Dzień dzisiejszy
Jakiś czas temu, późnym wieczorem odwiedziłem rodziców, posiedziałem u nich chwilę, wypiłem herbatę.., mieszkają po drugiej stronie miasta…Wracałem przed północą, jadąc samochodem pustymi ulicami z dwiema parami używanych nart zimowych w środku (!) pomyślałem sobie, że jak mnie ktoś z nimi zobaczy, to pomyśli, co za “pacan” w środku lata z nartami jeździ..(?!) zwłaszcza, że temperatura w dzień wynosiła 34 stopnie w cieniu! Na szczęście było ciemno, a przed blokiem nie spotkałem żadnego ciekawskiego sąsiada..Narty przywiozłem po to, by je spieniężyć, jak wiele innych niepotrzebnych “bibelotów”, rzeczy
używanych, należących do mnie lub do mojej rodziny..Znajduje je czasem w piwnicy, na strychu lub w schowku lub ktoś z dalszych krewnych mi coś podrzuci.. Od ok 4 lat i paru miesięcy param się trochę amatorsko sprzedażą internetową, czyli handlem w sieci..nic wielkiego na razie, ale to chyba jedna z rzeczy, której kurczowo “czepiłem się” w jakimś czasie po odstawieniu leków i która pomogła mi przetrwać nie jedną trudną chwilę.., po to by coś robić, czymś wypełnić “pustkę” ,co sprawi mi jakąś przyjemność, zainteresuje, zajmie myśli, wypełni czas na okres rekonwalescencji (psychoterapii),
powrotu do pełnego zdrowia, a do tego przyjemne z pożytecznym, bo czasem wpadnie też parę groszy, które mam dla siebie, żony lub córki.
Zacząłem robić też wiele innych rzeczy, próbować doszkalać się w różnych dziedzinach, np w znajomości i obsługi komputera, nauki bezwzrokowego, szybkiego pisania na klawiaturze, obsługi edytorów tekstowych, programów do obróbki zdjęć, tworzenia grafiki komputerowej, jak również do tworzenia stron internetowych na dostępnych skryptach, zdobywać wiedzę na temat domen, różnych innych programów użytkowych ..zauważyłem,że mam parcie na wiedzę i rozwój osobisty, coś czego wcześniej nie odczuwałem , nie wiedziałem, że potrafię..
Benzodiazepiny jak zamki na lodzie
Poczucie gorszości, brak wiary w siebie, w słuszność swojego myślenia i zdania nie sprzyja żadnej inicjatywie, ani działaniu, człowiek zależy od innych, “mądrzejszych”, często poddaje się ich wizji i sugestiom na temat własnego życia, nie realizuje swoich pomysłów.. Za odstawienie leków do zera po kilkunastu latach brania zapłaciłem wysoki koszt, nawrót niewyleczonej choroby (silnej nerwicy).., utrata pracy, dotychczasowych kontaktów z ludźmi, wycofanie się z życia publicznego..
Sądzę jednak,że czasem trzeba coś zburzyć i poświęcić, by móc zbudować coś nowego, o wiele trwalszego i może lepszego, zwłaszcza gdy poprzednia “budowla” była iluzją, zamkami na piasku, lub kruchym lodzie, gdzie wystarczyło tylko lekko tupnąć i wszystko by się zawaliło..
“Siła” i pewność siebie, budowane na podstawie “platformie” z leków, benzodiazepin, czy innych środków psychoaktywnych, to fałszywa siła, bo wystarczy, że zabraknie nam tabletek i wpadamy w panikę!
Jak już wspomniałem w pierwszym wpisie, po odstawieniu benzodiazepin nastąpiło znaczące pogorszenie się mojego samopoczucia, na co złożyło się kilka czynników, które wzajemnie mieszały się ze sobą,
1. wystąpienie objawów odstawiennych, choć już niezbyt nasilonych, to rozciągniętych w czasie.. , tym razem mądrzejszy odstawiałem benzo- bardzo stopniowo i powoli, ściśle wg zalecań lekarza psychiatry, będąc też w stałym kontakcie z psychologiem klinicznym specjalistą leczenia zaburzeń osobowości, posiadającym dodatkowo certyfikat specjalisty leczenia uzależnień (WAŻNE!!)..,
2. nawrót pierwotnej choroby, czyli nie leczonego zaburzenia osobowości „typu unikającego” w kontaktach społecznych, którego wynikiem jest fobia społeczna z agorafobią oraz współobecny z nimi dwoma zespół lęku uogólnionego
3. wspomniane już niektóre elementy zespołu stresu pourazowego PTSD , zdiagnozowane u mnie, występujące do ok 1 roku czasu (stale nawracające, przykre, natrętne wspomnienia z nieudanych ,podejmowanych wielokrotnie i cyklicznie ,w sposób zbyt szybki i nieumiejętny prób odstawienia benzodiazepin)
4. pojawienie się “głodów lekowych” i snów o lekach
W/w podpunkty postaram się rozwinąć i opisać w następnych swoich wpisach..cdn
Witaj Przemku ponownie. Być może cię „zaszokuję”…ale ja odstawiłam lorazepam od razu, dokładnie 25-tego lipca br. Wytrwałam do chwili obecnej i nie mam zamiaru łyknąć ponownie ani jednej tabletki. Po odstawieniu natychmiastowym odczuwam objawy odstawienne-ogólnie czuję się „jak na kacu”. mam nadwrażliwość na zapachy, gwizdy i szumy uszne, codzienne silne bóle głowy, bezsenność, nadwrażliwość na ból. Poza tym funkcjonuję normalnie. nie wiem , czy to nagłe odstawienie to głupota z mojej strony czy nie, ale miałam powody, żeby tak postąpić. Na razie się „trzymam”. Z uwagą będę czytać twój blog. Pozdrawiam.
Witaj Przemku. Zaczęłam brać Lorafen systematycznie od 2005-tego roku tzn. od pierwszej wizyty u prywatnego psychiatry. Leczyłam się znacznie wcześniej w przychodni publicznej- psychiatrycznej oczywiście od 2001- go roku. Zdiagnozowano wtedy u mnie dystymię. W tym czasie zaliczyłam też szpital psychiatryczny. Efekty leczenia zerowe. Natomiast psychiatra prywatny zdiagnozował depresję przebiegającą , gdzie objawem dominującym był lęk i niepokój. Lęk ciągły, który musiałam czymś przerwać. Czym? Benzodwudiazepiną. Wtedy Lorafen był dla mnie zbawieniem. Jeśli chodzi o dawki, to brałam najmniejszą-skuteczną dla mnie- 2,5mg na dobę. a co z biegiem lat było, to sam możesz się domyślać…reasumując- mam problem i „wpadłam z deszczu pod rynnę”. Pozdrawiam.
Rozumiem, to możemy sobie podać rękę ,Ty bierzesz Lorafen jeśli dobrze zrozumiałem już prawie 9 lat, ja brałem Clonazepam przez 9 lat..później przez parę lat słabszy Cloranxen (Tranxene), w niemałej (30mg), ale już bardziej rozsądnej, powiedzmy ,że terapeutycznej dawce, bo przepisywanej przez lekarza, bez żadnej już samowolki..,zamierzam pisać o tym wszystkim na blogu. Powiem szczerze,że nie dziwie się,że leczenie w psychiatryku nie odniosło żadnego skutku, bo to moim zdaniem w ogóle nie jest miejsce przeznaczone do leczenia nerwic, nie bardzo też wierzę w skuteczne leczenie nerwicy jedynie przez lekarza psychiatrę, mam na myśli takiego typowego lekarza, sądzę że farmakoterapia powinna iść równolegle z psychoterapią. Próbowałaś kiedyś tej formy leczenia? A myślisz w ogóle w przyszłości o odstawieniu tych „prochów”? Serdecznie pozdrawiam
Aha, nie zauważyłem,że zadałaś mi pytanie na forum psychiatra.pl odnośnie objawów abstynencyjnych ,dopiero tam zajrzałem (przepraszam),oczywiście odpowiem wkrótce, może nie na blogu, tylko tam, pod pytaniem .
Bardzo ciekawie zapowiadający się blog. Będę czytać dalsze losy „lekomana„. Jeśli chodzi o moją, skromną osobę, to „podpisałam pakt z diabłem”-a imię jego- Lorafen (lorazepam).
Witam ,prawdopodobnie pierwszą czytelniczkę mojego bloga:) i bardzo dziękuje za dobre słowo!:) Znam ja tego diabła, brałem go również, co prawda tylko przez 2 tyg (skończył mi się), współczuje, z tego co wiem,to jest również silnie uzależniający:(..,a możesz napisać,czy długo go bierzesz? i w jakiej dawcę)? (jeśli tak mogę zapytać per „Ty” (?) ) Pytam tak z czystej ciekawości! pozdr