W którymś z ostatnich wpisów obiecałem wspomnieć coś o swoim jesienno-zimowym nawrocie, którego nierzadkie pomruki wciąż odczuwam..Na ten okres (nawrót) zapał do leczenia fobii społecznej i agorafobii osłabł, praca nad leczeniem nerwicy wyraźnie ustała, zastój, „martwica”, znaczące pogorszenie samopoczucia, wzrost poziomu lęku, przykrego napięcia mięśniowego, które z umiarkowanego, stało się uciążliwe..
Ale zanim o tym chciałbym na początku wnieść kilka pozytywów i parafrazując słowa piosenki Wojciecha Cugowskiego a po nocy przychodzi dzień, dodać od siebie, że po jesieni, zimie, przychodzi lato, tak i pewne problemy, które czasem się nam piętrzą wydając się nie do rozwiązania pryskają jak bańka mydlana okazując się drobnostką, „małym pajączkiem”, którego rzucał duży cień z oddali i zdawał się być potworem..
– Walka z fobią społeczną
Tak więc lato w pełni, a ja mam za sobą już parę kilku kilometrowych wycieczek rowerowych po mieście, na moim ulubionym, „srebrnym szerszeniu”, z kołami 28” i aluminiową ramą (wspominałem o nim już wcześniej), jest to z jednej strony prawdziwa przyjemność, o której od dawna marzyłem, z drugiej punkt psychoterapii, zadanie, które mam regularnie co 2-3 dni wykonywać..Od razu powiem, że nie jest, ani nie był to żaden przymus, a mój własny pomysł, tj. ja wyraziłem chęć i gotowość, terapeuta „przyklepał”:), namawiał, by iść „za ochotą”, lecz ostrzegał przed nadmierną brawurą i ciągotami, by nadrobić stracony czas.
Druga rzecz, zmieniłem pory spacerów z psem z późno wieczorowej, na dzienną, ok 16.00, wcześniej, co tu dużo mówić, ukrywałem się w ciemnościach przed ludźmi, których jest sporo, bo mieszkam w samym środku największego blokowiska, w dodatku blisko centrum miasta
Chce wspomnieć jeszcze o jednej miłej rzeczy, która mnie kilka dni temu spotkała, otóż zapragnąłem nagle wybrać się z rodziną nad wodę, poopalać się choć przez chwilę, nie byłem na żadnym takim wypadzie dobre parę lat.. Rodzina (żona, córka) chętnie podchwyciła mój pomysł i następnego dnia wyruszyliśmy samochodem wszyscy nad małe jeziorko, przystosowane, przez lokalnych, kreatywnych, do kameralnego wypoczynku..
Nieduży lasek, a za nim kąpielisko, kawałek piaszczystej plaży, jakiś lokal gastronomiczny z frytkami, grillem, rowery wodne, huśtawki dla dzieci nad wodą, było super, wprawdzie wciąż ukrywam się pod czarnym okularami przeciwsłonecznymi, ale po raz pierwszy od kilku lat kąpałem się w wodzie (bez okularów :)..), przebywałem w sporej grupie ludzi:), odnoszę wrażenie, że dzięki terapii powoli łapie dystans do pewnych spraw, co dla chorobliwego perfekcjonisty jakim byłem jest raczej istotną rzeczą..Dystans do siebie, do ludzi, do świata, do swoich słabości, chorób (fobii, cukrzycy) ich akceptacja paradoksalnie może przyczynić się do szybszego zdrowienia..
– Co to jest nawrót?
Wracając jednak do wątku na początku chciałbym napisać co oznacza pojęcie nawrót (?) Nie zamierzam jednak tu podawać jakichś ścisłych definicji z literatury, postaram się jedynie opowiedzieć własnymi słowami jak ja to rozumiem
Po raz pierwszy spotkałem się z określeniem „nawrót” w całodobowym ośrodku leczenia uzależnienia od alkoholu w Łukowie, w którym kiedyś przebywałem podejmując kolejną próbę leczenia uzależnienia od leków.. Do tego ośrodka odwykowego zostałem kiedyś skierowany przez lekarza psychiatrę, choć nie jestem alkoholikiem, niestety nie było wtedy oddzielnych terapii, ani miejsc do leczenia dla uzależnionych od leków uspokajających (wciąż chyba nie ma)..
Nawrót wg tego co obecnie wiem jak sama nazwa wskazuje jest nawrotem choroby nałogowej po jakimś okresie abstynencji..może to być krótka abstynencja, albo długa, nawet wieloletnia.. Dotychczas z pojęciem nawrotu spotkałem się jedynie w odniesieniu do terapii leczenia alkoholizmu, ale skoro ja nie jestem i nigdy nie byłem alkoholikiem, narkomanem, jestem uzależniony tylko (i aż) od leków uspokajających, i skoro ten stan, wraz z swoimi charakterystycznymi cechami i sygnałami (tzw sygnały ostrzegawcze) dopadł i mnie, i to nie pierwszy raz w ciągu mojej już prawie 7 letniej lekowej abstynencji, pozwala mi to wysnuć przypuszczenie (tezę), że nawrót nie jest stanem zarezerwowanym wyłącznie dla uzależnienia od alkoholu, ale może dotyczyć ogólnie nałogowości, choroby nałogowej w szerszym znaczeniu, bez względu na rodzaj przyjmowanej chemii (?)..
Przy okazji wtrącę w tym miejscu jedną swoją myśl, mianowicie: biorąc pod uwagę całą swoją przeszłość i liczne doświadczenia związane z uzależnieniem od leków uspokajających zaryzykuję i postawię drugą tezę, mianowicie: że ten rodzaj uzależnienia (mam tu na myśli także ludzi z stanami lękowymi, nerwicą, fobią, którzy poszli do specjalisty i uzależnili się nieświadomie na skutek jatrogennego błędu lekarza lub/i własnego zlekceważenia zaleceń), pomimo różnic w pewnych obszarach i swojej specyfiki, na poziomie psychologicznym rządzi się podobnymi, jak nie takimi samymi, podstawowymi mechanizmami, co np. choroba alkoholowa ..Na temat narkomanii, czy innych nałogów, np. behawioralnych nie będę się wypowiadał, bo nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie.
Jak już wcześniej wspomniałem nawrót nie oznacza od razu powrotu do łykania tabletek lub do picia alkoholu.. może tak być, ale nie musi..Nawrót w porę zdiagnozowany, wyłapany, uświadomiony, przepracowany może „rozejść się po kościach” nie wyrządzając żadnych szkód.. Nie jest to niestety prosta sprawa, bo na poziomie świadomym jest to trudne do zauważenia, szczególnie u siebie, na szczęście nawrót choroby nałogowej ma to do siebie, że rozwija się zwykle powoli i poprzedzają go tzw sygnały ostrzegawcze, tj pewne zmiany w samopoczuciu fizycznym, psychicznym, zmiany w trybie życia, w stosunkach z ludźmi u człowieka uzależnionego, które jeśli zostaną zignorowane mogą prowadzić to rozwinięcia się, w tym konkretnym przypadku, do myśli i zachowań zmierzających do zdobycia i zażycia leku (zagadnienie sygnałów ostrzegawczych rozwinę w drugiej części cyklu wpisów „Nawrót”)
Mój nawrót zaczął się na jesieni i nie był do końca typowy (o tym za chwilę), związany był z spiętrzeniem kilku trudnych wydarzeń, które czekały mnie w nadchodzącym roku i różnych dodatkowych sytuacji, negatywnych emocji, które wokół nich narosły..Nawrót tworzy się zwykle wokół „czegoś”, z tym że mogą to być konkretne, bardzo trudne wydarzenia życiowe lub w prost przeciwnie, może to być monotonia, szarość dnia codziennego i nuda, którego człowiek uzależniony, przyzwyczajony raczej w trakcie swojego nałogu do skrajnych stanów typu: silna, skrajna emocja (1 ekstremum), złość, gniew, lęk, rozdrażnienie, przerażenie, panika, ekscytacja, – (2 ekstremum) ulga, ale i otumanienie, nadmierna senność, przyćpanie, nie trawi, nie toleruje, ciężej znosi niż normalny, zdrowy, przeciętny człowiek, więc czasem jego psychika podświadomie zatęskni, bo „nałogowa maszynka” włączy się samoistnie..cdn
Walcz z chorobą jak tylko możesz. Dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą.
Dziwi fakt, że brakuje takich ośrodków dla osób uzależnionych od leków. Jesień jest taką porą, w której najczęściej nawracają objawy nerwic i depresji. Życzę dużo wytrwałości w walce z chorobą.
Panie Przemku.
Z uwagą przeczytałem pańskiego bloga dotyczącego problemu cywilizacyjnego jakim są uzależnienia w tym od benzodwuazepin lub ( i ) od alkoholu. Jestem osobą uzależnioną od BZD od około 40-lat. Mam za sobą trudne okresy odstawiania i abstynencji. Czytając pańskiego bloga doszedłem do wniosku, że terapeuci, którzy wpoili panu metody walki z negatywnym myśleniem spowodowali także nieustanne myślenie o własnych problemach ( uzależnienie, zaburzenia osobowości). Pan chyba nie potrafi funkcjonować bez samoobserwacji i bez oceniania rzeczywistości pod kątem kątem własnych problemów. Myślę, że kolejnym wyższym etapem abstynencji jest oderwanie się (zapomnienie o BZD)od tego problemu. Wiem, że terapeuci przyjmują za pewnik, że lekoman musi mieć do końca życia świadomość swego uzależnienia tak z resztą jaki i alkoholik. Nie powinno to jednak prowadzić do krytycznej samooceny na co dzień. Myślę, że warto o tym podyskutować. Pozdrawiam.
Andrzej
Przerażające, ale trzeba tak odważnie podchodzić do tematu.
Opisywane przez Ciebie objawy choroby nałogowej są niezwykle dokładne i w związku z tym przerażające. Być może pozwoli to niektórym z początkujących miłośników narkotyków i dopalaczy otrzeźwieć i zrezygnować z błędnej drogi.