…cd Na wszystko potrzeba czasu, nic przecież nie powstaje od razu i z niczego, ale uważam,że każdy dzień zbliża do celu i utrwala naszą trzeźwość.. Pamiętam do dzisiaj słowa jednej lekomanki z którą korespondowałem w trakcie odstawiania leków i przez rok po ich odstawieniu (namiar e-mailowy otrzymałem od swojego terapeuty), miała wtedy 3 lata abstynencji, pisała mi, „aby do przodu!.. i nie przejmować się”), na terapii odwykowej uczono z kolei, aby żyć „na tu i na teraz” tzn w myśl schematu „okrutna przeszłość” – dzień dzisiejszy – „okrutne jutro” nie dołować się, nie rozpamiętywać złej, często przykrej przeszłości, która JUŻ nie istnieje oraz
nie nastraszać się, nie nakręcać przyszłością, której JESZCZE nie ma! Żyć dniem dzisiejszym i powtarzać sobie, dziś nie wezmę (nie napiję się), a jutro zobaczymy..
Moim zdaniem jest też tak, że ile ludzi, tyle problemów różniących się swoim nasileniem i nie każdy będzie wymagał długotrwałej terapii, niektórzy biorą leki kilka tygodni, kilka miesięcy, może są na „dobrej” drodze w kierunku uzależnienia, ale w porę się opamiętają i zaczną szukać innych, lepszych rozwiązań, mechanizmy uzależnienia nie zdążą się u nich jeszcze rozwinąć i utrwalić.., to odstawienie substancji niekoniecznie musi być zaraz u nich jakąś wielką traumą i przeżyciem, a może bardziej będzie przypominać szybkie oderwanie starego plastra z gojącej się niewielkiej rany (tak przyszło mi jakoś do głowy)
Podejrzewam też,że nie każde objawy nerwicowe muszą też zaraz świadczyć o poważnym zaburzeniu osobowości, podłożu neurotycznym itd. Gdzieś czytałem, że mogą być po prostu wynikiem przewlekłego stresu, związanego z trudnym charakterem pracy, skomplikowaną sytuacją życiową, przebytą w przeszłości traumą, poważną chorobą organiczną, wypadkiem.. wynikiem jakiegoś „zakrętu” losowego, i gdy człowiek np zmieni swoją pracę (np. na lżejszą), poukłada sobie życie, wyleczy chorobę, objawy nerwicowe ustępują i problem znika..
Jeśli jednak problem tkwi głębiej (tak jak u mnie), to trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość i jak ten chłop w bajce z poprzedniego wpisu, który mozolnie każdego dnia układał swoje kamienie zacząć uczęszczać systematycznie na terapię, być może najpierw na terapię odwykową, a później psychoterapię problemu pierwotnego lub najlepiej jedno i drugie w „jednym”, jeśli znajdziemy psychologa zajmującego leczeniem nerwic, który dodatkowo posiada certyfikat specjalisty leczenia uzależnień ..
Nie twierdzę,że codziennie, ale 1-2 razy w tygodniu z sesji, na sesję (tak często i długo jak będzie trzeba), „robić swoje”.. Skoro benzodiazepiny działają tylko przez krótki okres, a na dłuższą metę są drogą donikąd, to mamy jakieś inne wyjście?!!..
Nie tylko drogą donikąd, ślepym zaułkiem, ale mogą nam konkretnie skomplikować życie, bo: – szybko tracą swoją skuteczność, – silnie uzależniają fizycznie i psychicznie, czyli podsumowując w wielkim skróci pomagają realnie tylko na krótki czas (powiedzmy do kilku miesięcy) a później o ile nie zwiększymy dawki, to lęk, nerwica i tak wraca, a oprócz niego jeszcze „głody lekowe”, które często podszywają się pod objawy lęku (imitują je) i już wtedy nie wiemy, co, od czego i dlaczego (?!) Nie wiadomo, czy lęk jest lękiem, czy też zakamuflowanym głodem, na skutek spadku stężenia leku w ustroju, czy też wynikiem naszej świadomości, że mija czas działania leku i pora na następną tabletkę (każdy lekoman wertuje ulotkę swojego leku i sądzę, że doskonale wie ile jego lek działa, jakie ma To.5..ja każdą ulotkę musiałem nieraz przestudiować) Mogą też spowodować inne kłopoty (patrz inne moje wpisy)
Kiedyś usłyszałem z ust psychologa, że oczywiście nic nie będzie tak dobrze działać w oczach człowieka uzależnionego jak chemia, nic nie może się z nią równać (przynajmniej w początkowym okresie jego trzeźwości), tak świetnie uspokajać i „wyluzowywać”, usypiać, bo chemia to chemia, kwestia dawki, kładą Cię na stół przed operacją, robią zastrzyk lub zakładają maskę, 2-3 minuty i czy chcesz, czy nie odlatujesz w niebyt lub po prostu łykamy 1, 2, 8 tabletek Clonazepamu lub Lorafenu, pojawia się błogostan, „nirwana”, czy jak kto tam to nazywa, TYLKO ŻE!…..negatywne konsekwencje 🙁 i jeszcze raz konsekwencje!!! Poświęciłem temu 4 wpisy na tym blogu („konsekwencje uzależnienia od leków cz.1, 2, 3, 4”) i tak mówiąc między nami wszystkiego nie napisałem (po prostu nie chciałem, wstydziłem się)
Przecież przeciętny, „normalny”, zdrowy człowiek (od niczego nieuzależniony) nie szuka spokoju w działaniu tabletki…ale hmm, …np. wsiada z dzieciakami w samochód, jedzie nad wodę w niezbyt upalny dzień, rozkłada leżaczek i zamykając oczy wystawia twarz do słońca. Uzyskuje ten sam efekt zapominając o problemach i też może w taki sposób zdystansować się od trosk, odczuwać błogostan 🙂 Inny jedzie na ryby nad jezioro zabierając z sobą wędkę.
Jeszcze inny zamyka się w swojej pracowni i zabiera się za klejenie jakiegoś modelu samolotu lub okrętu, co go również relaksuje i odrywa głowę od codziennych problemów, inny medytuje lub ćwiczy jogę
Ludzie chodzą na piwo do pubu, idą na spacer, albo idą na siłownie, po której, pomimo zmęczenia też mogą poczuć się świetnie lub na basen niekoniecznie żeby zaraz zamęczyć się i odstawiać jakiś hardcore przepływając 50 długości! ale tak, trochę popływać, trochę pochlapać się, woda relaksuje, rozluźnia ciało..
Jest cała masa form relaksu, jedni gotują, inni malują obrazy, jeszcze inni sadzą roślinki, kwiatki w ogródku lub po prostu doniczkach, a później doglądają, jeszcze inni wsiadają w lecie na rower i jeżdżą sobie rekreacyjnie (coraz więcej ścieżek rowerowych, tras)..
Oczywiście nikt nie zaczyna brać leków uspokajających (benzodiazepin) bez powodu, zwykle dzieje się tak w związku z pojawieniem się objawów lęku i napięcia, więc w okresie bezpośrednio po odstawieniu benzodiazepin czułem się kiepsko, generalnie „uszło ze mnie powietrze” i ostatnią rzeczą, którą chciałbym robić było by sklejanie modelu samolotu, którym najdalej po 15-30 sek prawdopodobnie zacząłbym rzucać o ścianę!
Rządziła mną wtedy jeszcze bardzo choroba (uzależnienie), na którą nakładała się hiperaktywność centralnego układu nerwowego, ciężka nerwica i inne historie, nie bardzo było wiadomo co jest co (?) więc, wiele czasu spędzałem na nauce relaksowania się (Jackobson, Schultz), nie wiele byłem w stanie robić.
W trakcie terapii, po odstawieniu leków do 0 terapeuta nieraz uświadomił mi, że niektóre moje emocje, stany są zupełnie nieadekwatne do sytuacji i „produkowane” (podświadomie) wyłącznie „po to”, by znaleźć usprawiedliwienie, powód do konieczności zażycia tabletki..Takie podbijanie emocjonalnego „bębenka”, nieświadome nakręcanie się, nastraszanie się, wszystko po to by zracjonalizować zażycie tabletki
Kiedyś od kilku terapeutów leczenia uzależnień usłyszałem też te same słowa, mianowicie, że często jest tak, że dla człowieka uzależnionego, szczególnie takiego, który przyjmował leki uspokajające z grupy benzodiazepin (pił alkohol, zażywał narkotyki) przez wiele lat, odstawienie substancji i wizja życia już na zawsze bez nich, w pełnej abstynencji, jest tak trudną rzeczą na początku jak ogłoszenie jakiegoś wyroku (tak było i u mnie), ponieważ tak naprawdę większość terapii odwykowych mówi, że nie ma możliwości powrotu do zażywania kontrolowanego, czyli doraźnego, sporadycznego w przyszłości, po tym jak u kogoś raz zdiagnozowano skłonności do uzależnienia, bo nawet po wielu latach abstynencji istnieje duże ryzyko nawrotu choroby, ponownej utraty kontroli i powrotu do czynnego nałogu (kto nie wierzy, niech sprawdzi)..
Oczywiście to indywidualna rzecz, kto i jak szybko „wyzwoli” się, zależne to jest moim zdaniem od różnych czynników, w tym od okresu przyjmowania chemii, jak ktoś zażywał leki parę miesięcy, rok, to przy fachowej, dobrej pomocy może znacznie szybciej odzwyczaić się, zmienić myślenie, gdy ktoś brał leki uspokajające kilkanaście, kilkadziesiąt lat, leki można powiedzieć,że wbudowały się w jego psychikę, osobowość, dochodzenie do zdrowia, normalności, życia bez chemii może trwać o wiele dłużej (tak jest chyba ze wszystkim)
A pro po fachowej pomocy myślę,że dobrą nowiną dla wszystkich uzależnionych od leków może będzie to, że mogą oni uczestniczyć (leczyć się) w terapii odwykowej leczenia uzależnień za darmo (w ramach NFZ) w stacjonarnych, całodobowych ośrodkach leczenia uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia na terenie całej Polski jako zarejestrowani pacjenci uzależnieni od leków, warunkiem przyjęcia jest jednak całkowite odtrucie i detoksykacja z benzodiazepin.
Nie dotyczy to jednak przychodni, poradni leczenia uzależnienia od alkoholu, tam nie ma możliwości darmowego leczenia dla lekomanów, chyba, że jest to przychodnia leczenia uzależnienia od substancji psychoaktywnych gdzie leczą się narkomanii, wtedy zwykle jest tam „full service”, narkotyki różnego kalibru, leki itd.
Powyższe informacje otrzymałem, wprawdzie z nieoficjalnej luźnej rozmowy, ale za to od człowieka który zasiada w władzach Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Uzależnień (PTPU). Kłopot jednak z tym taki, że jak ja byłem na terapii w takim ośrodku to byłem jedynym lekomanem nie alkoholikiem (byli alkoholicy – lekomani z tzw „krzyżowym” uzależnieniem) i czułem się tam bardzo wyobcowany! (wspominałem już o tym)
Nie wiem jednak, czy mój dyskomfort wynikał z tego, że byłem tam jedynym uzależnionym od leków, nie alkoholikiem, czy bardziej z faktu mojej fobii społecznej i związanemu z nią zespołowi lęku uogólnionego, która nawracała za każdym razem gdy odstawiałem leki (?) nie wiem, nie jestem w stanie tego ocenić,
Muszę też powiedzieć,że byłem świeżo, po kolejnej „odstawce” Clona, wprawdzie po ok 3-4 tygodniowym detoksie (nie pamiętam dokładnie) ale z wysokich dawek, co w przypadku Clonazepamu zażywanego wtedy non stop przez kilka lat mogło nie być wystarczającym okresem pozbycia się go z organizmu i ustabilizowania się mojego stanu fizjologicznego i psychicznego..
Szczerze powiem, że nie mam wyrobionego zdania na temat leczenia uzależnienia od leków w całodobowych ośrodkach leczenia uzależnień od alkoholu.., oczywiście jak ktoś chce, to może, osobiście jestem jednak zdania, że jak już, ,to w takich ośrodkach powinny powstać osobne grupy dla lekomanów dla których leczenie będzie również refundowane i darmowe, bo jest ich jednak sporo..
Witam , man poważny problem z braniem tabletek typu zolpic na sen , zresztą jak ich nie mam ostatnio to potrafię się zadowolić clonozepanem. Trwa to już lata z próbami miesiecznymi odstawienia. Doszło do tego w ostatnim czasie , że jak się źle czułam potrafiłam wziąść to w dzień , żeby moc oglądnąć np.film. Inaczej nie mogłam się skupić .Miałam wtedy starszy ucisk klatki jak by mi ktoś kamień położył . Po tym mi przechodziło. Trwa to już ponad 10 lat. Wcześniej było tylko przed synem, żeby nie myśleć , tkwiłam w nie ciekawym związku. Wolałam szybko zasnąć niż żebrać o miłość . W sumie do tej pory on trwa , z tą zmianą , że to ją teraz jestem ,,,górką „’ Mieszkamy osobno, mam jeszcze 14 letnie dziecko na wychowaniu . Wychowuje je sama zresztą dwojkę starszych też wychowałam sama on jest alkoholikiem przez wielkie A. Mieszkamy od kilku dobrych lat w niemczech dlatego zdana jestem na jego pomoc , albo mi się tak wydaje. Przeszłam dużo śmierć samobojczą brata w wieku 16 lat, sama go odcinałam , alkoholizm rodziców , chciałam im bardzo pomoc . To był straszny alkoholizm , praktycznie się zapili. Najpierw matula , rok poźniej ojciec , dostał skrętu kiszek, umarł w niemczech jak go pilnowałam bo po matuli śmierci nie potrafił sam egzekwować . Do tego miał demencje, było ciężko , uciekał mi ze szpitala. W kółko krążenie miedzy polską a niemcami do tego były potrzebne tabletki , żeby szybko zasnąć I na następnym dzień funkcjonować normalnie, wsiąść za kołko i dojechać wyspaną do celu.
Jak przestać , trochę medytuje słucham rożnego rodzaju afirmacji.
Najgorszy jest ten starch jak już się kończą .Załatwiałam je głownie w polsce , tak to się zaczeło , zwykły ginekolog zaczął mi je przepisywać , nawet sam proponować . BOŻE jaka ja głópia byłam, w co ja się wpakowałam. Może wiesz jak mi pomóc. Bo ja
Już sama nie wiem.
Dagmara
Wiele osób ma problem z tym lekiem, z Clonazepamem oczywiście też, bo to już w ogóle hardcore, oba te leki mają bardzo duży potencjał uzależniający
No tak, ludzie uzależnieni tak robią.. Ale proszę zobaczyć, jaki paradoks. „Musiałam wziąć zolpic w dzień (lek nasenny), zeby móc się skupić” , a przecież to mocny lek nasenny, wielu ludzi zalicza po nim „zwałe” dosłownie, jeśli nie zdążą się przebrać w piżame, to zasypiają w ubraniu
Straszne!
Wygląda na to, ze jesteś typową osobą z syndromem DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholka / – ków) i mierzysz się z tymi samymi problemami co każdy DDA. Dorastałaś w bardzo trudnych, patologicznych warunkach ,j uż samo to, że Ty jako dziecko, czy osoba młoda opiekowałaś się rodzicami, a to oni powinni byli pomagać Tobie (swojemu dziecku) Jeśli pytasz mnie o poradę, to nie odkryje tu Ameryki.. Na pewno nie można tego typu leków odstawiać nagle, trzeba to robić tygodniami, bo na oddziałach trwa to minimum 8 tyg, a ambulatoryjnie jeszcze dłużej, nawet po parę miesięcy.. No i terapia uzależnień, później terapia dla osób z syndromem DDA, w Polsce są takie, bo sam na takiej 1 rocznej byłem (grupowa 1 raz na tydzień) Jako osoba wychowująca się w „oparach” alkoholizmu, jako osoba „współuzależniona” tkwiłaś w patologicznym układzie pewnie nawet nie wiedząc o tym. Nie miałaś też szansy wydostać się (bez terapii) z niego, dlatego też podświadomie wybrałaś sobie męża alkoholika, by dalej tkwić w roli osoby współuzależnionej, bo jest Ci ona znana, choć niesie ze sobą wielkie cierpienie (klasyka DDA) Inaczej nie umiesz.. Tak sytuacja w domu Cię „zaprogramowała”.. Co gorsza, pewnie tak „programujecie” wraz z mężem swoje dzieci, a one „zaprogramują” tak swoje i ta sztafeta będzie trwała przez pokolenia..Jeśli czegoś nie zmienisz. Oczywiście masz szanse na inne życie, ale może to się wiązać z rozpoczęciem konkretnej pracy nad sobą w terapii , być może też z koniecznością definitywnego, całkowitego wyrwania się z środowiska patologicznego, trzymania się ludzi trzeźwych. No chyba, że razem z mężem pójdziecie razem się leczyć. Dużym problemem jest oczywiście pobyt poza granicami kraju.. Teraz wiele ludzi wyjeżdża, chce zmienić swoją sytuacje finansową, niestety nie mam bladego pojęcia gdzie np. można znaleźć tam terapię dla DDA? No i bariera językowa. Obawiam się, że nie obejdzie się, bez dużego „remontu” w twoim życiu, ale chyba warto(?)
Jola,to bardzo dobry ruch z twojej strony (zainteresowanie ta terapia), słyszałem,że dwa główne nurty to psychoterapia psychodynamiczna (głęboka) polegająca na szukaniu nieuświadomionych przyczyn nerwic, fobii, depresji, cofanie się międzyinnymi do dziecinstwa , drugi to własnie ta co piszesz, behawioralno-poznawcza taka na bardziej „tu i teraz”, praca nad niezdrowymi przekonaniami kluczowymi, które nas blokują, nad zmianą błędnych wzorców myślowych, zachowań itd..Ja najpierw przeszedłem tą pierwszą (psychodynamiczną), a teraz prawdopodobnie właśnie uczestniczę (sam nie wiem do końca) w behawioralno – poznawczej, która z tego co gdzieś słyszałem zakłada, że tak jak człowiek stopniowo „nauczył się” bać, tak i stopniowo może „oduczyć się” bać :)..
…dokładnie. Trochę się uspokoiło…biorę nadal trazodon 150mg i sulpiryd 100mg. Atakują niepokoje…ale to już „pikuś”w porównaniu co było. Brałam kwetiapinę przedtem 25mg, przez 3 dni dobrze, potem lęki…sulpiryd jednak lepszy. Pozdrawiam. Jestem przygotowana na gorsze rzeczy, czyli lęki.Benzodiazepiny nie wezmę. Nie po to przeszłam „piekło” .Pozdrawiam cię serdecznie.
Hej, Przemku , no sam widzisz, czego ja z tym dalmatynczykiem „wyskoczyłam”…może dlatego, że z 10 lat temu miałam …i musieliśmy komuś oddać „w dobre ręce”…bo „Sajgon” na z mieszkania zrobił. Udalo się, bo zwierza nigdy bym do schroniska nie oddała. A moje, to dwie suczi jedna 7 , druga 5 lat. Wasz maltańczyk jest super…na pewno rozpieszczacie go, tak robią miłośnicy psów. Mylę się w pisaniu, bo mam „kryzys”-psychiczny , idę dziś do psychiatry. twój aktualny tekst przeczytam jak lepiej się poczuję. Pozdrawiam ciebie, żonę…i pieska.
No hej, a nic nie szkodzi! mylić się rzecz ludzka, kryzys także, oczywiście współczuję Ci złego samopoczucia, mam nadzieję,że jak najszybciej Ci się poprawi, ale z drugiej strony to typowe w pierwszym roku abstynencji..trochę lepiej, „dół”, trochę lepiej, „dół”..Powiem Ci,że nie tylko u mnie tak było, bo kiedyś korespondowałem z jedną dziewczyną uzależnioną od benzodiazepin, co odstawiła leki podobnie jak Ty, z dnia na dzień, dostała przez to strasznie w kość, bo jadła kilkadziesiąt tabletek dziennie, to pisała, mi że w pierwszym roku tak właśnie cyklicznie było, góra- dół góra – dół, zresztą to typowe dla osób uzależnionych, które na pewnym etapie nałogu nie rozróżniają już innych emocji, uczuć, jak tylko dwa stany; fatalnie- ulga, fatalnie- ulga i taki schemat jeszcze długo funkcjonuje nawet po zaprzestaniu przyjmowania środków..Terapia, leczenie uzależnionego polega między innymi na tym,żeby te skrajne stany zrównoważać w kierunku takiego modelu, wg którego funkcjonuje normalny, tzn względnie zrównoważony człowiek, od niczego nieuzależniony..Ten pies na zdjęciu to niejest nasz pies, ale mamy prawie takiego samego :)Tak, rozpieszczamy pieska, jest pupilem wszystkich, rozpuszczony jest jak „pański bicz”, musi być w centrum zainteresowania, bo inaczej płacz:) ma ok 2.5 roku, kiedyś też miałem psa w dzieciństwie, czarnego pudla,ale rodzice oddali go na wieś bo nie nie miał z nim kto wychodzić, rodzice zapracowani, ja w podstawówce miałem szkołę muzyczną ..
Panie Przemku jest Pan osobą,która w dużym stopniu napełnia wiarą w lepsze jutro,tak przynajmniej jest w moim przypadku.Zaczynam dostrzegać,że jest wyjście z każdej trudnej,kryzysowej sytuacji.
Dziękuje i Pozdrawiam
Dziękuje za dobre słowo, miło mi! 🙂 Tak, myślę, że zazwyczaj jest, tylko po prostu czasem człowiek potrzebuje fachowej pomocy..Jak boli ząb, to większość ludzi nie czeka, nie szpera w książkach, nie główkuje jak samemu rozwiązać ten problem, tylko jak najszybciej rejestruje się do stomatologa, kogoś kto ma wiedzę, odpowiednie narzędzia.. Oczywiście można nie pójść, tylko siedzieć w domu, ćpać różne leki przeciwbólowe, nawet narkotyczne..lecz nie jest to dobry krok, to chwilowe rozwiązanie, ale z czasem, może ono dodatkowo skomplikować nam życie, bo nie dość, że te leki szybko przestaną działać, to dodatkowo uzależnimy się od nich, a główna przyczyna naszego problemu nie zostanie usunięta..Podobnie jest z uzależnieniem od leków i nerwica leczoną benzodiazepinami, człowiek trwa latami w nałogu i nie widzi wyjścia z tej sytuacji