UA-43269020-1

straty finansowe i materialne

Pisząc o lekomanii chciałbym też wspomnieć tu o kwestii finansowej, która nie jest bez znaczenia.. Wiadomo, że leki kosztują, a jak się je regularnie bierze latami, to trzeba skądś zdobywać pieniądze. Zanim napiszę skąd je brałem, to dla ciekawostki wspomnę, że w ośrodkach leczenia uzależnień są specjalne zadania terapeutyczne, które polegają na obliczaniu poniesionych strat finansowych w ciągu życia (dosłownie), zliczanie ilość przyjętej substancji, wydanych pieniędzy, będę o tym pisał przy okazji tworzenia cyklu wpisów, na temat Całodobowego Ośrodka Leczenia Uzależnień, w którym byłem kilka miesięcy.

Co do leków, konkretnie Clonazepamu, który zażywałem, to kupowany na receptę z adnotacją choroba przewleka, nigdy nie był drogi, bo 30 tabletek 2 mg kosztowało ok 3,5 – 4 zł, ale też kupowałem go coraz więcej, więc to zmienia trochę optykę widzenia..Oczywiście to cena za lek kupiony legalnie, w aptece . Dla ciekawostki podam, że cena Clonazepamu na czarnym rynku swojego czasu oscylowała w granicach 90 zł (za 30 szt) !!

Nie.. nigdy nie kupowałem leków tą drogą, ale gdy zacząłem prowadzić bloga i zbierać informacje na ten temat, poszperałem w sieci, zaglądnąłem „tu i ówdzie” i oczywiście ceny leków są 2 – 3 krotnie wyższe, więc jak ktoś niema możliwości załatwić sobie leków legalnie, a go “przyciśnie”, bo jest głęboko uzależniony, to kupi leki na czarnym rynku sprowadzane prawdopodobnie z Bałkanów, gdzie środki te są ponoć sprzedawane bez recepty.. Jakie są wtedy koszty nałogu (?!) komentować chyba nie trzeba..

Moje zarobki w tym okresie były niezłe – nigdy nie brałem leków by się całkowicie odurzyć, a tylko zniwelować lęk, więc funkcjonowałem, pracowałem, nie miałem zbytnio problemu z środkami na leki..  jakość mojej pracy (?) to już inna sprawa..

Kolejną rzeczą, o której moim zdaniem należałoby wspomnieć, to koszty „doctor shoppingu”, które wiążą się z kosztami wizyt, najczęściej w gabinetach prywatnych, które tanie nie są..

Do tego należałoby doliczyć opłaty na paliwo, czy bilety komunikacji miejskiej, a nawet taksówki, które zaczynają być znaczące, gdy uzależniony jest na takim etapie, że potrzebuje już naprawdę dużej ilości leków (rozwój tolerancji).. Z tego też względu musi dużo i często „podróżować”, korzystając zarówno z usług różnych specjalistów, jak i różnych aptek, choćby po to, by nie wybierać zbyt dużej ilości medykamentów w jednym miejscu i tym samym narazić się na jakieś podejrzenia..

zachowania autodestrukcyjne

To trudny temat dla mnie i dla mojej rodziny, ale postanowiłem 'wspomnieć o nich, być może w późniejszych wpisach napiszę o tym coś więcej, a może nie.. 

Miałem ich w swoim życiu dwie w odstępie czterech lat..

Do dzisiaj nie wiem, czy naprawdę chciałem się zabić, czy tylko zamanifestować swoje cierpienie i bezradność,  po prostu zasnąć, przestać czuć, przestać cierpieć (??!) A może wszystko po trochu, tak czy siak stało się

Po pierwszej próbie S trafiłem na oddział leczenia uzależnień, po drugiej ze względów bezpieczeństwa utrzymywano mnie przez ten czas w tzw “śpiączce farmakologicznej”, później skierowano mnie do szpitala dla nerwowo chorych na obserwację (taki przepis), gdzie przez pierwsze 2-3 dni ciągle spałem, umieszczony z innymi pacjentami na oszklonej sali obserwacyjnej.

Czy próby te były konsekwencją lekomanii?..czy bardziej nieleczonej w właściwy sposób nerwicy? Czy może wynik mojego ogólnego pogubienia się, “zakręcenia” się w swoich problemach życiowych (?).. nie wiem, ale obie podjąłem w momentach kiedy próbowałem je odstawiać, nie brać, albo z jakiegoś powodu nie mogłem ich zażyć, wtedy pojawiały się zarówno silne objawy nerwicowe, napady paniki, z którymi na ten czas nie umiałem sobie poradzić, objawy depresyjne (poczucie beznadziejności, bezradności), jak i pewnie objawy abstynencyjne..

Gdybym od samego początku miał wiedzę i świadomość o potencjale uzależniającym tych leków, gdybym miał możliwość rozpoczęcia odpowiedniego, właściwego dla tych zaburzeń leczenia, psychoterapii, to może nie było by nerwicy i lekomanii, a w konsekwencji prób samobójczych, może (?) Było to jednak, jak już wspominałem przeszło 20 lat temu, w nie zbyt dużym, kilkudziesięciotysięcznym, robotniczym miasteczku

konsekwencje prawne

O tym chciałbym wspomnieć na końcu serii moich wpisów traktujących o konsekwencji uzależnia od leków uspokajających (benzodiazepin) np odpowiedzialność karna za jazdę pod wpływem benzodiazepin (w Polsce jest to zabronione) tak samo jak za jazdę pod wpływem alkoholu! Część Policji (nie wiem jak duża) jest w posiadaniu narkotestów (wspominałem o tym już wcześniej), które oprócz zdolności wykrywania narkotyków w organizmie, posiadają także zdolność stwierdzania różnych leków w ustroju, w tym benzodiazepin.

Odpowiedzialność karna za spowodowanie wypadku drogowego lub innego na skutek którego ucierpiało by czyjeś życie, zdrowie lub mienie ..Odpowiedzialność karna za kradzież i fałszowanie recept, podrabianie podpisów, włamania do aptek, kradzież leków i inne wykroczenia lub możliwe przestępstwa z tym związane.

Być może też mniej lub bardziej karalne oszustwa polegające na zaopatrywaniu się w leki u różnych lekarzy..Lekarze nie wiedzą, że osoba uzależniona w tym samym czasie korzysta z usług także innych lekarzy..Jest to moim zdaniem pewna forma wyłudzania leków, w jakim stopniu karalna (?).. I czy w ogóle (?).. Nie wiem.

Jeśli chodzi o mnie, to w tym względzie miałem powiedzmy szczęście w nieszczęściu, uniknąłem jakiejkolwiek odpowiedzialności karnej, co nie znaczy, że nie mam nic na sumieniu..mam, nie jestem z tego dumny, wstydzę się, ale o tym raczej nie napiszę :).