Odpowiadając na jedno z pytań, które zostało mi zadane na blogu, jak wyglądał mój ostatni detoks (?)..postanowiłem opisać swoją ostatnią detoksykację, może w kilku fragmentach się powtórzę z tym co pisałem w wcześniejszych wpisach (z góry przepraszam!), ale pomyślałem sobie, że może potrzebny jest taki skrót (który później rozwinę, przynajmniej w tych kwestiach, o których jeszcze nie pisałem lub pisałem bardzo ogólnie), skrót dla tych, którym zależy na szybkiej informacji, a nie mają czasu, ani ochoty czytać całego mojego bloga (szkoda , to duża dla nich strata!) :), chcieli by wiedzieć ja ta moja detoksykacja wyglądała, jakie błędy
popełniłem (?) a jakie popełnili inni (?), a co mi pomogło, jak się czułem w trakcie, po zupełnym odstawieniu leków..Mówiąc w skrócie moje 14-sto letnie branie leków z grupy benzodiazepin można podzielić na 2 okresy : 9 lat brania Clonazepamu (głównie), na przemian z Xanaxem (Alprazolam), w coraz to wyższych dawkach (rozwój tolerancji) oraz 6 lat przyjmowania słabszego Cloranxenu (odpowiednik francuskiego Tranxene) w względnie już stałych dawkach. W przypadku Clonazepamu początkowa dawka wynosiła 4 mg i została mi przepisana przez psychiatrę, wraz z upływem czasu nastąpił stopniowy rozwój tolerancji, by w ostatnich latach dojść do dawek nawet 26-30 mg „Clona”/ dzień (uzależnienie od wysokich dawek)..
Następnie przerwa ok 2,5 miesiąca na pobyt w klinice, a po jej opuszczeniu, „dół, zjazd”, próba samobójcza (pisząc w skrócie), po której zacząłem przyjmować Cloranxen (nie chciałem wracać do Clonazapamu), ale już w dawce terapeutycznej, choć dość dużej 30 – 20 mg / dzień (uzależnienie od terapeutycznych dawek) której już nie zwiększałem (leki na moją prośbę miałem wydzielane)
Co do Cloranxenu (Tranxene), to jak wyżej napisałem, to nie mała dawka, bo na jednym z detoksów alkoholowych podawano taką ilość (30 mg Cloranxenu ) pacjentom cierpiącym na zespół odstawienny poalkoholowy jako początkową dawkę, którą później obniżano, ale przy mojej, rozwiniętej przez lata, bardzo wysokiej tolerancji nie działająca na mnie fizycznie zupełnie. To moja oczywiście subiektywna ocena, ale przy tej dawce nie czułem się w żaden sposób uspokojony lub przytłumiony, nie czułem rozluźnienia mięśni szkieletowych, o „pewności siebie”, odhamowaniu, błogostanie, jakie miałem po „Clonie” to już nawet nie było mowy..Jednak sam fakt ich przyjmowania dawał mi jakąś iluzję, resztkę poczucia bezpieczeństwa
Była to dawka, która pozwalała mi wtedy „jakoś” funkcjonować, nie wiem jakie ma to znaczenie i czy w ogóle jakieś ma, przy zażywaniu tego leku, czy też przy jego odstawianiu (??), ale Cloranxen (Clorazepate) znany również jako francuski, może nijak się nie ma mocą, siłą działania do Clonazepamu, Xanaxu (Alprazolam),czy Lorafenu (Lorazepam),ale ma, podobnie jak Relanium, które jest często używane do substytucji (podmiany) przy odstawieniu benzodiazepin krótko działających,bardzo długi okres działania. Jego czas półtrwania To.5= [36-200 h], w zależności od organizmu, wg innych źródeł średnio 60 h u dorosłego człowieka .
Pod koniec mojej terapii, w całodobowym ośrodku odwykowym dla uzależnionych od alkoholu (będę pisał o niej w przyszłości na blogu), która standardowo trwa 6 tyg, a w moim przypadku (razem z detoksem) trwała 6 miesięcy! (stopniowe odstawianie „Clona”, kłopoty z samopoczuciem i realizacją zadań) zdając sobie sprawę, że wymagam dalszego leczenia, terapii i pracy nad sobą, nad swoim problemem pierwotnym, zacząłem szukać jakichś możliwości. Od tamtejszej kadry otrzymałem namiar na dobrego specjalistę psychologa leczenia uzależnień i zaburzeń osobowości w ośrodku odwykowym,w moim mieście, do dalszego leczenia ambulatoryjnego (terapii indywidualnej)
Gdy trafiłem do niego, pamiętam,że odbyliśmy kilka spotkań konsultacyjnych, gdy byłem jeszcze na sporej dawce Clonazepamu, (niestety, po powrocie z terapii wróciłem do leków). Był bardzo sympatyczny, uważny, nie traktował mnie z góry, tylko z szacunkiem i wyrozumiałością, czym bardzo mnie ujął. (totalna nowość dla mnie!). Zgodnie z jego zaleceniem wyjechałem do jednego z dużych miast, gdzie trafiłem do (wskazanego przez niego) oddziału toksykologii, gdzie odstawiono mi Clonazepam po 9 latach regularnego brania. Niestety, zrobiono to zbyt szybko, bo w 10 dni !!! (takie ograniczenia małego oddziału, dużo czekających na miejsce)
Choć odstawiłem wtedy „Clona” definitywnie, to patrząc na to z perspektywy lat był to bardzo kiepski pomysł, gdyż było to zdecydowanie za szybko i w konsekwencji czego przeżyłem później mnóstwo cierpień, które później, wraz z nieszczęśliwym splotem wydarzeń, doprowadziły mnie do drugiej próby samobójczej! Takie zdanie mam obecnie nie tylko ja, ale także psycholog, który mnie tam wysłał..No ale było to „przecieranie szlaków”, uczenie się na zasadzie prób i błędów. Później pobyt 2.5 mies na oddziale nerwic (na „przeczekanie”), tak mi doradzono na toksykologii, gdy dowiedziałem się, że nie będę miał na razie terapii, którą miałem nagraną, bo w/w psycholog doznał poważnego urazu nogi i musi iść na wielomiesięczne, długie zwolnienie lekarskie, a później rehabilitacje..
Powiedziano mi, że jak wrócę i będę siedział bezczynnie w domu,to zacznę z powrotem brać..Na tym oddziale dowiedziałem się również, że jestem jedną z „ofiar służby zdrowia” (słowa te padły z ust jednej pani doktor, które wypowiedziała je do grupy studentów, z którymi była na obchodzie). Gdy trafiłem na oddział nerwic jednej z klinik (będę o nim pisał na blogu), po zbyt szybkiej odstawce „Clona” dopadały mnie ciągłe doły i duże „zjazdy psychiczne”, dwa tygodnie czekałem na rozpoczęcie nowego turnusu, gdyż przyjechałem w momencie, gdy kończył się poprzedni, a później gdy się zaczął nie mogłem uczestniczyć w wszystkich zajęciach, kiepskie samopoczucie, lęk, brak apetytu, napady paniki, napięcie, mimowolne, nagłe skurcze „szarpnięcia” mięśni (szczególnie wtedy, gdy zasypiałem i się rozluźniałem), często napady głodu lekowego, stany lęku pewnie dodatkowo też związane z nawrotem fobii społecznej, z której wciąż do końca nie zdawałem sobie sprawy ..Po powrocie, psycholog wciąż na zwolnieniu, próba powrotu do pracy, lecz nieudana, bo w dużej mierze „na siłę”, pod presją rodziny, swoich oczekiwań, znów kiepskie samopoczucie, stany lękowe, załamanie, bezradność i druga próba S., po czym skierowanie do szpitala na obserwację (taka procedura) na szczęście nie psychiatrycznego, tylko takiego normalnego, jakby sanatorium dla nerwowo chorych..Tam 3 dni przeleżałem w półśnie na oszklonej sali obserwacyjnej razem z paroma innymi „denatami”, po czym, po paru tygodniach wypisany z wyproszoną u lekarza pewną dawką leku, ale już Cloranxenu..Psycholog w końcu wraca do pracy, rozpoczynam psychoterapię indywidualną psychodynamiczną (głęboką)
Cloranxen biorę przez 6 lat, jednocześnie uczęszczając regularnie na terapię, po ok 1-2 latach (nie pamiętam dokładnie) sam schodzę stopniowo z dawki 30 mg najpierw do 25 mg Cloranxenu/ dzień, później do 20 mg/ dzień schodząc z niego w tempie jakieś 5 mg na miesiąc, czyli powiedzmy 2.5 mg na 2 tygodnie, ale sądzę, że można rozciągać to bardziej, jeśli ktoś ma taką potrzebę i możliwość. W końcu to nie wyścig prawda?!.. i w mojej ocenie tak naprawdę, to nie ma znaczenia w jakim tempie dobiegniemy do „mety”, chodzi o to, by w ogóle do niej dobiec i co najważniejsze tak rozłożyć siły by nie „paść” po drodze lub na mecie!! Moim zdaniem w trakcie odstawiania benzodiazepin ważne jest bardziej, aby w ogóle iść do przodu, stopniowo odstawiać, później powoli uczyć się bez nich żyć i nie cofać się, a nie w jakim tempie.
Gdzieś czytałem, że benzodiazepiny pod względem chemicznym nie są tak toksyczne fizycznie, jak wiele innych leków, jak narkotyki, czy alkohol – mowa tu oczywiście o rozsądnym okresie użytkowania, nie o kilkunastu miesiącach, kilku..kilkunastu latach!! Sądzę, że główne i największe niebezpieczeństwo leży, pomijając kwestię samego odurzenia, otumanienia jakie powodują (wypadki samochodowe itd.), w uzależnieniu od nich i wszystkich konsekwencjach, jakie z uzależnieniem są związane.., w tym, co robią z naszą psychiką, osobowością, uczuciami, co z kolei ma wpływ na nasze zachowania.
Powiem szczerze, że wcale nie miałem jakiegoś konkretnego planu odstawienia leków do zera (bałem się), żyłem na „tu i teraz”, chciałem obniżyć ilość przyjmowanych leków na możliwie najmniejszą, ale akceptowalną dla mojej psychiki dawkę, nie chciałem odstawiać ich do zera.. Wmawiałem sobie, że taka ilość już nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Błąd!.. Byłem bardziej uzależniony od benzodiazepin, niż sam myślałem i tak naprawdę chodziło tu najbardziej o uzależnienie psychiczne (psychologicznie)..cdn
Chciałabym prosić o kilka rad psychiatra stwierdził że jestem bardzo uzależniona niewiem czy jak się brało po 1 tabletce nie będąc jeszcze uzależnionym czy to już się liczy jaki czas biorę i odkąd u mnie chyba wychodzi 2 albo 3 lata nie bralabrałam dużych ilości dopiero na rozluźnienie potem już wesoło niebylo odwiedzając męża w szpitalu dostałam tzw padaczki to był dla mnie tylko napad dragawkowydragawkowy podali mi kropulwke i wyszłam nie brałam jakiś czas wiadomo jak można wogule wrócić do leków po takim wydarzeniu wg rodziny a jednak można…
Afobam, psychiatra stwierdził, że jesteś bardzo uzależniona ? Może jeszcze jest tym zaskoczony (?!) A kto Ci te leki przepisywał tak długo?! Jak pytasz mnie o zdanie, to powiem Ci, że dawka w uzależnieniu nie ma znaczenia, można uzależnić się nawet od 1 tabletki, jeśli się ją stosuje regularnie..Oczywiście czy doraźnie, czy systematycznie ma znaczenie, ale w przypadku niektórych leków, które mają bardzo długi okres półtrwania, np. Clonazepam 50 h , Cloranxen (Tranxene) 100-200 h, Diazepam (Relanium) również do 200 h, to jak będziesz brała nawet co 3-4 dni to nie będzie to wcale doraźnie, bo lek będzie cały czas w Tobie..Jednakże Afobam ma raczej krótki okres działania ok 6 h
1 razy przecprzeczytałam bloga nie całego nie śpię ale dużo cennych informacji i pomocnych przeczytałam mam 3 miesięcznego syna i 7 letniego przed ciąża nie brałam 3 mięs benzo po przejściu ataku lęku cala ciążę nie brałam wiadomo nigdy bym nie chciała zaszkodzić dziecku ale teraz od nowa niewiem boję się o dzieci bo niewiem czy dam radę rzucić to całkiem obecnie odstawiam z mężem stopniowo afobam
Prosisz o jakieś rady jak większość osób, które do mnie do tej pory napisały 🙂 obawiam się jednak, że kilka rad tu nie wystarczy.:-/.My uzależnieni (ja również) jesteśmy przyzwyczajeni do szybkich rozwiązań, jakiś problem, myk – tabletka, jakiś lęk, smutek myk – tabletka ,nie można zasnąć myk – tabletka, tym gorzej, jeśli taki nałogowy schemat trwa kilkanaście, ,- kilkadziesiąt lat..Musisz zrozumieć, że lekomania, czy inny nałóg, to zwykle tylko „wierzchołek góry lodowej”, u którego podłoża leży jakaś podatność twojego charakteru, problem pierwotny, być może dla Ciebie zupełnie nieświadomy i „od urodzenia” naturalny i tymi lekami właśnie go „zalepiasz”..A możesz napisać na co psychiatra przepisał Ci benzodiazepiny? Bierzesz też jakieś inne leki..Myślałaś może o jakiejś innej formie leczenia, niż tylko farmakologiczna?
Czytam…czytam..
Dzięki,temu Blogowi- i jego założycielowi,dużo się dowiedziałam,i nie jest prawdą-ciężko z miejscem ,czy długi okres oczekiwania…
Po jednym telefonie-z namiarami do Warszawy
Zespół Profilaktyki Leczenia Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie
ul. Sobieskiego 9, 02-957 Warszawa
tel.: (22) 458-27-34, 458-27-53
e-mail: basinska@ipin.edu.pl,
dostałam termin -na już,ale żeby pozamykać ważne sprawy,pozałatwiać,leki na serce itp…itd..Pani Doktor zgodziła się,na zmianę terminu,czyli -żadnego długiego- okresu oczekiwania.
Wiem,że,to posty z 2015 roku,ale jest wszędzie,masę ważnych informacji,które chcę przeczytać i czytam ,a,że jest -dużo,bo i linki do posłuchania….itd,więc czasu potrzeba aby,to wszystko przeczytać..
Piotr Przemek K -Bardzo,ale to Bardzo z całego Serduszka,dziękuję,za pomoc.
I Życzę Tobie ,tego co pragniesz…często( przynajmniej ja tak uważam) tyle ile,dobroci,masz w sobie,ile dajesz jej innym -wraca ze zdwojoną mocą do Ciebie :-)Oby tak,się stało,w co-oczywiście wierzę,że wyzdrowiejesz 🙂
P.S.Wkleiłam namiary ,na P.Doktor,z faktycznym -stanem okresu oczekiwania…czyli -na już ,się każdy dostanie.
Pozdrawiam Dorota
Dobra robota Dorota!:) heh, ale mi rym wyszedł 😉 ale taka prawda, mówię serio
po 1. dawno nie miałem tak konkretnej, ważnej i cennej informacji od innej osoby uzależnionej, która może przydać się naprawdę wielu osobom! DZIĘKI! 😉 Byłem w różnych placówkach medycznych, ale akurat tam nie ..zaraz, zaraz.. wróć! 🙂 byłem.., tzn starałem się o przyjecie, ale na inny oddział w INiPsychiatrii (oddział leczenia nerwic), ale mnie nie przyjęli – powód, 3-6 miesięcy bez benzodiazepin, taki warunek przyjęcia..Oddział Pani dr Anny Basińskiej jest jednym z niewielu tego typu placówek w Polsce gdzie oprócz alkoholu odstawia się stopniowo benzo w sposób ponoć bardzo fachowy, z substytucją na równoważną ilość Diazepamu (Relanium) i regularnym monitorowaniu stężenia benzodiazepin w organiźmie..
po 2. uzyskane od Ciebie informacje ja wkleję sobie do niektórych wpisów.
po 3. nie sugeruj się datami, ponieważ moje wpisy nie są napisane (masło maślane ;-/), „zamknięte” i zalakowane, co jakiś czas je poprawiam, aktualizuje, coś dopisuje, jeśli się czegoś dowiem nowego w określonym temacie, więc można by rzec, że ten blog ewaluuje razem ze mną..
Witam, jestem uzalezniona od Clonazepamu. Pare lat temu pierwsza proba odstawienia. 3 m-ce bez, pozniej powrot. Kolejne odstawienie 5 m-cy bez, pozniej silny nawrot z lękami ogólnie złe samopoczucie fizyczne i psychiczne. Kolejne odstawienie bardzo drastyczne w szpitalu 2 m-ce abstynencji i powrót. Niestety biore nadal w dawkach 2mg, bywa że 4 /h. Nie umiem z tego zejść, nie udaje mi sie za duży ból i cierpienie. Może macie jakiś pomysł, jak z tego schodzić, bo lekarz psychiatra mi nie bardzo pomógł.
Bardzo ciekawy blog i przyznam, że często cierpienie wpędza nas w szpony alkoholizmu i takie leczenie http://www.odtruwamy.pl/
Nie życzę nikomu takich perypetii życiowych!
Witam serdecznie,
muszę przyznać, że przeczytałem dzisiaj całego Pana bloga, od a do z – cieszę się, bo wszytko wskazuje na to, że będzie kontynuowany.
Chciałbym, aby poruszył Pan kwestię, w komentarzach, lub w notce, obciążenia ze strony detoksu jakie spoczywa na rodzinie chorego, uzależnionego. W jaki sposób poradził Pan sobie z presją ze strony otoczenia? Mimo wszystko pobyty w szpitalach, ośrodkach leczenia nerwic czy innych tego typu miejscach powodują automatyczne chorobowe w pracy – co w polskich warunkach jest zazwyczaj nieciekawie odbierane.
Obecnie jestem w sytuacji, która w pewnym sensie przypomina mi Pana opisy tamtych lat. Co prawda nie doszedłem nigdy do tak końskich dawek (podejrzewam, że już po 6 mg klona zapadłbym w głęboki sen), moje uzależnienie jest raczej linearne – nie wiem jak to wyjaśnić, ale zazwyczaj nie potrzebuję więcej niż odpowiednik 2mg Clonazepamu, co i tak jest relatywnie dużą dawką. Niestety jednak przyjmuję go dość długo i dlatego między innymi bez podtrzymania tej dawki „bazowej” pojawiają się lęki, koszmary senne i wszelkie tego typu zjawiska.
Chciałbym podjąć jakieś realne działanie jednak w obecnych warunkach ekonomicznych wydaje mi się ono niemożliwe. Dlatego jakoś chodzę do pracy, wypełniam obowiązki domowe i robię to wszystko choć czasem, z resztą coraz częściej, rozglądam się wokół i uwierzyć nie mogę, że to właśnie tak teraz wszystko wygląda i ma nadal wyglądać. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam robiąc minę do złej gry.
Bardzo trafnie opisał Pan skutki uboczne zażywania benzodiazepin – w tym te najbardziej subtelne – czasem mam wrażenie, że spłycenie snu w moim przypadku jest na tyle poważne, że samo to robi ze mnie maszynę.
Mam jeszcze jedno pytanie: na ile mój opis jest typowy, na ile nie. Chodzi mi o to, kiedy Pana zdaniem nastąpi krach. Czy to kwestia paru dni, tygodni, lat? Jak ocenia Pan sytuację po tym dość wartkim opisie?
Na pewno będę zaglądał.
Pozdrawiam serdecznie,
Michał.
Witaj Przemku. Mam nadzieję, że z zębem już w porządku? Czy jednak wyrwany? 🙂
Dziękuję, że zdecydowałeś się opisac swój detoks. Myślę, że może to pomóc osobom uzależnionym od benzodiazepin, które są zmęczone swoim nałogiem, chcą odstawic, ale się boją, właśnie ze względu na nieprzyjemności związane z detoksykacją organizmu.
Jeśli mogę Cię o coś poprosic – jeśli pamiętasz, mógłbyś opisac jakie emocje i uczucia towarzyszyły Ci w czasie detoksu i początkowej abstynencji, jakie miałeś problemy psych/fiz?
Odpowiadając na Twoje pytania – niestety tłem dla mojego „brania” opioidów kiedyś była właśnie niska samoocena i przemoc psych/fiz w dzieciństwie. Celowo napisałam „tłem”, bo osobiście wychodzę z założenia, że zażywamy różne substancje, bo po prostu dobrze sie po nich czujemy, czujemy się „fajnie” i tyle, i to jest powodem. Pierwszy raz heroinę podał mi mój … mąż. Chociaż wiedział jakim piekłem jest uzależnienie do heroiny 6 lat wcześniej niż ja. Podał mi ją, bo jak to określa do dzisiaj „bo sama chciałaś”.
Rokowania dla mojej choroby nowotworowej nie są złe. Powiem nawet, że są bardzo dobre. Pod warunkiem, że zacznę się leczyc. A tego nie robię… Na początku walczyłam, ale później przestałam. Bo doszłam do wniosku, że wolę nie zyc, niż życ bez opioidów. Teraz rozumiesz, w jakich momentach rak może cieszyc? 🙂
Mówisz, że piszę, jakby moje życie nie miało wartości. Przemku, a jaką wartośc ma życie? Czy to nie tylko kolejne dni, które trzeba czymś wypełnic?
Ząb na razie ok:), nałożona trucizna, ale nie wyrwany, ponoć mnie to czeka, bo może stan zapalny się odnawiać:(..
Może to co napisze zabrzmi, jak straszne banały, ale czy stałaś kiedyś na wysokiej, ośnieżonej górze, stoku narciarskim, z wierzchołka której rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na inne góry porosłe ośnieżonymi, jodłami i świerkami?.. A powietrze tak czyste i wszystko pachnie, że aż chciało by się go zabrać w w butelkę do domu, do tego prószący śnieżek i cisza taka,że aż boli 🙂 A próbowałaś w jakiś sposób się realizować? Nie wiem, pisać wiersze, malować, rysować, uczyć się języka (hiszpańskiego, włoskiego, japońskiego:), grać na instrumencie, gotować, projektować i szyć ciuszki, albo ćwiczyć Aikido, fitness, jeździć sobie rowerkiem po lesie z dobrym aparatem fotograficznym, gdy ładna pogoda (podziwiać i obserwować naturę, robić zdjęcia, później może wywołać, powiesić je na ścianie), nie tam jakiś wielki przełaj i „hardcore” do wyplucia płuc, ale taki relaksik, kontakt z przyrodą..W jakim jesteś wieku? Masz dzieci? Słyszałaś kiedyś słowa „cześć mamo, kocham Ci mamo, zrobiłam kupę mamo” ??:)
Albo taka wspólna, ,rodzinna gra w Monopoly lub co innego, w sobotni, lub wieczorny wieczór z, lub spacer po rynku (?)..Albo praca zawodowa, którą lubisz, bo sama wybrałaś dziedzinę, w której wiesz,że jesteś dobra i mocna, bo na pewno w czymś jesteś! Praca, w której odnosisz jakieś sukcesy, ludzie Cie doceniają, a dzięki niej masz kasę, na seksowne szpilki i fajne perfumy, biżuterie..po co?? A po to by robić facetom „papkę” z mózgu i czuć się dobrze jako kobieta:) Z twoich komentarzy wynika że jesteś bystrą i inteligentną osobą! mogłabyś wiele..
Niska samoocena to tylko ocena „poczucie własne”, które jest tak silne, bo często wpajane przez ważnych dla nas ludzi latami, że w końcu w nie zaczynamy silnie wierzyć i nie podejmujemy żadnych działań (bo i po co..), a to odczucie nie ma zwykle nic w spólnego z rzeczywistością
..Albo seks, namiętność, zapomnienie się, bez żadnych „otępień” lekowych, narkotykowych, gdy wszystkie zmysły „pracują” jak trzeba , to nie jest fajne?? 🙂
Życie bywa wredne, ale też bywa piękne,moim zdaniem może mieć wiele „smaków i smaczków”, lecz trudno to wszystko dojrzeć, gdy jesteś chora, cierpiąca, uzależniona, otumaniona, w związku z tym smutna, gdy nie jesteś „wolna”, żyjesz w strachu, czy uda Ci się zdobyć kolejną porcję leku, jak długo pożyjesz, nie masz szacunku do siebie..Nie twierdzę,że to wszystko co wymieniłem ja już mam albo, że wszystko to mi się uda, ale na góry patrzyłem, na rowerze zacząłem trochę pedałować, z córką w miarę dobry kontakt mam, czasem razem nawet oglądniemy jakiś horror wg powieści S.Kinga :), czasem powiemy sobie nieśmiało,że się kochamy:) ale mam nadzieje i wierzę, że będę miał, po to pracuję nad sobą..
Nie mam pojęcia, kto tak „wymyślił”, że rodzimy się, żyjemy, a później umieramy i „po co” to wszystko , czy w ogóle stoi za tym jakaś „Siła Wyższa”lub większa wartość (wierzę,że tak, choć nie jestem jakimś ortodoksyjnym katolikiem), ale skoro już jesteśmy i żyjemy, to może zorganizujmy sobie ten swój kawałek „miejsca i życia na ziemi” żeby było częściej fajnie, niż wrednie i byśmy mogli być z paru rzeczy dumni (nie musi to być od razu opracowanie szczepionki na AIDS :)))..postaram się sukcesywnie, w miarę możliwości czasowych, zamieszczać wpisy „od siebie”, jak i również w odpowiedzi na zadane pytania,
Witam
Dziękuje za słowa uznania 😉 powodują, że człowiek dostaje pozytywnego powera do robienia dalej, tego co robi..Zamierzam kontynuować pisanie bloga o ile zdrowie i czas pozwoli, no i oczywiście jeśli będzie on czytany przez ludzi.
Moim zdaniem, jako lekomana (nie specjalisty) twoje linearne, jak to nazywasz, zażywanie (pewnie już uzależnienie) nie jest jakimś atypowym, czy nie typowym przypadkiem. Kilka osób do mnie napisało, uzależnionych właśnie od małych, stałych dawek (masz rację to pojęcie względne, spotykałem na oddziałach nerwic osoby, na których działało już konkretnie 0.5 mg Clonazepamu, jedna dziewczyna to nawet 0.25 mg przyjmował i ta dawka na nią działała) Ludzie Ci zażywali przez lata 1 tabletkę benzo i też mają problem z jej odstawieniem..
Wydaje się, że jesteś uzależniony od terapeutycznej dawki, pewne typy uzależnienia od benzo- wyróżnia prof. Heather Ashton w swoim artykule „benzodiazepiny, jak działają, jak je odstawić po wielu latach przyjmowania” Czytałeś?.. Pewnie tak, ale jeśli nie, to polecam! Link do artykuły znajdziesz na moim blogu, na stronie przydatne linki
Pytasz kiedy nastąpi krach?..Było by z mojej strony karkołomną rzeczą i sporym nadużyciem, gdybym coś tu próbował prognozować :), nie mam pojęcia co będzie..Wiadomo, narkomania może zabić w parę lat, z alkoholem jak jest, to też wiadomo, szybko widać i „czuć”, że ktoś ma z tym problem, sprawa trudna do ukrycia i ogólnie nieakceptowalna społecznie.. Po alkoholu możesz szybko wylecieć z pracy, stracić środki do życia i na alkohol, robić różne głupstwa będąc upojonym i albo zacząć leczenie albo stoczyć się. Z tabletkami jest inaczej, niektórzy mogli by powiedzieć „lepiej”, bo nie czuć ich z ust, są mniej toksyczne dla organizmu, można długo ukrywać swój nałóg, ale w tym, moim zdaniem właśnie tkwi niebezpieczeństwo lekomanii, że możemy sobie długo wmawiać pewne rzeczy, racjonalizować, minimalizować np. że to lekarstwo, że przepisał je lekarz specj., że musimy je brać itd. (w przyp. alkoholu lub narkotyków nie było by to pewnie możliwe), że nie jesteśmy po nich tacy bardzo odurzeni, bo już tolerancja.. To wszystko prawda, ALE z pozoru!!..owszem, to lekarstwo, ale do stosowania przez 4 tyg nie dłużej, nie jest bardzo toksyczne, ale ta informacja nie dotyczy chyba okresu brania 7..10..15…18..20 lat! Bo leki te mogą mieć negatywny wpływ na mózg i jego szybsza demencja na starość ( ?!)
Lekomanii z pozoru nie czuć, ale może apatia, sukcesywny spadek wydajności w pracy, efektywności z czasem, do tego niezadowolenie..To np., że rozwija się powoli i subtelnie, często usypiając naszą czujność, niby nic, ale któregoś razu możemy np. potrącić samochodem staruszkę na przejściu dla pieszych..Nie twierdzę,że z powodu benzo, gdy od lat jesteśmy na niskiej tej samej dawce i że ją zaraz zabijamy, ale może jakoś upośledzamy i możemy zastanawiać się do końca życia, czy mieliśmy tylko pecha, czy to jednak zdarzyło się to przez te tabletki (?) a jak jeszcze Policja wykryje testem ich obecność, to jeszcze kłopoty z prawem..itd
Witam .
Dobrze ,ze udało sie Panu z tego wyjsć .
Ja od 10 lat zażywam stilnox oraz xanax .
Zaczynałam od małych dawek , obecnie jem po 10/11 tabletek stilnoxu na dobę , xanax 2 , moze 3 .
Próbuje z tym walczyć ,ale jednym pobycie na oddziale depresji wyszłam jeszcze bardziej uzależniona od stilnoxu . To idzie w bardzo zła strone .
Przestałam sie czymkolwiek interesować , po prostu straciłam wiarę w siebie . Najchętniej nie wstawalabym z łóżka . Zastanawiam sie nad pójściem na detox dla lekomanów ,wiem ,ze cieżko z jakimikolwiek miejscami … Prosze o poradę 🙁