Parę dni temu napisała do mnie jedna sympatyczna Pani z problemem zbyt szybkiego odstawienia benzodiazepin, czego konsekwencją było wystąpienie wielu nieprzyjemnych efektów odstawiennych, w następstwie czego osoba ta znalazła się w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ nie wiedząc co się z nią dzieje, desperacko szukała tam jakiejś pomocy.. Niestety pobyt na takim oddziale okazał się dla niej bardzo przykry, żeby nie powiedzieć traumatyczny. Podobne uczucia towarzyszyły mi gdy przeszło 20 lat temu (1995r) znalazłem się w takiej samej placówce (również z własnego wyboru) w zamiarze „bezpieczniejszego” odstawienia leków uspokajających, po kilku nieudanych „odstawkach” na własną rękę, w domu..
Pamiętam, jak w roku bodajże 1995 umówiłem się do lekarza przyjeżdżającego 1 raz w tygodniu z większego miasta wojewódzkiego, do mojego miasta, myśląc, że ten pomoże mi odstawić leki uspokajające (benzodiazepiny).. Był to specjalista, klinicysta z doktoratem, więc liczyłem na jakąś postęp w leczeniu, na profesjonalną psychoterapię, o której już wtedy coś tam słyszałem, a która w moim mieście nie była wtedy dostępna. Umówiono mnie na wizytę prywatna, byłem przy nadziei.. Niestety, nie było żadnej terapii, pan doktor przepisał mi leki antydepresyjne nowej generacji SSRI, kolejna próba odstawiania w domu, tym razem Xanaxu (Alprazolam) – porażka. Później drugie leki antydepresyjne SSRI nowej generacji, czekanie aż się „wkręcą” (przez jakieś 2-3 mies ), kolejna próba odstawienia benzodiazepin i znów porażka.
Trzecia wizyta, przez 3 mies kolejne leki antydepresyjne nowej generacji i znowu klapa.. Były także leki starszej generacji jak Anafranil, niestety nie było zadowalających efektów. Spotkania trwały ok 10-15 min i nie miały nic wspólnego z psychoterapią, w końcu specjalista psychiatra rozłożył ręce i zaproponował mi pobyt na oddziale klinicznym..
Dał mi jakiś papier, żebym wyraził zgodę na piśmie, podpisałem bez specjalnego wahania, byłem sponiewierany, ślepo ufałem, zaszło totalne nieporozumienie.. Umówiliśmy się na konkretny dzień, rodzice zawieźli mnie na miejsce, dodam, że przed wyruszeniem w drogę wziąłem dużo większą dawkę Xanaxu (Alprazolamu) niż zwykle, bodajże 7-8 mg w trakcie jednego dnia (wziąłem chyba ze strachu, na zapas)..
Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że wchodzę na typowy oddział psychiatryczny, rodem z filmów, cały zadymiony smogiem pochodzącym z palonych non stop papierosów, które jak się później dowiedziałem było główną i jedyną rozrywką na tym oddziale, no może po telewizorze, który od rana do wieczora “wył” jak oszalały, bo okupowany był non stop przez jednego z pacjentów, który słyszał wydobywając się z niego “głosy”. Gość nie dał nikomu się do niego zbliżyć, więc byliśmy skazani na niego od wczesnych godzin rannych do aż do godziny 22.00
Po korytarzu, w tą i z powrotem “dreptali” pacjenci (druga rozrywka), jedni normalnie, po prostu dla ruchu, większość jednak stanowili pacjenci nasyceni silnymi lekami z grupy neuroleptyków, którzy jakby “sunęli” w tej mgle z dymu jak jacyś „zaklęci” zombie, z dziwnymi, posępnymi i maskowatymi twarzami.. Niektórym z ust ciekła ślina.
Jadąc tam nie przyszło mi nawet do głowy, że będzie to zwykły oddział psychiatryczny, gdzie pacjenci z nerwicami, będą wymieszani z pacjentami chorymi na psychozę, manię, paranoję, a właściwie tych pierwszych to była tak naprawdę niewielka garstka, która starała się trzymać jakoś razem.. Zakwaterowano mnie w pokoju 4 osobowym, gdzie jeden z pacjentów, chory na ciężką depresję ubrany w pidżamę leżał praktycznie całe dnie jak kłoda i głównie spał, wstawał tylko na posiłki, drugi od razu jak tylko wszedłem nagle znieruchomiał i zaczął się usilne “wgapiać” we mnie i po chwili oznajmił mi ,że mnie zabije! gdyż wg niego jestem “wilkiem”..
Patrzył na mnie często i spode łba jakimś takim dziwnym, „złym” spojrzeniem, a w nocy pluł na oślep przez sen po ścianach.. Muszę dodać, że łóżka mieliśmy głowa, w głowę, mówiono, że to paranoik, krążyły nawet plotki, że to były policjant “zomowiec”, któremu przed akcją w terenie podawano narkotyki. Pielęgniarze, owszem byli, ale nadzorowali przede wszystkim w ciągu dnia, a w nocy pilnowali tylko porządku na korytarzu, czy się ktoś nie szwenda i nic ich ponadto 0nie obchodziło, taki przynajmniej miałem odczucie..
Przyznam, że oprócz swoich lęków, złego samopoczucia związanego z zbyt szybką „odstawką” leków BDZ, często bałem się również o swoje życie, szczególnie w nocy że np osobnik, który mi groził napadnie mnie z zaskoczenia i udusi poduszką w śnie, bo wiadomo co zrobi chory psychicznie (?!) ..podobno gość silny był jak tur, nawet pielęgniarze czuli przed nim jakiś respekt.
Później w pokoju mieliśmy 18 latka cierpiącego na chorobę sierocą, który nic nie mówił, tylko siedział, cały czas się kiwał i .. onanizował, tak w ubraniu ok kilku do kilkunastu razy dziennie, a któregoś razu robił to wtedy, kiedy młoda pielęgniarka mierzyła mu ciśnienie.
Kiedy wychodziliśmy z pokoju kradł nam wszystko co słodkiego w szafkach tylko mieliśmy, ciastka, czekoladę, banany, ale najgorsze było to, że nikt nie interesował się jego higieną osobistą, nikt go nie kąpał , po tym co wyprawiał w ciągu dnia..
Zareagowano dopiero, gdy zgłosiliśmy ten fakt na konsylium lekarskim, które zbierało się raz na jakiś czas, by porozmawiać z pacjentami, to samo było z zomowcem, musieliśmy kilka razy interweniować, aż w końcu na noc podano mu jakieś mocniejsze środki nasenne, ale to dopiero gdzieś w połowie pobytu.. cdn
Mgr Anna Ręklewska
Psychoterapeuta, Psycholog, Łódź
62 poziom zaufania Umów wizytę
witam
Podczas palenia papierosów większą część czystej substancji zawartej w suszu ulega degradacji (spaleniu). Tak więc ilość czystej nikotyny jaka dostaje się do organizmu nie jest duża, ale objawy odstawienia nikotyny u osób palących papierosy są odczuwalne fizycznie i psychicznie.
W zależności od czasu palenia oraz ilości wypalanych papierosów, objawy związane z nikotyną oraz samym paleniem mogą trwać maksymalnie do dwóch tygodni co i tak jest bardzo długim czasem w odniesieniu do wiedzy na temat stopnia i mocy uzależnienia fizycznego.Objawy rzucenia palenia papierosów to :
Rozdrażnienie i chwiejność emocjonalna,
Duszący kaszel, bóle w klatce piersiowej, Ból głowy i zatok, złe samopoczucie,
Rozwolnienie, problemy perystaltyczne i trawienne.
Opisane objawy związane są z fizycznym oczyszczaniem organizmu i normowaniem się funkcji narządów i układów w naszym ciele. Kaszel, bóle głowy i ogólne dolegliwości towarzyszą powrotowi organizmu do równowagi biologicznej. W najkrótszym okresie od rzucenia palenia, osoby podatne są na infekcje oraz dolegliwości związane z górnymi drogami oddechowymi, co związane jest z wyjałowieniem i osłabieniem przez palenia naturalnej bariery ochronnej (odporności biologicznej) organizmu. Trzeba czasu i czynników wspomagających poprzez ruch i zmianę diety. Aby dać sobie radę z dolegliwościami fizycznymi, które nie trwają najczęściej długo (lub czasem są naprawdę znikome) nie potrzeba dużo czasu – należy zadbać o komfort psychiczny i odpowiednie nastawienie.
W odróżnieniu od opisanych powyżej objawów odstawienia fizycznych, dużo dotkliwsze zdarzają się objawy pojawiające się w psychice osób, które zdecydowały się na odstawienie palenia. Jest to nerwowość, zaburzenia snu, a nawet nerwica i silne stany lękowe. Najczęściej są to dysfunkcje związane ze stanem psychicznym osoby rzucającej palenie, lub połączenie słabego nastawienia z predyspozycjami lub dysfunkcjami na tle nerwowym i psychicznym. Dlatego osoby rzucające palenie powinny być przekonane o słuszności swojego postępowania, aby nie być podatnym na często samodzielnie prowokowane stany, które utrudniają rozstanie się z nałogiem. Niektóre z osób wymagają pomocy specjalisty – czasem lekarza, który skontroluje stan zdrowia a czasami terapeuty uzależnień czy psychologa.
Pozdrawiam
Anna Ręklewska -psychoterapeuta
Witam mam pytanie zostalem zle prowadzony przez psychiatre w swojim miescie choruje na nerwice lękową i natrectw ciagle mysli w glowie.Pani doktor zle mnie poprowadziła przepisując non stop silne neuroleptyki a do nich zawsze jakies benzodiazepiny na sen i rozluznienie.Przed swietami po Amizepinie póżniej po Ketilepcie dostałem silnych mioklonii zrywow nocnych,poty zlewne,drżenia ciała ,pod.temperatura ciala zab.świadomosci ,palpitacje serca,szczekosciski,slinotoku,sztywnosci ciała miesni.Od pazdziernika leczony neuroleptykami z częstą ich zmianą na inne oraz do tego jakies benzo.nastepnym powiklaniem po 10dniach na ketilepcie dostaje zakrzepicy zył konczyn dolnych.wiem ze to wszystko od neuroleptykow poblokowała mi receptory w mozgu.nie chcąc ingerować dopamine wypisuje benzo na stłumienie objawow zespolu i skierowanie do szpitala psychiatrycznego.Jak leczyc ten zespoł po neuroleptykach a/nastepnie zejsć nie odrazu z benzo czy w szpitalu pomogą ale nie odstawiac nagle benzo bo skutki mogą tragiczne tego.Czy dadzą rade czy brnac dalej w tych benzo ktorych niechce a neuroleptyki wyrzadziły mi wiecej szkód niz korzysci.jak to leczyc czy jechac do szpitala psychiatrycznego co mam zrobic i te lęki jeszcze mam silne
Przede wszystkim nerwice lekową powinno leczyć się psychoterapią, to główna metoda leczenia (tak podaje literatura medyczna), do tego stosuje się farmakoterapie jako uzupełnienie psychoterapii Łączenie tych dwu metod to obecnie najbardziej polecana forma leczenia (terapia kompleksowa) Oczywiście w małych miejscowościach gdzie jest słaby dostęp te fachowej psychoterapii lekarze usiłują leczyć tylko lekami. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia uważam, że sama farmakoterapia bez terapii rzadko kiedy wystarcza. Trochę się dziwie, że miałeś drgawki po amizepinie, to raczej nie jest neuroleptyk, tylko normalizator nastroju oraz lek o działaniu przeciwdrgawkowym stosowany czasem w padaczce. Lek ten (amizapin) jest też stosowany w psychozie maniakalno – depresyjnej i ja osobiście nie czułem jakoś jego działania, po prostu normuje nastrój. Ketilept to owszem, neuroleptyk, tylko mam pytanie, czy te dragawki i poty nie byly czasem konsekwencją nagłego przerwania brania benzo ? czy mając to objawy cały czas brałeś BDZ.. Jeśli brałeś, to może te objawy, to objawy pozapiramidowe, dyskinezy, które po neuroleptykach często występują, ale wydawało mi się, że są to raczej efekty odwracalne.. Trudno mi odpowiedzieć na twoje pytanie, bo nie wiem czy te objawy to są odstawienne na skutek przerw w braniu BDZ? czy na skutek brania neuroleptyków? czy to nerwica ? czy wszystko razem się teraz u Ciebie miesza (?) Nie wiem skąd jesteś ? jakie masz możliwości leczenia? a orientowałeś się w srpawie OLZA w Wawie? Jakieś dobre ustawienie leków, później regularna psychotereapia
Kilka lat temu byłam u psychiatry ze względu na lekką depresję. Pamiętam, że wspomniałam lekarzowi wtedy, że chciałabym rzucić palenie. Powiedział, że nie przy stanach lękowych i depresji, bo mi się nasili. Dostałam wtedy antydepresant, brałam przez rok, pomógł.
Trzy dni temu rzuciłam palenie, bo muszę, po pierwszy dlatego, że staram się o dziecko, po drugie dlatego, że moja mama i mój dziadek zmarli na raka płuc, więc mam realne szanse na to samo.
Depresja i stany lękowe dopadły mnie w trzecim dniu „niepalenia”. Euforia z powodu Nowego Życia Bez Papierosa minęła i przypętał się dół. Pierwszy dzień niepalenia był dla mnie najłatwiejszy, ponieważ postanowiłam jednocześnie nic nie jeść, byłam tak głodna, że zamiast o papierosach myślałam tylko o jedzeniu. W drugim dniu zaspokoiłam nieco głód i się zaczęło.
Teraz już mi nieco lepiej, bo jak człowiek coś przeleje na papier, w tym przypadku na ekran laptopa, to jakby trochę ciężaru oddał.
psycholog Katarzyna Garbacz
Odpowiedź eksperta
Witam,
Przede wszystkim powinnaś być dumna z siebie, że podjęłaś decyzję o rzuceniu palenia i wytrwałaś już tak długo.
Nikotyna powoduje uzależnienie zarówno fizyczne jak i psychiczne, dlatego nagłe zaprzestanie palenia powoduje szereg objawów fizjologicznych jaki i psychologicznych, które nazywa się zespołem abstynencyjnym. Jeśli chodzi o objawy fizyczne, to może wystąpić kaszel, wzmożona potliwość, kurcze mięśniowe, zaparcia, wzrost apetytu, zawroty oraz bóle głowy. Jednak większość objawów fizycznych ustępuje po pierwszym miesiącu niepalenia. Co do objawów psychologicznych, to może pojawić się poirytowanie oraz drażliwość, obniżenie nastroju, niepokój, a czasami. Objawy psychologicznego również mijają – u większości osób po miesiącu, najwyżej dwóch objawy te słabną lub zanikają.
Jak możesz sobie pomóc? Pij dużo wody oraz soków owocowych, żeby „wypłukać” nikotynę z organizmu, oddychaj głęboko, lub uprawiaj sport, żeby dotlenić mózg. Ponadto organizuj sobie czas tak, abyś była zawsze zajęta. Sprawiaj sobie drobną przyjemność każdego dnia. W chwilach, gdy czujesz, że głód nikotynowy ma przewagę nad Tobą, myśl o tym, dlaczego rzuciłaś palenie- że chcesz być zdrowa i chcesz mieć zdrowe dziecko.
Gratuluję jeszcze raz wytrwałości i trzymam kciuki!
Pozdrawiam
Piotr,wiem,ale tam są takie zasady,ja jako osoba paląca również,( chociaż pisałam Tobie ,że nie palę ,bo wstydzę się tego nałogu) w dniu przyjęcia rzucilam palenie,wprawdzie miałam papierosy przy sobie,ale nie paliłam,bo jak dzicko bym się czuła ukrywając w łazience z fajką,i w strachu.
Ale,uwierz,były osoby ,które paliły,w toaletach ,i nawet Basińska czy , Lekarz Silczuk prowadzący te osoby,kompletnie nie reagował na palenie,więc pytam co trzeba zrobić ,żeby można palić oficjalnie??nie bez powodu,też byłam kilkakrotnie na „dywaniku”.Po wyjściu ,ze szpitala ,pojawiło się masę innych chorób… ot tak to bywa…
A co do ograniczeń,wszystko sprawdzał mi mąż ,podczas mojego pobytu w szpitalu,i nie narusza to praw pacjenta.Zakaz palenia w szpitalu nie narusza praw pacjenta Pacjent szpitala psychiatrycznego skarżył się na to, że nie może palić w szpitalu papierosów (zarzutów było więcej, ale ten był jakby wisienką na torcie tej sprawy).
boxing-156810_640Sprawa została skierowana do Rzecznika Praw Pacjenta, który badał czy nie naruszono godności pacjenta poprzez wprowadzenie w regulaminie zakazu palenia na oddziałach szpitalnych.
Rzecznik nie dostrzegł naruszeń, sąd administracyjny zresztą też. Niedawno sprawą zajmował się Naczelny Sąd Administracyjny, który także stwierdził, że „palenie surowo wzbronione” jest jak najbardziej zgodne z prawem.
Co w takim razie ma zrobić biedny pacjent gdy najdzie go ochota na przysłowiowego dymka?
Cóż, podobno „nie ma nic prostszego od rzucenia palenia. Wiem, co mówię, bo robiłem to już tysiące razy”. Autorem cytatu jest Mark Twain, który zresztą zmarł w młodym wieku na zawał serca. Jak widać, pacjent będzie zmuszony kontynuować dzieło klasyka i także powalczyć ze zgubnym, ale jakże przyjemnym, nałogiem.
http://doszpitala.pl/instytut_psychiatrii_i_neurologii_w_warszawie,opinie,105,-1.html
P.S.dlatego też pytałam Ciebie o cenę dietetyka.
Dorotka 🙂 chyba się trochę nie zrozumieliśmy..Ja nie neguje celowości całkowitego zakazu palenia w szpitalu, bo przecież to jest oczywiste, że w szpitalu palić nie można 😀 Chodziło mi o palarnie, że w takiej sytuacji powinno być wydzielone jakieś miejsce, oddzielne, zamknięte pomieszczenie i chyba w sumie nie ma znaczenia, czy oficjalne, legalne, czy nielegalne, ale żeby po prostu było i żeby nikt za to nikogo nie ścigał, bo to chyba dziecinada..byłaś na dywaniku? za palenie? przedszkole:)
Witaj Piotr.
Ale ,ja kompletnie podzielam Twoje zdanie,bo również,było mi ciężko,1-dzień i bez fajki….
Ja pisałam,ze podczas pobytu ,mój mąż sprawdził mi ,czy aby to wszystko,jest zgodne z prawami pacjenta.
A,na dywaniku,nie tylko za fajki,…..jestem impulsywna ,porywcza,złośliwa..itd
Po raz 1-na dywaniku byłam ,na początku pobytu.chyba po 3-dniach,bo krzyczałam do męża,że gorzej jest tutaj,niż w więzieniu,bo tam ponoć mają wyjście,i palić mogą.
I oczywiście personel podsłuchiwał moją rozmowę,ba..telefon jest obok dyżurki,pewnie celowo tak zrobili….
Drugi raz,kłóciłam się z personelem sprzątającym,i też sko nczyło się na dywaniku…::D
to wolno palić na f 3? w 2011 można było ..
Leo ktoś pisał, że jest zakaz, ale ponoć gdzieś tam palą w ukryciu..
Zakaz całkowity.
..no i tego, przyznam się szczerze za bardzo nie rozumiem..Jak byłem na terapii uzależnień w Łukowie to uczyli, żeby nie rzucać palenia podczas świeżej abstynencji od alkoholu, czy leków, bo to za duże obciążenie dla pacjenta i może się to skończyć powrotem do nałogu (alkohol, leki), podobnie prof Heather Ashton w swoim artykule pisze, że trudno wymagać od człowieka, który odstawia leki, żeby jednocześnie rzucał palenie
Wiesz,zdania lekarzy są podzielone,jedni uważają ,że nie dobrze właśnie rzucać palenia,prze detoskie,dokładnie jak piszesz.Ale była taka informacja na tablicy ogłoszeń,dlaczego palić nie wolno,ponoć według Doktor Basińskiej ,ma to zły wpływ na detosk.Rozumiem Ciebie,bo widziałam ,jak ludzie się borykali z tym problemem,ale zakaz jest wszędzie na wszystkich innych odremontowanych oddziałach.Ludzie wręcz,napiętnowali innych za papierosa,to była masakra ,kłotnie ,płacz itd…
Ale,Pani Doktor przed przyjęciem na detosk,informuje o zakazie palenia,są dopuszczalne wszelkie tabletki,wspomagacze jak np,desmoksan it…Czyli zanim się dostaniesz ,masz czas aby na ten okres zaprzestać palenia.Wiesz,gorzej jest gdy ludzie są tam np.3 msc,i zapalą tylko dwa machy ,stojąc na krześle dmuchają w wentylatory,ale pomyśl gdy takich osób na pokoju jest 5 ? i każda zapali??
Najgorzej było ,gdzy przemarsz Pielęgiarek przechodził koło palaczy,a za nimi ciągnął się zapach papierosów…
Dobrze,że tak krótko byłam,bo szkoda mi tych ludzi,no niby dobrze i nie dobrze…bo w ciągu 3 tych zejść do zera w czwartym wyszłam…czyli .wiesz o co chodzi..
Dorota: Wiesz co, wciąż kompletnie mnie to nie przekonuje..Po wiem więcej, to dla mnie jakieś ograniczanie praw pacjenta ! Rozumiem, że nie wolno na oddziale, na salach, czy korytarzu, ale powinno być wydzielone jakiś pokój dla palaczy, palarnia..to chyba normalna zasada..Przyznam, że sam palę i nie wyobrażam sobie w momencie kiedy odstawiałem leki, żeby jednocześnie rzucać..A może ktoś nie chce rzucić palenia (?) O ile mi wiadomo, to detoks lekowy, nie nikotynowy (?)..To dla mnie jakaś dziecinada, żeby nie powiedzieć „przedszkole”, traktowanie pacjentów jak dzieci, przecież żyjemy w demokracji, a może nie (?) nie rozumiem tego ! :/, zwłaszcza, że przeciwną opinie mają terapeuci uzależnień, przeciwną opinię na ten temat ma sama prof Heather Ashton, wieloletnia kierowniczka brytyjskiego odwyku w UK ,obecnie międzynarodowy ekspert do spraw uzależnienia od benzodiazepin, no ale oczywiście w Polsce ktoś „wie lepiej”..Myślę, że z tego powodu może nie zdecydować się na ten odwyk wiele osób
Witam
ja własnie się wybieram do IPiN na Sobieskiego ( Wawa), oddział F3. Wiem, że był tam remont, i mam nadzieje, że warunki sanitarne juz nie sa takie tragiczne, jak niektórzy opisywali.
Czy ktoś, kto tam był na detoksie, może napisać, jaki leki stosują, przy detoksie od benzo. I jak wygląda typowy dzień na tym oddziale
Bardzo prosze o kontakt mailowy, to bardzo pilna sprawa kana6578@vp.pl
Panie Przemku, gratuluję strony – czy Pan Andrzej mógłby podać nazwisko Pani doktor psychiatry, która rozumie, że leczenie odwykowe w warunkach szpitalnych nie jest najlepszą opcją? A może ktoś zna w Warszawie ośrodek zajmujący się leczeniem lekomanii i współuzależnienia — mam na myśli leczenie u psychoterapeuty uzależnień.
Witam, dziękuje za dobre słowo, miło mi! 🙂 Komentarze od Pana Andrzeja pojawiły się na moim blogu już jakiś czas temu, więc nie wiem, czy on obecnie tu zagląda, jeśli jednak chciałaby się Pani z nim skontaktować i podać np mu swój adres email, który jest dla mnie widoczny, to mogę do niego napisać i zapytać (?)
Tak Panie Przemku zgadzam się na Pana propozycje. Proszę podać mój obecny adres mejlowy (zamieszczony poniżej) Panu Andrzejowi.
Jeztem uzależniony ale lekko od benzodiazepin. Od klonazepamu dostalem skierowanie do gniezna na oddział od uzależnień co zrobic sam nie daje rady probuje i drgawek dostaje w nocy jsk nie wezme zeszla do najniższej jajiej moglem poł klona w dzien i połtora na noc i połtora baclofenu bo usnąc nie moge czy moge łaczyc baclo z klonem nie moge spac
A czy można być trochę, albo lekko w ciąży (?) Obawiam się, że nie 🙁 ..
Clonazepam to „mocny zawodnik”, trudno sie z nim rozstać i wysokość dawki ma tu znaczenie drugorzędne. Są ludzie którzy uzależniają się od jego małych dawek 0,25 mg , 0,5 mg, 1 mg / dzień, a inni od większych, aż do wysokich i stale rosnących 2 mg, 6 mg, 10 mg, 20 mg, 30 mg / dzień. Ja byłem czynnie uzależniony najpierw od 4 mg / dzień *(sam początek), po ok 9 latach brałem już nawet 30 mg/dzień począwszy od rana 6 mg po obudzeniu, reszta w ciągu dnia. Nie wiem co jest w Gnieźnie, nie wiem co to za oddział uzależnień. Pamiętaj jednak, że leków nie odstawia się z dnia na dzień, tak jak to jest w przyp. alkoholu, tylko powoli, stopniowo redukując dawkę. W przeciwnym razie możesz dostać różnych przykrych, a nawet groźnych dla zdrowia i życia objawów abstynencyjnych. Niektórzy ludzie odstawiaja Clonazepam ambulatoryjnie nawet do 1-1.5 roku stopniowo, powolutku redukując dawke „po okruszku”.. Na fachowych detoksie w INiP w Wawie na Sobieskiego F3 Oddziale Leczenia Zespolów Abstynenyjnych (OLZA) u dr Anny Basińskiej, dr Silczuka minimum 8 tyg. Piszę o tym dlatego, bo jeszcze w wielu ośrodkach terapii uzależnień w Polsce tego nie wiedzą , choć w wielu już tak. Duża część ośrodków w Polsce ma póki co doświadczenia z leczeniem alkoholizmu, a o odstawianiu i leczeniu lekomanii dużo osób nawet z branży jeszcze nie wie
A myślałeś (próbowałeś) kiedykolwiek czegoś poza chemią? Psychoterapia.. Zaburzenia nerwicowe, bezsenność, zwykle ma podłoże psychologiczne, nie organiczne, czyli pochodzi z głowy, choć najbardziej namacalnie ciało cierpi.. Baclofen prawdopodobnie synergizuje miorelaksacyjny efekt Clonazepamu, ale to jest (o ile nie zalecił Ci tej kombinacji lekarz?) „mix” typowy dla nałogowców, lekomanów którzy z potrzeby sytuacji próbują „eksperymentować” co z czym zmieszać, żeby lepiej zadzialalo, szczególnie gdy tolerancja na lek wraz z czasem stosowania spada. O ile chemia może być pomocna w połączeniu z fachową psychoterapią, to samowolka i kombinowanie na samych lekach, to bardzo ślepy kierunek :-/
Witam mam 24 lata od 4 dni przyjmuje xanax 0,5mg raz dziennie na noc i cital 20mg raz dziennie rano. Cierpię od jakiegoś czasu na depresję i nerwice. Jak czytam Pana wpisy to widzę że też Pan brał xanax czy jak biorę go w tak małej dawce to czy jest ryzyko uzależnienia sie? Nie wiem za bardzo co mam pisać. Ale śledzę Pana blog i bardzo mi pomaga. Pozdrawiam
Cieszę się, że czytasz mój blog, miło mi! zachęcam Cię do dalszego czytania, bo cokolwiek dowiem się nowego w tym temacie (lekomanii, fobii społecznej, agorafobii), na pewno to opiszę!
To co mi przychodzi do głowy po przeczytaniu twojego komentarza, to:
– 0.5 wcale nie jest taką małą dawką, kwestia indywidualna, moja żona zażyła kiedyś 0.25 mg, to padła na łóżko jak kłoda i przespała pół dnia..podobnie jest z Clonazepamem, o porównywalnej mocy, spotykałem na oddziale nerwic osoby, np dziewczyny, którym w zupełności starczała dawka 0.25 mg Clonazepamu (albo Xanaxu), a inni biorą już na wstępie 2-4 mg i szybko i tolerancja rośnie
– sądzę, że w kwestii uzależnienia nie ma znaczenia, czy bierzesz 0.5 mg, czy 3 mg, tylko jaki okres czasu , czy systematycznie (?) Stosując analogię np. niektórzy alkoholicy pija TYLKO 1 piwko dziennie, lub 2 drinki, ale systematycznie, a przy odstawieniu dostają delirium..Chodzi też o to czy przestrzegasz zaleceń lekarskich (?) Może to dziwne, co powiem, ale to co obecnie myślę o benzodiazepinach, to to, że to dobre i potrzebne leki, ale wtedy,gdy stosuje się je z zaleceniami, a jak weźmiesz ulotkę Xanaxu, to przeczytasz do KRÓTKOTRWAŁEGO LECZENIA ZESPOŁÓW LĘKU TZN 2-3 TYG w przypadku codziennego stosowania! lub WYŁĄCZNIE DORAŹNEGO stosowania! w przeciwnym razie grozi Ci po 1 uzależnienie psychiczne i fizyczne po 2 leki te tracą skuteczność działania i może rozwinąć się zjawisko tolerancji, wtedy pojawia się potrzeba zwiększenia dawki, a to już jest raczej nieterapeutyczne działania.
.
A tak na marginesie, czy twój lekarz przedstawił CI te zalecenia i wyraźnie uprzedził o tym co napisałem powyżej ??
– leczenie nerwicy moim zdaniem nie powinno kończyć się u psychiatry, bo główną, zalecaną przez literaturę fachową metodą leczenia nerwicy jest (powtórzę się) psychoterapia
Owszem, powinno się u niego zaczynać, bo dobra farmakoterapia (która nie uzależnia) jest bardzo pomocna, ale jako metoda wspierająca, niestety niektóre zaburzenia nerwicowe, szczególnie te na bazie zaburzeń osobowości wymagają długiego oddziaływania psychoterapeutycznego leczenie może wydłużyć się nawet do kilku lat..
Wiadomo jednak, jaka jest polska rzeczywistość i służba zdrowia, o dobrą, darmową terapię nie jest tak łatwo, ale czy myślałaś o tej formie leczenia? Nerwica, to nie jest choroba ciała, choć to JAKBY ciało najbardziej cierpi (objawy lęku, paniki), to choroba fałszywych przekonań, na swój temat, na temat innych ludzi, całego świata, błędnych wzorców myślowych, zbyt sztywnych norm i postaw życiowych, zbyt wielkich wymagań w stosunku do siebie wpojonych nam np. w domu rodzinnym itd. itd
Ja tez na odstawke od Clonazepamu udalam sie do szpitala na oddzial psychiatryczny. Jak juz pisalam wczesniej na drugi dzien pobytu juz mi odstawiono „clony”. Co sie pozniej dzialo ze mna nie da sie opisac. Niestety wrocilam do „clonow” i biore je nadal. Nie wiem, gdzie szukac pomocy:(
Osobiście jestem zdania, że nie można „zabrać” lekomanowi tabletek (zwłaszcza, jeśli przyjmował je kilka, kilkanaście lat!) i POZOSTAWIĆ Z NICZYM! Lekomania, w sensie, uzależnienie od substancji, biorąc pod uwagę moje własne doświadczenia i obserwacje, to fragment większej całości ! Benzodiazepiny bierzemy z określonego powodu, nie po to,by „ćpać”, tylko, by sobie użyć..Kiedyś dostaliśmy od nerwicy tak w tyłek, że postanowiliśmy w dobrej wierze pójść do lekarza, często nawet spec.psychiatry po pomoc (nie nachlaliśmy się w pubie, nie poszliśmy do dealera by „strzelić sobie w żyłę”), dostaliśmy leki, w sumie zachowaliśmy się rozsądnie, a i tak się uzależniliśmy i to jeszcze nikt nie wie, nikt nie umie nam pomóc, służba zdrowia trochę umywa rączki, musimy martwić się sami..
Od dyrektora ośrodka, w którym się leczę, wiem, że lekomani, osoby uzależnione od BDZ mogą się leczyć za darmo (NFZ) w wojewódzkich ośrodkach terapii uzależnień od alkoholu i współuzależnień (z wyjątkiem poradni leczenia uzal. od alkoholu) w ramach 6 tyg standardowej terapii stacjonarnej, ewentualnie w poradniach leczenia uzależnień od środków psychoaktywnych (tam się leczy wszystko)..
lecz warunkiem przyjęcia do ośrodka na terapię odwykową jest całkowity detoks od substancji uzależniającej, w tym przyp. leków z grupy BDZ
Po terapii, jeśli zachodzi konieczność (w moim przypadku taka konieczność zaszła) leczenie „problemu pierwotnego” (nerwicy, fobii, zaburzenia osobowości, co kto ma) w ramach solidnej psychoterapii długoterminowej indywidualnej, lub grupowwej..Niektórzy ludzi potrzebują leczyć się kilka miesięcy, inne kilka lat
Witaj ja z choroba-zabużenia lękowe napadowe borykam sie od 1997 roku na początku to była depresja ,apóżniej przerodziło sie w lęki typowo przed śmiercią 3 razy lezalam na oddziale psychiatrycznym i nie było miło prócz tego,ze ekipa kilku pacjentów była wspierająca nie trafiłam tam ,żeby odstawic bdz tylko ustawić mnie na odpowiednie leki cały czas posiadam afobam i w razie ataku zazywam 1mg,przerabialam lorafen ,który prał mózg i ciężko z niego było sie wycofać przez 5 lat lekarz rodzinny mnie nim faszerował tak czy inaczej na tą chwile nie czuje sie uzależniona ,ale lęk gdzies w tle potrafi mi uprzykrzyć życie
Lorafen, to też ciężki „zawodnik”, kolejny lek, po Clonazepamie, Alprazolamie („trójca” najmocniejszych moim zdaniem uzależniaczy) , od którego także kupę ludzi jest uzależnionych ..w dodatku ten lek posiada najsilniejsze działanie amnestyczne, z wszystkich benzo, powoduje niepamięć wsteczną, często stosowany w premedykacji, przed przykrymi zabiegami..
Jeśli stosujesz lek afobam wyłącznie doraźnie, to jest to pewnie trochę inna sytuacja, ale warto pójść na jakąś terapię (grupową lub indywidualną jeśli masz możliwość) dzięki której będziesz miała szanse uzyskać wgląd „w siebie”, poznać przyczyny i je leczyć, benzodiazepiny nie leczą, tłumią tylko objawy..Nigdy też nie wiadomo, czy „doraźnie” nie zamieni się w „codziennie”..
Lęk, tym różni się od zwykłego strachu, że w przyp. tego drugiego zwykle przyczyna jest znana (goni nas rotweiller, to zaczynami się pocić itd), lęk uogólniony lub napadowy często występuje u osób chorych bez konkretnej przyczyny lub boimy się jakichś codziennych, prozaicznych rzeczy, ciemności, windy, autobusów, jest to lęk irracjonalny i to daje nam poczucie, że ten lęk albo jest jakąś chorobą z „kosmosu”, albo ma przyczyny genetyczne, organiczne lub boimy się codziennych rzeczy i nie da się zmienić, lecz jest to iluzja, bo każdy lęk, nawet najbardziej wydumany ma zazwyczaj swoją przyczynę bardzo realną, „umocowaną” w naszej rzeczywistości, tylko nie jesteśmy jej świadomi (nieświadomość)..Lęki, które występują w różnych nerwicach i fobiach mają swoje objawy, lecz nerwica i fobia też jest tylko objawem wewnętrznych, nieuświadomionych problemów
Pnie Przemku.
Tak jak napisałem w moich poprzednich komentarzach jestem uzależniony od benzodwuazepin od około 40-lat. Swego czasu przeżyłem podobną historię jak przedstawiana przez Pana kobieta. Psychiatra, który nie miał o tym zielonego pojęcia odstawiał mi Lorafen przyjmowany w dawkach ok 15 mg na dobę w ciągu 10-ciu dni. Skończyło się to hospitalizacją w oddziale F-3 lub OLZA w IPiN w Warszawie przy ul. Sobieskiego 9. Ordynatorem jest tam dr med Anna Basińska, która stworzyła lub przejęła z zagranicy ( tego nie wiem na pewno) metodę odstawiania BZD polegającą na stosowaniu wstępnym dużych dawek diazepamu ( Relanium), który to lek wydala się z organizmu przez 8 tygodni co daje w efekcie efekt odstawiania stopniowego. W okresie tych dwóch miesięcy pacjent otrzymuje różne leki ( diphergan, hydroxyzynę, chlorprotiksen, tritico,asentrę lub inne SSRI, propranolol, depakinę, magnez, vit.B6) w zależności od upodobań lekarza prowadzącego. W moim przypadku była to duża garść tabletek. Moja lekarka prowadząca,chyba nie lubiła swojej pracy bo miała lekceważący stosunek do chorych. Większość pacjentów także i ja po prostu bała się jej. Stosowała wiele sankcji w stosunku do ludzi, których nie lubiła ( zakaz odwiedzin, redukcja wieczornej porcji tabletek co powodowało bezsenność, przeniesienia na kilka miesięcy do oddziału psychoz itd. itp.) Warunki w oddziale F-3 były skandaliczne: brud w łazience i w toaletach, grzyb na ścianach, przepełnienie sal, mikroskopijne porcje żywnościowe ( nie wszystkich odwiedzała rodzina i nie wszyscy mieli pieniądze na zakupy w sklepie), brak możliwości spacerów na zewnątrz, zły stosunek personelu ( w tym lekarzy)do pacjentów,brak opieki specjalistów innych dziedzin ( internista, chirurg, stomatolog itd.)co owocowało pogarszaniem się stanu zdrowia fizycznego u wielu często starszych pacjentów ( rekordzista zakwalifikowany przez panią ordynator do leczenia w OLZA miał 93 lata i w efekcie zmarł na zapalenie płuc). Te złe warunki tylko częściowo można tłumaczyć niedofinansowaniem. Wiele rzeczy przede wszystkim brud wynikało z braku sprzątania przez leniwych salowych i sanitariuszy oraz ze złej woli pozostałego personelu. Pani ordynator zwalczała palenie papierosów przez pacjentów. Obowiązywał zakaz palenia na terenie oddziału, jednocześnie nie było palarni dla pacjentów i personelu. Chorzy palili w toaletach wystawiając czujki alarmujące w przypadku zbliżania się dr Basińskiej. Złapani przez nią na paleniu lub posiadaniu papierosów byli karnie wydalani niezależnie od ich stanu zdrowia. Przypominało mi to polowania nauczycieli w szkole na palącą młodzież. Ja sam nie palę, ale rozumiem ludzi, którzy wyrzekli się BZD i przeżywali piekło odstawienia, którym kazano w dodatku rzucić palenie. Personel demonstracyjnie, grupowo wychodził na „dymka” na zewnątrz przed oddział mimo , że na terenie IPiN obowiązywał zakaz palenia. W innych oddziałach były palarnie i nikt nie musiał ścigać palaczy i nie było smrodu w toaletach. Inną plagą dla lekomanów byli alkoholicy, którzy stanowili połowę pacjentów. Często byli to ludzie skazani na przymusowe leczenie, kryminaliści wprowadzający zasady „grypsery” terroryzujący innych słabszych, często okradający ich i lżący w ordynarny sposób. W takich przypadkach lekarze udawali, że nic nie widzą. Udało mi się wytrzymać 2 miesiące. Po spadku do zera poziomu BZD w surowicy zostałem wypisany w bardzo złym stanie na Ketrelu po którym źle się czułem. Miałem zaburzenia widzenia, słuchu, węchu, bezsenność, drżenia mięśniowe a w zakresie psychiki lęk, agorafobię, regresję do poziomu 4-5 latka, zaburzenia pamięci. Pani doktor prowadząca nie zauważała oczywiście mojego stanu a ja ze strachu nie mówiłem o tym. Skończyło się to źle. Próba „S” i krótki pobyt w oddziale depresji. Miałem szczęście bo tam trafiłem na bardzo młodego lekarza, stażystę, który zastosował u mnie leki z grupy SSRI co w cudowny sposób po 2 tygodniach zlikwidowało większość moich objawów. Generalnie od tego czasu leczę się upani doktor psychiatry w mojej dzielnicy, która jest specjalistką z zakresu leczenia uzależnień lekowych i przeciwniczką leczenia zamkniętego ( w szpitalu). Miałem dużo szczęścia, że do niej trafiłem. Już dość długo nie biorę BZD, pracuję w swoim trudnym zawodzie, jestem dobrym mężem i ojcem. Odczuwam radość z sukcesów mojego syna. Jest bardzo zdolnym młodym człowiekiem i robi doktorat na znanym zagranicznym uniwersytecie. Podsumowując moją wypowiedź odradzam serdecznie kontakt z F-3 OLZA w IPiN w Warszawie.
Andrzej
Witam,przede wszystkim dziękuje za miłe słowa i wsparcie, choć śledzę statystyki oglądalności, to zawsze się zastanawiam, czy ktoś to w ogóle czyta 🙂 Cieszę się, ze jednak tak..Cieszę się, że udało się Panu wyjść z nałogu, tzn czynnego nałogu, bo jak wiadomo my lekomani, podobnie jak alkoholicy będziemy uzależnieni do końca życia, tzn mam tu na myśli to, że możemy być zdrowi, trzeźwi, a nawet szczęśliwi, ale „dieta” od tych substancji już jest koniecznością (przynajmniej ja mam taki pogląd) Co do oddziału F3 OLZA INiP w Warszawie i pani dr Anny Basińskiej to nie chcę i nie będę się wypowiadał, ponieważ nie byłem na tym oddziale, nie znam osoby osobiście, słyszałem to i owo, różne głosy, i te dobre na temat jej doświadczenia i wiedzy na temat odstawiania benzo oraz te mniej przychylne, czy wręcz krytyczne w podobnym tonie jak Pan pisze..Kuszącą sprawą jednak jest fakt oznaczania steżenia BZD, robienia markerów, w celu poznania faktycznego stężenia leku we krwi, który po wielu latach jak wiadomo kuluje się w ciele, tkankach tłuszczowych i innych i tak naprawdę po kilkku, kilkunastu latach brania leku może okazać się, że np człowiek który przyjmuje załóżmy 2 mg Clonazepamu (czy Alprazolamu) na dzień, może go mięć realnie w sobie 4 mg..Współczuje tego zjazdu z 15 mg Lorafenu w 10 dni, mi odstawiono raz na oddziale psychiatrycznym 6 mg Alprazolamu (Xanaxu) w 3 dni, tzn z 3 dniową substytucją Diazepamem i to nie w jakichś dużych dakach, a później nic..żadnych SSRI, żadnych neroleptyków, niczego..A innym razem odstawiono mi również w 10 dni Clonazapam w dawce ok 20 mg i wypis z poradą, abym szybko szukał sobie jakiegoś oddziału nerwic, terapii, no i oczywiście na tym oddziale umierałem, bylem do niczego, w wielu zajęciach nie byłem w stanie uczestniczyć..no i też zakończyło się próbą samobójczą (drugą w mojej przeszłosci, nie pisałem jeszcze o tym na blogu i nie wiem, czy w ogóle będę..
Panie Andrzeju
Z uwagą przeczytałem Pana wpis ponieważ moja żona w podobny sposób od ok. 40 lat uzależniała się od signopamu.(Temazepam)
Były to niewielkie ilości 1/4 do 1/2 10 ci-oMg tabletki na dobę czasem rzadziej w zależności od potrzeb.
Ostatnio ,w ciągu ostatnich 3-ch m-cy zaczęły się z nią dziać dramatyczne rzeczy, które Pan opisuje w swojej korespondencji t.j zaburzenia widzenia, , bezsenność, drżenia mięśniowe a w zakresie psychiki lęki uogólnione, agorafobię, , zaburzenia pamięci itp.
Z tych powodów ok 2-ch miesięcy temu trafiła do szpitala psychiatrycznego na benzodiazapinowy detox ,który trwał 4-y tygodnie + 1-den tydzień po odstawieniu benzo.
Obecnie jest m-c w domu,przyjmuje leki p.depresyjne ale występują u niej wszystkie klasyczne ,książkowo opisane objawy odstawienne, z którymi ciężko żyć.
Opisuje Pan, że trafił na młodego lekarza, który w cudowny sposób zastosował leki z grupy SSRI a następnie trafił Pan do doktor psychiatry , która jest specjalistką z zakresu leczenia uzależnień lekowych i przeciwniczką leczenia zamkniętego ( w szpitalu).
Byłbym wdzięczny gdyby mógł Pan podać nazwy stosowanych u Pana przez w/w lekarzy leków , które tak bardzo Panu pomogły.
A może jakieś namiary na lekarzy, którzy potrafili Panu pomóc.
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Henryk
Straszny opis… Aż ciarki przechodzą 🙁
Witam. Dziś uciekłem z Kobierzyna i chiałbym podzielić się wrażeniami. Obserwuje ten blog od jakiegoś czasu i bardzo fajne są te artykuły
i czasem dość zabawne choć wiadomo, że temat poważny. Niestaty uprzejmie donoszę iż po 20 latach wiele się nie zmieniło w kwestii odsawki od benzo w szpitalach psychiatrycznych i jeżeli nie jest się tam po znajomości to lepiej pożegnać się wcześniej z rodziną. Ja na szczęście miałem jakieś tam znajomości i wiedzę jak powinno wyglądać odstawienie dlatego zdecydowałem się na oddział w Krakowskim Kobierzynie. Pojechałem tam z własnej woli po bardzo realnych myślach o samobójstwie i atakach agresji spowodowanej bezradności i świadomością w jakie gówno się wpakowałem zamieniając alkohol na clona. Zamiarem było odstawienie clona i wylecznie depresji. Pewnego dnia zmieszałem jedno z drugim i niemal nie wyskoczyłem przez okno. Podłamany kompletnie pojechałem do Kobierzyna zabezpieczony 6 tabletkami, które przemyciłem w dupie w obawie przed nagłym odstawieniem lub sytuacją kryzysową podczas zmniejszania dawek. Bałem się też że zostane, przeszukany i mi wezmą clona i zejdę na tym oddziale na przykład na padaczkę albo ze strachu. Moje obawy były słuszne gdyż rzeczy poprosili wyciągnąć z torby i pytali czy mam leki. Budynek zabytkowy gdyż są to forty austriackie i z zewnątrz wygląda koszmarnie. Trafiłem na parter gdzie przebywa się się pod obserwacją do momentu jak lekarze stwierdzą że pacjent jest niegroźny dla innych pacjentów (niektórzy zostają na parterze do końca). Sale są dwie nr.1 i nr.2 gdzie trafiają totalne świry lub bezkontaktowi opóźnieni w rozwoju itp. Część z nich w pasach. Sala nr.1 jest dla tych bardziej logicznych i nie agresywnych przy przyjęciu. Na sali byli narkomani,schizofrenicy,psychopaci,jeden pedofil,2 lekomanów alkoholików w tym ja. Szybko zapoznałem się z tym drugim lekomanem gdyż wyczuliśmy się bez słów. Pierwsze moje pytanie chyba brzmiało coś w stylu klon? Nie chciałem mówić, że mam coś przy sobie z oczywistych względów ale w 3 dzień widząc jak się męczy podrzuciłem mu pół miętusa co spłentował że życie mu uratowałem. Niestety nie miał znajomości i nie dostał żadnego benzo ! Moja lekarka uprzedzona telefonem potraktowała bardziej profesjonalnie i zaproponowała 1mg clona na wieczór plus kilka neuroleptyków i SSRI. Byłem zadowolony. Mój kolega trafił do szpitala po próbie samobójczej jaką ja mało co sam nie wykonałem mianowicie wyskoczył z 4 piętra po alk+clon. Mieliśmy zatem sporo tematów i wzajemne zrozumienie. Niestety on prosił innych pacjentów by mu dawali jakieś benzo w zamian za hydroksyzyne czy inny syf który dostał. Przez 4 tyg dostawałem 1mg clona spodziewając się zejścia na 0.5mg. Niestety moja lekarka nie rządziła tylko ordynatorka, która stwierdziła że mój pobyt się kończy więc 0 benzo a pozniej oddział odwykowy. Rezerwa na szczeście mnie uratowała i po 8 dniach od odstawienia zostałem przeniesiony na odwyk. Tak naprawdę nie byłem w stanie zejść do 0 więc na oddział przyszedłem mając benzo w moczu gdyż pod koniec sam sobie dawkowałem 0.5mg o czym oczywiście nikt nie wiedział. Z oddziału odykowego po 3 dniach zwiałem tzn dzisiaj. Depresję zaleczyłem i zszedłem do 1mg clona na którym spokojnie przeżyję bez neuroleptyków. SSRI chce brać i lek Baclofen który jak się dowiedziałem od psychologa, który był pacjentem (też clon ) może pomóc przy objawach dalszego odstawiania. Pozdrawiam