UA-43269020-1


file0001552156272-crop-crop-crop-gotowe
..Ehh, chcąc nie chcąc, w końcu musiałem wybrać się do diabetologa, czekała mnie ta wizyta już od dawna (nie byłem u niego ok 3-4 lata! :(..) Po odstawieniu benzodiazepin, nawrocie nerwicy społecznej i po tym jak dałem sobie „popalić” rzucając się OD RAZU na „głęboką wodę”, uznałem, że skoro nie mogę sobie SAM z swoimi lękami poradzić, to nic i nikt mi nie pomoże, ogólnie nie mam szans z chorobą (uzależnieniem, nerwicą, derealizacją), więc wycofałem się do „czterech ścian” i przez dłuższy czas na początku w ogóle unikałem jeśli tylko mogłem wszelkich wyjść poza dom, nie mówiąc już o miejscach publicznych..

Nie poszedłem do zatłoczonej przychodni (co to to nie!), dla „fobika społecznego” z agorafobią to „wyższa szkoła jazdy”, umówiłem się po prostu na wizytę prywatną, na którą pojechałem na późniejszą godzinę, wieczorem, do gabinetu mieszczącego się wprawdzie w centrum miasta, ale bardziej dla mnie „przyjaznego”, do którego pojechałem z żoną. Asekurując się trochę połknąłem przed wyjściem hydroksyzynę o którą poprosiłem wcześniej swoją panią doktor z ośrodka.

Okazało się, że nie było tak źle, o ile w ogóle, zasadniczo łapię chyba trochę więcej dystansu do różnych spraw (tak przynajmniej mi się zdaje)..

Fakt, pani doktor tak jak spodziewałem się oczywiście opierd** mnie z góry do dołu, za b.wysokie poziomy cukrów, za jedzenie w nocy (zajadam czasem stres), za nie przestrzeganie diety lub „częściowe” jej przestrzeganie w zależności od pór dnia, doby, za ogólnie zaniedbaną cukrzycę..efekt (?!) zintensyfikowanie leczenia, przejście z 2 wkłuć z insuliną na 4 / dzień, zwiększenie dawek leków, ale nie to jest najstraszniejsze, tylko fakt, że mogę zjeść tylko jedną małą kromkę kwadratowego, ciemnego chlebka do śniadania, do obiadu pół woreczka ryżu (brązowego) lub 2 małe ziemniaczki, do kolacji drugą taką samą kromkę i to wszystko z pieczywa!!!! :(( Jak to mówią „czarna dziura w dup**, w czarnym przepastnym kosmosie !!..”:(..Uff, przemyciłem trochę prywaty, ale musiałem się trochę wyżalić :), a tak poważnie to cieszę się, że pchnąłem tą sprawę trochę do przodu, bo sprawa mojego zdrowia jest dla mnie ważna i martwi mnie.

Dzisiejszy wpis zacznę od tego, że w swojej lekomanii i jej terapii spotkałem się z trzema pojęciami związanymi z dyskomfortem (delikatnie powiedziane, prawda?! :).. ) jaki pojawia się w trakcie lub po całkowitym odstawieniu benzodiazepin do zera.

Zerkając czasem na różne opracowania w internecie na temat uzależnienia od leków lub po prostu czytając posty ludzi na różnych forach tematycznych, zauważyłem że funkcjonują trzy pojęcia: objawy odstawienne, objawy abstynencyjne i „głody lekowe”..

Niektórzy łączą je wszystkie w całość i uważają,że to jedno i to samo.., inni uważają, że objawy odstawienne, to objawy odstawienne, a objawy abstynencyjne utożsamiają bardziej z „głodami lekowymi”.. Chodzi o to, że są ludzie którzy zażywają benzodiazepiny z różnych powodów okresowo i nie są uzależnieni, nie zażywają ich z powodu stanów lękowych, nerwicy, napadów paniki, więc nie będą odczuwać głodów lekowych w późniejszym czasie. Mogą jednak po zaprzestaniu podawania leku, a w trakcie jego odstawiania, zwłaszcza nagłego lub szybkiego czuć objawy odstawienne związane ze spadkiem stężenia benzodiazepin w organizmie, jeśli te leki były brane dłużej, niż 2-4 tyg, ponieważ może dojść do tego rozwój tolerancji organizmu.

Np z tego co mi wiadomo Myolastan biorą ludzie na jakieś bóle związane z problemami z kręgosłupem, dyskopatią, rwą kulszową, Clonazepam może być jeszcze czasem zażywany z powodu padaczki (do tego głównie był przeznaczony).. Leki te mogą być też używane do premedykacji, przed poważnymi operacjami, zabiegami

Jeśli chodzi o moje zdanie, to ja bym specjalnie nie „doktoryzował się” w sprawie pojęć i zasadniczo podzielił to na dwa aspekty:

– objawy odstawienne, czyli wszystkie te objawy, które są związane bezpośrednio ze spadkiem stężenia benzodiazepin w organizmie (fizyczne i psychiczne) Co mam na myśli (?). Np jeśli chodzimy w trakcie bardzo słonecznego dnia przez cały czas w czarnych okularach przeciwsłonecznych i nagle je ściągniemy słońce może nas oślepić i poczujemy przez chwilę dyskomfort, pieczenie, albo nawet ból oczu.. gdy nie wychodzimy przez dłuższy czas na świeże powietrze (np. chorując, leżąc w szpitalu) i gdy w końcu wyjdziemy, a jest np. zima, z powodu mroźnego, ostrego powietrza może nagle zakręcić się nam mocno w głowie, na skutek czego możemy nawet poczuć lęk, a ten lęk jeszcze bardziej może nasilić zawroty głowy i już w ogóle robi się zamieszanie i odczucie, że dzieje się z naszym zdrowiem, z nami coś złego, (zdarzyło mi się to), gdzie tak naprawdę nic takiego się nie dzieję i potrzeba trochę czasu by oczy, płuca, organizm zaadaptował się ..

Ta analogia (przykład) może w pewnym stopniu obrazować moim zdaniem to co się może dziać w trakcie odstawiania benzodiazepin, nasze ciało zaczyna reagować, „buntuje się”, manifestując to w różny sposób, gdyż pozbawiamy go czegoś, co przez długi czas było jego częścią, „osłoną, tarczą”, barierą dla impulsów, bodźców, co tłumiło i sprawiało, że receptory działały na wolniejszych obrotach..

Mogą pojawiać się wtedy objawy grypopochodne, skurcze mięśniowe, drżenie, wrażliwość na bodźce itd. itp. pisałem już o tym na blogu w wpisie …………, te objawy mogą mieć bezpośredni, depresyjny wpływ na naszą psychikę, powodować lęk, złość, rozdrażnienie i smutek, co jest rzeczą naturalną, gdy chorujemy na COKOLWIEK poważniejszego (poza zwykłą grypą i katarem), i te objawy właśnie ja nazywam objawami odstawiennymi…..

– „głody lekowe” z tego co mi wiadomo z własnej terapii to jest to, co dzieje się z nami, głównie z naszą psychiką (sfera psychologiczna), być może zarówno w trakcie odstawiania leków, ale przede wszystkim w okresie późniejszym, kiedy leków już nie ma w naszym ustroju, a objawy odstawienne minęły..

Wtedy, kiedy powiedzmy już odzyskamy jakąś równowagę fizjologiczną, „odtrujemy się”, ale jeszcze nie umiemy sobie radzić na „trzeźwo” z otaczającą nas rzeczywistością, szczególnie w trudnych, stresujących sytuacjach, kiedy niemal z „automatu” sięgaliśmy po tabletkę, jako po jedyny sposób, na zredukowanie towarzyszącego nam lęku.

Głód lekowy” może występować jako przemożne, trudne do zignorowania pragnienie zażycia określonej dawki leku (substancji uzależniającej) w określonej sytuacji lub momencie w celu doznania ulgi.. Może też być odczuwany fizycznie jako ssanie w żołądku lub jako pewien „brak”, pustka, tęsknota za lekami, marzenie, przyjemne wspomnienie z okresu przyjmowania leku, sny o lekach, albo podszywać się (imitować) po prostu pod negatywne, przykre uczucia i występować pod postacią zwykłego lęku, napięcia mięśniowego, smutku, a nawet złości ..

Z tego co się dowiedziałem na swojej terapii dzieje się tak na skutek wytworzenia się pewnego schematu w mózgu, który powstaje i utrwala się przez miesiące, lata zażywania leków w psychice człowieka uzależnionego.

Terapia odwykowa uczy że jednym z kilku podstawowych mechanizmów choroby nazywanej uzależnieniem jest tzw „mechanizm nałogowego regulowania uczuć”..Nie wchodząc w szczegóły (odsyłam na terapię) chodzi o to, że człowiek zdrowy, nieuzależniony przeżywa całą gamę różnych uczuć i emocji w swojej codzienności, lecz potrafi radzić sobie z nimi w sposób zdrowy bez użycia tabletki, dotyczy to oczywiście głównie uczuć negatywnych (nie tylko!) Człowiek chory (uzależniony) tej umiejętności nie posiada, zatracił ją, ewentualnie nigdy jej po prostu nie miał (tłumienie uczuć, skrytość itp.) i w okresie abstynencji, szczególnie „świeżej” w momencie pojawienia się lęku, napięcia, gdy tabletki już nie ma przeżywa coś co nazywa się umownie „głodem lekowym”. Inna rzecz, jeśli dobrze pamiętam to to, że u człowieka zdrowego emocje są bardziej wprawdzie zróżnicowane, ale też bardziej zrównoważone, nie podlegają skrajnym wychyleniom..Oczywiście czasem zdarza się, w naszym życiu coś co nas wytrąca z równowagi i łapiemy „megadoła”, albo jakaś ekscytacja, awans w pracy, miłość, długo oczekiwany wyjazd na narty, zachwyt pięknem przyrody etc etc, ale zwykle na co dzień żyjemy normalnie

U człowieka uzależnionego dzieje się inaczej, z czasem uczucia zaczynają sprowadzać się do dwóch podstawowych „stanów”, pierwszy – coraz większa eskalacja przykrych emocji, lęku , napięcia, aż do wystąpienia bardzo przykrego stanu, a co za tym idzie głodu oraz drugi – zażycie tabletki (ulga), gwałtowny spadek napięcia, czasem aż do błogostanu, „nirwany”, otumanienia, przyćpania, że są to o wiele bardziej skrajne stany (skoki).