Przeczytałam Twoją historię na blogu, początki fobii społecznej, uzależnienie od leków (lekomania), próby samobójcze. To było bardzo przytłaczające. Wybacz, ja pewnych szczegółów mogę już nie pamiętać. Ogromny ukłon w Twoją stronę, że zdecydowałeś się prowadzić tego bloga.
Do sedna.
Mam na imię Natalia, mieszkam w Słupsku, aktualnie mam 24 lata, jestem na ostatnim roku studiów magisterskich na Akademii Pomorskiej.. Po ich skończeniu, zanim zacznę pracować, chcę zrobić sobie roczną przerwę. Poświęcić się leczeniu.
4 lata temu psychiatra po krótkiej wizycie zdiagnozowała mi fobię społeczną. Wypełniłam jakiś test. Właściwie sama zasugerowałam jej diagnozę. Przepisała mi afobam, bo sobie tego zażyczyłam. Wiedziałam po co idę – po receptę. To nie była fanaberia. Mi stres odebrał wszystko Piotr. Marzenia, cele zawodowe, satysfakcję, hobby. I to na długo przed uzależnieniem. Nie wysyłałam CV do pracodawcy, nie odbierałam telefonów, kiedy dzwonili z agencji. Siedziałam tylko w domu. Marazm, egzystencja i samotność. A później poznałam benzodiazepiny.
Jestem uzależniona głównie od alprazolamu od ponad 4 lat. Od rozpoczęcia studiów. Na dzień dzisiejszy dawka dobowa waha się od 2.5 mg do 5 mg. Zależy od ilości czasu spędzonego na dworze, samopoczucia, obowiązków itd.
Niestety, niemal od samego początku doszedł do tego alkohol. Piłam parę kieliszków wódki i wychodziłam na uczelnie, do biblioteki, do sklepu. Początkowo trudno było dostać afobam, więc piłam alkohol. Wiem, że działa na te same receptory co benzodiazepiny, więc zaczęłam się nim znieczulać, bo niwelował lęki. Później łączyłam etanol z afobamem.
Od powrotu z pracy z UK z wakacji, czyli od września zeszłego roku alkohol piję bardzo rzadko. Tam zabrakło mi benzodiazepin i zamiast wracać do domu to wpadłam w ciąg alkoholowy. Nigdy nie piłam w domu. Zawsze po to, żeby coś załatwić. Nie wiem czy bliżej mi do alkoholiczki czy do lekomanki albo narkomanki. Jest mi tak wstyd o tym pisać. Alkohol jest w barku codziennie, natomiast mnie do niego nie ciągnie. Po prostu jest legalny i łatwo dostępny, więc był na czas, gdy leków brakło. Natomiast gdy kończy mi się afobam automatycznie przestaję istnieć. Kończy się mój świat. Silne napięcie nerwowe, niepokój, lęk przed ludźmi miałam na długo przed zażywaniem benzodiazepin. Teraz to wszystko jest wzmożone.
Ty pisałeś, że byłeś na detoksykacji w szpitalu psychiatrycznym i w nocy obawiałeś się o swoje życie. Nie ukrywam, że mam takie same obawy.
Muszę zacząć od tego, że łączenie benzodiazepin, czy środków nasennych (z – leków) z alkoholem jest bardzo niebezpieczne! Znam dwa przypadki śmiertelne, które nastąpiły w konsekwencji połączenia tych dwu substancji i nie chodzi tu o samobójstwa.. Ludzie cierpiący na uzależnienie od leków czasem mieszają, eksperymentują, wiele razy się udaje, ale na pewnym etapie “czerwona lampka” przestaje migać i za którymś razem granica zostaje przekroczona
Tak byłem w szpitalu psychiatrycznym jeden raz i o jeden za dużo, możesz o tym przeczytać w wpisach pt „Odstawianie benzodiazepin w szpitalu psychiatrycznym cz. I, II”, uważam, że to nie jest miejsce dla osoby odstawiającej leki, bo może się tylko od tego jeszcze gorzej poczuć, chyba że ta osoba ma myśli samobójcze lub po prostu cierpi na psychozę, wtedy oczywiście to odpowiednie miejsce
Byłeś na detoksie również w innym szpitalu, co chyba też nie przyniosło rezultatów. Ostatecznie odstawiłeś lek dzięki tabelce, prawda? Chyba dobrze pamiętam.
Nie Natalia, to duży skrót.. Leki rzeczywiście próbowałem odstawiać przez wiele lat w wielu różnych placówkach medycznych niekoniecznie przeznaczonych do leczenia uzależnienia od leków.. W związku z tym odstawiano mi je często niefachowo, zbyt szybko z kiepskim rezultatem, ale podczas ostatniej mojej próby zostałem dobrze pokierowany przez mądrych i dobrych ludzi do odpowiedniego specjalisty, psychologa, spec. terapii uzależnień i to dzięki jego sugestiom, pomocy, wsparciu oraz własnej determinacji udało mi się odstawić benzodiazepiny. Przypomnę jednak, że odbyło się to dwuetapowo, najpierw odstawiłem wysokie dawki Clonazepamu na oddziale toksykologii szpitala im Rydygiera w Krakowie .. Tam jednakże odstawiono mi je zbyt szybko, “hardcorowo” (taka specyfika małego oddziału na 10 miejsc, duża rotacja pacjentów), więc bardzo to odchorowałem i po ok 3 miesiącach przeżywania różnych przykrych stanów nie wytrzymałem, wróciłem do BDZ, ale już słabszego leku, w prawie 30 – krotnie mniejszej dawce (Cloranxen)..
Jest to lek o tak samo długim To.5 co Relanium To.5= [100-200 h], które jest standardowo używane do substytucji i można go również stosować w tym samym celu.. Można więc powiedzieć, że nieświadomie zastosowałem substytucje, choć nie ja wybierałem lek i w ogóle nie było to w żaden sposób zaplanowane .. Niestety nie obyło się też bez kolejnych błędów, które odchorowałem.. Później odstawiałem ten Cloranxen ambulatoryjnie 2.5 mg na 2 tyg, pod okiem psychiatry i z cotygodniowym spotkaniom z psychologiem, terapeutą uzależnień.. Nie była to jednak jeszcze psychoterapia zaburzenia osobowości i fobii społecznej, a spotkania na których otrzymywałem wsparcie, różnego rodzaju porady, zalecenia jak przetrwać efekty odstawienne, objawy abstynencyjne.
Pisałeś, że nie wychodziłeś z domu przez 1.5 roku. Piotr, ja nie wiem czy mogę sobie na to pozwolić. Jeśli obronię się w lipcu z automatu tracę status studentki. Muszę szukać pracy lub zarejestrować się do Urzędu Pracy jako bezrobotna, bo muszę mieć ubezpieczenie. Jak poradziłeś sobie ze sprawami formalnymi? Bo chyba psychiatra wysyłał jakieś zaświadczenie do Urzędu Pracy o twojej niezdolności do pracy. Jak to ma wyglądać, w skrócie?
Tak, ale to też nie do końca tak było, że w ogóle nie wychodziłem Otóż wychodziłem na samym początku (zaraz po odstawieniu benzodiazepin) aż za bardzo wychodziłem!.. A wyrażając się precyzyjniej próbowałem rzucać się na przymus na bardzo “głęboką wodę”, do czego zupełnie nie byłem gotowy (błąd!) zamiast próbować małych kroczków, czym tylko sobie zaszkodziłem i stąd to wycofanie się w 4 ściany na tak długo.. Dlaczego? .. dlatego, że za z każdą taką próbą zderzałem się z tak wielkim „murem” ostrego lęku, paniki, do tego stopnia silnym, że odczuwanym przeze mnie jako okropny ból całego ciała, dodatkowo z poczuciem dziwnego odrealnienia świata, że po jakimś czasie uznałem, że dzieje się ze mną coś na granicy choroby psychicznej, co jest nie do wyleczenia (to właśnie wycofało mnie z życia społecznego na długo)
Po drugie, z chorobą się raczej nie dyskutuje, więc tak samo jest z lekomanią, bo to poważna choroba.. ba! można próbować, ale to tak, jakbyś powiedziała sobie, mam raka złośliwego, niestety nie mogę sobie pozwolić na jego leczenie z powodu braku czasu, czy pieniędzy.. Podobnie jest z lekomanią.. Być może nie sprawia on jeszcze kłopotów, bo jest w początkowym stadium, ale nieleczona choroba będzie postępować i wiadomo czym się skończy,a wtedy nie będzie ani pracy, ani pieniędzy, ani niczego .. Niestety wiele osób nie postrzega uzależnienie od leków jako tak samo groźnego uzależnienia jak inne (alkoholizm, narkomania) albo uważa je za bardziej “lightowe”, bez negatywnych konsekwencji.. Nie jest bardziej lightowe, jest po prostu inne, tak jak napisałem powyżej, to choroba kalibru rak, cukrzyca, udar mózgu, nie grypa, przeziębienie, kaszel, nie leczona najpierw upodli Cię, a później może zabić.. Oczywiście rozumiem Cię, za coś trzeba żyć, ale moje zrozumienie niewiele tu wnosi i na nic Ci się nie przyda, ale nikt też przecież nie powiedział, że u Ciebie będzie tak samo
Co do spraw formalnych to u mnie było tak jak chyba jest w przyp. każdej przewlekłej choroby, najpierw wylądowałem na zwolnieniu lekarskim (Ty studiujesz, ja pracowałem) Zwolnienia się przedłużały, na początku ukrywałem, bardzo kombinowałem, żeby jak najmniej osób je widziało i dowiedziało się, że są od psychiatry, czy z jakiegoś ośrodka, później z upływem czasu było już mi coraz bardziej wszystko jedno.. Gdy wyczerpałem limit zwolnień musiałem starać się o świadczenia rehabilitacyjne, gdy i tą możliwość wykorzystałem stanąłem przed dylematem powrót do pracy lub wnioskowanie o rentę zdrowotną, bez gwarancji, że ją w ogóle otrzymam..
Pamiętam, że byłem bardzo niezadowolony z takiego obrotu sprawy, wstydziłem się tej renty okropnie, przeżywałem bardzo różne dylematy (miotałem się), no bo 39- 40 letni facet, potężny, wysoki, silny, a tu takie „coś”.. Z drugiej strony ja naprawdę nie byłem w stanie wrócić do pracy w takim stanie jakim wtedy byłem, więc złożyłem wniosek o rentę, bo po prostu nie miałem innego wyjścia.. Dostałem ją, ale nie obyło się bez pewnych problemów, odwołań, dodatkowej komisji, no i oczywiście znaczne obniżenie dochodów, stopy życia. Musieliśmy po prostu nauczyć się mocno “zaciskać pasa”, żyć skromnie, z pensji żony i mojej renty, bywało ciężko, wciąż jeszcze bywa, ale nie było innego wyjścia
Byłeś na jakimś Oddziale zamkniętym? Coraz bardziej się nad tym zastanawiam. U mnie w domu sytuacja jest różna. Mieszkam z rodzicami. Teraz nie kłócą się, ale w dzieciństwie i okresie dojrzewania była agresja słowna. Nie chcę już o tym pisać. Kocham ich i wiem, że Oni zrobią wszystko, żebym z tego wyszła. Tylko, że to już ludzie po 60 roku życia. Oprócz rodziców nie mam przyjaciółki ani nikogo zaufanego. Nie wiem czy będę miała siłę, żeby odstawić to wszystko w domu. Ogólnie jestem ciągle mocno zdenerwowana albo nadwrażliwa. Huśtawka nastrojów dzień w dzień. Nadwrażliwość na dźwięk.
Ambulatoryjny sposób leczenia lekomanii (I etap => odstawianie benzodiazepin) wymaga bardzo dużej dyscypliny i konsekwencji, ale daje zdecydowanie więcej czasu na zbliżoną do naturalnego tempa adaptacje naszych zmysłów, psychiki do nowych bodźców starej, trzeźwej rzeczywistości od której przez lata używania chemii odwykliśmy. Poważnie osłabiona, przez benzodiazepiny, naturalna sprawność naszych neuroprzekaźników musi zostać odbudowana, a to wymaga czasu. Nie każdy jednak tak potrafi, nie każdy tak chce, więc można to zrobić na fachowym, specjalistycznym oddziale, aczkolwiek są ludzie, którzy próbują to robić ambulatoryjnie, bo nie chcą iść do szpitala, chcą zrobić to wolniej, i też może się im udać.. Najtrudniej (o ile w ogóle możliwe ?!) jest realizować taki plan mając nadmiar leków przy sobie, można też umówić się z psychiatrą, ze będzie przepisywał określoną ilość na pewien okres Uważam ,że obie metody odstawiania mają swoje wady jak i zalety.
Wiem, że pregabalina jest bardzo pomocna na zejście z benzodiazepin. Ogólnie podobno można z tych leków zejść całkiem bezboleśnie do miesiąca czasu. Wiem, że jesteś zwolennikiem odstawiania według tabelki.
Co do pregabaliny, to tak, słyszałem, że jest ostatnio.. hmm “trendy”, zarówno wśród psychiatrów, jak i samych pacjentów, szczególnie, że pojawił się w Polsce jej dużo tańszy odpowiednik będący w zasięgu portfela przeciętnego Polaka. Do niedawna miesięczny koszt leczenia wynosił (podobno) ok 450 zł. Słyszałem też, że to lek pomocny ludziom cierpiących na zespół lęku uogólnionego, który nie jest związany z lękiem napadowym, atakiem paniki, lecz występuje u ludzi stale zamartwiających się czymś. Ostatnio zaczęto go też stosować podczas odstawiania benzodiazepin
Przepisują ją psychiatrzy ludziom walczącym z lekomanią, niektórym ona pomaga, ja jednak nie mam na temat tego leku wyrobionego zdania.. Sam go brałem, działał obiecująco, w pewnym stopniu sedatywnie, nasennie, lecz w trakcie zwiększania dawki zacząłem mieć okropnie swędzącą wysypkę na rękach, nogach oraz bardzo męczące, koszmarny sny. Wysypkę na siłę przetrwałem, ustąpiła po pewnym czasie, sny były dla mnie nie do zniesienia, więc przerwałem kuracje.. Muszę też nadmienić, że na początku miałem silne zawroty głowy, po pierwszych dawkach czułem się nawet jakbym był wstawiony , po kielichu .. Ponoć mogą pojawić się też bóle głowy..
Jednakże wiele osób nie ma żadnych działań ubocznych tego typu, spotkałem się jednak z głosami, że szybko rośnie tolerancja organizmu na ten lek (maleje jego efektywność) z czym sam się spotkałem. Dwa dni temu, jedna z osób przebywająca aktualnie na OLZA w INiP w Warszawie, gdzie odstawia się leki BDZ, napisała, że lekarz odradził jej stosowanie tego specyfiku podczas detoksu, bo może powodować głód lekowy w kierunku BDZ (?).. Czy tak jest, tego nie wiem, ale skoro mówi to fachowiec z doświadczeniem w tych sprawach, to chyba warto wziąć to pod uwagę.
Należy moim zdaniem też mieć świadomość, że nawet najlepszy lek jest również lekiem, można go stosować przez jakiś czas z korzyścią, ale później należało by go odstawić.. Nie jestem jednak przeciwnikiem wprowadzania podczas odstawiania benzodiazepin innych leków (SSRI, SRNI, przeciwdrgawkowe, neuroleptyki), które mogą pomóc zminimalizować zarówno skutki odstawiania leków BDZ, jak i ogólnie pomóc pacjentowi w jego problemach.. Ja osobiście widzę pregabalinę i jej rolę jako tymczasową pomoc przy odstawieniu benzo, na parę miesięcy, później należałoby jednak z kolei ją stopniowo odstawić.. Niektórzy jednak zaczynają brać ją w tym celu, a kończy się tak że biorą i benzo i pregabalinę, co jest moim zdaniem totalnie bez sensu, ponieważ te leki się tylko wzmacniają wzajemnie i równie dobrze można by popijać benzodiazepiny alkoholem.. Osobiście uważam, ze pregabalina jeśli chodzi o moc działania i siłę uzależnienia plasuje się gdzieś pomiędzy benzo , a innymi lekami antylękowymi słabodziałającymi, tzn nie jest np tak „magiczna” jak BDZ, ale silniej działa niż normalizatory nastroju, spamilan itp „
Wiesz, myślałam, że podasz mi taką czarną listę psychiatrów w Polsce których powinnam unikać, czytałam bloga. Kompetencja psychiatrów poraża. Przykro mi, że przez tyle musiałeś przejść. To takie smutne. Piotr, dzielnie się trzymasz.
Nie prowadzę takiej listy, nie poluje na psychiatrów jak na jakieś „czarownice” i nie zamierzam tego robić, ponieważ uważam, że oni też w pewnym sensie są ofiarami, tak jak ich pacjenci.. Nie można też generalizować, nie wszyscy psychiatrzy przepisują łatwo benzodiazepiny każdemu w dużych ilościach na każdą okazję (znam takich, którzy tego nie robią), niestety jest jeszcze wielu, którzy to robi.. Warto też podkreślić, że nie chodzi też o to, by w ogóle ich nie przepisywać, bo w pewnych sytuacjach jest to konieczne, ale trzeba mieć na tym jakąś kontrolę, a także wyraźnie, konkretnie ostrzegać, jak długo je można zażywać regularnie i czym grozi nadużywanie tych leków
Rozumiem, że ostatecznie pomogła Ci psychoterapia indywidualna. Dobrze rozumiem? Czyli każdy po detoksie musi obrać jakąś swoją drogę. Albo spotkania NA, terapia grupowa albo indywidualna, tak jak w Twoim przypadku.
Wiesz, uważam, że pewnym standardem leczenia osób cierpiących na uzależnienie od leków jest: przede wszystkim odtrucie od substancji na specjalistycznym oddziale detoksykacyjnym lub sposobem ambulatoryjnym z zorientowanym w temacie psychiatrą – jak kto woli ? (krok 1), terapia uzależnień w całodobowym ośrodku lub indywidualnie (2 krok), – psychoterapia “problemu pierwotnego” (3 krok), mogą też być mitingi.. Nie wiem, czy każdy musi korzystać z pomocy, ale z moich obserwacji blogowych wynika, że sam detoks lekowy rzadko kiedy ludziom wystarcza, choć oni są zwykle przekonani, że wystarczy.. Benzodiazepiny nie leczą przyczyn problemów, tłumią jedynie ich przykre objawy.. W ten sposób równie dobrze moglibyśmy leczyć ból zęba morfiną, tramalem do końca życia, przy czym jego koniec pewnie nastąpiłby w wyniku uzależnienia od morfiny
Jesteś czysty od benzodiazepin od 8 lat, a nadal uczęszczasz na terapię. To jest dla mnie przerażające. Mam rozumieć, że jako osoba uzależniona od benzodiazepin i alkoholu powinnam uczęszczać na terapię do końca życia”?
Patrzysz trochę w sposób czarno – biały, jak większość ludzi z problemami emocjonalnymi, a każdy problem jest inny, tak jak różni są ludzie
Nie można ich porównywać, bo ludzie, świat, sytuacje występują w miliardach odcieni ..Między nami są istotne różnice, choćby to, że ja leczę się z 14 letniej lekomanii i zaburzenia osobowości, Ty bierzesz leki tylko 3.5 roku, ja doszedłem do 25-30 mg Clonazepamu, Ty aktualnie bierzesz 10 x mniej, Ty nie masz żadnych traumatycznych prób odstawiania leków na swoim koncie, ja odstawiałem leki niefachowo, nieskutecznie 23 – krotnie zaliczając po drodze 2 próby S., związku z czym leczyłem się także długo z zespołu stresu pourazowego (PTSD), Ty jesteś młoda, masz 24 lata, ja właściwe leczenie zacząłem w wieku 40 lat już z bardzo dużym bagażem negatywnych wspomnień Po za tym ja w swoim leczeniu “przecierałem szlaki”, sparzyłem się wielokrotnie, teraz za nim cokolwiek zrobię, jakikolwiek wykonam ruch, to “dmucham na zimne”, jestem bardzo przewrażliwiony, ostrożny, mam szereg urazów psychicznych, cukrzycę oraz 50-tkę na karu.
Twierdzisz, że masz fobie społeczną, jeśli tak, to wiedz, że fobia też fobii nierówna.. Taka fobia może być w różnym nasileniu, od lekkiej, poprzez umiarkowaną, do ciężkiej.., nie każdy kto ma fobię S. ma też zaburzenie osobowości typu „U”..
Sam jestem uzależniony od alkoholu i leków. Łączenie tych dwóch substancji jest często typowe. W końcu obie substancje działają na te same receptory. Wiele razy balansowalem między życiem a śmiercią. Płacę za to każdego dnia. Jest ciężko, ale warto. Byłem ponad dwa miesiące na oddziale F3 na Sobieskiego w Warszawie. Sam nie dałbym rady. W szpitalu jest bezpiecznie. Każdemu polecam detoks w szpitalu. Ambulatoryjnie jest bardzo ciężko. Próbowałem wiele razy. Pozdrawiam serdecznie.
Niestety, to prawda.. Mówi się, że alkohol i benzo się „lubią” i to nie tylko, że działają na te same obszary mózgowe, ale dlatego, że ich działanie się synergizuje.. Biorąc pod uwagę fakt, że benzodiazepiny na skutek wzrostu toleracji na lek tracą swoją moc, trzeba co jakiś czas dokładać więcej i więcej, a gdy ten zakres możliwości się wyczerpie niektóre osoby popijają leki alkoholem, by wzmocnić ich działanie. Niestety, jak to z alkoholem bywa, ktoś kto zaczyna używać alko, łatwo przy alkoholu może stracić kontrolę a w takiej sytuacji nietrudno o wypadek i mam tu na myśli zejście śmiertelne, na skutek przedawkowania