Zanim zacznę pisać o przyczynach lekomanii wspomnę, że w ubiegłym tygodniu spędziłem trzy miłe wieczory przy grillu, w towarzystwie moich rodziców, żony, jednego z braci, który przyjechał z swoją żoną, synkiem i nowo narodzoną córeczką.. Nie chodzę jeszcze regularnie do sklepów, supermarketów itd – pozostałość po 14 letniej lekomanii, lecz od czasu do czasu jedziemy do rodziców w gości.. Dobre i to! 3 lata temu, gdy odstawiłem do zera benzodiazepiny, prawie wcale nie wychodziłem z domu .. Największą frajdę miałem ze spotkania z moim 2-letnim bratankiem, którego dawno nie widziałem ..
Gdy mnie zobaczył, w oczach pojawiła się niepewność i skrępowanie, ale powoli, powoli w końcu oddał mi jedną z swoich kredek i pozwolił narysować coś w swojej kolorowance:)
..Super fajny, mały gość w małej baseballowej czapce na głowie i w granatowej bluzie kangurce, którego wszędzie pełno:)..Jednakże prawdziwych punktów nałapałem wtedy, gdy zaprowadziłem go do jednego z pokojów w piwnicy, gdzie trzymam swój zestaw perkusyjny (perkusję), posadziłem go na stołku, włożyłem do małych rączek pałki, no i wtedy się zaczęło!bębny, talerze poszły w ruch, hałas jak nie wiem!
Ale co tam, gdy oto właśnie stajesz się świadkiem narodzin nowego talentu.. Następnego dnia czekał ponoć na mnie, aż znów przyjdę i go tam zaprowadzę..to jest chyba właśnie jedna z tych chwil, którą można zaliczyć do uroków życia:)..
Kontynuując główny wątek bloga i swoje rozważania na temat uzależnienia od leków postanowiłem w tym wpisie poruszyć kwestię przyczyn lekomanii, czyli czynników które, jak się dowiedziałem z swojej psychoterapii, złożyły się na to, że wpadłem przed laty w uzależnienie od leków uspokajających..
Wg tego, co teraz o sobie wiem, o czym już wspominałem, lekomania w moim przypadku była fragmentem większej całości, wierzchołkiem „góry lodowej”, której większa część, jak to w przypadku „gór lodowych” bywa, czaiła się, niewidoczna, ukryta pod „taflą wody” .. W moim przyp. taką górą były niewyleczona w właściwy sposób moje problemy pierwotne fobia społeczna i agorafobia (zaburzenie osobowości typu unikającego)
Czynniki psycho-bio-społeczne
Wg obecnej teorii psychologicznej (wiem to, od specjalisty leczenia uzależnień) przyczyną wszelkich nałogów (w tym lekomanii), coś co można też nazwać predyspozycjami do uzależnień, jest to co się ogólnie określa czynnikami psycho-bio-społecznymi. jak ja to rozumiem (?).. a tak, że „psycho”, to to co mamy w głowie, czyli naszej psychice, przekonania kluczowe, poglądy, myśli, wyobrażenia, o sobie, o innych ludziach, o otaczającym świecie, najczęściej fałszywe, niezdrowe, sztywne, ograniczające, – „bio”, czyli cała biologia naszego organizmu, konstrukcja CUN, temperament, czy jesteśmy wrażliwi, czy jak to się czasem określa „gruboskórni” (?)..- „społeczne”, czyli to w jakim środowisku dorastaliśmy (?), jak byliśmy wychowywani przez naszych rodziców, opiekunów (?), jakie panowały relacje w naszym domu rodzinnym, system wartości (?) wreszcie jakich mieliśmy kolegów, jakie środowisko szkolne, (?) co nam się przydarzyło w życiu , zarówno złego (traumy) , jak i dobrego (sukcesy, osiągnięcia) (?)..
A teraz konkrety..
– chorobliwy perfekcjonizm
Jednym z czynników, który w przeszłości bardzo komplikował mi życie, to był mój chorobliwy perfekcjonizm! Dążenie do bycia idealnym we wszystkim co robiłem lub zamierzałem robić, „naj” pod każdym względem.. Z tego perfekcjonizmu ja wciąż się leczę.. Potrzeba, a nawet konieczność robienia wszystkiego w 100% dobrze, bez żadnego prawa do ludzkiej słabości i pomyłki.. Niektórzy pomyślą może, że jak to (?!) perfekcjonizm to przecież coś dobrego, mówi się nawet czasem z wielkim uznaniem, że ktoś zrobił coś perfekcyjnie, bezbłędnie, albo że jest perfekcjonistą.. No tak, tylko, że ja nie mówię o jednej rzeczy, która nam powiedzmy w 100% wypaliła, coś co zrobiliśmy w swoim odczuciu i innych perfekcyjnie i jesteśmy z siebie dumni, a inni nas podziwiają.., bo takie rzeczy się zdarzają i oby jak najczęściej.. ja mówię tu o ogólniej postawie życiowej niektórych ludzi, którzy czują konieczność, a nawet przymus bycia NAJ w każdej dziedzinie swojego życia, a nawet tą postawą zatruwają życie innym np swoim partnerom, dzieciom, pracownikom (Perfekcjonizm – cecha ludzi z depresją – art. na portalu polki.pl – Magdalena Kostrzewa)
W tym miejscu dodam,że 100% perfekcjonista to taki człowiek, który nie akceptuje żadnych kompromisów w stosunku do siebie lub innych! Nie cieszą go połowiczne lub częściowe sukcesy i tak samo wysokie wymagania ma w stosunku do innych..
Prawdziwy perfekcjonista musi robić wszystko na 100%, bo jeśli zrobi na 75-80 % to przeżywa niezadowolenie, a czasem nawet dramat, jakby doświadczył całkowitej porażki.., tu obowiązuje zasada „wszystko albo nic”, sukces jest tylko wtedy, gdy jest coś na 100%, a 65%, 75%, 80% jest wynikiem niezadowalającym ! Jeśli nie jest najlepszy, postrzega siebie jako beznadziejnego, co gorsza, jeśli w swoim przeświadczeniu uważa,że nie jest w stanie wykonać czegoś rewelacyjnie, na 100%, to nawet nie zabiera się za daną czynność, bo nie widzi sensu
A przecież jakby tak spokojnie się zastanowić, na zasadzie prostych, wręcz banalnych rozważań, które mogą się niektórym wydać nawet śmieszne, bo są przeliczeniami na poziomie „przedszkolaka”, to można obiektywnie stwierdzić , że jest „źle”, wtedy gdy nam w ogóle nic się nie uda, czyli 0 %, zupełny brak sukcesu, klapa, porażka, prawda?..
A gdy coś zrobimy dobrze na 15- 25% to można by powiedzieć ..no tak, wciąż słabo, ale już lepiej, może to nawet jest jakaś „obietnica” większej poprawy w przyszłości (?)
Jak coś nam się uda na 40-45 % to można by rzec, wciąż poniżej naszych oczekiwań i pewnie większości testów egzaminacyjnych nie zaliczylibyśmy, ale jakby spojrzeć na to, to jest to prawie połowa dobrze Co to oznacza, że z wszystkich powierzonych zadań zrobiliśmy połowę dobrze, więc nie jesteśmy beznadziejni !
Gdy coś się nam uda na 60-65% to można by śmiało stwierdzić, że jest to konkretny powód do zadowolenia z siebie, bo wykonaliśmy daną czynność w przeważającej części dobrze, a tylko 40-35% źle
.
Gdy osiągniemy pułap 75-85% to jest to moim zdaniem powód do dumy, bo przecież zrobiliśmy coś tylko 25-15% źle..czy to nie logiczne? Niby tak, ale nie dla chorobliwego perfekcjonisty ! Czasem najprostsze rzeczy, bywają najtrudniejsze
Stały, regularnie uzyskiwany wynik, na poziomie 100% to domena komputerów, maszyn cyfrowych, precyzyjnych, nie człowieka, a i te się psują, zawieszają, infekują, a co dopiero człowiek, istota żywa, który już w swej naturze jest niedoskonały, bo czasem choruje, czasem ma gorszy dzień, albo po prostu „ma lenia”, za to w inne dni nadrabia, często z nawiązką
Postawa wyrażająca przymus robienia wszystkiego najlepiej, najszybciej, najwięcej, zawsze i to w wszystkich dziedzinach życia sprawia, że tacy ludzie są stale spięci, czujni, zestresowani, sztywni, mogą mieć problem z spaniem, nie ma tu miejsca na swobodę, przestrzeń życiową, wewnętrzny „luz”, spontaniczność, wszystko musi być cały czas na medal, pod kontrolą, ciągła uważność, lęk przed wpadką, błędem, paradoksalnie zwiększa prawdopodobieństwo ich wystąpienia, co rodzi kolejne frustracje
Niestety ideały mają zwykle to do siebie, że są nieosiągalne, prawda jest też taka, że nie we wszystkim zaraz musimy być mistrzami
– zbyt wysokie wymagania i aspiracje
Niestety szybki rozwój cywilizacji w ostatnich latach, promujący trend, by piąć się na szczeblach kariery za wszelką cenę, coraz wyżej i szybciej, rywalizacja pomiędzy ludźmi „wyścig szczurów” nie pomaga
Wiele osób narzuca sobie i swoim bliskim (dzieciom) wymagania nie do sprostania, to czynniki które raczej agitują do tego by robić coś „szybciej, więcej, lepiej”, reklamy coraz to bardziej wypasionych samochodów z ekranu telewizora wołają do nas zalotnie, ale czy naprawdę musimy temu wszystkiemu ulegać (?!) czy musimy zaraz mieć samochód, dom, sprzęty z NAJ-wyższej półki, by móc szczęśliwie żyć (?!).. Do tego przecież dochodzą nasze pewne ograniczenia, o których będę wspominał w kolejnych wpisach, a które sprawiają, że trudno nam sprostać tak wysokim oczekiwaniom..
Jeśli ktoś dziedziczy przekazywany przez pokolenia majątek, to nie ma sprawy, ale jeśli tak nie jest i aby utrzymać tak wysoki standard życia będziesz musiał zaciągać stale wysokie kredyty i wiecznie TYLKO pracować, pracować i jeszcze raz pracować! ..to w twoim życiu nie będzie miejsca na odpoczynek, relaks, hobby, czas dla dzieci (dobre, zdrowe, świadome rodzicielstwo), spotkania z przyjaciółmi..
Słyszałem taką historię, że kiedyś do jednej ze szkół, na lekcję wychowawczą zaproszono starszego pana, kombatanta,by ten opowiedział o wojnie..Człowiek ten za czasów okupacji został wywieziony na roboty do Rzeszy, do pracy w polu, przy koszeniu i ładowaniu zboża na wozy..Praca bardzo ciężka, ponad ludzkie siły, warunki, jedzenie straszne, ludzie niedożywieni padali w upale jak muchy..
Zapytany, jak udało mu się to wszystko przeżyć (?!) ..odpowiedział, że stojąc na wozie łapał co drugi snopek (w przeciwnym razie nie wytrzymałby tempa)..Może my też powinniśmy zwolnić, machnąć ręką i pozwolić sobie na to, by jakiś „snopek” poleciał obok nas, gdzieś dalej (?)..może złapie go ktoś inny (?)
– krzywa Gaussa
Na koniec tego wpisu chciałbym zamieścić pewien obrazek, wykres, który narysował mi kiedyś psychoterapeuta na jednej z sesji.., prawdę mówiąc rysował mi go na dużym arkuszu papieru, przypiętym do tablicy nie raz (zabierałem ten papier później do domu i studiowałem rozkładając na dywanie)..
Wykres który przedstawiłem na dole, pod wpisem, to tzw krzywa Gaussa, jedna z najbardziej znanych nauce krzywych, która ma zastosowanie w wielu dziedzinach (także psychologii).. Przedstawia ona występującą w świecie tzw szeroko pojętą różnorodność materii i nie materii, czyli dosłownie wszystkiego, ludzi, ich wyglądu, charakteru, cech osobowości, przekonań, poglądów, gustów, upodobań, zwierząt, krajobrazów, zjawisk WSZYSTKIEGO!
Właściwie można powiedzieć, że takich krzywych Gaussa jest bardzo wiele i można by prawdopodobnie odnieść kolejno do różnych tematów, ponieważ jest to wykres szerokiego tzw „rozkładu normalnego„, a w jego zakresie zawartych różnych „odcieni” i możliwości, obecnego pomiędzy skrajnościami, które z natury swej nie są niczym dobrym, ani zdrowym.. Zrobiony przeze mnie wykres na podstawie w/w krzywej Gaussa (rysunek poniżej) opiera się na tym, co widziałem i czego dowiedziałem się na swojej psychoterapii..
Być może to nic odkrywczego dla przeciętnego zjadacza chleba, ale dla mnie jako byłego perfekcjonisty, wychowanego od dziecka przez rodziców perfekcjonistów, którzy prawdopodobnie zostali wychowani również w takim samym duchu, było totalną nowością Od zawsze żyłem w przeświadczeniu, że wszyscy ludzie mają taką postawę życiową jak ja i prezentują podobny zbiór przekonań i tak wygląda „normalność”..
Kusi mnie, by zaryzykować stwierdzenie (może nie słusznie (?).),że być może wśród ludzi uzależnionych, cierpiących na lekomanię, alkoholizm lub ludzi, którzy cierpią po prostu na zaburzenia nerwicowe, depresyjne, bezsenność znajdziemy wielu perfekcjonistów, w dodatku wrażliwców, którzy mając jeszcze inne problemy, by czasem ulżyć sobie w tym stałym napięciu korzystają z „chemii”, bo mają taką osobowość, że inaczej nie potrafią się „wyluzować” , stawiają sobie zbyt wysokie cele, przeżywają byle pomyłkę tak mocno, że nie potrafią poradzić sobie z tym w konstruktywny sposób i uciekają w różne nałogi.., to tacy ludzie zażywają Stilnox na noc, bo przed snem „międli” im się w głowie, czy wszystko zrobili jak należy i co mają zrobić jutro, do tego lęk, by nie popełnić żadnej pomyłki, a może zaplanowali sobie zbyt wiele naraz i teraz boją się że nie dadzą rady (?) cdn
Zobacz następny wpis pt :
„Przyczyny lekomanii, czyli o tym dlaczego uzależniłem się od benzodiazepin cz. II”..
Patrząc na twoje przeżycia, podziwiam. Zastanawiam się nad tym, co się znajdzie w części drugiej, skoro to jest pierwsza.
„W tym miejscu dodam,że 100% perfekcjonista to taki człowiek, który nie akceptuje żadnych kompromisów w stosunku do siebie! nie cieszą go połowiczne lub częściowe sukcesy i tak samo wysokie wymagania ma w stosunku do innych..”
coś o tym wiem…
Szkoda że takie coś Ci się trafiło. Jestem pewny że w końcu uda Ci się zapanować nad własnym perfekcjonizmem w takim stopniu jak Ci będzie to odpowiadać bo pamiętaj że jak utracisz zupełnie ten atrybut to nie będziesz dążyć do niczego zawsze coś musi pozostać.
Trochę ci się blog psuje ( po prawej stronie przyciski i newsy zasłaniają artykuł).
Jasne,że tak, na szczęście pomiędzy 100% perfekcjonizmem, a bylejakością i zupełnym olewactwem jest wiele odcieni i możliwości i każdy może znaleźć jakieś miejsce dla siebie w zależności od upodobań..Może też być tak,że staramy się być naprawdę dobrzy w jakiejś jednej dziedzinie, na której nam bardzo zależy, a w innych już mniej i to moim zdaniem jest ok..Gorzej jest wtedy, gdy we wszystkim za co się zabieramy stajemy się być doskonali, wtedy robi się problem..
Troche przykro czytać, że miałeś takie problemy. Cieszę się jednak, że udało Ci się przeciwstawić własnym słabościom i pokonać swoje „demony”. Sam jestem perfekcjonistą, ale uznałem, że w dzisiejszych czasach nie ma to sensu – szkoda nerwów a przede wszystkim zdrowia. Życzę powodzenia, pozdrawiam!