Bywa też tak (spotkałem się z tym), że lekarz wypisujący nam jakieś leki uspokajające (lub nasenne) z grupy benzodiazepin informuje, czasem tylko delikatnie sugeruje, że po ich zażyciu nie powinno się w zasadzie prowadzić samochodu, ani obsługiwać urządzeń będących w ruchu, a przynajmniej do czasu, kiedy uzyskamy pewność, że lek nie działa niekorzystnie na nasze zdolności psychomotoryczne, co daje nam mylne poczucie, że lekarz nam “pozwala” prowadzić samochód przy zachowaniu jakiejś tam względnej ostrożności i przekonaniu się, że jest ok, jednak prawda jest taka, że jeśli siądziemy za kierownicą po benzodiazepinach, to zrobimy to wyłącznie na swoje własne ryzyko, bo w razie jakichkolwiek problemów odpowiadamy my, nie lekarz!
Patrząc z innej perspektywy nie każdy kierowca zdaje sobie sprawę z tego, że benzodiazepiny obniżają nasze zdolności psychomotoryczne, jak również działają silnie na nasz układ nerwowy w ten sposób, że tłumią negatywne emocje, a biorąc pod uwagę uczucie jakim jest lęk, strach, który w nadmiarze bezsprzecznie jest przykry i niepożądany, to w rozsądnej, zdrowej dawce chroni nas przed robieniem głupstw! Jest częścią zdrowego rozsądku i zwykłej ostrożności. Jeśli np gonił by nas rottweiler, a my silnie „znieczuleni” lekami tłumiącymi objawy lęku i strachu, nie bylibyśmy w stanie realnie ocenić grożącego nam niebezpieczeństwa i nie zareagowali byśmy w porę uciekając na drzewo ..hmm, moglibyśmy stracić jakąś część ciała
Zdarzało mi się często być zbyt “odhamowany” jeździłem wtedy brawurowo i zbyt szybko, łamiąc niekiedy podstawowe zasady ruchu drogowego (brak strachu).., pewnego razu przekraczając dozwoloną prędkość, do tego wykonując manewr wyprzedzania na ciągłej linii i przejściu dla pieszych nawet nie zauważyłem ,że goni mnie radiowóz policyjny (na światłach), byłem przekonany,że gonią kogoś innego, no bo mnie (?!), nigdy nie miałem tego typu problemów, jakichś problemów z prawem.. minęło trochę czasu zanim dotarło do mnie w ogóle, że jadą za mną, no i suty mandat (6 punktów karnych), policjant był wściekły..
Moje szczęście, że Policja wtedy nie miała testów na obecność benzodiazepin lub nie były chyba jeszcze rozpowszechnione, gdyby wykryto u mnie we krwi, podczas jakiejś kontroli obecność leków benzodiazepin, być może zabrano by mi prawo jazdy, co by mogło się równać z utratą pracy, która wtedy opierała się przede wszystkim na mobilności i prowadzeniu auta, a gdybym tak spowodował jakiś wypadek i kogoś poważnie skrzywdził lub zabił, to nawet nie chcę o tym myśleć teraz ! Wyrzuty sumienia do końca życia pewnie wykończyły by mnie emocjonalnie i psychicznie, o odpowiedzialności karnej to nawet nie wspomnę..Sądzę, że w tych czasach zwracano głównie uwagę, na jakieś podejrzane zachowania lub konkretny, trudny do ukrycia zapach alkoholu..
Obecnie,z tego co się orientuje, policyjne narkotesty posiadają zdolność wykrywania benzodiazepin w organizmie (także innych, niektórych leków), nawet do 24 h od momentu ich zażycia, co akurat mnie osobiście nie dziwi, bo T o,5 (okres półtrwania leku, po którym jego stężenie w ustroju spada o połowę) dla przykładu To,5 Clonazepamu = 18-50 h, Xanaxu (Alprazolam) =6-12 h , Lorafen =10-20 , Cloranxen (Tranxene) = 30-200 h !! ..
A pro po narkotestów ,tak dla ciekawostki napiszę, że jakiś czas temu dowiedziałem się, od kolegi, przebywającego w Anglii, że tam, podczas przyjmowania nowych pracowników do pracy w Tesco wykonuje się standardowo testy na obecność zarówno narkotyków, jak i benzodiazepin.
Mandatów, które otrzymałem było sporo, kiedyś wpadłem w tym samym miejscu, u tych samych policjantów w ciągu 1 weekendu ! najpierw jadąc w jednym kierunku, a później w drodze powrotnej (prędkość) ..Mam też na swoim koncie dwa wymuszenia pierwszeństwa z drogi podporządkowanej (źle oceniłem odległość od nadjeżdżającego samochodu), zaliczonych kilka naprawdę dużych dziur, na poza miejskich drogach, gdzie ze względu na dużą prędkość i może kiepską zdolność uwagi nie udało mi się w porę zarejestrować i wyhamować..,również jedna kolizję z indykiem, który ku mojemu zdziwieniu wyszedł z tego bez szwanku, czego nie można było powiedzieć o mojej tablicy rejestracyjnej (znalazłem ją kilka metrów dalej )..
Interesujący blog. Wiele ciekawostek można tutaj znaleźć 🙂 Dzięki wielkie i pozdrawiam!
Witaj ponownie. Tak proces „oczyszczenia” się z benzodwudiazepin jest długi i żmudny. Nie zawsze kończy się sukcesem. Ja , kiedy wytworzyła się tolerancja, brałam potem 5mg/doba, a jeszcze potem nawet 10 mg/doba. A dawka max. Lorafenu-6mg. Oj, było coraz gorzej. Zorientowałam się wtedy, że lorazepam już mi nie pomaga, a wręcz szkodzi i zaczynam się „staczać” na dno depresji. Benzodwudiazepiny bowiem powodują obniżenie serotoniny, noradrenaliny i dopaminy-efekt-depresja. Powiedziałam sobie wtedy dość. Ciśnienie mi drastycznie spadło, a puls był b.szybki. Ataki lękowe-dalej i nasilone. Tak to było…ze mną. Koszmar. A jeśli chodzi o pływanie…to fajny pomysł. Chyba skorzystam, choć słabo pływam. Pozdrawiam Przemku i czekam na twoje wpisy.
Cześć, no tak masz rację, Jolu, zgadzam się z Tobą w zupełności..Nie jestem żadnym fachowcem, ale czytałem w literaturze,że leki benzo– w ogóle nie mają zastosowania w leczeniu depresji ! Ba , nawet mogą ją nasilać nawet do wystąpienia myśli samobójczych..Z tego co pisałaś zdiagnozowano u Ciebie kiedyś dystymie, wprawdzie to chyba bardziej taka nerwica depresyjna niż klasyczna depresja ,co (??) ale jakby z stale obniżonym nastrojem, to leki BDZ owszem mogły pomagać w twoim przypadku na lęk, który występuje w nerwicy,ale bardzo nie korzystnie wpływać na Twój depresyjny nastrój i najzwyczajniej dodatkowo dołować ,a tak ni z gruszki, ni z pietruszki 🙂 byłaś kiedyś dziewczyną EMO ? lub jesteś? (tak mi przyszło do głowy – z góry sorry) Dodatkowo lorafen z tego co słyszałem w przeciwieństwie do innych leków BDZ powoduje niepamięć wsteczną, pewnie to jest dobrze gdy się go stosuje doraźnie, w premedykacji przed jakimiś przykrymi zabiegami lekarskimi ,ale w przypadku stosowania go przez wiele lat powiem Ci ,że przyszło mi nawet do głowy obawa ,czy nie będzie miał jakiegoś wpływu na pamięć (?) Wiesz, póki człowiek względnie młody ,to nic mu nie szkodzi, ale na stare lata to różnie 🙂 Wiesz,zaraz po odstawieniu „Clona”, którego zażywałem w wysokich dawkach (20-30 mg / dzień!) na oddziale toksykologii zrobili mi badanie EEG głowy, no wiesz, zakładają taki czepek z „przyssawek” na głowę..Ja nie widziałem wcześniej tego zdjęcia, dopiero lekarka psychiatra w ośrodku ,w którym się leczę pokazała mi mój wynik (wykres fal mózgowych) i dla porównania wynik badań osoby nie zażywającej BZD ,to moje fale mózgowe rozkładały się, że tak powiem ho..ho..ho ,no w każdym razie nie tak jak powinny.
Hej, Przemku, nie bądż taki skromny. Zakładając bloga-chcemy coś przekazać czytelnikom. Opisujemy swoje życie -w twoim blogu jest -jak uwolniłeś się od benzodwudiazepin i jak ci się dalej układa…Jednak, trzeba umieć to „umiejętnie przelać na papier”. a ty to potrafisz. Jeśli chodzi o mnie, to psychoterapia-tak. Ale prywatnie. to-niestety kosztuje. Leki-tak, ale wtedy , gdy są skuteczne. W moim przypadku antydepresanty i neuroleptyki-zawiodły. Szpital- 2 razy- zawiódł. Leczyłam się w sumie 12 lat. Dziś …już za mną-ściana. Dlatego odrzuciłam leki-wszystkie. jako terapię-wybrałam …siłownię. Raz w tygodniu- „się katuję”. A, żeby było zabawnie, chodzi tam też …mój psychiatra. Siłownia mieści się obok budynku w którym ma swój gabinet. To mój sposób teraz na depresję. Myślę, że po roku abstynencji od Lorafenu-powiem-jestem wolna i czysta. Pozdrawiam Przemku.
Jeszcze raz dzięki:).Rozumiem, no neuroleptyki to faktycznie też różne brałem i niespecjalnnie mi pomagały , co do leków antydepresyjnych to nie wiem sam jak to do końca z nimi jest, ale wiem jedno – po mocnych benzodiazepinach,do tego w wysokich dawkach nic „nie smakuje”;), choć niewątpliwie w dłuższej perspektywie leki te na pewno wywierają korzystny wpływ choć by np na nastrój ,też na lęk, sam biorę lek antydepresyjny SSRI (Paroxetyna) + stabilizator nastroju depakine (pochodne kwasu walproinowego)..Siłownia (?) jak najbardziej popieram Cię! 🙂 moim zdaniem bardzo fajny i dobry pomysł, byle nie przesadzić! ja bym do tego dołożył jeszcze w inny dzień basen 1 w tyg, wiesz, woda działa rozluźniająco na mięśnie..
Wiesz, ja w pierwszych miesiącach ,aby rozluźnić napięcie brałem też gorące (ale bez przesady) kąpiele, można kupić jakieś olejki relaksujące np na Allegro, techniki relaksacyjne, będę o tym pisał w wpisach..Co do psychoterapii to oczywiście twoja decyzja, są lepsze ,gorsze, ..ale po 1 nie każda dobra psychoterapia musi być zaraz płatna, po 2. nie każda psychoterapia płatna jest dobra i fachowa!:) Uwierz mi, wiem co mówię:) Tak, ja też sam tak uważam, i mówiono mi to na początku,że pierwszy rok jest decydujący, jeszcze „niepewny”, ale jak minie, to już utrwala się ta „trzeźwość” bardziej i jest łatwiej, wiesz, może nie jest od razu tak cudownie:) bo to jednak proces jest jednak rozciągnięty w czasie,zależy też jakie kto ma problemy pierwotne, ile czasu brał itd itp ale jak się przetrwa ten 1 rok to jest na pewno łatwiej 🙂 pozdr
Przemku, to znowu ja…Dzięki za gratulacje. Jestem „uparta jak wół”. Jak już zdecyduję…to trwam przy tym. Zapomniałam dodać, że nadal mam „fale” niepokoju bez konkretnej przyczyny. Zasypiam z niepokojem i budzę się z nim. Jest to nieprzyjemne i upierdliwe…ale trwam. Też lekarz mnie ostrzegał, że nagłe odstawienie, może spowodować objawy epilepsji.Jednak zaryzykowałam. Dodam jeszcze, ze „masz dryg” do pisania. Naprawdę świetny blog. Czekam na ciąg dalszy.
Cześć, dzięki, miło,że tak myślisz:)..osobiście raczej do tej pory wątpiłem w tą umiejętność, jak i w większość spraw za które się wcześniej brałem (niska wiara w siebie), ale to się zmienia na szczęście na korzyść i pomyślałem ,a co mi tam!:) w końcu nie o to w tym blogu chodzi,żeby było jakoś kwieciście, czy literacko :)), tylko rzeczowo, prawdziwie i od serca. Chcę podać jak najwięcej informacji w tematyce o której piszę, zarówno na podstawie swoich doświadczeń, błędów, które całą masę popełniłem
, (lekarze też) , jaki i może różnych artykułów ,których zamieszczenie uznam za wartościowe. Rozumiem twoje fale niepokoju, czytałem trochę o dystymii ,to faktycznie paskudztwo, współczuję! 🙁 Wiesz, można by zaryzykować stwierdzenie,że mam to samo,albo coś po części podobnego, bo jednym z moich schorzeń jest zespół lęku uogólnionego, czyli stały ,irracjonalny lęk, nie wiadomo przed czym, połączony z napięciem..Ja też się kładę z lękiem, i wstaje z lękiem, ale też już nie takim jak zaraz po odstawieniu leków, bo stopniowo się obniża wraz z upływem czasu i między innymi pod wpływem psychoterapii. Czy ty chodzisz na jakąś terapię? lub planujesz jakąś? Ja gratuluję Ci tego uporu!:) podejrzewam,że to może być twoje najważniejsze „oręże” w walce z nałogiem, pamiętaj jednak, że moim zdaniem NIE WYSTARCZY LEKI ODSTAWIĆ !! Trzeba je czymś zastąpić, bo przecież na dystymię, stany lękowe cierpiałaś już zanim zaczęłaś łykać Lorafen..Nie wiem jaki masz Ty masz stosunek do psychoterapii, terapii (?) wierzysz, nie wierzysz w nią (?) czy bardziej wierzysz w leczenie psychiatryczne? Ja oczywiście na początku nie wierzyłem w jakąś tam psychoterapię, psychologię, myślałem, kurw..jak ja się tak źle czuje,to mi jakiś psycholog pomoże? Co mi to w ogóle da??! Tu trzeba „konkretnie” zadziałać, jakieś leki mocne przepisać!! A przecież wszelkie nerwice, fobie, lęki, uzależnienia ,zaburzenia odżywiania, cokolwiek,co nie jest chorobą organiczną lub psychiczną na skutek konkretnych zaburzeń wewnątrz ustrojowych w mózgu, zaczyna się i kończy „w naszej głowie”, a więc cały zbiór przekonań, poglądów, które wydają się nam normalne,a nie są!..przeżyte urazy,traumy, zaburzenia osobowości które trzeba będzie stopniowo (step by step) korygować pracując z jakimś dobrym psychologiem ,specjalistą:) i inteligencja , wysokie IQ, wykształcenie , mądrość nie ma tu większego znaczenia, bo sami nie jesteśmy w stanie sami się zdiagnozować, a już na pewno się leczyć..Jest wiele rzeczy ,naszych zachowań zupełnie dla nas nieświadomych, które wykonujemy automatycznie i nie jesteśmy w stanie ich wychwycić sami:)
Prawo jazdy „zrobiłam” w wieku 19-lat. I nie żałuję. pamiętam , że na egzaminie z jazdy byłam strasznie podenerwowana i stremowana. Moja koleżanka doradziła: weż relanium-mam, to ci dam, będziesz spokojniejsza…łyknęłam pigułkę i faktycznie zdałam „śpiewająco”…było to głupie, ale pewnie bym „oblała”, bo nogi mi „drżały” ze strachu…a tu trzeba było wycisnąć sprzęgło, operować gazem czy hamulcem. Ale to „stare czasy”.
Witaj, ja jak robiłem prawko,to miałem chyba 17-lat i wtedy nie wiedziałem jeszcze co to benzodiazepiny🙂 ..Sądzę, że nie jesteś pierwszą i jedyną osobą , która wzięła coś na uspokojenie, na egzamin z prawa jazdy lub jakikolwiek egzamin, skądinąd wiadomo,że ten pierwszy zaliczany jest to grona najbardziej stresujących wydarzeń w życiu :)..Jednakże chyba co innego jest „łyknąć”coś doraźnie przed egzaminem (nie jestem za, ani przeciw -zdarza się:)), a co innego łykać każdego dnia przez 10 lat i to nie 1 tabl,tylko np jeździć po połknięciu 12-15 tabletek „Clona„?/ na dzień, gdzie tak naprawdę faktyczne stężenie , nasycenie po latach brania , może być przecież znacznie większe. Ciekawe,co taki narkotest by wykazał podczas kontroli drogowej (?!) Ale chyba on wykazuje tylko obecność leków z grupy BDZ ,dopiero później przeprowadza się dalsze badania..Tak z innej bajki to zapomniałem Ci pogratulować odstawienia Lorafenu!!! 🙂 GRATULACJE! Prawdę mówiąc nie wiem jak sama tego dokonałaś (?!) Nie wiem,czy mądrze,czy nie mądrze, znam jedną dziewczyną, która odstawiła nagle wszystkie prochy i dostała ataku padaczki (2 razy),przez co wylądowała w szpitalu i teraz podchodzi ostrożniej do sprawy, oraz drugą ,która odstawiła wszystkie na raz ,a brała chyba KILKADZIESIĄT na dzień!!! na dzień Cloranxenu, przeżyła wszystkie przykre objawy odstawienne, ale nie bierze już bodajże 9 lat, mało tego została terapeutką leczenia uzależnień 🙂 Ja generalnie, obecnie jestem zwolennikiem metody stopniowości i drobnych kroczków, nie ważne ile, aby „do przodu”! ale odstawianie BDZ to sprawa jednak indywiduadlna,choć trzeba zachować daleko posuniętą ostrożność!!:) A jak Ty się teraz czujesz? Miałaś kiedykolwiek jakiś atak, epizod padaczkowy? Muszę powiedzieć,że jak na Lorafen,to sporo czasu już nie bierzesz, to silny lek, jak sobie dajesz radę sama?