Zdrowie fizyczne i psychiczne
Skoro jest to uzależnienie, to tak jak każde uzależnienie, niesie za sobą negatywne konsekwencje, kończy się wcześniej czy później utratą zdrowia fizycznego oraz negatywną zmianą osobowości, która w sposób stopniowy, często zupełnie poza świadomością człowieka uzależnionego zmienia się bardzo na niekorzyść..Mam tu na myśli utratę zdolności do prawidłowej oceny rzeczywistości (trzeźwość), degradację psycho-fizyczną, utratę “uczuć wyższych”, która bywa przyczyną rozpadu więzi międzyludzkich lub np przyczyną popadnięcia w konflikt z prawem (kradzieże I fałszowanie recept, prowadzenie samochodu pod wpływem benzodiazepin, korumpowanie lekarzy, kupowanie leków z przemytu), coraz większa koncentracja w okół procederu zdobycia leków, wymyślania
nowych sposobów ich załatwiania, gdy np na skutek rozwoju tolerancji na lek potrzebujemy ich coraz więcej, zaczynamy coraz więcej czasu poświęcać i wkładać coraz energii, by zdobyć ich odpowiednią ilość (“doctor shoping”), próby przeprowadzania różnych lekowych “eksperymentów”, robienia “miksów”, aby uzyskać lepszy efekt, w końcu wzmacnianie działania leków alkoholem, co, oprócz stałego, depresyjnego obciążania mózgu, centralnego układu nerwowego (CUN) może też być powodem zaistnienia różnych nieciekawych historii rodem z innych uzależnień! To czy już samo to w sobie nie jest dobrą motywacją do wzięcia odpowiedzialności za swoje leczenie..Nie jesteśmy winni temu, że jesteśmy chorzy, ale jesteśmy odpowiedzialni za to czy się leczymy, czy trwamy dalej w chorej sytuacji..a przecież zwykle choroba, jaką jest uzależnienie dotyka bezpośrednio nie tylko nas samych, ale także naszych bliskich, w których w/w konsekwencje również biją!..
Można też zastanawiać się , jakie będą późniejsze konsekwencje wieloletniego przyjmowania leków o działaniu silnie depresyjnym na CUN ..
Niektórzy ludzie pocieszają się w ten sposób, że cytują z internetu informacje, na temat rzekomej małej toksyczności tych środków na organizm ludzki, narządy w porównaniu z innymi środkami np alkoholem, narkotykami, czy lekami nasennymi starszego typu barbituranami, tylko że zapominają o jednej kwestii..ten stan rzeczy, które podaje literatura odności się prawdopodobnie do krótkotrwałego stosowania tych środków lub doraźnego, a nie, w przypadku zażywania ich latami jak to jest w przypadku uzależnień od benzodiazepin.. przecież nie mówimy tu o stałym zażywaniu 1 tabl 0.5 mg ,czy nawet 1 tabl 2 mg Clonazepamu, czy małych dawek Xanaxu (Afobamu), Lorafenu itd , po kilku latach jest już często kilka tabletek (rozwój tolerancji) 8 mg- 10mg – 15mg – 25 mg – 30 mg dziennie! Czy to wszystko co napisałem powyżej nie jest wystarczającą motywacją do poszukania fachowej pomocy i zaprzestania? Korespondowałem z ludźmi, którzy zażywali te leki od kilku, do kilkunastu, nawet do kilkudziesięciu lat! Słyszałem, że osoby zażywające te substancje latami mogą być bardziej narażone w wieku podeszłym na szybsze wystąpienie starczej demencji mózgu, kłopoty z pamięcią, koncentracją, chorobę Alzcheimera, a narządy wewnętrzne, gdy te tabletki zażywane są latami I w dużo większych niż zaleconych przez lekarza dawkach, a czasem nawet bardzo wysokich mogą jednak stać się powodem różnych problemów z narządami Czy to wszystko co napisałem powyżej nie niesie za sobą ryzyka poważnych komplikacji zdrowotnych po latach i nie jest wystarczającą motywacją do poszukania fachowej pomocy i zatrzymania nałogu?
Zmiana jakości życia i rozwój osobisty
Często bywało u mnia też tak, że na lekach “jakoś” fukcjonowałem, choć to raczej była wegetacja, a problemy z sobą (niska samoocena, “blokady”) I tak istniały w mojej głowie, leki przecież nie wymazywały z mojej głowy toksycznych przekonań, a w pewnym stopniu uspokajały, dodałay pewności siebie i odwagi, ale tylko zwykle t na początku, ale druga strona medalu była taka, że skoro przyjmowałem silne leki, a miałem już jakąś świadomość uzależnienia, to po 1. (primo) miałem kaca moralnego z tego powodu I duże wyrzuty sumienia, po 2. (duo) nie podejmowałem właściwego leczenia (psychoterapii), bo one mnie jakoś, często nawet subiektywnie uspokajały, jednym słowem, nie było bardzo, źle, tragicznie, ale nie było też dobrze, nie rozwijalem się jako człowiek, mężczyzna, tak, gdyby to mogło być, gdyby przerwał przyjmowanie leków I rozpoczął regularną psychoterapię, która jest jakiś “kursem życia”, dojrzewania, osobistego rozwoju, czyli dużą inwestycją w siebie..to może być również dobry przykład, na zwiększenie motywacji do leczenia nałogu, bo można by zadać sobie pytanie, co jest lepsze (?!) tkwić w miejscu marnując czas, łykając coraz większe ilości leków, wegetując na codzień jak jakieś “warzywo” bez większej szansy, na jakąkolwiek zmianę naszej osobowości? Czy podejmujemy decyzję o zmianie kiepskiego stanu rzeczy I próbujemy, metodą prób I błędów, z pomocą innych ludzi coś zmieniać ?Oczywiście nie musi się udać to natychmiast! nie będzie to pewnie proste, ale może kiedyś zaskoczy I nauczymy się żyć szczęśliwie bez zbędnej farmakologii, choć oczywiście nie które schorzenia organiczne będą wymagać od nas przyjmowania pewnych leków, ale nie mówię tu o benzodiazepinach
Leki uspokajające z tej grupy tłumiąc emocje, zmysły, sprawiają, że żyjemy jakby “przez folię” lub jakbyśmy mieli spuszczonę jakąś kurtynę na oczy, na uczucia..Może nie czujemy lęku,ale też jesteśmy często nienaturalnie zobojętnieni na przeżywanie innych uczuć..Człowiek nie potrzebuje w życiu tylko “NIE CZUĆ” przykrości I lęku, potrzebuje też czuć się szczęśliwy, przeżywać radość, ekscytację, namiętność I inne pozytywne uczucia jak np dumę I zadowolenie z siebię, ogólnie mówiąc smak życia, inaczej życie zamienia się w jakąś wegetację..
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, nie jestem specjalistą, nigdy nie brałem Myolastanu, który również jest beznodiazepiną o działaniu miorelaskacyjnym i jest np stosowany w neurologii na bóle mięśni kręgosłupa i inne..Nigdy nie brałem tego leku, bo prawdopodobnie nie jest on przepisywany na lęki..ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to wszystkie benzodiazepiny tracą efektywność działania, na skutek rozwoju tolerancji, dlatego trzeba stosować okresowo przerwy, być może nawet do kilku tygodni, a czasem parę miesięcy (nie wiem)
Uważam też, że tracą również swój efekt miorelaksacyjny, np Clonazepam, od którego byłem najbardziej i najdłużej uzależniony (9 lat) nie jest lekiem stricte na lęki ! to stary lek przeciwpadaczkowy, o bardzo silnym działaniu miorelaks.i przeciwdrgawkowym, a tylko nieznacznym przeciwlękowym, nasennym, sedatywnym, ale z racji, że bardzo silnie rozluźnia mięśnie szkieletowe, od mięśni stóp, po mięśnie powiek, w tym pewnie miesień sercowy itp, czym siłą rzeczy uspokaja, rozluźnia, poprawia niektórym sen itd..
Być może są jeszcze jakieś inne leki przynoszące ulgę w twoich fizycznych schorzeniach, które nie są benzodiazepinami, nie uzależniają (?) (nie wiem)
Dziękuję Ci Przemek za odpowiedź. O myolastanie myślałam już dawno, ale jakiś czas temu został wstrzymany obrót lekami zawierającymi tetrazepam, więc te benzodiazepiny nie wchodzą w grę. Byłam teraz u neurologa, dostałam furę leków, będę się obserwować. W poniedziałek mam wizytę psychiatry, porozmawiam z nim o moim problemie w kontekście benzodiazepin. Póki co będę brała doraźnie, co parę dni w razie potrzeby, jak będę potrzebowała wyjść. Lęki też mam, w ogóle już przed wyjściem z domu, jestem mocno pogubiona, dlatego cieszę się, że piszesz ten blog i cieszę się z Twoich sukcesów.
Rozumiem..Mam pytanie do Ciebie?Jeśli nie masz ochoty, ,to nie odpowiadaj! jeśli jednak chcesz, to jestem ciekaw (?), czy twoje lęki zaczęły się równolegle, razem z schorzeniami fizycznymi? czy to jest osobny temat i stany lękowe były już wcześniej, a problemy z kręgosłupem tylko to spotęgowały?
Czy tolerancja rozwija się również na działanie miorelaksacyjne, czy tylko na przeciwlękowe?