UA-43269020-1

Psychologiczne mechanizmy uzależnienia

Uzależnienie od leków, jakie są jego podstawowe mechanizmy psychologiczne (?) na czym polegają (?) Dziś postanowiłem napisać to co wiem na ten temat.. Od razu, na samym początku zaznaczę, że to co napiszę dzisiaj nie będzie fachową, sprawdzoną wiedzą a tym, jak ja widzę to zagadnienie Treści, które znajdziecie pod spodem są z jednej strony jakąś wypadkową wiedzy teoretycznej jaką zdobyłem podczas półrocznej, stacjonarnej terapii odwykowej w Całodobowym Ośrodku Leczenia Uzależnienia od Alkoholu w Łukowie, własnych doświadczeń z benzodiazepinami, różnych obserwacji, informacji uzyskanych z korespondencji z ludźmi uzależnionymi, z rozmów z psychologiem klinicznym, terapeutą leczenia uzależnień, a z drugiej strony próbą spojrzenia na ten psychologiczny aspekt w odniesieniu do uzależnienia od leków uspokajających..

Są to moim zdaniem bardzo istotne, podstawowe mechanizmy, bez których uświadomienia, poznania i zrozumienia ciężko jest w ogóle brać się za walkę z chorobą / chorobami („podwójna diagnoza”), co zwie się uzależnienie od leków uspokajających z grupy benzodiazepin oraz to co pod uzależnieniem (nerwica, depresja)! Jak już nie raz wspominałem te dwie sfery mieszają się z sobą w trakcie czynnego nałogu, jak i w początkowym okresie, po odstawieniu chemii, trudno je na początku w ogóle odróżnić

Uważam, że naturalną rzeczą jest to, że gdy człowiek zapada na jakąkolwiek dolegliwość, szczególnie tą poważną, chce uzyskać jak najwięcej informacji o tej chorobie, by dowiedzieć się, co go czeka, jakie są rokowania i najlepsze sposoby leczenia..tak przynajmniej jest chyba w przeważających przypadkach..

Mechanizm, system nałogowego regulowania uczuć

Jest to zaburzony system za pomocą którego człowiek uzależniony od leków uspokajających (benzodiazepin) radzi sobie z przykrymi emocjami i uczuciami, używając do tego substancji chemicznej o psychoaktywnym działaniu..

U zdrowego człowieka również występują przykre emocje, lecz zdrowa jednostka radzi sobie z nimi w sposób naturalny, konstruktywny (rozmowa z innym człowiekiem, konfrontacja z problemem, wyrażanie swoich emocji na bieżąco, spacer, sport, relaks, umiejętność zdystansowania się) Moim zdaniem jest też tak, że u zdrowego człowieka po prostu nie występuje żaden wewnętrzny problem, konflikt psychologiczny, zaburzenie osobowości, czego wynikiem może być nerwica, fobia, bezsenność, zaburzenia odżywiania, depresja, objawiająca się zaburzeniami lękowo-depresyjnymi, więc przeciętny Kowalski nie ma potrzeby znieczulać się, aż tak silnie, choć oczywiście różne obawy i niepokoje np. dnia codziennego też ma..

W moim przypadku.., jak sięgnę pamięcią wstecz to w okresie gdy zażywałem leki tabletka uspokajająca była moim podstawowym panaceum na wszystko co złe..a główne zło płynęło z nerwicy społecznej (fobii społecznej) na którą wtedy cierpiałem, a w której przede wszystkim dominował lęk przed funkcjonowaniem w grupie ludzi, ogromne napięcie psychiczne (czasem aż do bólu mięśni), czy to w pracy, czy poza nią, niekiedy napady paniki, więc łykałem je regularnie, bez przerwy czując się wtedy w miarę dobrze, a jak mi leków brakło, zaczynały się problemy, lęk, kiepskie samopoczucie natychmiast powracało, zwykle przestawałem funkcjonować, wycofywałem się.. Jako człowiek od zawsze też miałem problem z wyrażaniem swoich negatywnych emocji, tłumiłem je w sobie, dusiłem, podobnie było z problemami, obecnie pod tym względem wiele się zmieniło

Pod wpływem regularnego używania chemii z czasem człowiek uzależniony przestaje rozróżniać jakiekolwiek uczucia, ponieważ ulegają one spłaszczeniu sprowadzając się po pewnym czasie tylko do dwóch stanów : stanu cierpienia i ulgi.. Cierpienia, gdy z jakiegoś powodu zabraknie leku, ulga i poprawa samopoczucia po jego zażyciu,ten mechanizm po pewnym czasie działa automatycznie, a człowiek uzależniony zaczyna się coraz bardziej koncentrować na zdobyciu odpowiedniej ilości leku, ponieważ jest on odpowiedzialny za jego całe samopoczucie, po prostu jest to dla niego„być, albo nie być”..

Mechanizm iluzji i zaprzeczeń

Czyli wszelkie metody, sposoby na zaprzeczanie, że jesteśmy uzależnieni, wypieranie problemu do nieświadomości, pomniejszanie jego wagi (minimalizacja), samooszukiwanie siebie i innych (np. bliskich), racjonalizacja, czyli usprawiedliwianie konieczności dalszego zażywania leków, tworzenie fałszywej rzeczywistości, czyli wszelkie „sztuczki naszej głowy” (psychiki) zwykle na poziomie nieświadomym lub częściowo świadomym które mają za zadanie utrzymać status quo ,by nie podejmować żadnych działań w temacie leczenia nałogu..

Tak się dzieje, ponieważ przyznanie się, szczególnie przed sobą, że ma się problem, że się jest chorym byłoby równoznaczne, z koniecznością podjęcia leczenia i odstawienia substancji, no bo „przecież tylko głupiec trwa w chorobie i się nie leczy”, prawda? Wbrew stereotypom gro ludzi uzależnionych od benzodiazepin (jak i innych substancji), to ludzie bardzo inteligentni i wykształceni, którzy kitu raczej nie dali by sobie wcisnąć, więc psychika (ich psychika), w swojej potędze, musi stworzyć coś takiego, by pewne rzeczy zniekształcić, tak, aby człowiek uzależniony mógł sam siebie omamić, że nic się nie dzieje i zachować jakiś komfort, choć tylko pozorny i powierzchowny

Kolejnym przekłamaniem i elementem, który wchodzi w skład w/w mechanizmu jest coś co nazywa się „koloryzowaniem wspomnień”, szczególnie charakterystycznym dla osób z świeżą abstynencją, które polega na bardzo wybiórczym wspominaniu, zwykle z wielką tęsknotą wyłącznie przyjemnych chwil z okresu przyjmowania substancji z całkowitym pominięciem towarzyszących mu negatywnych, przykrych, konsekwencji, tak się jakoś dzieje, że „głowa” człowieka uzależnionego przywołuje tylko to co jej pasuje..

Przyznam, że u mnie z tym wypieraniem choroby było bardzo różnie, powyższy mechanizm był najbardziej aktywny na samym początku, później różne elementy raz pojawiały się, raz znikały w zależności od sytuacji, podskórnie czułem, że jest coś „nie tak”, szczególnie, gdy tolerancja mojego organizmu wzrosła i przekroczyła dawkę terapeutyczną, lecz nie kojarzyłem tego jeszcze z poważnym uzależnieniem, myślę, że przełom nastąpił, gdy trafiłem na terapię odwykową (terapia AA), na której dowiedziałem się wielu istotnych rzeczy na temat siebie i uzależnienia.

Mechanizm rozproszonego, rozdwojonego „ja”

Nie chciałbym przytaczać tu jakichś mądrych definicji z literatury, czy internetu zaczerpniętych z terapii AA, powiem tylko, ze to jakby rozdział tożsamości, która u człowieka zdrowego jest w miarę zwarta, a u człowieka uzależnionego rozproszona, rozdzielona na dwie biegunowe części, które sprawiają, że chory doświadcza własnego odbioru siebie na dwa sposoby Pierwszy, wynikający z wpływu leków uspokajających (lub innej substancji) na organizm ludzki, mózg, centralny układ nerwowy, dający poczucie większej mocy, pewności siebie, może nawet subiektywnie większej sprawności tzw „mocne ja”.

Benzodiazepiny jak wiadomo posiadają silne właściwości przeciwlękowe, uspokajające, rozluźniają wszystkie mięśnie szkieletowe, pod ich wpływem znikają przykre, negatywne stany napięcia psychicznego i lęku, stany zagrożenia, przynajmniej na początku ich działania, zanim nie wzrośnie tolerancja organizmu na lek..

W przypadku innych substancji np. alkohol, narkotyki, w trakcie upojenia, mogą pojawić się nawet fałszywe odczucia jakiejś niezwykłej mocy Na przeciwstawnym biegunie występuje „słabe ja”, występujące wtedy, gdy z jakiegoś powodu zabraknie substancji (leku), wtedy po prostu tracimy wszystkie moce ..W przypadku osób z „podwójną diagnozą”, czyli uzależnieniem i nerwicą, depresją, bezsennością (lub innym zaburzeniem) ja widzę to tak: za nim człowiek pójdzie do psychiatry, czuje się chory, słaby przerażony, napięty, bezsilny, wycofany, bardzo cierpi!

Po wizycie u lekarza, gdy dostanie benzodiazepiny odżywa, chemia sprawia, że poprawia mu się na początku, często zaczyna czuć się jak nowo narodzony, po pewnym czasie uzależnia się, utrwala się w nim taka biegunowa tożsamość , mam lek – mogę wiele, nie mam leku – nie mogę nic..Przeżywałem takie stany setki razy, nawet, gdy tolerancja mojego organizmu na benzodiazepiny wzrosła, że fizycznie nie czułem już działania leku to po zażyciu leku niemal natychmiast rosła moja pewność siebie i siła (nawet wtedy gdy tabletka nie zdążyła się jeszcze rozpuścić) ale moja psychika już dostawała komunikat, że zażyłem lek