Mail od Eweliny z Poznania pt „Lekomani, najwięksi egoiści, jacy chodzą po świecie..”
„W sumie nie wiem po co do Pana piszę… może, żeby wyładować swoją frustrację spowodowaną tym, że Panu się udało, że wygrał walkę… w sumie nigdy Pan jej nie wygra… może dlatego, że tylko mówi się o Was, lekomanach, ćpunach a nie porusza się tematu rodziny… to znaczy jest w tle… ale nikt nie mówi o dzieciach uzależnionych widzących cały proces zmian zachodzących w zachowaniu najbliższych, gdy zamieniają się w potworów, zakały i osiągają dno..
O dzieciach widzących to wszytko, bojących się cały czas o uzależnioną matkę, która nie widzi w niczym problemu. O matkę lekarkę, która jest odpowiedzialna za tyle osób. O dzieciach, które są dojrzalsze, niż niektórzy dorośli, o dzieciach zostawionych samym sobie, bez wsparcia, bo wsparcie opiera się głównie na uzależnionych, nie mówi się o zniszczonym dzieciństwie, o braku rodzica, o lękach i braku zbudowania normalnej rodziny. Alkohol to nie jest lekomania. Lekomania jest okrutniejsza, jest jak zegar, który może zatrzymać się w najmniej odpowiednim momencie.
Nienawidzę mojej matki tak bardzo jak ją kocham, gdy jest nabrana i ta wszechogarniająca bezsilność, bo tyle ośrodków nie pomogło. Bezsilność, bo ona nie widzi problemu, bo nie umiem jej pomóc. W takim życiu nie ma miejsca na brak lęku, cały czas myślenie, czy jest trzeźwa, a gdzie moje życie? Zaraz wyjadę i jak ona sobie beze mnie poradzi.
Tak bardzo żałuję, że jest moją matką, gdy wszystkie mięśnie twarzy podczas snu są rozluźnione i wygląda jak placek, gdy ledwo gada. śpi cały dzień, chociaż już wolę jak śpi, bo przynajmniej jej nie widzę jak ledwo chodzi i próbuje udawać, że nic nie brała, ale ja to wiem po jednym jej słowie wypowiedzianym przez telefon, po jednym zerknięciu na nią i to okłamywanie cały czas, czy ona nie jest w stanie sobie uświadomić, że to widać.
Ciągły strach, że jakiś pacjent zauważy i tak już całe środowisko lekarskie wie i pochwaliło się dzieciom, które są moimi rówieśnikami.. Czasami sobie zadaje pytanie dlaczego to właśnie ja? dlaczego to ja mam taki problem, który paraliżuje moje życie. Nie mam już na nią sił… nie kontroluję emocji, gdy już widzę, zawsze jak jest nabrana są kłótnie, ale tylko wtedy.
Gdy jest trzeźwa jest wręcz idealną matką, mądrą, inteligentną…. szkoda tylko, że takie przebłyski są rzadkie. Jak można być tak inteligentnym i głupim, żeby po 2 letniej przerwie brać, zacząć horror od nowa?! Mam wrażenie, że ona doskonale się bawi w tej sytuacji, natomiast dla mnie to najgorszy okres życia z którego nie jestem w stanie sobie wyobrazić wyjścia w duecie…”
Ewelina
Właściwie ten list miałem ochotę pozostawić bez komentarza, ponieważ sam w sobie jest dla mnie tak przejmujący i wymowny, że chyba sam przemawia za siebie.. Czytając go przeżywałem mieszankę różnych uczuć, od smutku, współczucia, bezradności, do jakiegoś, gniewu, buntu.. Wspomnę tylko (bo muszę), że czasem jest tak, że, z jakiegoś powodu, to dzieci dla własnych rodziców stają się tą stroną współuzależnioną i trwają w takim układzie z miłości, z obowiązku, z innych powodów (?) Nie powinno być tak!..
Myślę, że one (te dzieci) w szczególności muszą być objęte opieką psychologiczną, jaką oferuje się osobom współuzależnionym, np. w Ośrodkach (lub Poradniach) Terapii Uzależnień od Substancji Psychoaktywnych, czy nawet Wojewódzkich Ośrodkach Terapii Uzależnień od Alkoholu i Współuzależnień, które żyją, mieszkają latami z osobami uzależnionymi czynnie lub w trakcie leczenia, przeżywając w związku z tym różne dramaty, negatywne stany emocjonalne, rezygnują z własnego życia.. Niestety, bywa też tak, że takie sytuacje determinują, mają niekorzystny wpływ na ich przyszłość (tak słyszałem)
Temat współuzależnień (to co na ten temat wiem), poruszam między innymi także w wpisach : „Lekomania, gdy zachoruje nasze dziecko.. cz I – Pytania i odpowiedzi” i „Lekomania, gdy zachoruje nasze dziecko..cz II – Pytania i odpowiedzi”, jednakże w odwrotnej relacji tj. rodzic (strona współuzależniona) – dziecko (uzależniony)..Nie jestem specjalistą, ale schemat wydaje się podobny, choć osobiście uważam, że gdy stroną współuzależnioną staje się osoba młoda, to jest to szczególnie przykre..
Osobiście uważam, że uzależnienie od leków (lub zachowań) to nie fanaberia, tylko poważna, niezawiniona choroba, LECZ ! ..tak jak każdy poważnie chory ten człowiek ma obowiązek lub rozsądek podpowiada, że powinien jak najszybciej rozpocząć leczenie, dla siebie, dla bliskich.. Jeśli za pierwszym razem się nie uda, powinien próbować ponownie, w tej przypadłości rzadko kiedy jest tak, że udaje się od razu, bo czasem człowiek musi dojrzeć do tego, by uzyskać tą gotowość do zerwania z nałogiem, gotowość do zmian..
Jeśli świadomie rezygnuje z leczenia, musi wziąć za to odpowiedzialność i nie obarczać konsekwencjami swojej decyzji najbliższych, ponieważ oni też mają prawo, jak każdy człowiek, to swojego życia, szczęścia..
Bywa czasem tak, że ta osoba, pozostawiona sama sobie, bez „opieki” dającej w pewnym sensie „komfort” nadużywania tabletek uspokajających, nasennych, bez wyraźnych, negatywnych konsekwencji upada, zderza się z swoją rzeczywistością i jest to upadek na tyle dotkliwy, że taki ktoś w końcu sam z siebie decyduje się podjąć leczenie..wtedy taką osobę należy wspierać, bo każdy z nas może być kiedyś chory
Przejmujący list, bardzo emocjonalny. Niektóre frazy mogłabym włożyć w usta swojego męża.
Było znośnie, jak brałam benzo i normalnie funkcjonowałam. Horror się zaczął jak przestałam wychodzić z domu ok. roku temu. Wszystko dźwiga mąż, zakupy, sprawy urzędowe, znosi moje napady lęku. Ale ostatnio pęka. Powiedział, że już nie ma siły tego dźwigać. A przecież ja jestem chora, nie wybierał sobie tej choroby ( nerwica lękowa) Nie wiem, co mam robić …. Przeszłam detoks, poniekąd dla męża. Z tym, że on myślał, że po detoksie będę zdrowa, a nie jestem.
Rozumiem Go, ale niech i on zrozumie mnie.
Może wypowiedzą się inne osoby współuzależnione. I te osoby, które „krzywdzą” swoich bliskich swoją chorobą
Co prawda tytuł jest „gdy choruje rodzic” ,ale myśle, że taki sam problem dot. współmałżonka
Basiu dokładnie tak, ten układ może występować w różnych „odsłonach”, syn – matka, matka – syn, mąż – żona (i na odwrót), brat – siostra, siostra – brat lub nawet ludzie nie spokrewnieni, ale będący w takiej relacji, gdy jedna osoba „poświęca” się dla drugiej..Basia nie możesz tego brać jakoś osobiście do siebie, bo to jest tylko pewien schemat, który czasem przekazywany jest przez pokolenia (taki model relacji męsko – damskich), zwykle nieświadomie..i ani to twoja „wina”, że jesteś chora, ani twojego męża, że jest z kobietą, która zachorowała, każdemu się może przydarzyć jakakolwiek choroba, w tym poważna (życie), twojemu mężowi też (nie życzę!), życie, fortuna kołem się toczy, dzisiaj ja, jutro możesz Ty..
Basia Detoks, to tak naprawdę początek, to fachowe, specjalistyczne,ale „tylko”, albo „aż” odtrucie organizmu z leków w szpitalu, pod okiem specjalistów..Właściwie to ja przychylam się bardziej do „aż”, bo ten oddział OLZA pozwala skutecznie i chyba bezpiecznie „ogarnąć” tą część uzależnienia, które nazwałbym UZALEŻNIENIEM FIZYCZNYM, pozostaje jeszcze ta część psychologiczna uzależnienia, te wszystkie tęsknoty głowy, niekiedy poczucie pustki, braku, co jak co „istotnej części” naszej psychiki..Po tak długim okresie brania leki wrastają w „głowę” i musi minąć sporo czasu, zanim wiele rzeczy wróci do równowagi, stanu poprzedniego..Pozostaje jeszcze nerwica, którą trzeba się zająć, ponieważ benzodiazepiny nie leczę przyczyn problemów emocjonalnych..Rozumiem twojego męża, rozumiem Ciebie, nie Ty jedna boisz się wyjść z domu, bo odstawieniu BDZ..Nie wiem, jaki jest twój problem pierwotny, ale mnie agorafobia też uwięziła na długi czas w domu, żona przejęła większość obowiązków pozadomowych, ja przejąłem obowiązki domowe, sprzątanie, gotowanie, no po prostu stałem się „kogutem domowym”..Leczę się z zaburzenia osobowości „typu unikającego”, wprawdzie więcej przebywam poza domem, niż na początku, gdy czułem się bardzo źle, ale wciąż regularnie nie chodzę do większych sklepów typu dyskonty, supermarkety, Kauflandy, Tesco, choć zdarza sie