UA-43269020-1

Leczenie bezsenności - zagrożenia

Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu, to na co chce zwrócić dzisiaj uwagę, to to, że zauważyłem, że wiele osób z bezsennością, cierpiących od dłuższego czasu na to schorzenie, postrzega ten problem często jedynie w kategoriach medycznych jako coś co wymaga wyłącznie interwencji lekarskiej (farmakologicznej).Taka perspektywa może i często doprowadza do sytuacji, w której leczenie problemu bezsenności nie jest w pełni efektywne lub jest całkowicie nieskuteczne, a pośrednio może nawet prowadzić do rozwinięcia się u wielu osób silnego uzależnienia od leków nasennychlekomanii

Ludzie Ci często mówią, nie mam żadnych lęków, fobii, depresji, które by mi coś ograniczały w życiu, nie mogę „tylko” spać. Problem jest jednak na tyle dotkliwy, że dochodzimy do wniosku, że trzeba by było wybrać się z tym do jakiegoś lekarza, który przepisze nam „coś” na sen i to powinno załatwić sprawę. Prawda jest taka, że problem jest często o wiele poważniejszy i głębszy, niż chcielibyśmy się do tego przyznać, bo przecież to jak śpimy i czy w ogóle śpimy ma bezpośredni wpływ na to, jak funkcjonujemy i czujemy się za dnia. Czy mamy siłę i chęć do działania, czy jesteśmy wydajni w pracy, jaki mamy nastrój, czy jesteśmy zdrowi (?), czy nasze zdolności psychomotoryczne nie są osłabione np. podczas prowadzenia samochodu (?) Czy mamy ochotę na sport, seks, na cokolwiek.. Okazuje się, że sama bezsenność jest nie tylko wielkim cierpieniem, ale jej konsekwencje mają bardzo negatywny wpływ dosłownie na wszystko.

Takie chroniczne niewyspanie odbija się też na relacjach z najbliższymi, dziećmi, partnerem / partnerką, dlatego ja uważam, że bezsenność, szczególnie ta utrzymująca się przewlekle jest tak samo poważną chorobą jak inne zaburzenia psychiczne take jak np nerwice, fobie, depresje, zaburzenia osobowości i warto wybrać się nie tylko do lekarza, ale przede wszystkim do psychologa (psychoterapeuty), by poznać prawdziwe przyczyny naszej bezsenności, które bardzo często, tak jak to jest w nerwicach, są dla nas zupełnie nieświadome (ukryte w podświadomości)

Daje nam to mylne przeświadczenie, że nie możemy spać, ot tak zupełnie bez powodu, bo skoro my od lat tego sami go nie odkryliśmy, to go nie ma i że nie możemy spać dlatego, bo taka nasza „uroda”, albo przypadłość genetyczna. Nie podejmujemy więc terapii, tylko brniemy w leki, albo nie brniemy, ale za to się męczymy próbując z różnym skutkiem, różnych bardziej lub mniej konwencjonalnych metod na zaśnięcie od szklanki gorącego mleka, poprzez wietrzenie pokoju  itd..

Problem w tym, że z tego, co na dzień dzisiejszy wiem, to bezsenność przewlekła jest po prostu tylko objawem głębszych problemów i można ją postawić w jednym szeregu z objawami lękowymi, depresyjnymi i dopóki nie usuniemy przyczyn tego zaburzenia może się ona przewijać w naszym życiu latami.

Nie oznacza to moim zdaniem wcale, że osoba o prawidłowo ukształtowanej osobowości, zdrowa psychicznie, emocjonalnie, nie neurotyczna, nie targana żadnymi „konfliktami wewnętrznymi” (określenie psychologiczne) nie może popaść w uzależnienie od leków nasennych, bo wyobraźmy sobie, że ktoś ze względu na kłopoty zawodowe, zbyt duże tempo pracy i wymagania (praca w dużych korporacjach) nie może spać, bo stres, napięcie, gonitwa myśli przed snem nie daje zasnąć. Po całym dniu w biegu, mamy często tylko kilka godzin na sen, trzeba szybko się zrelaksować, wyciszyć i zasnąć, a następnego dnia być super wydajnym w pracy, bo bardzo dużo mamy na głowie.. Może o wiele zbyt dużo?. Chcąc nie chcąc bierzemy więc tabletkę silnego leku nasennego, która w 5-10 min rozluźnia, usypia, działa szybko i skutecznie..

Zaczyna powtarzać tą czynność codziennie, tygodnie, miesiące, może lata, choć wie czasem wie, że nie powinien, bo łamie zalecenia. Organizm, psychika się przyzwyczajają i już nie wyobraża sobie zaśnięcia bez pigułki..Okazuje się, że nawet, jak jedzie na wakacje lub jak jakimś cudem zmieni pracę, spowolni swój żywot i nie ma powodu się już stresować, to i tak nie zaśnie bez zażycia leku, bo organizm się zaadaptował i musi dostać swoją porcję chemii. Jeśli jej nie dostanie to z powodu spadku stężenia leku w organizmie nasze ręce i ciało zaczynają się trząść, twarz pocić, pojawiają się stany lękowe i różne inne nieprzyjemne rzeczy (objawy abstynencyjne)

Ewa napisała, że zemdlała w pracy, gdy zabrakło jej leków (kolejny raz), bywało też, że podczas prób odstawienia Zolpidemu w domu dostawała ataków padaczki, choć na nią nie cierpi. Nie Ona jedna przy Zolpidemie. Ponoć tego dnia zachowywała się dziwnie (?).. Po tym incydencie natychmiast została wezwana na rozmowę do prezesa firmy, w której pracuje, a ten kazał jej natychmiast jechać do psychiatry i przywieźć zaświadczenie, że nic jej nie dolega i może pracować.. W przeciwnym razie zostanie zwolniona, gdyż praca jaką wykonuje jest bardzo trudna i odpowiedzialna, a jakiekolwiek zaniedbanie może skończyć się tragicznie nie tylko dla niej, ale też dla innych.

Lekarz, psychiatra z doświadczeniem w leczeniu uzależnień stwierdził depresję, lęk uogólniony, oraz silne uzależnienie od leków nasennych, zaordynował odwyk w szpitalu i terapię..

Na domiar złego jakiś czas temu, jedna z aptek zgłosiła na Policję podrobioną receptę.. jej receptę. Została wezwana na komisariat, przesłuchana w tej sprawie, powiedziała, że receptę dawno temu zgubiła i nie ma z tym nic wspólnego..

Wzięli próbki jej pisma do badania grafologicznego. Po co o tym piszę (?) Bynajmniej nie dla sensacji lub by ją przedstawić w jakimś złym świetle. Nie wiecie kto to i nigdy się nie dowiecie. Piszę o tym dlatego, ponieważ lekomania to choroba bardzo podstępna, a początki jej niewinne.  Kobieta wykształcona z dobrej rodziny, bardzo inteligentna, mężatka, matka dwójki dzieci, cierpiąca na bezsenność, nie tam jakaś „zwykła ćpunka”, zaczęła przed laty zażywać lekarstwa dedykowane na bezsenność, w dodatku najnowszej generacji, jakimi medycyna obecnie dysponuje, więc o co w tym wszystkim chodzi (?!)

A o to, że doszło do tego, że zaczęła je łykać już „garściami” i nie tylko to.. Nie stało się to w ciągu 1 dnia, 1 tyg, 1 miesiąca, a nawet 1 roku, tylko powoli i stopniowo. Zaczęła je łykać nie tylko na noc, ale także za dnia by się wyluzować, przerabiać recepty, ponieważ rozwój tolerancji jej organizmu sprawił, że dawki przepisywane przez jednego lekarza dawno przestały wystarczać, później więc zaczęła chodzić do kilku, kupować w internecie z nielegalnych źródeł.. W aptece wpadła dwukrotnie, najadła się bardzo wstydu! Sprawę dało się polubownie ze względu na koneksje rodziców, co z nią stanie się teraz (?) nie wiadomo ..Ewa podjęła decyzję i pojechała do kolejnego ośrodka detoksykacyjno – odwykowego, czy jej się tym razem uda (?) z całego serca życzę jej tego!