Odpowiadając na jedno z pytań, które zostało mi zadane na blogu, jak wyglądał mój ostatni detoks (?)..postanowiłem opisać swoją ostatnią detoksykację, może w kilku fragmentach się powtórzę z tym co pisałem w wcześniejszych wpisach (z góry przepraszam!), ale pomyślałem sobie, że może potrzebny jest taki skrót (który później rozwinę, przynajmniej w tych kwestiach, o których jeszcze nie pisałem lub pisałem bardzo ogólnie), skrót dla tych, którym zależy na szybkiej informacji, a nie mają czasu, ani ochoty czytać całego mojego bloga (szkoda , to duża dla nich strata!) :), chcieli by wiedzieć ja ta moja detoksykacja wyglądała, jakie błędy
popełniłem (?) a jakie popełnili inni (?), a co mi pomogło, jak się czułem w trakcie, po zupełnym odstawieniu leków..Mówiąc w skrócie moje 14-sto letnie branie leków z grupy benzodiazepin można podzielić na 2 okresy : 9 lat brania Clonazepamu (głównie), na przemian z Xanaxem (Alprazolam), w coraz to wyższych dawkach (rozwój tolerancji) oraz 6 lat przyjmowania słabszego Cloranxenu (odpowiednik francuskiego Tranxene) w względnie już stałych dawkach. W przypadku Clonazepamu początkowa dawka wynosiła 4 mg i została mi przepisana przez psychiatrę, wraz z upływem czasu nastąpił stopniowy rozwój tolerancji, by w ostatnich latach dojść do dawek nawet 26-30 mg „Clona”/ dzień (uzależnienie od wysokich dawek)..
Następnie przerwa ok 2,5 miesiąca na pobyt w klinice, a po jej opuszczeniu, „dół, zjazd”, próba samobójcza (pisząc w skrócie), po której zacząłem przyjmować Cloranxen (nie chciałem wracać do Clonazapamu), ale już w dawce terapeutycznej, choć dość dużej 30 – 20 mg / dzień (uzależnienie od terapeutycznych dawek) której już nie zwiększałem (leki na moją prośbę miałem wydzielane)
Co do Cloranxenu (Tranxene), to jak wyżej napisałem, to nie mała dawka, bo na jednym z detoksów alkoholowych podawano taką ilość (30 mg Cloranxenu ) pacjentom cierpiącym na zespół odstawienny poalkoholowy jako początkową dawkę, którą później obniżano, ale przy mojej, rozwiniętej przez lata, bardzo wysokiej tolerancji nie działająca na mnie fizycznie zupełnie. To moja oczywiście subiektywna ocena, ale przy tej dawce nie czułem się w żaden sposób uspokojony lub przytłumiony, nie czułem rozluźnienia mięśni szkieletowych, o „pewności siebie”, odhamowaniu, błogostanie, jakie miałem po „Clonie” to już nawet nie było mowy..Jednak sam fakt ich przyjmowania dawał mi jakąś iluzję, resztkę poczucia bezpieczeństwa
Była to dawka, która pozwalała mi wtedy „jakoś” funkcjonować, nie wiem jakie ma to znaczenie i czy w ogóle jakieś ma, przy zażywaniu tego leku, czy też przy jego odstawianiu (??), ale Cloranxen (Clorazepate) znany również jako francuski, może nijak się nie ma mocą, siłą działania do Clonazepamu, Xanaxu (Alprazolam),czy Lorafenu (Lorazepam),ale ma, podobnie jak Relanium, które jest często używane do substytucji (podmiany) przy odstawieniu benzodiazepin krótko działających,bardzo długi okres działania. Jego czas półtrwania To.5= [36-200 h], w zależności od organizmu, wg innych źródeł średnio 60 h u dorosłego człowieka .
Pod koniec mojej terapii, w całodobowym ośrodku odwykowym dla uzależnionych od alkoholu (będę pisał o niej w przyszłości na blogu), która standardowo trwa 6 tyg, a w moim przypadku (razem z detoksem) trwała 6 miesięcy! (stopniowe odstawianie „Clona”, kłopoty z samopoczuciem i realizacją zadań) zdając sobie sprawę, że wymagam dalszego leczenia, terapii i pracy nad sobą, nad swoim problemem pierwotnym, zacząłem szukać jakichś możliwości. Od tamtejszej kadry otrzymałem namiar na dobrego specjalistę psychologa leczenia uzależnień i zaburzeń osobowości w ośrodku odwykowym,w moim mieście, do dalszego leczenia ambulatoryjnego (terapii indywidualnej)
Gdy trafiłem do niego, pamiętam,że odbyliśmy kilka spotkań konsultacyjnych, gdy byłem jeszcze na sporej dawce Clonazepamu, (niestety, po powrocie z terapii wróciłem do leków). Był bardzo sympatyczny, uważny, nie traktował mnie z góry, tylko z szacunkiem i wyrozumiałością, czym bardzo mnie ujął. (totalna nowość dla mnie!). Zgodnie z jego zaleceniem wyjechałem do jednego z dużych miast, gdzie trafiłem do (wskazanego przez niego) oddziału toksykologii, gdzie odstawiono mi Clonazepam po 9 latach regularnego brania. Niestety, zrobiono to zbyt szybko, bo w 10 dni !!! (takie ograniczenia małego oddziału, dużo czekających na miejsce)
Choć odstawiłem wtedy „Clona” definitywnie, to patrząc na to z perspektywy lat był to bardzo kiepski pomysł, gdyż było to zdecydowanie za szybko i w konsekwencji czego przeżyłem później mnóstwo cierpień, które później, wraz z nieszczęśliwym splotem wydarzeń, doprowadziły mnie do drugiej próby samobójczej! Takie zdanie mam obecnie nie tylko ja, ale także psycholog, który mnie tam wysłał..No ale było to „przecieranie szlaków”, uczenie się na zasadzie prób i błędów. Później pobyt 2.5 mies na oddziale nerwic (na „przeczekanie”), tak mi doradzono na toksykologii, gdy dowiedziałem się, że nie będę miał na razie terapii, którą miałem nagraną, bo w/w psycholog doznał poważnego urazu nogi i musi iść na wielomiesięczne, długie zwolnienie lekarskie, a później rehabilitacje..
Powiedziano mi, że jak wrócę i będę siedział bezczynnie w domu,to zacznę z powrotem brać..Na tym oddziale dowiedziałem się również, że jestem jedną z „ofiar służby zdrowia” (słowa te padły z ust jednej pani doktor, które wypowiedziała je do grupy studentów, z którymi była na obchodzie). Gdy trafiłem na oddział nerwic jednej z klinik (będę o nim pisał na blogu), po zbyt szybkiej odstawce „Clona” dopadały mnie ciągłe doły i duże „zjazdy psychiczne”, dwa tygodnie czekałem na rozpoczęcie nowego turnusu, gdyż przyjechałem w momencie, gdy kończył się poprzedni, a później gdy się zaczął nie mogłem uczestniczyć w wszystkich zajęciach, kiepskie samopoczucie, lęk, brak apetytu, napady paniki, napięcie, mimowolne, nagłe skurcze „szarpnięcia” mięśni (szczególnie wtedy, gdy zasypiałem i się rozluźniałem), często napady głodu lekowego, stany lęku pewnie dodatkowo też związane z nawrotem fobii społecznej, z której wciąż do końca nie zdawałem sobie sprawy ..Po powrocie, psycholog wciąż na zwolnieniu, próba powrotu do pracy, lecz nieudana, bo w dużej mierze „na siłę”, pod presją rodziny, swoich oczekiwań, znów kiepskie samopoczucie, stany lękowe, załamanie, bezradność i druga próba S., po czym skierowanie do szpitala na obserwację (taka procedura) na szczęście nie psychiatrycznego, tylko takiego normalnego, jakby sanatorium dla nerwowo chorych..Tam 3 dni przeleżałem w półśnie na oszklonej sali obserwacyjnej razem z paroma innymi „denatami”, po czym, po paru tygodniach wypisany z wyproszoną u lekarza pewną dawką leku, ale już Cloranxenu..Psycholog w końcu wraca do pracy, rozpoczynam psychoterapię indywidualną psychodynamiczną (głęboką)
Cloranxen biorę przez 6 lat, jednocześnie uczęszczając regularnie na terapię, po ok 1-2 latach (nie pamiętam dokładnie) sam schodzę stopniowo z dawki 30 mg najpierw do 25 mg Cloranxenu/ dzień, później do 20 mg/ dzień schodząc z niego w tempie jakieś 5 mg na miesiąc, czyli powiedzmy 2.5 mg na 2 tygodnie, ale sądzę, że można rozciągać to bardziej, jeśli ktoś ma taką potrzebę i możliwość. W końcu to nie wyścig prawda?!.. i w mojej ocenie tak naprawdę, to nie ma znaczenia w jakim tempie dobiegniemy do „mety”, chodzi o to, by w ogóle do niej dobiec i co najważniejsze tak rozłożyć siły by nie „paść” po drodze lub na mecie!! Moim zdaniem w trakcie odstawiania benzodiazepin ważne jest bardziej, aby w ogóle iść do przodu, stopniowo odstawiać, później powoli uczyć się bez nich żyć i nie cofać się, a nie w jakim tempie.
Gdzieś czytałem, że benzodiazepiny pod względem chemicznym nie są tak toksyczne fizycznie, jak wiele innych leków, jak narkotyki, czy alkohol – mowa tu oczywiście o rozsądnym okresie użytkowania, nie o kilkunastu miesiącach, kilku..kilkunastu latach!! Sądzę, że główne i największe niebezpieczeństwo leży, pomijając kwestię samego odurzenia, otumanienia jakie powodują (wypadki samochodowe itd.), w uzależnieniu od nich i wszystkich konsekwencjach, jakie z uzależnieniem są związane.., w tym, co robią z naszą psychiką, osobowością, uczuciami, co z kolei ma wpływ na nasze zachowania.
Powiem szczerze, że wcale nie miałem jakiegoś konkretnego planu odstawienia leków do zera (bałem się), żyłem na „tu i teraz”, chciałem obniżyć ilość przyjmowanych leków na możliwie najmniejszą, ale akceptowalną dla mojej psychiki dawkę, nie chciałem odstawiać ich do zera.. Wmawiałem sobie, że taka ilość już nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Błąd!.. Byłem bardziej uzależniony od benzodiazepin, niż sam myślałem i tak naprawdę chodziło tu najbardziej o uzależnienie psychiczne (psychologicznie)..cdn
Cześć.z relanium pierwszy raz miałem styczność po zastrzyku alkoholowym.dostalem wtedy receptę i zalecenie do brania chyba na 3 dni.pozniej zaczął się burzliwy okres w moim życiu a jako że miałem znajomego lekarza z recepta nie było problemu.bylem z tym problemem u psychiatry przepisał mi lek o nazwie convival chrono ale to tylko pogorszyło sprawę.mowilem o tym lekarzowi ale jego interesował najbardziej koniec wizyty i zapłata.zapomnialem dodać że lekarz przy pierwszej wizycie zalecił abym kontynuował relanium przez tydzień pi czym odstawić całkowicie!!!moje samopoczucie było nie do opisania.po 3 mc przyjmowania tego specyfiku zdecydowałem zakończyć współpracę z tym lekarzem i tym lekiem a problem pozostał.nie biorę innych leków tylko to przeklęte relanium w dawce 15/20mg dziennie.
Czyli można powiedzieć, że jesteś alkoholikiem, który jak bardzo wielu alkoholików uzależnił się po leczeniu psychiatrycznym, odwykowym od benzodiazepin lub z -leków nasennych (?)
Co do lekarza, to współczuje, niestety potwierdza się to co powiedziała kiedyś dr Anna Basińska oryn. F3 OLZA, polska specjalistka od leczenia uzależnień od benzo, że znajomość tematu, wśród
lekarzy jest dramatycznie niska.. Niestety dotyczy to też wielu psychiatrów, o czym od dawna piszą ludzie.. Relanium brana miesiącami, latami nie powinno się odstawiać w 1 tydz, nawet jeśli to
nie jest dawka duża.. Po 1 na pewno po długim okresie brania miałeś tego Relanium więcej w sobie (zjawisko kumulacji bdz w organizmie), więc ja bym rozciągnął maksymalnie ile się da tą odstawkę na
np 5 mg / co 2 tyg co najmniej, a może nawet 2,5 mg / na 2 tyg, tu nie liczy się tempo, tylko efekt.. Lek Conival Chrono znam, nie jest zły, bo działa przeciwdrgawkowo oraz normalizuje nastrój, zapobiegając
nadmiernych wahaniom nastroju, zarówno w górę, jak i w dół, no ale warto by chyba do tego dołożyć jeszcze jakiś lek antydepresyjno przeciwlękowy SRRI.. A co z terapią? byłaś w ogóle na jakiejś terapii odwykowej?
Witam.z alkoholem poradziłem sobie już dawno temu i mam nad nim pełna kontrolę ale tak jak piszesz pewnie wciąż nim jestem.nie nigdy nie byłem na terapii odwykowej gdyż pracuje za granicą i czas mi na to nie pozwalał a problem się powiększał.w tym roku zdecydowałem coś z tym zrobić ale nie bardzo wiem jak.jestem że Szczecina gdzie nie dzwoniłem odsyłają z kąta w kat na Google prawie same ośrodki prywatne itd…
Jestem uzależniona od clonazepamu obecnie 3 mg. Lek ten został mi zapisany przez lekarza psychiatrę w 1996 roku razem z Seroxatem. Choruje na zaburzenia lękowe z atakami paniki do dnia dzisiejszego. Tabletki wyżej wymienione na początku leczenia pomogły mi , bywały nawroty ale lekkie. Został potem włączony mi sulpiryd ,i ciągle przepisywany clonazepam i Seroxat. W 2021 roku dostałam silnych ataków paniki,stan ciężki ,nie funkcjonuje,nie wychodzę z domu nawet z kimś. Jestem zdana na pomoc rodziny i opiekę. Prześladują mnie ataki paniki że umrę,na zawał serca, karetka. Objawy somatyczne , brak równowagi, zaburzenia chodzenia,strzelanie w uszach,kołatania serca. Omdlenia. Zaliczyłam dwa razy pobyty w szpitalu na detoxsie bez efektu. Odcięto całkowicie po prawie 30 latach clonazepam. Włączono tranxene i prebagaline. Leżałam , nie wstawałam,nie myłam się , nie jadłam. Lekarze rozkładali ręce, podano mi clonazepam 2 mg i wypisano do domu. Stan coraz gorszy. Lekarz który wylądował mnie w clonazepam odmówił dalszego leczenia. Czy ja już będę zawsze kaleka? Czy moje życie się skonczylo? Ataki paniki i lęk przed śmiercią i omdleniem doprowadziły mnie do ruiny. Czy to od clonazepamu takie pogorszenie nastąpiło??? Błagam o pomoc.
Mam 22 lata brałem clonazepam w dawkach od 0.5mg do 2.5mg dziennie przez okres miesiaca. Clonazepam kupilem na lewo nie wypisał mi go nigdy lekarz. Brałem go do miksow z marihuana (7lat) dzień w dzień. Aktualnie jestem po ostrym stanie psyhotycznym po zarzuciu muchomora czerwomego amanita muscaria. Benzodiazepin nie biore od tygodnia dostałem od lekarza hydroksyzyne lecz zjadalem te tabletki bez opamietania najwiecej bralem na noc na koszmary senne, ktore mysle ze zostaly wywolane tym przykrym dla mnie stanem psyhotycznym (tzw bad trip po psyhodelikach) oraz odstawieniem benzodiazepin. Z internetu dowiedzialem sie ze nagle odstawienie benzo moze wywolac efekty abstynencyjne z którymi aktualnie się borykam. Lęki, mysli paranoidalne, drgawki, bezsennosc, koszmary nocne, rzadko halucynacje sluchowe lub dzwiekowe w zaleznosci od sily lęku. Wizyte w poradni od uzaleznien mialem proponowano mi detoks w szpitalu psyhiatrycznym, zgodzilbym się na to gdyby nie fakt ze boję się strasznie lozka szpitalnego. Glownie po ostrym stanie psyhotycznym gdy (widzialem diably rozerwane wiszace ciala na drzewach) gdy wrocila mi swiadomosc bylem zapiety w pasy i czulem sie bardzo skrepowany. Od tej.pory mam fobie do szpitala glownie do lozek szpitalnych na sama mysl mam paranoje. Nie wiem jak sobie z tym całym pieklem odstawienia benzo poradzic. Wizyte mam u psyhiatry za 3 dni więc pozostaje mi tylko czekać. Pomyslalem ze podziele sie swoja historia i moze Pan mi udzieli pare wskazówek jak postępować dalej.
Witaj Rafał Nie do końca zrozumiałem, czy brałeś clonazepam przez 7 lat (do mixów) + ostatni 1 miesiąc (?) czy jakoś inaczej? Chodzi mi o to, czy jest ciągłość w tym braniu Clonazepamu, czyli reasumując, czy brałeś go przez kilka lat aż do teraz? nie wliczając ostatniego tyg. Bo jeśli tak to oczywiście objawy abstynencyjne takie jak napięcie mięśni, drgawki, leki, depresja, koszmary senne są jak najbardziej możliwe, bo to przerwanie ciągłości brania po kilku latach. Jeśli zrobiłeś to po kilku latach nagle (odstawienie BDZ), to raczej te objawy pewne. Ludzie odstawiają na lekowych detoksach przez 6-8 tyg stopniowo redukując dawkę a ambulatoryjnie przez kilka miesięcy, nawet do roku. Jak odstawiłem clonazepam po 9 latach brania w ciągu zaledwie 10 dni również miałem koszmary, węże itp. No tak to jest że benzodiazepiny spłycają sen, zaburzają faze REM., nic się nie śni , a jak się je odstawi, to sny wracają często w burzliwym wydaniu gdy zrobimy to nagle. Zostałeś zapięty w pasy w konkretnym celu, abyś nie zrobił przede wszystkim sobie krzywdy ,choć na jawie, nie było to przyjemne. Raczej nikt nie ma prawa zapinać Cię w cokolwiek, jeśli jesteś w pełni władz świadomych. Detoks możesz przejść na pododziale detoksykacyjnym oddziału toksykologii szp. im Rydygiera w Krakowie. Ja tam kiedyś byłem, jedna dziewczyna 2 tyg temu wyszła i była zadowolona (uzależniona od 7 mg Alpra i 2500 Pregabaliny). Tam nie ma psychoz, to nie typowy psychiatryk, gdzie masz mix wszystkiego. Jest przyjemnie, czysto, odstawiaja powoli, nawet kilka tygodni. Podobnie oddział OLZA F3 Instytutu Neurologii i Psychiatrii w Wawie na ul. Sobieskiego (znajdziesz w necie). Możesz też próbować mierzyć się z tym ambulatoryjnie, tzn w domu z pomocą lekarza psychiatry. Jeśli jest tak, że odstawiłeś tydzień temu Clonazepam po 7 latach z dnia na dzień i dalej masz burzliwe objawy i nie będziesz sobie z tym radził, to lekarz mógłby przepisać Ci Relanium lub Cloranxen w odpowiednim równoważniku akceptowalnym dla Ciebie, czyli w uśrednionej dawce, która „szczęścia” Ci już nie da, ale nie będziesz na niej umierał i dopiero z niej będziesz schodził tzw substytucja. Przeliczniki dla poszczególnych benzodiazepin znajdziesz [Tutaj..] W międzyczasie psychiatra może wprowadzać jakieś leki osłonowe
Trawkę paliłem 7 lat codziennie a clonazepam miksowalem z trawą codziennie przez okres ponad miesiaca w dawkach 0.5-2.5mg zapomnialem dodac ze bralem na sen czesto lorafen 2.5mg ktory tez dostalem na lewo nie od lekarza. Zażywałem go głównie jak kończył mi się clonazepam. Myślę że aktualny mój stan to tylko paranoje przez nie wysypianie się. Śpię max 3h dziennie. Marihuane odstawiłem w dzień po wyjściu z soru. (Obawiam się przykrych doświadczeń po stanie psyhotycznym i nigdy więcej nie wezmę żadnych narkotyków) Zapewne brak kananibolidów po 7 latach palenia daje siwe znaki. Jeżeli wspomnę o tym wszystkim dla lekarza psyhiatry może wypiszę mi leki ziołowe i przeciwlękowe na sen aby koszmary nocne ustąpiły. Widzę że mój problem jest łatwy do zwalczenia go bo nie był to długi okres stosowania benzodiazepin. Myślę że terapeuta oraz delikatne wsparcie farmakologiczne pomoże mi rozwikłać ten problem. Stany które odczuwam teraz (mysli paranoidalne, skurcze miesni i drgawki) zapewne siedzą w mojej głowię bo dużo się naczytałem w internecie, nie ruszam sie praktycznie wcale z łóżka. Może leki od psyhiatry pomoga mi wkońcu się podnieść i wykonać jakieś ćwiczenia i wrócę do pracy. Terapeuta ustawi mi głowę i myślę że wszystko w miare szybko wróci do normy. Pozdrawiam. Dziękuję za szybką odpowiedź.
Możliwe i oczywiście tego Ci życzę, ale daj sobie trochę czasu, bo może to trochę potrwać.. Skoro paliłeś trawkę codziennie przez 7 lat, to też coś mówi to o Tobie, tzn coś nią w swoim życiu „kleiłeś”? Nie umiejętny sposób radzenia sobie z stresem, jakieś stany lękowe, i napięcie. Wiem jak działa trawka, miałem okazje spróbować.. W małych dawkach działa bardzo podobnie jak benzodiazepiny, jak dla mnie można to do jednego wora wrzucić.. Uprzedzam też Cię, że głowa to nie zegarek, ustawienie jej wymaga czasem spory kawałek czasu. Być może nie jesteś też świadom przyczyn twoich negatywnych stanów emocjonalnych i nad tym będziesz musiał popracować z terapeutą trochę, uzależnienie jest problemem wtórnym, choć należy go traktować jak oddzielną chorobę/.
Mógłbyś rozwinąć temat muchomora ? Czy łączyłeś go z benzo ? Czy przedawkowałeś ? Bo jeżeli odpowiednio go się wysuszy i zacznie się mikrodawki to działa leczniczo terapeutycznie na mózg.
Witam, brałam benzo rok, rok odstawiłam sama… Dali mi do tego fluanxolu i jego było sto razy gorzej odstawić, głody nieziemskie, objawy odstawienia gorsze niż od benzo, halucynacje… Byłam w szpitalu, zmienili mi na ssri, czuje się jak na haju po fluoxetynie, mam ogromne problemy z pamięcią,nie pamiętam co rano robiłam, po benzo tak nie miałam… Błogostan i zarazem większe uzależnienie, nie wzięłam dwa dni, głody znów nieziemskie… Dlaczego tak? Boje się znów syndromu odstawiennego bo mam dziecko w domu… Żałuję że cokolwiek zaczęłam brać… Mam problemy z nerwicą, ocd, akceptacja siebie…
Cześć. Współczuje tych przebojów. Trochę lakoniczny, skrótowy ten opis, nie wszystko rozumiem.. Chyba jesteś bardzo wrażliwa na działanie leków (?) Fluanxol w jakiej dawce? ten lek
w zasadzie stosuje się w psychozach, w większych dawkach, ale w mniejszych także na lęk i uspokojenie.. Generalnie nie należy do leków uzależniających, natomiast fluoksetyna nie daje zwykle
jakichś konkretnych odczuć, chyba, że są to jakieś efekty uboczne na początku stosowania.. Leki które brałaś (oprócz bdz) nie powinny uzależniać, no ale psychologicznie od wszystkiego
się można uzależnić, zwłaszcza gdy nie ma się innej alternatywy leczenia poza chemią.. Skoro piszesz że masz nerwicę, to mam ochotę zapytać, czy próbowałaś jakichś innych metod leczenia
swojego problemu pierwotnego poza farmakoterapia (?) psychoterapia?
Witam, jestem na odstawce lorafenu już drugi tydzień ale nie wytrzymuje tego i rozważam powrót do nałogu. Jestem uzależniona od małych, tzw. 'leczniczych’ dawek tego leku od ponad trzech lat. Lekarz zapisał mi kwetiapinie jako pomoc, a już mi nie pomaga. Czuje się okropnie jak w jakimś koszmarze.
No tak, takie uzależnienie niestety też istnieje i dawka czasem nie ma znaczenia, bo bywa tak samo silne. Chodzi o to, że leki czasem już nawet tak nie działają, ale człowiek „jedzie” dalej na zapamiętanym, utrwalonym wrażeniu wspaniałej ulgi, jakiej doznał, gdy zażył lek pierwszy raz, i przez kolejne dni.. Leki te tym sposobem mocno „wrastają” w psychikę i po zażyciu tabletki psychika sie uspokaja, a więc i objawy znikają, choć lek już nie działa, albo nie działa tak mocno jak dawniej.. Oczywiście pojęcie „dawka lecznicza, terapeutyczna” przestaje istnieć po kilku tygodniach brania, bo lek można systematycznie brać (codziennie) max 2-3 tyg i koniec lub dłużej lecz tylko doraźnie.. Zatem w mojej ocenie (i już chyba nie tylko mojej) lek przestaje być lekiem po 1-2 latach brania, nie mówiąc już od kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu (znam i takie przypadki), wtedy pojawia się już podwójny problem (tzn syndrom podwójnej diagnozy), czyli człowiek nie cierpi już na 1 chorobę, tylko 2 , np nerwica i uzależnienie od BDZ..
Witam moja przygoda z zolpigenem,stilnoxem zaczela się od nie dawna,ale przyjmuje duże dawki i nie mogę od tego odejsc,byłam juz 2 razy w szpitalu psychiatrycznym.Zaczełam brac od tak na bezzzsennosc,nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.Jestem sama niema komu mnie wesprzec trudno mi przestac brac to gówno,pomózcie..
No tak, to lek o dużym potencjale uzależniającym do stosowania bardzo krótkiego (2-4 tyg). Nie dziwi mnie też to, że przyjmujesz duże dawki, bo to częsty problem u ludzi uzależnionych od tego leku.. Chodzi o to, że specyfik ten ma bardzo krótki okres półtrwania To.5 =[1,5-2 g], (pisałem o tym już nie raz), tego względu, gdy organizm fizycznie się uzależni i jego tolerancja na lek wzrośnie, to już ciało może „wołać” szybko o kolejną porcje leku, znacznie szybciej niż to jest w przypadku starszych leków nasennych (benzo), czy innych z tej grupy, które działają znacznie dłużej.. Zolpidem nie jest benzodiazepiną, choć działa bardzo podobnie..Nie oznacza to wcale, że benzodiazepiny są bezpieczniejsze, ale w przyp. Zolpidemu ludzie dochodzą naprawdę do dużych dawek.. Ostatnio pisałem z młodą kobietą, która doszła do dawki 400 mg / dzień..Osobiście polecam Ci oddział detoksykacyjny F3 OLZA w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie (ta kobieta tam poszła i odstawiła), a później psychoterapia.. O ile twoja bezsenność nie ma podłoża organicznego, tzn nie wynika z jakiejś ukrytej choroby fizycznej, to leczy się ją tak samo jak innego rodzaju schorzenia jak nerwica, fobia, depresja..
Chciałabym prosić o kilka rad psychiatra stwierdził że jestem bardzo uzależniona niewiem czy jak się brało po 1 tabletce nie będąc jeszcze uzależnionym czy to już się liczy jaki czas biorę i odkąd u mnie chyba wychodzi 2 albo 3 lata nie bralabrałam dużych ilości dopiero na rozluźnienie potem już wesoło niebylo odwiedzając męża w szpitalu dostałam tzw padaczki to był dla mnie tylko napad dragawkowydragawkowy podali mi kropulwke i wyszłam nie brałam jakiś czas wiadomo jak można wogule wrócić do leków po takim wydarzeniu wg rodziny a jednak można…
Afobam, psychiatra stwierdził, że jesteś bardzo uzależniona ? Może jeszcze jest tym zaskoczony (?!) A kto Ci te leki przepisywał tak długo?! Jak pytasz mnie o zdanie, to powiem Ci, że dawka w uzależnieniu nie ma znaczenia, można uzależnić się nawet od 1 tabletki, jeśli się ją stosuje regularnie..Oczywiście czy doraźnie, czy systematycznie ma znaczenie, ale w przypadku niektórych leków, które mają bardzo długi okres półtrwania, np. Clonazepam 50 h , Cloranxen (Tranxene) 100-200 h, Diazepam (Relanium) również do 200 h, to jak będziesz brała nawet co 3-4 dni to nie będzie to wcale doraźnie, bo lek będzie cały czas w Tobie..Jednakże Afobam ma raczej krótki okres działania ok 6 h
1 razy przecprzeczytałam bloga nie całego nie śpię ale dużo cennych informacji i pomocnych przeczytałam mam 3 miesięcznego syna i 7 letniego przed ciąża nie brałam 3 mięs benzo po przejściu ataku lęku cala ciążę nie brałam wiadomo nigdy bym nie chciała zaszkodzić dziecku ale teraz od nowa niewiem boję się o dzieci bo niewiem czy dam radę rzucić to całkiem obecnie odstawiam z mężem stopniowo afobam
Prosisz o jakieś rady jak większość osób, które do mnie do tej pory napisały 🙂 obawiam się jednak, że kilka rad tu nie wystarczy.:-/.My uzależnieni (ja również) jesteśmy przyzwyczajeni do szybkich rozwiązań, jakiś problem, myk – tabletka, jakiś lęk, smutek myk – tabletka ,nie można zasnąć myk – tabletka, tym gorzej, jeśli taki nałogowy schemat trwa kilkanaście, ,- kilkadziesiąt lat..Musisz zrozumieć, że lekomania, czy inny nałóg, to zwykle tylko „wierzchołek góry lodowej”, u którego podłoża leży jakaś podatność twojego charakteru, problem pierwotny, być może dla Ciebie zupełnie nieświadomy i „od urodzenia” naturalny i tymi lekami właśnie go „zalepiasz”..A możesz napisać na co psychiatra przepisał Ci benzodiazepiny? Bierzesz też jakieś inne leki..Myślałaś może o jakiejś innej formie leczenia, niż tylko farmakologiczna?
Czytam…czytam..
Dzięki,temu Blogowi- i jego założycielowi,dużo się dowiedziałam,i nie jest prawdą-ciężko z miejscem ,czy długi okres oczekiwania…
Po jednym telefonie-z namiarami do Warszawy
Zespół Profilaktyki Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie
ul. Sobieskiego 9, 02-957 Warszawa
tel.: (22) 458-27-34, 458-27-53
e-mail: basinska@ipin.edu.pl,
dostałam termin -na już,ale żeby pozamykać ważne sprawy,pozałatwiać,leki na serce itp…itd..Pani Doktor zgodziła się,na zmianę terminu,czyli -żadnego długiego- okresu oczekiwania.
Wiem,że,to posty z 2015 roku,ale jest wszędzie,masę ważnych informacji,które chcę przeczytać i czytam ,a,że jest -dużo,bo i linki do posłuchania….itd,więc czasu potrzeba aby,to wszystko przeczytać..
Piotr Przemek K -Bardzo,ale to Bardzo z całego Serduszka,dziękuję,za pomoc.
I Życzę Tobie ,tego co pragniesz…często( przynajmniej ja tak uważam) tyle ile,dobroci,masz w sobie,ile dajesz jej innym -wraca ze zdwojoną mocą do Ciebie :-)Oby tak,się stało,w co-oczywiście wierzę,że wyzdrowiejesz 🙂
P.S.Wkleiłam namiary ,na P.Doktor,z faktycznym -stanem okresu oczekiwania…czyli -na już ,się każdy dostanie.
Pozdrawiam Dorota
Dobra robota Dorota!:) heh, ale mi rym wyszedł 😉 ale taka prawda, mówię serio
po 1. dawno nie miałem tak konkretnej, ważnej i cennej informacji od innej osoby uzależnionej, która może przydać się naprawdę wielu osobom! DZIĘKI! 😉 Byłem w różnych placówkach medycznych, ale akurat tam nie ..zaraz, zaraz.. wróć! 🙂 byłem.., tzn starałem się o przyjecie, ale na inny oddział w INiPsychiatrii (oddział leczenia nerwic), ale mnie nie przyjęli – powód, 3-6 miesięcy bez benzodiazepin, taki warunek przyjęcia..Oddział Pani dr Anny Basińskiej jest jednym z niewielu tego typu placówek w Polsce gdzie oprócz alkoholu odstawia się stopniowo benzo w sposób ponoć bardzo fachowy, z substytucją na równoważną ilość Diazepamu (Relanium) i regularnym monitorowaniu stężenia benzodiazepin w organiźmie..
po 2. uzyskane od Ciebie informacje ja wkleję sobie do niektórych wpisów.
po 3. nie sugeruj się datami, ponieważ moje wpisy nie są napisane (masło maślane ;-/), „zamknięte” i zalakowane, co jakiś czas je poprawiam, aktualizuje, coś dopisuje, jeśli się czegoś dowiem nowego w określonym temacie, więc można by rzec, że ten blog ewaluuje razem ze mną..
Witam, jestem uzalezniona od Clonazepamu. Pare lat temu pierwsza proba odstawienia. 3 m-ce bez, pozniej powrot. Kolejne odstawienie 5 m-cy bez, pozniej silny nawrot z lękami ogólnie złe samopoczucie fizyczne i psychiczne. Kolejne odstawienie bardzo drastyczne w szpitalu 2 m-ce abstynencji i powrót. Niestety biore nadal w dawkach 2mg, bywa że 4 /h. Nie umiem z tego zejść, nie udaje mi sie za duży ból i cierpienie. Może macie jakiś pomysł, jak z tego schodzić, bo lekarz psychiatra mi nie bardzo pomógł.
Witam. Clonozepam to największe cholerstwo. Jestem po 4 tygodniowym detoxie w psychiatryku. Myślałem, że będzie w domu łatwiej po detoxie ale różowo nie jest. Zapisali mi Tegretol, ketler na spanie i hydroxyzine. Członka nie biorę a brałem 18 lat w dawce 2 mg dziennie, rok 2-4 mg A pol roku 6mg. Nic innego nie brałem z leków ale przez 3-4 lata małe dawki amfetaminy i marihuany. W końcu piekłem i to tak,że mimo iż miałem swój mały biznes nie byłem w stanie to ptowadzic. No i jestem po detoxie ale daleko do celu. Byłem agresywny i nadal jestem jak np. Ktoś nie myśli tak samo jak ja wpadam w furie. Pod względem agresji zero poprawy. Chęci do życia na 50 % ogólnie źle. Wiem, że konieczne jest psychoterapia ale obecnie tylko proponują online A to chyba raczej nie zda egzaminu. Jestem z Wielkopolski i szukam dobrego psychiatry i psychologa do dalszej terapii. Wiem, że chyba trzeba zrobić porządek w głowie ale ogólnie jest nieciekawie i daleka droga do sukcesu. Obym wytrzymał bez tego świństwa. Narazie nie myślę o tym i raczej wytrwam. Może jakaś rada dla mnie.
Krótki trochę ten detox jak na 18 lat brania.. Można wiedzieć, gdzie ten detox ? i jak Ci to w ogóle odstawiali.. Na OLZA F4 w INiP w Wawie detox od leków minimum 8 – 12 tyg, no i substytucją na relanium..
Fakt, trudny jest teraz moment na leczenie ze względu na pandemie, sam czasem korzystam ze skypa zarówno w konsultacjach z psychiatrą, jak i psychologiem spec.leczenia zaburzeń osobowości i terapii uzależnień Z tego co wiem, w stacjonarnych ośrodkach np typu WOTUAiW leczenia alkoholizmu, gdzie jest terapia zamknięta (standard 6 tyg) zajęcia do niedawna odbywały się normalnie. Teraz to jest zależne od ośrodka.. Jeśli jednak nie masz problemu alkoholowego w pakiecie, to Cię tam nie przyjmą. Co innego poradnie, przychodnie leczenia uzależnień od substancji psychoaktywnych, tam leczą wszystko i mógłbyś się zarejestrować na NFZ.. Na pewno w Poznaniu coś takiego jest, słyszałem też że coś w Śremie Skoro jeszcze amfetamina i trawka, to jesteś nałogowcem, w sumie to sama lekomania wystarczy, by nim być, więc pewnie terapia uzależnień jest Ci konieczna. A pro po terapii on – line, to powiem tak, lepsze to niż nic i warto z takiej pomocy skorzystać, gdy chodzi o zdrowie.. Ja bym nie bagatelizował i szukał jakiejś pomocy, nie liczył tylko na przetrwanie, bo to może nie wystarczyć. Nałóg zawsze skomplikuje Ci życie, nie łudź się, że na „wspomaganiu” uda Ci się jakiś interes, czy związek, może przez jakiś czas, ale to wszystko na kredyt
https://placowki.mp.pl/unit/index?id=557048
Bardzo ciekawy blog i przyznam, że często cierpienie wpędza nas w szpony alkoholizmu i takie leczenie http://www.odtruwamy.pl/
Nie życzę nikomu takich perypetii życiowych!
Witam serdecznie,
muszę przyznać, że przeczytałem dzisiaj całego Pana bloga, od a do z – cieszę się, bo wszytko wskazuje na to, że będzie kontynuowany.
Chciałbym, aby poruszył Pan kwestię, w komentarzach, lub w notce, obciążenia ze strony detoksu jakie spoczywa na rodzinie chorego, uzależnionego. W jaki sposób poradził Pan sobie z presją ze strony otoczenia? Mimo wszystko pobyty w szpitalach, ośrodkach leczenia nerwic czy innych tego typu miejscach powodują automatyczne chorobowe w pracy – co w polskich warunkach jest zazwyczaj nieciekawie odbierane.
Obecnie jestem w sytuacji, która w pewnym sensie przypomina mi Pana opisy tamtych lat. Co prawda nie doszedłem nigdy do tak końskich dawek (podejrzewam, że już po 6 mg klona zapadłbym w głęboki sen), moje uzależnienie jest raczej linearne – nie wiem jak to wyjaśnić, ale zazwyczaj nie potrzebuję więcej niż odpowiednik 2mg Clonazepamu, co i tak jest relatywnie dużą dawką. Niestety jednak przyjmuję go dość długo i dlatego między innymi bez podtrzymania tej dawki „bazowej” pojawiają się lęki, koszmary senne i wszelkie tego typu zjawiska.
Chciałbym podjąć jakieś realne działanie jednak w obecnych warunkach ekonomicznych wydaje mi się ono niemożliwe. Dlatego jakoś chodzę do pracy, wypełniam obowiązki domowe i robię to wszystko choć czasem, z resztą coraz częściej, rozglądam się wokół i uwierzyć nie mogę, że to właśnie tak teraz wszystko wygląda i ma nadal wyglądać. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam robiąc minę do złej gry.
Bardzo trafnie opisał Pan skutki uboczne zażywania benzodiazepin – w tym te najbardziej subtelne – czasem mam wrażenie, że spłycenie snu w moim przypadku jest na tyle poważne, że samo to robi ze mnie maszynę.
Mam jeszcze jedno pytanie: na ile mój opis jest typowy, na ile nie. Chodzi mi o to, kiedy Pana zdaniem nastąpi krach. Czy to kwestia paru dni, tygodni, lat? Jak ocenia Pan sytuację po tym dość wartkim opisie?
Na pewno będę zaglądał.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał.
Witaj Przemku. Mam nadzieję, że z zębem już w porządku? Czy jednak wyrwany? 🙂
Dziękuję, że zdecydowałeś się opisac swój detoks. Myślę, że może to pomóc osobom uzależnionym od benzodiazepin, które są zmęczone swoim nałogiem, chcą odstawic, ale się boją, właśnie ze względu na nieprzyjemności związane z detoksykacją organizmu.
Jeśli mogę Cię o coś poprosic – jeśli pamiętasz, mógłbyś opisac jakie emocje i uczucia towarzyszyły Ci w czasie detoksu i początkowej abstynencji, jakie miałeś problemy psych/fiz?
Odpowiadając na Twoje pytania – niestety tłem dla mojego „brania” opioidów kiedyś była właśnie niska samoocena i przemoc psych/fiz w dzieciństwie. Celowo napisałam „tłem”, bo osobiście wychodzę z założenia, że zażywamy różne substancje, bo po prostu dobrze sie po nich czujemy, czujemy się „fajnie” i tyle, i to jest powodem. Pierwszy raz heroinę podał mi mój … mąż. Chociaż wiedział jakim piekłem jest uzależnienie do heroiny 6 lat wcześniej niż ja. Podał mi ją, bo jak to określa do dzisiaj „bo sama chciałaś”.
Rokowania dla mojej choroby nowotworowej nie są złe. Powiem nawet, że są bardzo dobre. Pod warunkiem, że zacznę się leczyc. A tego nie robię… Na początku walczyłam, ale później przestałam. Bo doszłam do wniosku, że wolę nie zyc, niż życ bez opioidów. Teraz rozumiesz, w jakich momentach rak może cieszyc? 🙂
Mówisz, że piszę, jakby moje życie nie miało wartości. Przemku, a jaką wartośc ma życie? Czy to nie tylko kolejne dni, które trzeba czymś wypełnic?
Ząb na razie ok:), nałożona trucizna, ale nie wyrwany, ponoć mnie to czeka, bo może stan zapalny się odnawiać:(..
Może to co napisze zabrzmi, jak straszne banały, ale czy stałaś kiedyś na wysokiej, ośnieżonej górze, stoku narciarskim, z wierzchołka której rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na inne góry porosłe ośnieżonymi, jodłami i świerkami?.. A powietrze tak czyste i wszystko pachnie, że aż chciało by się go zabrać w w butelkę do domu, do tego prószący śnieżek i cisza taka,że aż boli 🙂 A próbowałaś w jakiś sposób się realizować? Nie wiem, pisać wiersze, malować, rysować, uczyć się języka (hiszpańskiego, włoskiego, japońskiego:), grać na instrumencie, gotować, projektować i szyć ciuszki, albo ćwiczyć Aikido, fitness, jeździć sobie rowerkiem po lesie z dobrym aparatem fotograficznym, gdy ładna pogoda (podziwiać i obserwować naturę, robić zdjęcia, później może wywołać, powiesić je na ścianie), nie tam jakiś wielki przełaj i „hardcore” do wyplucia płuc, ale taki relaksik, kontakt z przyrodą..W jakim jesteś wieku? Masz dzieci? Słyszałaś kiedyś słowa „cześć mamo, kocham Ci mamo, zrobiłam kupę mamo” ??:)
Albo taka wspólna, ,rodzinna gra w Monopoly lub co innego, w sobotni, lub wieczorny wieczór z, lub spacer po rynku (?)..Albo praca zawodowa, którą lubisz, bo sama wybrałaś dziedzinę, w której wiesz,że jesteś dobra i mocna, bo na pewno w czymś jesteś! Praca, w której odnosisz jakieś sukcesy, ludzie Cie doceniają, a dzięki niej masz kasę, na seksowne szpilki i fajne perfumy, biżuterie..po co?? A po to by robić facetom „papkę” z mózgu i czuć się dobrze jako kobieta:) Z twoich komentarzy wynika że jesteś bystrą i inteligentną osobą! mogłabyś wiele..
Niska samoocena to tylko ocena „poczucie własne”, które jest tak silne, bo często wpajane przez ważnych dla nas ludzi latami, że w końcu w nie zaczynamy silnie wierzyć i nie podejmujemy żadnych działań (bo i po co..), a to odczucie nie ma zwykle nic w spólnego z rzeczywistością
..Albo seks, namiętność, zapomnienie się, bez żadnych „otępień” lekowych, narkotykowych, gdy wszystkie zmysły „pracują” jak trzeba , to nie jest fajne?? 🙂
Życie bywa wredne, ale też bywa piękne,moim zdaniem może mieć wiele „smaków i smaczków”, lecz trudno to wszystko dojrzeć, gdy jesteś chora, cierpiąca, uzależniona, otumaniona, w związku z tym smutna, gdy nie jesteś „wolna”, żyjesz w strachu, czy uda Ci się zdobyć kolejną porcję leku, jak długo pożyjesz, nie masz szacunku do siebie..Nie twierdzę,że to wszystko co wymieniłem ja już mam albo, że wszystko to mi się uda, ale na góry patrzyłem, na rowerze zacząłem trochę pedałować, z córką w miarę dobry kontakt mam, czasem razem nawet oglądniemy jakiś horror wg powieści S.Kinga :), czasem powiemy sobie nieśmiało,że się kochamy:) ale mam nadzieje i wierzę, że będę miał, po to pracuję nad sobą..
Nie mam pojęcia, kto tak „wymyślił”, że rodzimy się, żyjemy, a później umieramy i „po co” to wszystko , czy w ogóle stoi za tym jakaś „Siła Wyższa”lub większa wartość (wierzę,że tak, choć nie jestem jakimś ortodoksyjnym katolikiem), ale skoro już jesteśmy i żyjemy, to może zorganizujmy sobie ten swój kawałek „miejsca i życia na ziemi” żeby było częściej fajnie, niż wrednie i byśmy mogli być z paru rzeczy dumni (nie musi to być od razu opracowanie szczepionki na AIDS :)))..postaram się sukcesywnie, w miarę możliwości czasowych, zamieszczać wpisy „od siebie”, jak i również w odpowiedzi na zadane pytania,
Witam
Dziękuje za słowa uznania 😉 powodują, że człowiek dostaje pozytywnego powera do robienia dalej, tego co robi..Zamierzam kontynuować pisanie bloga o ile zdrowie i czas pozwoli, no i oczywiście jeśli będzie on czytany przez ludzi.
Moim zdaniem, jako lekomana (nie specjalisty) twoje linearne, jak to nazywasz, zażywanie (pewnie już uzależnienie) nie jest jakimś atypowym, czy nie typowym przypadkiem. Kilka osób do mnie napisało, uzależnionych właśnie od małych, stałych dawek (masz rację to pojęcie względne, spotykałem na oddziałach nerwic osoby, na których działało już konkretnie 0.5 mg Clonazepamu, jedna dziewczyna to nawet 0.25 mg przyjmował i ta dawka na nią działała) Ludzie Ci zażywali przez lata 1 tabletkę benzo i też mają problem z jej odstawieniem..
Wydaje się, że jesteś uzależniony od terapeutycznej dawki, pewne typy uzależnienia od benzo- wyróżnia prof. Heather Ashton w swoim artykule „benzodiazepiny, jak działają, jak je odstawić po wielu latach przyjmowania” Czytałeś?.. Pewnie tak, ale jeśli nie, to polecam! Link do artykuły znajdziesz na moim blogu, na stronie przydatne linki
Pytasz kiedy nastąpi krach?..Było by z mojej strony karkołomną rzeczą i sporym nadużyciem, gdybym coś tu próbował prognozować :), nie mam pojęcia co będzie..Wiadomo, narkomania może zabić w parę lat, z alkoholem jak jest, to też wiadomo, szybko widać i „czuć”, że ktoś ma z tym problem, sprawa trudna do ukrycia i ogólnie nieakceptowalna społecznie.. Po alkoholu możesz szybko wylecieć z pracy, stracić środki do życia i na alkohol, robić różne głupstwa będąc upojonym i albo zacząć leczenie albo stoczyć się. Z tabletkami jest inaczej, niektórzy mogli by powiedzieć „lepiej”, bo nie czuć ich z ust, są mniej toksyczne dla organizmu, można długo ukrywać swój nałóg, ale w tym, moim zdaniem właśnie tkwi niebezpieczeństwo lekomanii, że możemy sobie długo wmawiać pewne rzeczy, racjonalizować, minimalizować np. że to lekarstwo, że przepisał je lekarz specj., że musimy je brać itd. (w przyp. alkoholu lub narkotyków nie było by to pewnie możliwe), że nie jesteśmy po nich tacy bardzo odurzeni, bo już tolerancja.. To wszystko prawda, ALE z pozoru!!..owszem, to lekarstwo, ale do stosowania przez 4 tyg nie dłużej, nie jest bardzo toksyczne, ale ta informacja nie dotyczy chyba okresu brania 7..10..15…18..20 lat! Bo leki te mogą mieć negatywny wpływ na mózg i jego szybsza demencja na starość ( ?!)
Lekomanii z pozoru nie czuć, ale może apatia, sukcesywny spadek wydajności w pracy, efektywności z czasem, do tego niezadowolenie..To np., że rozwija się powoli i subtelnie, często usypiając naszą czujność, niby nic, ale któregoś razu możemy np. potrącić samochodem staruszkę na przejściu dla pieszych..Nie twierdzę,że z powodu benzo, gdy od lat jesteśmy na niskiej tej samej dawce i że ją zaraz zabijamy, ale może jakoś upośledzamy i możemy zastanawiać się do końca życia, czy mieliśmy tylko pecha, czy to jednak zdarzyło się to przez te tabletki (?) a jak jeszcze Policja wykryje testem ich obecność, to jeszcze kłopoty z prawem..itd
Witam .
Dobrze ,ze udało sie Panu z tego wyjsć .
Ja od 10 lat zażywam stilnox oraz xanax .
Zaczynałam od małych dawek , obecnie jem po 10/11 tabletek stilnoxu na dobę , xanax 2 , moze 3 .
Próbuje z tym walczyć ,ale jednym pobycie na oddziale depresji wyszłam jeszcze bardziej uzależniona od stilnoxu . To idzie w bardzo zła strone .
Przestałam sie czymkolwiek interesować , po prostu straciłam wiarę w siebie . Najchętniej nie wstawalabym z łóżka . Zastanawiam sie nad pójściem na detox dla lekomanów ,wiem ,ze cieżko z jakimikolwiek miejscami … Prosze o poradę 🙁
No to wpadłem. Pracuję za granicą i leki antydepresyjne, które przyjmuję od lat nie pomagają mi za bardzo lecz raczej utrzymują mnie przy cienkiej granicy upadku w głęboką depresję. Na co dzień zmagam się z fobią społeczną ( od lat ), wahaniami nastroju i bez cloranxenu ( zaczynałem od 20 mg – aktualnie często zażywam 40 mg ) z atakami paniki. Do tego alkohol ( banalne za granicą ), czasem marihuana ( wcześniej paliłem dzień w dzień ) a do tego kilka razy spróbowałem kokainy.
Błędne koło. Nie wiem jak się z tego wydostać. Nie potrafię całkowicie odstawić alkoholu choć nie piję do utraty przytomności. Marihuany unikam od kilku miesięcy, bo bardzo pogłębiała wszelkie możliwe objawy związane z depresją i fobią.
I co tu robić?
Nie Ty jeden.., choć to pewnie żadne pocieszenie. Nie jesteś też jedyną osobą, która ma problem lękowo – depresyjny z uzależnieniem do benzo i przebywa za granicą.. Pisało już tu wiele takich osób, kłopot jest taki, ze jeśli ktoś nie zna tam naprawdę dobrze języka i nie ma za wiele pieniążków, to mało ma możliwości na fachowe leczenie, choć czasem może trafić na kogoś dobrego. Leki antydepresyjne nie wszystkim pomagają w wystarczającym stopniu, by mogli funkcjonować i szczęśliwie żyć, a benzodiazepiny? No cóż, można je brać regularnie (codziennie) 2 – 4 tyg, doraźnie dłużej, ale doraźnie, to raz na jakiś czas.. Po tym okresie 1. mogą i zwykle uzależniają 2. zwyczajnie tracą swoją efektywność, trzeba brać więcej Przy Cloranxenie słowo doraźnie nabiera trochę innego znaczenia, bo jest to BZD bardzo długo działające To,5 = [100-200 h], a to oznacza, że jeśli zażyjesz tabletkę 1 to będziesz ją miał w sobie 3-4 dni, czyli jak będziesz brał po 1 tabl co 3 dni, to nie będzie to doraźnie, tylko lek będziesz miał cały czas w sobie
Temat fobii społecznej jest mi bardzo bliski, miałem ją chyba w najcięższym wydaniu (zaburzenie osobowości typu unikającego z wtórną agorafobią ) To co napisałeś to nie do końca tak (moje zdanie).. Tzn takie są twoje subiektywne odczucia.. bo z jednej strony te leki Cię utrzymują przed upadkiem w „dół”, może i tak (?) z drugiej hamują twój rozwój prozdrowotny, który mógłby się rozpocząć, gdybyś poszedł na fachową psychoterapię. Być może poszedł byś na nią, gdybyś nie brał Cloranxenu lub brał go krótko, bo czułbyś się wciąż źle, lub tylko na krótko lepiej i musiał szukać dalej leczenia. Ale nie szukasz, bo bierzesz go dalej i „jakoś” jest, choć byle jak.. To że jesteś za granicą dodatkowo komplikuje sprawę w twoim przypadku. Leki BDZ, alkohol, trawka, to wszystkie substancje mają wspólny mianownik, dodają fobikowi społ. odwagi, śmiałości, odhamowują, znieczulają wszechobecne napięcie, no ale to wszystko jest sztuczne, iluzoryczne i działa tylko „po spożyciu”. Wygląda na to, ze masz predyspozycje do uzależnień (tak jak ja i mnóstwo innych ludzi), sięgasz po chemię w różnym wydaniu (alko to też chemia)aby poradzić sobie z swoim „problemem pierwotnym” (fobią społeczną)
Leczyć się, ale tak konkretnie to szczerze mówiąc, nie wiem co mogę doradzić.. Gdybyś był w Polsce, podałbym Ci namiary na fachowy detoks od alkoholu i leków (nie wolno ich odstawiać z nagle, ani z dnia na dzień!), następnie namawiał na 6 tyg terapie uzależnień w AA, a później psychoterapia fobii społecznej
Witam.od 6 lat jestem uzależniony od relanium 20mg/dobę.jak sobie z tym poradzić,od czego zacząć,gdzie szukać pomocy?pozdrawiam
Cześć. A możesz powiedzieć kto i z jakiego powodu Ci przepisał to relanium? Czy bierzesz jakieś inne leki? czy próbowałeś jakieś psychoterapii?