I znów spora przerwa w pisaniu, dlatego dzisiejszy wpis trochę dłuższy, może na swoje usprawiedliwienie od razu powiem, że mam za sobą trudny, paromiesięczny okres, który fachowo można by nazwać „nawrotem”.. Czy oznacza to, że wróciłem do czynnego uzależnienia i po 6.5 roku abstynencji zacząłem przyjmować z powrotem benzodiazepiny?? Bynajmniej, nic takiego się nie wydarzyło, nie każdy nawrót kończy się powrotem na nałogu, bo w w porę „rozbrojony” może rozejść się „po kościach”, niestety takie okresy pogorszenia się samopoczucia są wbudowane w naturę tej choroby i raz na jakiś czas zdarzają się, lecz o tym będzie w następnym wpisie..
A teraz ciąg dalszy z cyklu pytania do lekomana, w którym to próbuje ustosunkować się do pytań, które czasem otrzymuje na swoją skrzynkę:
Osoba: „Czytałem Twojego bloga i znalazłem tam sporo objawów, które również u mnie występują. Ja ciąg brania benzodiazepin przerwałem 10 m-cy temu po 2 latach stosowania. Przepisano mi je na lęk występujący, gdy przebywam z ludźmi (powyżej jednej osoby). Wcześniej byłem już od 5 lat alkoholikiem po terapii. Dawki zalecane przez psychiatrę tak szybko straciły moc działania, że w kilka m-cy brałem do 11 mg Alproxu na dobę, a po roku wróciłem dodatkowo do picia.Obecnie jestem po odwyku i nie biorę, ani nie piję, ale objawy lęku mam bardzo silne. Nawet między domownikami czuję nieopisany wstyd (nie wiem z jakiego powodu (?!). Unikanie wzroku, wycofywanie się z otoczenia, izolowanie się w pokoju, nie mogę się niczym zainteresować, ani na niczym skoncentrować (próbuję „na siłę”, ale po 5 min mi się nie chce). Mam wrażenie, że wszyscy wszędzie mnie obserwują, knują i osądzają (..)
(..) przepisali mi cital i triticco (na depresję, lęk i sen), ale nie działa na ten wstyd z lękiem. Wiem na pewno, że nie jest to od samego alkoholu, ale efekt tego 2 letniego brania benzo. Benzodiazepiny odebrały mi resztę pewności siebie jaką miałem. Sen mi się rozregulował, wszystko mi się rozpieprzyło, jak nigdy wcześniej!
Powiedz mi czy Ty miewałeś takie doznanie (?), czy to przejdzie po czasie (?)..(..)
Odpowiedź: piszesz, że benzodiazepiny odebrały Ci resztę pewności
siebie, a ja się zastanawiam, czy Ty tą pewność siebie miałeś kiedykolwiek (?!) przyznam Ci się szczerze, że ja nie miałem.
Wspominając moje wcześniejsze nieudane próby odstawiania leków uspokajających branych regularnie i długotrwale za każdym razem gwałtownie spadała moja pewność siebie, można powiedzieć, że wprost proporcjonalnie do spadku stężenia leku we krwi.. Także lęki i napięcię mięśniowe wracały z zdwojoną siłą, lecz tak naprawdę nigdy nie byłem pewnym siebie chłopakiem, a później facetem, stąd moje lęki, obawy..
Wynikało to z warunków i sposobu w jakim byłem wychowywany, środowiska, nieprawidłowych wzorców ważnych ludzi, pewnych przykrych incydentów w moim życiu..
Owszem, wmawiałem sobie, że jest dobrze, podświadomie zaklinałem swoją rzeczywistość, nadrabiałem miną, nie miałem też żadnego układu odniesienia, pewne rzeczy przyjmowałem za naturalne..
Czy taki stan sam przejdzie? Jeśli twoje problemy nie powstały na skutek jakiegoś jednego przykrego wydarzenia, a są wynikiem twoich głębszych, wewnętrznych problemów to wątpię..Moim zdaniem dla jakiejś konkretnej zmiany potrzeba pracy nad sobą, ale nie w pojedynkę, w własnym zakresie, bo tkwiąc w okreśłonym, zamkniętym zbiorze fałszywych przekonań możemy kręcić się w kółko, jak pies wokół własnego ogona i nic z tego nie wyniknie, dopóki nie wejdziemy w kontakt z kimś z „zewnątrz”, kimś kto nam uświadomi pewne rzeczy i pomoże zmienić myślenie, a często to właśnie myśli powodują negatywne emocje, a później zachowania..
Osoba (..)Dziękuję ci za odpowiedź, bardzo mi pomogło to co napisałeś, wiele rzeczy mi rozjaśniło. Mam 34 lata. Obecnie czekam na rozmowę kwalifikacyjną na oddział zaburzeń osobowości 7F szpitala Babińskiego w Krakowie (..) Próbowałem już 10 lat temu leczenia na terapii leczenia nerwic ale nie wytrzymałem presji grupy i zrezygnowałem….potem jeszcze chodziłem do psychologów indywidualnych ale nie dawało mi to korzyści więc po jakimś czasie rezygnowałem.
Powiem Ci że zawsze już od liceum odczuwałem duże poczucie niekompetencji. Właściwie we wszystkim co robiłem a jeszcze jeżeli przychodziło mi to czynić na forum ludzi to już w ogóle się wycofywałem. Wiesz mam wrażenie że nie jestem w stanie sam poprowadzić swojego życia….wiesz inni zawsze wiedzą co jak i gdzie a ja nigdy nie mogę sobie poradzić. I tak żyję z dnia na dzień.(..)
Jeśli chodzi o poczucie niekompetencji, to również je miałem, a nawet „poczucie wadliwości” w pewnych dziedzinach.., w niektórych wciąż jest słabo i dalej nad tym pracuje z specjalistą, w innych już znacznie lepiej, a nawet dobrze..
Np zle myślenie o sobie, że jestem ofiarą losu, nieudacznikiem życiowym itp.. Nie wierzyłem w własne siły (podobnie jak Ty), w słuszność swojego myślenia i działania, nie umiałem podejmować samodzielnych decyzji, ponieważ od dziecka wmawiano mi, że moja inicjatywa, pomysły są niewłaściwe i mam słuchać „mądrzejszych”, taka sytuacja miała nawet wtedy miejsce, gdy byłem dorastającym młodzieńcem…
Teraz na szczęście, mówiąc ogólnie, wiele rzeczy w moim życiu się już zmieniło na lepsze, okazuje się, że wiele rzeczy potrafię i to całkiem nieźle innych się dopiero uczę, mam swoje myślenie i „nowe”, zdrowsze przekonania, swoje plany zawodowe, lecz mam świadomość, że dużo pracy jeszcze przede mną, ale przynajmniej wiem, że zmiana jest możliwa, lecz potrzeba na to dobrej tereapii i czasu, bo to proces, który jest rozległy w czasie
Nie wiem jak było u Ciebie, być może podobnie(?) nie jestem specjalistą, ale powiem Ci, że moim zdaniem potrzebujesz fachowej pomocy i nie mam tu na myśli wyłącznie wizyty u psychiatry (choć też)..
Osoba (..)Niepokój, wstyd i jakieś takie skrępowanie odczuwam jedynie w towarzystwie ludzi, dlatego teraz w domu już tak się przestawiłem że zasypiam dopiero nad ranem, jak wszyscy wstają. W nocy natomiast siedzę – wtedy czuję się jakoś lepiej (..)
Fakt siedzenia po nocach jest mi doskonale znany, wciąż z tym okresowo walczę, problem ten jest on u mnie związany z mechanizmem unikania, który to z kolei wynika z zaburzenia osobowości typu unikającego w kontaktach społecznych, które leczę już jakiś czas.. Zdarzało mi się nawet kłaść 03.00 – 04.00.., teraz kładę się ok 01.00
Kiedyś dowiedziałem się od terapeuty,że to po prostu podświadoma ucieczka przed dniem.., no bo w dzień są ludzie, ruch, zgiełk, którzy mogą np coś chcieć od nas, a w nocy „święty spokój”, bo wszyscy śpią..
Niestety, siedzenie po nocach to nie jest normalny stan, bo to izolowanie się i Ci co nie śpią w nocy są zazwyczaj samotni, żyją często w innym, swoim świecie, bo prawidłowy rytm dobowy to dzień – czuwanie, noc – odpoczynek (sen), jest to naturalny rytm biologiczny człowieka, który zapewnia najlepsze samopoczucie i funkcjonowanie..
Biorąc jednak pod uwagę fakt,że jest to związane z naturą dolegliwości i pewnymi mechanizmami, których nie jesteśmy na początku świadomi, uregulowanie tych spraw może wymagać czasu i pracy z psychoterapeutą, jak i pewnej samodyscypliny.
Osoba: (..) Kiedyś na podstawie testów komputerowych w centrum leczenia nerwic dostałem skierowanie na terapie indywidualną z rozpoznaniem agorafobii, ale nie chciałem wtedy jeszcze rezygnować z alkoholu i zrezygnowałem z terapii. Nie wiem czy to są napady lęku ale miewałem tak że na konferencjach w pracy, gdzie ludzi przy stoliku jest ok 30 zaczynało mi serce strasznie być, czułem lęk bardzo bardzo duży lęk przed tym że mnie o coś nie zapytali i totalnie nie mogłem się skoncentrować – jakbym był upośledzony na umyśle…..często w takich sytuacjach po prostu wychodziłem z konferencji lub w ogóle je opuszczałem. Było to właściwie jednym z podstawowych czynników przez, który straciłem pracę. Czekam na ten oddział 7F i mam nadzieję że to coś da (..)
To co opisujesz jest mi niestety również doskonale znane i wypisz, wymaluj podchodzi mi pod klasyczne objawy fobii społecznej, na którą ja cierpię.. Jak to jest u Ciebie (?)., musiałby się wypowiedzieć fachowiec, postawić diagnozę (psycholog kliniczny, psychiatra (?)).. Oprócz tego również, podobnie jak Ty, mam zdiagnozowaną agorafobię, jako wtórną od fobii społecznej niestety, czasem występują parami, choć nie zawsze jest to od razu dla człowieka świadome..
Co do oddziału 7F, to od razu powiem, że nie byłem tam, nie wiem jak jest, ale myślę, że to dobry pomysł, bo gdzie indziej szukać fachowców od tych spraw, jak nie na oddziale leczenia zaburzeń osobowości (?).;), pamiętaj jednak, że czasem paro miesięczny pobyt na oddziale, często okrojony nawet do 2,5 miesięcy często nie wystarcza do całkowitego wyzdrowienia i niejednokrotnie trzeba kontynuować leczenie w ramach psychoterapii indywidualnych, lecz jest niezwykle ważny dla postawienia właściwej diagnozy zaburzeń, co ponoć jest już połową sukcesu..
Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego bloga. Kiedyś sama nadużywałam leków przeciwbólowych, gdy zaczęło zwracać na to uwagę coraz więcej osób, pomyślałam, ze faktycznie trzeba coś z tym zrobić i teraz to ograniczyłam do niezbędnego minimum. Jednak teraz nawet na najmniejszy ból brać muszę bardzo silne leki…czyli chyba nie do końca sobie z tym poradziłam.
Hej Aga, dzięki za zainteresowanie moim blogiem i tak długi komentarz! 🙂 Czy jesteś lekomanką (?) trudno powiedzieć, bo czasem, w przypadku chorób fizycznych, organicznych wymagane jest podawanie określonych leków, w tym także benzodiazepin w przypadku silnych bóli neurologicznych, mięśni kręgosłupa itp, o tym jak długo można je przyjmować musi zadecydować lekarz!
Nie napisałaś nic o tym, czy twoje lęki są związane bezpośrednio z chorobą (?), czy istnieją odrębnie, nie zależnie od tego..Większość moich wpisów dotyczy sytuacji, kiedy mamy do czynienia z zaburzeniami emocjonalnymi, stanami lękowymi, będącymi objawami nerwicy, fobii, depresji, zaburzeń odżywiania, zaburzeń osobowości, które powinny być leczone docelowo głównie psychoterapią, także lekami antydepresyjnymi np SSRI, a nie wyłącznie benzodiazepinami, które w takim przypadku często uzależniają..
Nie każdy się uzależni, zależne to jest od pewnych predyspozycji (tzw czynników psychobiospołeczych)..
Są ludzie, którzy biorą benzodiazepiny nie z powodu lęków wynikających np z ich neurotyczności, nieuświadomionych konfliktów wewnętrznych, zaburzeń osobowości, ale z niepokojów związanych np z ciężką chorobą (nowotwór), przewidywaną, skomplikowaną operacją, ale po wyleczeniu choroby podstawowej odstawiają te leki bez problemów, choć mogą mieć objawy odstawienne związane z spadkiem stężenia leku w organiźmie, zwłaszcza, jeśli lek odstawi się nagle (organiźm się przyzwyczaja), a nigdy nie uzależnią się psychologicznie
Witaj Przemku, po przeczytaniu wpisów na Twoim blogu dotarło do mnie, że jestem lekomanką. Tylko czy mam inne wyjście? Od 10 lat biorę na noc zolpiderm i świetnie się z nim czuję, łatwo zasypiam i nie boję się. Jest ok. Niestety, od początku tego roku moje problemy mocno się nasiliły. Jest to związane z zabiegiem, który miałam na kręgosłup, po którym miało być mi lepiej, a po którym cały mój „system” się rozsypał. Nie dość, że pogorszenie, zwiększenie dolegliwości bólowych ze strony kręgosłupa to jeszczce te straszne lęki. Od 3 miesięcy nie wychodzę z domu, na początku lęków – w lutym, rodzinny przepisał mi xanax, ale strasznie bałam się go brać, że się uzależnię, brałam jak naprawdę trzęsłam się już godzinami, ale nie zużyłam całego opakowania, bo wtedy bałam się uzależnienia. Od psychiatry zaczęłam brać leki antydepresyjne (mianseryna, czteropierścieniowe), które przez 2 miesiące nie skutkowały. Stan mojego kręgosłupa jeszcze się pogorszył.
Dwa tygodnie temu nowy psychiatra włączył mi dodatkowe leki przeciwdepresyjne (SSRI, escitalopramum), po których już odczuwam skutek pozywytywny. Ten nowy psychiatra przepisał mi również Clonazepam. No i dochodzimy do sedna sprawy. Ból mojego kręgosłupa zmniejsza się po podaniu środków rozluźniających, zauważyłam, że jak np. wezmę w ciągu dnia ćwiartkę Zolpidermu to przez 2 godziny nawet jestem w stanie jakoś tam funkcjonować, czyli zmniejsza się ból i lęk. Moje funkcjonowanie jest dalekie od doskonałości, leżę godzinę, żeby móc ruszać się 10 minut. Do tego doszły lęki właśnie, czyli boję się być sama w domu, ale 1 osoba naraz w moim otoczeniu to aż nadto 🙂 Nie wychodzę z domu, bo nie ujdę dalej niż kilka kroków (realnie – ze względu na kręgosłup), ale też jak tata mnie wiezie do lekarza to cała się telepię ze strachu, że wychodzę w ogóle z domu. Zauważyłam, że jak w piątek jechałam na rezonans i wzięłam clonazepam (mała dawka 0,5 mg) to łatwiej mi było chodzić, czyli udało mi się przejść z samochodu do szpitala, a mój lęk i ból spadły na tyle, że po rezonansie poprosiłam tatę, żeby zabrał mnie na lody i tam, pod lodziarnią siedząc na ławeczce z przyjemnością zjadłam loda (przypominam, że 3 miesiace z domu nie wychodzę do ludzi). Przyjaciele mnie odwiedzają i jestem im za to wdzięczna, ale tylko jedna osoba na raz.
Dwa dni później jak wzięłam clonazepam (również 0,5), bo miałam odwiedziny i chciałam się więcej ruszać, to lękowo w ogóle mi nie pomogło, ale przez 15 minut byłam w stanie pomóc tacie w porządkach, czyli sukces.
Jutro idę do neurologa, ale jeśli nie zaproponuje mi innych leków równie dobrze rozluźniających mięśnie szkielotowe jak benzo to ja po prostu idę w to benzo, aby funkcjonować chociaż jako tako, nie ze względu na lęki nawet, tylko właśnie ze względu na działanie miorelaksacyjne.
To, że jestem lekomanką przekonuje mnie również to, że uspokajam się czytając w internecie opisy leków. Nie mam komu tego wszystkiego powiedzieć, nie mam komu powiedzieć, że wspomagam się ćwiartką zolpidermu na dzień, żeby ulżyć sobie w bólu, boję się, że jak powiem to psychiatrze to mi przestanie to wypisywać. Czuję się sama ze swoim problemem.
Mam 44 lata, samotnie wychowuję dziecko. Serdecznie Cię pozdrawiam oraz inne dzielne osoby, które wpisują się na Twoim blogu.