Zaproszenie do przeczytania artykułu pt „Tabletka na życie” – Aneta Wawrzyńczak [ tutaj..], traktującego o uzależnieniach od leków uspokajających, głównie z grupy benzodiazepin, choć nie tylko, który ukazał się na portalu kobieta.wp.pl ,
Artykuł ten powstał z inicjatywy i pomysłu reportażystki Anety Wawrzyńczak i można powiedzieć, że jest wspólnym „dziełem reportersko – blogerskim” (Jej i moim), jak również, mam nadzieję, kolejną cegiełką, która wniesie coś do sprawy lepszego uświadomienia zarówno pacjentów, jak i specjalistów w tym temacie oraz stworzenia zaplecza do leczenia tego typu uzależnień, które praktycznie w Polsce nie istnieje.
UDOSTĘPNIAJCIE PROSZĘ !! Sprawa dotyczy naprawdę dużej grupy osób, a może dotyczyć potencjalnie także Was!
– poniżej przedstawiam komentarz jaki dostałem pod tym wpisem oraz moją odpowiedź, którą ze względu na dużą objętość zdecydowałem się przenieść do wpisu
1 komentarz
(lekarz psychiatra spec. leczenia uzależnień od leków BDZ)
Panie Przemku przecież ten artykuł nic nie wnosi, autorka szuka sensacji i Pana podpuszcza. Zawiera wiele błędów merytorycznych i fałszywych oskarżeń. W czyim interesie leży podważanie autorytetu do lekarzy. Należy tu wspomnieć, że większość „przypadków lekomanii” to nie wina lekarzy i koncernów, których tak boi się spora grupa osób. To pacjenci często przyjmują leki niezgodnie z zaleceniami, co prowadzi między innymi do zależności. Rozumiem, że każdy szuka popularności jak potrafi. Jednak odrobinę kultury i szacunku dla odbiorców to chyba niewielkie wymagania. Należy pamiętać, że przeczytają to ludzie chorzy. Niestety jestem zniesmaczony tonem tej publikacji, moim zdaniem zaszkodzi sporej grupie pacjentów. Generalnie popieram szerszą rozmowę o problemie lekomanii, sam zajmuję się nim od ponad dwudziestu lat. Natomiast w artykułach dotykających problemów medycznych powinien być dopuszczony głos profesjonalisty, lub choćby merytoryczna recenzja. Inaczej ma być dobrze a wychodzi jak zwykle.
Dziękuje za komentarz, przeczytałem go z uwagą..
Z całym szacunkiem Panie doktorze do tego, czym się Pan zajmuje na co dzień i Pana doświadczenia, ale uważam, że się Pan myli w kilku sprawach..
Zanim jednak odniosę się do poszczególnych kwestii powiem, że odpowiedź na jakaś część Pana komentarza oraz mój ogólny stosunek do kwestii, którą Pan porusza można znaleźć w jednym z moich wcześniejszych wpisów pt „Przyczyny lekomanii cz. IV” .., chciałbym też zdecydowanie i stanowczo podkreślić, że ani artykuł, o którym Pan wspomina, ani treści prezentowane na moim blogu nie odnoszą się do wszystkich lekarzy, tylko do pewnych przypadków, których jednak jest nie mało Nikt też nie występuje tutaj przeciwko lekarzom jako grupie zawodowej, tylko przeciwko pewnym nieprawidłowym działaniom..Ja sam pochodzę z bardzo lekarskiej rodziny, mam 4 lekarzy w najbliższej rodzinie, a w trakcie swojego wieloletniego leczenia spotkałem co najmniej kilku wspaniałych lekarzy (psychiatrów), którzy nie tylko nie „szastali” benzodiazepinami, ale mi bardzo pomogli w kryzysowych sytuacjach i słowem i działaniem..
Niestety, z przeszło 3 letniej korespondencji z ludźmi uzależnionymi od BDZ, dowiedziałem się, że rzeczywistość w Polsce wygląda tak, że tak jak istnieje całe mnóstwo dobrych i świadomych lekarzy, tak jest jeszcze sporo, tych, nieświadomych (różnych specjalności), którzy „lekką ręką” niekoniecznie ze złej woli, ale np. z niewiedzy przepisują benzodiazepiny nawet na najmniejszy stres, czy bezsenność i robią to nawet latami! A są i wśród nich tacy, którzy zrobią pewne rzeczy dla pieniędzy niespecjalnie się przejmując pacjentem
Kolejna rzecz, nie podważam konieczności istnienia leków uspokajających, które są bardzo skuteczne i potrzebne, jako „leki ratunkowe” w sytuacjach kryzysowych, jestem przeciwnikiem ich nadużywania, które było również moim udziałem, a które nie leczone mogło doprowadzić mnie nawet do śmierci
Panie Przemku przecież ten artykuł nic nie wnosi, autorka szuka sensacji i Pana podpuszcza.
Nie wiem, dlaczego tak Pan uważa (?!) :/ Autorka tego artykułu jest dziennikarką „zaangażowaną”, specjalizującą się w problemach społecznych, konfliktach zbrojnych, prawach człowieka W 2012 r. była nominowana do Pióra Nadziei Amnesty International, jeździ po świecie nawet tam, gdzie kule świszczą nad głową..Współpracowaliśmy przy tym artykule prawie przez 1 rok czasu, a nawet dłużej i uważam, że jest bardzo rzetelny
Naprawdę sądzi Pan, że problem uzależnień od benzodiazepin w Polsce został już wystarczająco nagłośniony ? na tyle, by ktoś władny tym się zajął (?) Wciąż nie ma dla lekomanów oddziałów detoksykacyjnych, dedykowanych programów terapeutycznych, ośrodków terapii, ani nawet oddzielnych grup!
..mało tego, ja mam wrażenie, że ten problem od wielu lat z jakiegoś powodu jest zamiatany „pod dywan” i nikt się tym specjalnie nie interesuje! dlatego dziwi mnie trochę prawdę mówiąc, że Pan, lekarz zajmujący się leczeniem uzależnień od leków BDZ i pisze coś takiego (?)
Byłem na wielu oddziałach detoksykacyjnych i w Całodobowym Ośrodku Terapii Uzależnień 6 miesięcy (jako jedyny lekoman) i są to głównie detoksy alkoholowe, często należące do kompleksu szpitali psychiatrycznych, takie na których przebywają pacjenci z psychozami lub terapie dla osób uzależnionych od alkoholu, gdzie lekomani są leczeni na „doczepkę”.. Niestety słyszałem, że uciekają z takich terapii, bo czują się wyobcowani i nie rozumiani w takiej grupie (ja się tak czułem), w końcu z swoimi problemami poszli do lekarza w zaufaniu (często psychiatry), a nie nachlać się do monopolowego, albo do dealera w bramie wstrzyknąć sobie „w żyłę”! dostali leki a później okazuje się, że są uzależnieni, bo te leki szybciej uzależniają niż alkohol! Na domiar złego Ci ludzie nie mają się gdzie leczyć..
Zawiera wiele błędów merytorycznych i fałszywych oskarżeń.
A można prosić o konkretne wskazanie tych błędów? Bo ja ich nie widzę (odpowiadam jedynie za tą część tekstu traktujący o mnie i w temacie benzodiazepin, bo to o nich jest głównie mowa jako substancji uzależniającej + plus leki nasenne nowej generacji Zolpidem, Zopiclone, Zaleplon)
W czyim interesie leży podważanie autorytetu do lekarzy.
Panie Tomaszu, nie ma znaczenia czy chodzi o lekarzy, czy kolejarzy, urzędników, księży, czy policjantów, powtórzę się i powiem, że nikt też nie występuje przeciwko lekarzom, jako grupie zawodowej, tylko temu, czy ktoś coś robi dobrze, czy źle, co się później odbija na czyimś zdrowiu.. Nie chodzi też, żeby komuś personalnie dokopać (atakować, wytoczyć proces), ale o to by rozwiązać problem tak, żeby było dobrze i lekarze nie są tu (przepraszam za określenie) jakimiś „świętymi krowami”, którym trzeba składać hołd!
Należy tu wspomnieć, że większość „przypadków lekomanii” to nie wina lekarzy i koncernów, których tak boi się spora grupa osób. To pacjenci często przyjmują leki niezgodnie z zaleceniami, co prowadzi między innymi do zależności.
I w tym miejscu również z całego serca się z Panem nie zgodzę!:/, .. Przeciwnie, uważam, że wiele przypadków lekomanii (nie wszystkie!) powstało właśnie na skutek jatrogennych błędów lekarskich, lecz oczywiście nie tylko, bo także z powodu innych czynników, takich jak brak do niedawna swobodnego dostępu do dobrej, darmowej psychoterapii (NFZ), brak współpracy psychiatrów z psychologami posiadającymi uprawnienia do prowadzenia psychoterapii (mam tu na myśli i terapię odwykową i psychoterapię problemu pierwotnego tzw „podwójna diagnoza” ), którzy usiłują leczyć swoich pacjentów sami, wyłącznie objawowo lekami SSRI, SRNI, lekami antydepresyjnymi starej generacji, benzodiazepinami, lub innymi jak neuroleptyki, stabilizatory nastroju na tym poprzestają, a przecież leki te nie usuwają przyczyn, w dodatku są bardzo nie doskonałe, więc pacjenci wybierają benzodiazepiny, bo działają konkretnie..
A gdyby tak psychiatrzy, po zaopatrzeniu swoich pacjentów w odpowiednie, dobre i nieuzależniające leki posiadali namiary na dobrych psychoterapeutów i odsyłali swoich pacjentów do nich taka terapia była by kompletna i przynosiła by na pewno lepszy efekt (tak podaje literatura)
Myślę też, że lekomania w Polsce bierze się także z mentalności samych ludzi, którzy jeszcze nie wierzą w skuteczność psychoterapii, uważają, że tylko leki i lekarze posiadają moc leczenia, jak również z tego, że żyjemy, co tu dużo mówić, w czasach „kultury tabletki” i proszę mi nie mówić, że koncerny farmaceutyczne nie mają nic do tego, bo jak włączy Pan telewizor, to na 10 reklam jest 7 dotyczących medykamentów, a Polska jest na 4 miejscu w Europie, biorąc pod uwagę ilość sprzedawanych leków w roku i to nie tylko leków na receptę, ale i tych nie na receptę.
Nie jestem jakimś nawiedzonym przeciwnikiem wszystkich leków, sam biorę ich sporo z powodu cukrzycy II, nadciśnienia, a także pewne psychiatryczne jak np. SSRI, ale koncerny, poprzez reklamy uczą ludzi „dróg na skróty”, tzn tego, że leki są już praktycznie na wszystko i za jakiś czas być może będzie Pan uczestniczył w leczeniu pacjentów uzależnionych od sterydów, środków na przeczyszczenie (anorektyczki, bulimiczki),na odchudzanie, na potencje, suplementów zdrowia i witamin, kodeiny zawartej w syropach przeciwkaszlowych która odurza, leków na lepszą cerę, że o dopalaczach już nie wspomnę
Wspomniałem wcześniej o jatrogennych błędach lekarzy, czyli NIEŚWIADOMYCH! a mówiąc to miałem na myśli tu lekarzy różnych specjalności, w tym psychiatrów, którzy albo wcale nie poinformowali swoich pacjentów albo nie poinformowali wystarczająco jasno, wyraźnie i rzeczowo, wprost o możliwym potencjalnym uzależnieniu i to już po 4 tyg i o tym, czym takie uzależnienie jest i może się skończyć!
..wiem o tym ponieważ odkąd prowadzę tego bloga (ok 3 lata) piszą do mnie cyklicznie osoby w różnym wieku, którzy dostali benzodiazepiny zarówno od lekarzy internistów, jak i lekarzy pierwszego kontaktu, jak również od psychiatrów i Ci ludzie twierdzą, że nikt ich nie uprzedził, ba, wiele z tych osób ma przepisywane leki od wielu lat (9, 12, 15, 30) ! ..oczywiście są też osoby, które oszukują, robiąc „doctor shopping” odwiedzają kilku lekarzy ..
Oczywiście można by rzec, że w ulotkach leku są ostrzeżenia, ale ludzie są ludźmi ,jak im lekarz czegoś nie powie, nie uczuli, to ignorują takie uwagi, tym bardziej, że są to często ludzie, którzy trafiają do lekarza, psychiatry już w takim kiepskim stanie, że czepią się wszystkiego, żeby tylko poczuć się lepiej, nie każdy też przecież czyta ulotki, a jak lekarz wyraźnie nie powie czegoś nie powie to nie mają powodu się obawiać, zwłaszcza, że w ich mniemania nie są to narkotyki, alkohol, tylko leki, a leki przecież leczą!
Dostają leki antydepresyjne SSRI, SRNI, i często benzodiazepiny na przeczekanie, gdzie te pierwsze często przegrywają na korzyść benzo, które działają silniej i od razu, a gdy lekarz wyraźnie nie ostrzeże swojego pacjenta o możliwych konsekwencjach nadużywania (mnie nikt nie ostrzegł!) to później wśród pacjentów rzeczywiście odbywa się „samowolka”, a później, gdy już rozwinie się głębokie uzależńienie
Rozumiem, że każdy szuka popularności jak potrafi. Jednak odrobinę kultury i szacunku dla odbiorców to chyba niewielkie wymagania.
Szkoda, że tak Pan to odebrał :/..
Należy pamiętać, że przeczytają to ludzie chorzy. Niestety jestem zniesmaczony tonem tej publikacji, moim zdaniem zaszkodzi sporej grupie pacjentów. Generalnie popieram szerszą rozmowę o problemie lekomanii, sam zajmuję się nim od ponad dwudziestu lat.
Ja mam nadzieję, że przeczytają to ludzie chorzy, bo to właśnie przez szacunek do nich i chęć poprawy ich losu i zdrowia powstał ten artykuł..Nikt przecież nie namawia kogokolwiek do jakiejś nagłej rewolucji w państwowej służbie zdrowia, ani żeby ludzie z dnia na dzień zaczęli masowo, natychmiast, nierozważnie rzucać te leki, ale jako lekarz zapewne Pan wie, jaki wpływ wywierają benzodiazepiny na mózg przyjmowane przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat bez perzerwy, często w dużo większych niż terapeutyczna dawkach (np przyśpieszona demencja), albo jaki wpływ mają te leki na zdolność i jakość koorydnacji ruchowej u osób np po 65 roku życia (upadki, złamania kosci) Nikt nie neguje skuteczności, niezawodności i przydatności tych leków w kryzysowych sytuacjach, które stosowane krótko lub doraźnie ratują często życie
Ja leczę się z nerwicy i uzależnienia od benzodiazepin od ok 1994 -95 więc również w tym siedzę od ok 21 lat, tylko że widzę pewne rzeczy z perspektywy pacjenta, „od kuchni”, któremu próbowano odstawiać benzodiazepiny na śmierdzących detoksach alkoholowych na różne dziwne sposoby oraz na szybko w brudnym szpitalu psychiatrycznym, na którym ledwo udało mi się wywinąć od serii elektrowstrząsów, a nie cierpię na żadną psychozę, czy depresję endogenną:/
Natomiast w artykułach dotykających problemów medycznych powinien być dopuszczony głos profesjonalisty, lub choćby merytoryczna recenzja. Inaczej ma być dobrze a wychodzi jak zwykle.
W początkowej wersji artykułu taki był plan, aby zaprosić do rozmowy dr Annę Basińską spec. psychiatrą ordynator Oddziału Leczenia Zespołów Abstynencyjnych (OLAZA) Z Instytutu Neurologii i Psychiatrii, gdzie odstawia się benzodiazepiny, jak również z samą prof. Heather Ashton wieloletnią dyrektorką odwyku od benzodiazepin w UK, autorką słynnego artykułu „Jak działają benzodiazepiny, jak je odstawić po wielu latach zażywania” o których wielu polskich lekarzy nie ma nawet pojęcia! Niestety z pewnych przyczyn pomysł nie wypalił..
Jako specjalista wspomniana dr Anna Basińska wraz z Jackiem Przybyło (psychiatrą, psychoterapeutą) wypowiada się w innym artykule o uzależnieniach od leków BDZ,, przy którym miałem również przyjemność współpracować,a który ukazał się jakiś czas temu w tygodniku WPROST i jest w podobnym tonie? pt „Jak zostać lekomanem?” autor Katarzyna Szydłowska – Kalukin
pod spodem link do artykułu, niestety jest on zamknięty, tj płatny (ok 4.50 zł)
https://www.wprost.pl/533192/Jak-zostac-lekomanem
Jakiś czas temu emitowany był również program prowadzony przez Paulinę Młynarską i Dorotę Wellman o uzależnieniach od leków z grupy benzodiazepin na TVN Style (Miasto Kobiet) W programie tym brali udział specjaliści terapii uzależnień w tym psychoterapeuta Robert Rutkowski jak również zaproszono osoby uzależnione..
Piotr Przemek K .Jeśli chcesz,wiedzieć-dzwoniłam do NFZ,szukając pomocy,czyli Ośrodka Detoksykacji od BDZ,i Pani pracująca -poinformowała mnie,że problem rośnie ,coraz bardziej,ludzie szukają pomocy,a Lekarze-nadal …przepisują leki,bez opamiętania…Dzwoniłam w tym roku .Ba,nawet sama-powiedziała ,że Lekarze przepisują Leki,nie informując, pacjenta o ich -uzależnieniu.Czyli problem, jest ogromny…Czy ktoś,z nas znał -BDZ i prosił o niego?? hmmm,ja nawet tego leku nie znałam…i pytam od kiedy -Nerwicę ,leczy się takimi lekami…Potem szukasz,gdzie możliwe tylko-pomocy,aby je odstawić,bo Lekarze -ręce umywają…
Dorota:
Dorota, sa lekarze, którzy przepisują, są też tacy, którzy przepisywać nie chcą, na pewno nie można uogólniać, niestety problem uzależnienia od benzodiazepin istnieje, choć świadomość społeczna powoli się w tym temacie zmienia..Kłopot w tym, że benzodiazepiny są na rynku od ok 1960 r i były od lat przepisywane, a temat w mediach pojawił się niedawno, wiele osób może być głęboko uzależnionych nawet o tym nie wiedząc, zważywszy na fakt, że dobra psychoterapia i dobrzy specjaliści wciąż są w Polsce luksusem, na który nie wszyscy mogą sobie pozwolić
dorota dnia 21 września 2016 o godz. 13:40
Piotr Przemek K,Pozwól ,że odniosę się do powyższego komentarza:
– oto wypis z Wojewódzkiego Ośrodka Psychosomatyki Diagnostyki Osobowości i Czynności Mózgu.
Pobyt od dnia 08.05.2000 r do dnia 02.06.2000 r.
Leczenie-Anafranil,Ipronal,Clonazepam,Spamilan,Pernazinum,Tranxene,Dormicum,Lorafen,Lerivon.W ciągu msc.tyle leków,jeszcze…jakich..
– kolejny wypis-Centrum Terapii Nerwic,pobyt od dnia 10.24.2000 r.do dnia -21.11.2000 r.Leczenie-Bioxetin 20 mg,Clonazepam 0,5 mg Zalecenia-Spamilan 5mg,2 razy dziennie,Dormicum 7,5 mg ,1 na noc,Lerivon 10 mg 3 razy dziennie,Tranxene 5mg,3 razy dziennie.
– kolejny wypis-Centrum Terapii Nerwic ,pobyt od dnia 15.05.2001 r.do dnia 12.06.2001 r.Leków brak….Leczenie po raz(niby 3) gdzie,wiem dobrze byłam tylko dwa razy.Zaraz po tym wyjechałam,na Lekach -Bioxetin 20 mg i Fluanxol 0,5 mg.
Wiesz oczywiście,dlaczego to napisałam… Oczywiście w odniesieniu,tego co napisałeś,i jak Pan Doktor,strasznie Leczący od BDZ… znawca..
Zapewne,zrozumiałeś do czego ,to służy…to własnie powinien Pan Doktor-przeczytać również,bo chyba,hmm chyba,raczej-nie ma kompletnie,doświadczenia,o jakim pisze-20 -letnim.Ciekawa jestem,reakcji….
Gdyby Pan Doktor miał 100% racji, zjawisko znane jako „doctor shopping” by nie istniało. A niestety – istnieje. W czasie 10 lat lekomanii, odwiedzałam różnych lekarzy, zarówno psychiatrów jak i internistów. W ciągu owych 10 lat spotkałam się z pięcioma przypadkami, w których informowano mnie o tym, że Zolpidem uzależnia i nie można go nadużywać. Ale tylko JEDEN lekarz odmówił mi wypisania recepty. Pozostała czwórka nosem kręciła, ale wypisywała (nawet po 3 opakowania na jednej recepcie!). Inny psychiatra nie miał żadnych obiekcji, wypisywał mi po 80 tabletek na raz i jeszcze do tego dowalał Mirtagen, również (jak się dowiedziałam później), silnie uzależniający. Zamiast wykopać mnie do psychologa lub terapeuty uzależnień, woleli przymykać oko, brać pieniądze i wystawiać recepty.
Oczywiście, że wiele winy leży po stronie samych lekomanów, którzy bezmyślnie wdepnęli w to guano uzależnienia. Ale problem dałoby się mocno zredukować, gdyby wszyscy lekarze przyjęli postawę taką, jak jedyny lekarz odmawiający mi leku. Ewentualnie wydawali by po recepcie na jedno opakowanie i widząc kolejny raz tego samego delikwenta, kierowali na terapię. „Doctor shopping” szybko straciłby rację bytu, bo iluż lekarzy można odwiedzać i kogo na to stać? Chcąc nie chcąc, lekomani odcięci od swoich leków, albo zaryzykowaliby życiem kupując niepewne tabletki „na czarno”, albo jednak wzięli się za siebie widząc, że niewyczerpane dotąd źródełko specyfików na receptę, wyschło.
AnonimowaLekomanka
No,fajnie…tylko ,miałaś szczęście w tym,że poinformowano Ciebie,że są to leki -silnie uzależniające,mnie -niestety nie…ot ,pchali BDZ,bez informacji o ich -uzależnieniu…zresztą wypisy ,z chociażby Centrum Terapii Nerwic,czy Wojewódzki Ośrodek Psychosomatyki Diagnostyki Osobowości i Czynności Mózgu.
Same leczenie-mówi,za siebie,i zalecenia-dalszego leczenia,czyli nadal,masa leków-uzależniających.A-przecież wa takich placówkach,nie pracują Stażyści,czy Rezydenci…lecz- Psychiatrzy ,Psychoterapeuci.itd…
A my,jako pacjenci,łykamy ,co podają,bo tak -trzeba…Czy w 2000 r,miałaś ju ż ,pojęcie,o tych lekach,o ich uzależnieniu?? Ja,niestety nie…
Na domiar tego-leki ,trzeba było -zażywać,pod obecnością Pielęgniarek,pokazując-jamę ustną,czy nie chowasz -ich czasem np.pod językiem…