utworzone przez Piotr Krawczyk | kwi 19, 2017 | Stosowanie benzodiazepin w ciąży, Uncategorized |

Uzależnienie od leków, lekomania, a ciąża, ciąg dalszy.. Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu, przypomnę o drugim, niechemicznym aspekcie problemu, który ja wyróżniam. Właściwie to sam nie wiem jak go określić, psychologiczny? etyczny? Co mam na myśli (?) ano to, czy kobieta regularnie przyjmująca benzodiazepiny powinna w tym momencie w ogóle decydować się na ciąże (? ) czy może powinna najpierw zająć się swoim własnym zdrowiem, wyrwać się z szponów uzależnienia (?) Jak wiadomo zdrowie psychiczne, emocjonalne jest tak samo ważne jak fizyczne, obie te sfery są ściśle z sobą związane i się przenikają. Jeśli jedna ze sfer jest zaburzona, to i inne nie funkcjonują dobrze Niby oczywiste, ale tak na co dzień dla wielu osób jeszcze nie i skupiamy się głównie na zdrowiu fizycznym. (więcej…)
utworzone przez Piotr Krawczyk | mar 6, 2016 | Ośrodki oddziały leczenia nerwic (stacjonarne) szpitale |

Przepraszam, za kolejną przerwę w pisaniu, jak widzę taki rodzaj mojego wstępu staje się powoli jakaś normą, co mnie trochę martwi:(.., na swoje usprawiedliwienie mam to, że dostałem kolejną propozycję podzielenia się swoimi doświadczeniami w artykule traktującym o uzależnieniach od benzodiazepin, przygotowanym dla jednego z pism – Tygodnik WPROST wydanie 10/2016 (1727) Tekst autorstwa Katarzyny Szydłowskiej – Kalukin ukazał się zarówno w wersji papierowej gazety, jak i elektronicznej (tutaj..) i moim zdaniem jest naprawdę fachowy i przede wszystkim prawdziwy..niestety. Wiele czasu zajmuje mi także korespondencja z Wami i choć bardzo sobie ją cenie, to nie na wszystkie maile jestem w stanie odpowiedzieć, za co z góry przepraszam!
Przechodząc już do wpisu chciałbym dzisiaj przedstawić ciąg dalszy moich wspomnień:
Po pobycie w szpitalu Komorów (przełom 1998-1999 r) jeździłem jeszcze kilka razy do Pani doktor M., która, jak już wspomniałem, przez okres pobytu miała mnie pod swoją opieką.. Spotkania odbywały się w jej domu, również w Komorowie. Nie była to jednak żadna terapia, tylko konsultacje w sprawie leków, tych dozwolonych, Pani dr M. była specjalistą psychiatrą.. Jak wspomniałem w ostatnim wpisie o Komorowie przyjechałem do ośrodka na dawce 20 mg Clonazepamu / dzień (!!), a po 3-4 miesiącach pobytu, terapii „wypuszczano” mnie na 1 mg „Clona”/dzień, uzasadniając ten fakt w ten sposób (słowa lekarza), że taka ilość leku już mi nie zaszkodzi i właściwie nie ma już wielkiego znaczenia.. To stwierdzenie Pani doktor argumentowała to tym, że są ludzie, którzy biorą ten lek na padaczkę w takiej dawce do końca życia (Clonazepam to stary lek przeciwpadaczkowy) i nic się nie dzieje..
Nie pamiętam już, czy ja sam nie chciałem, nie byłem gotowy odstawić leku do zera i o tym lekarzowi wspomniałem (?), czy to lekarz psychiatra lub ktoś z grona terapeutycznego „wyczuł” między wierszami, że na ten czas to może być duży problem dla mnie i nie jestem gotów (?) nie wiem, w każdym bądź razie nikt nie namawiał mnie na całkowitą abstynencję..
Podejrzewam, że 7 tabletek Clonazepamu odstawiono mi od razu, dlatego, że nikt z kadry lekarskiej w szpitalu, będący przy zdrowych zmysłach, raczej nie miał ochoty brać odpowiedzialności, za wydawanie mi takiej ilości leków dziennie! No bo jakbym tak z jakiegoś powodu „ kopnął w kalendarz” (?) Wprawdzie ciało cierpiało, ale dawałem radę.., powtórzę się i powiem, że 6 mg Clona to i tak spora dawka leku, akceptowalna przez psychikę, ten fakt pozwalał mi pozostawiać wtedy w jako takiej równowadze..
Czy rzeczywiście 1 mg Clonazepamu / dzień już nie zaszkodzi uzależnionemu i można go brać nawet do śmierci (?).. Wg mojej aktualnej wiedzy odpowiedź na to pytanie jest dyskusyjna, pewnie inaczej odpowiedziałby lekarz, nie znający specyfiki, ani psychicznych mechanizmów uzależnienia, inaczej terapeuta uzależnień, inaczej zwykły psycholog (?). Można by zadać sobie drugie, analogiczne pytanie, czy 1 kieliszek alkoholu dziennie pity regularnie nie zaszkodzi alkoholikowi? pewnie z medycznego punktu wiedzenia nie, ale wszyscy wiemy jak to później bywa, w przypadku osoby uzależnionej od alkoholu
Owszem, fakt są ludzie, którzy przyjmują stałe dawki tego specyfiku do końca życia z powodu padaczki, lecz moim zdaniem to zupełnie inna „bajka”, ponieważ nie są to ludzie uzależnieni w sensie psychologicznym od substancji, ludzie z zaburzeniami osobowości, jakimiś problemami emocjonalnymi, cierpiący na stany lękowe, napady paniki, depresje pochodzenia psychogennego, lecz ludzie z epilepsją, czyli chorobą pochodzenia organicznego, uważam, że to zupełnie co innego..
Aktualnie sądzę, że stopniowe dążenie do całkowitej abstynencji, uzyskanie jej i utrwalanie jest stanem wprawdzie trudno osiągalnym i często poprzedza ją sporo walki z sobą, z swoimi słabościami, ale pożądanym i jest to o tyle lepszy stan, niż częściowa abstynencja, że o wiele trudniej jest sięgnąć wtedy po lek np w trudnych chwilach i się z tego łatwo rozgrzeszyć, niż gdy się przyjmuje stale 1 mg lub 0,5 mg benzo i ma się pigułki fizycznie na wyciągnięcie ręki, w domu, apteczce, w torebce..
Z swojej korespondencji mailowej wiem, że jest też grupa ludzi, która bierze leki w niskiej, terapeutycznej dawce, takiej jak zalecił lekarz, przez lata nie mając potrzeby jej zwiększania i nie są to ludzie cierpiący na padaczkę, lecz stany lękowe..Dlaczego jedni ludzie muszą brać coraz więcej, a inni przez lata biorą tyle samo (?) od czego to zależy (?) nie wiem.. Jak podaje w swoim słynnym już artykule prof. H. Ashton [tutaj..] uzależnienie od leków może objawiać u osób cierpiących na to schorzenie na dwa podstawowe sposoby, jako uzależnienie od stale rosnących i wysokich dawek, oraz uzależnienie od stałych, niskich, terapeutycznych dawek, czy któreś z tych dwóch rodzajów uzależnienia jest lepsze, od tego drugiego (?)
Osobiście przestrzegam, przed takim myśleniem..Wprawdzie, im leku jest mniej, tym trzeźwiej, bo dawka niska,więc lepiej, a sam lek po pewnym, zwłaszcza dłuższym okresie też już fizycznie zapewne nie działa, bardziej tu odgrywają rolę uwarunkowania i uzależnienie psychologiczne lecz gdy leku zabraknie tak samo się „wali świat”, często tak samo trudno jest go odstawić, jak to jest w przypadku uzależnienia od wyższych dawek..
Czasem tak się zastanawiam, czy w przypadku ludzi uzależnionych od alkoholu nie jest podobnie (?) tzn część z nich pije dużo, czasem na umór, do nieprzytomności, a są tacy nie mają takiej potrzeby, co piją 1-2 drinki ale codziennie, regularnie i też popadają w uzależnienie..
W przypadku benzodiazepin moim zdaniem oba rodzaje uzależnień tak samo blokują procesy poznawcze, ponieważ człowiek nie podejmuje właściwego leczenia, gdyż terapia (psychoterapia) staje się mu nie potrzebna, nie szuka jej, co pewnie by zrobił, gdyby nie dostał benzodiazepin i czuł się nadal źle, lecz jako, że na lekach „jakoś” jest, a na początku nawet super, nie robi nic w tej sprawie, nie usuwa przyczyn problemów, nawet jak dokona czegoś w życiu sam, co mogłoby podnieść jego poczucie wartości, to i tak myśli, że zawdzięcza to lekom..
W kolejnym wpisie dotyczącym mojej przeszłości postaram się wspomnieć o pewnych innych czynnikach, które sprawiły, że po powrocie z ośrodka wróciłem do nałogu cdn..
utworzone przez Piotr Krawczyk | mar 31, 2014 | abstynencja od benzodiazepin budowanie trzeźwości |

…cd Na wszystko potrzeba czasu, nic przecież nie powstaje od razu i z niczego, ale uważam,że każdy dzień zbliża do celu i utrwala naszą trzeźwość.. Pamiętam do dzisiaj słowa jednej lekomanki z którą korespondowałem w trakcie odstawiania leków i przez rok po ich odstawieniu (namiar e-mailowy otrzymałem od swojego terapeuty), miała wtedy 3 lata abstynencji, pisała mi, „aby do przodu!.. i nie przejmować się”), na terapii odwykowej uczono z kolei, aby żyć „na tu i na teraz” tzn w myśl schematu „okrutna przeszłość” – dzień dzisiejszy – „okrutne jutro” nie dołować się, nie rozpamiętywać złej, często przykrej przeszłości, która JUŻ nie istnieje oraz (więcej…)