znacznie zelzal, choc po drodze wydarzaly mi sie rozne neurologiczne i psychologiczne psikusy, objawy wskazujace na quasi – SM…
W zeszlym roku mialam ciezkie zalamanie nerwowe po niefortunnym powiklaniu chlamydiozy pluc – porazeniu spastycznym konczyn dolnych. Przepisano mi Xanax…o Paaanie… tym razem wreszcie doswiadczylam, co to jest rzeczywiste DZIALANIE leku.
Na kilka miesiecy wpadlam w ciag, bo to cudo wspaniale rozluznialo moje spastyczne konczyny i pozwalalo mi wstac z wozka i przejsc o kulach nawet do kilku(!) kilometrów. Nie mowiac o tym, jak lagodzilo lek zwiazany z tym, ze sie gdzies wywroce i wygrzmoce ryjem w beton. Po tych kilku miesiacach opamietalam sie jednak. Od jakiegos czasu biore go jedynie sporadycznie, raz na tydzien, dwa i wciaz w tej samej dawce 0,5 mg, na ktora sie nie uodpornilam. Te dni sa moim malym, prywatnym swietem, ktore przeznaczam na wycieczki z mezem i dziecmi. Postanowilam, ze to nie Almighty Xanax bedzie mial nade mna wladze, ale ja nad nim. Ta sile woli zawdzieczam wlasnie nieustannemu zyciu w przewleklym bolu i na granicy smierci (cierpie tez na arytmie komorowa, z czestoskurczami komorowymi wlacznie). Nie chce pogarszac swojego stanu.
Pozdrawiam
No tak, to „klasyka gatunku”, myśli, zachowania nałogowe współistniejące z chorobą, która się nazywa „uzależnienie”, człowiek robi głupstwa by zdobyć substancje od której jest uzależniony
Współczuje!.. czytając twój cały komentarz stwierdzam, że życie nie obchodziło się z Tobą zbyt łaskawie, tyle poważnych problemów zdrowotnych na jedną osobą. Nawet nie wiem, czy te leki nie były Ci konieczne, czy była w ogóle jakaś inna alternatywa. Ludzie z zaburzeniami lękowo – depresyjnymi (nerwicowymi) uzależnieni od leków mogą leczyć się psychoterapią, co nie jest proste, ludzie z problemami neurologicznymi, bólem fizycznym niekoniecznie.. Sytucja ta jednak nie zabezpiecza tych drugich przed uzależnieniem .
No tak, Xanax i leki o zbliżonym działaniu działają na wszystkie inne negatywne emocje przy okazji, jak również pozytywne ekscytacje, np. popęd seksualny, dlatego również niektórzy uzależniają się od tramalu, który kiedyś brali na bóle pooperacyjne i choć tego bólu już nie ma, okazuje się, że lek przy okazji poprawiał humor, wyluzowywał i teraz ciężko go odstawić
Myślę, że to bardzo mądre działanie i dobry „kompromis” w metodzie stosowania tego leku ,w przyp oczywiśscie jeśli potrafisz to kontrolować (?) kiedy nie masz innych możliwości wyleczenia swojej choroby pierwotnej, organicznej. Od dawna pisze, że nie jestem przeciwnikiem benzodiazepin, czy przeciwbólowych leków narkotycznych, tylko uzależnienia od nich. Leki takie muszą istnieć, by móc je zastosować w kryzysowych sytuacjach, lecz krótko.
Ładne to porównanie zażywania benzo do leczenia morfiną bólu spowodowanego wbitym gwoździem. Niestety tu i w pozostałych działach bloga konsekwentnie propaguje się narkofobię, a za najbardziej winnych takiego stanu rzeczy uważam europejskich lekarzy, bo np. w USA dużo częściej przepisuje się benzodiazepiny, jako leki na całe życie, jak insulina. Ciekawszym porównaniem byłoby leczenie bólu psychicznego benzodiazepinami do leczenia bólu fizycznego morfiną w stanach terminalnych, w nowotworach itp., kiedy medycyna nie może już niczego wyleczyć, a jedynie łagodzić cierpienia chorego. Bo istotnie jest tak z psychoterapiami, że ich działanie jest statystycznie nieistotne.
Lepiej późno, niż wcale :)..
Dziękuje za komentarz..pozwolę się z nim nie zgodzić
..pewnie dlatego w USA jest duża liczba uzależnionych od benzodiazepin, może nawet większa niż w Europie (prof H.Ashton), swojego czasu (podobno) też wiele osób złożyło pozwy w sądach, gdy okazało się, że są silnie uzależnieni od Xanaxu (Alprazolamu), od tej pory firma PFIZER zamieszcza w ulotce info o możliwym uzależnieniu, a także o innych skutkach ubocznych..Jeśli będziemy oglądać się na inne kraje, to podobno na Bałkanach leki te można kupić bez recepty..
Ja osobiście nie jestem przeciwnikiem benzodiazepin, mało tego, uważam, że to bardzo potrzebne leki, czasem ratujące ludzkie życie, ale do stosowania doraźnego lub regularnego, lecz krótkotrwałego Już 30 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia WHO uznała, że benzodiazepin nie można brać dłużej niż 2-4 tygodnie!..Tak jak wspominam na blogu przeciwstawiam się uzależnieniu od nich
Uważam, że to niezbyt fortunne porównanie..Benzodiazepiny mają konkretne działanie psychoaktywne, insulina nie..Wiem coś na ten temat, bo zażywałem benzodiazepiny latami w różnych dawkach, jak również jestem cukrzykiem, przyjmuję insulinę 4 x dziennie..Benzodiazepiny osłabiają zdolności psychomotoryczne, intelekt, zdolności poznawcze i jak każda substancja uzależniająca zmieniają z czasem negatywnie osobowość, pojawiają się mechanizmy nałogowe, myślenie, zachowania, insulina takiego działania nie ma, jak również nie otumania, nie zaburza świadomości..Stałe zażywanie benzodiazepin, to trochę jak regularne picie umiarkowanych lub średnich porcji alkoholu, człowiek jest stale na pewnym większym lub mniejszym „rauszu”, nie jest całkowicie pijany, ani trzeźwy
Nie wiem jakie masz problemy i co złego spotkało Cię w życiu, ale to co napisałeś, to moim zdaniem dwie różne sytuacje, choć oczywiście w obu przypadkach cierpienie odczuwane może być porównywalne, jednakże w stanie terminalnym choroby nowotworowej los człowieka, jego życie, jego kres jest raczej przesądzone Sytuacja człowieka cierpiącego na nerwicę lękową różni się tym, że nerwice można skutecznie leczyć (psychoterapia, nie uzależniająca farmakologia , na nerwicę raczej się nie umiera
Nie wiem, skąd wziąłeś takie dane statystyczne (?)
Naprawdę trafnie opisałeś mechanizm myślenia człowieka uzależnionego. Podziwiam za to, że dzielisz się swoimi przeżyciami z innymi, na pewno nie jest to łatwe, a być może ostrzeżesz innych przez pochopnym sięganiem po benzo.