Uzależnienie od leków, lekomania, a ciąża, ciąg dalszy.. Kontynuując wątek z poprzedniego wpisu, przypomnę o drugim, niechemicznym aspekcie problemu, który ja wyróżniam. Właściwie to sam nie wiem jak go określić, psychologiczny? etyczny? Co mam na myśli (?) ano to, czy kobieta regularnie przyjmująca benzodiazepiny powinna w tym momencie w ogóle decydować się na ciąże (? ) czy może powinna najpierw zająć się swoim własnym zdrowiem, wyrwać się z szponów uzależnienia (?) Jak wiadomo zdrowie psychiczne, emocjonalne jest tak samo ważne jak fizyczne, obie te sfery są ściśle z sobą związane i się przenikają. Jeśli jedna ze sfer jest zaburzona, to i inne nie funkcjonują dobrze Niby oczywiste, ale tak na co dzień dla wielu osób jeszcze nie i skupiamy się głównie na zdrowiu fizycznym.
– poza chemiczny wpływ benzodiazepin na psychikę kobiety, negatywne konsekwencje jej uzależnienia w obliczu planowanej ciąży
Aby spróbować wyjaśnić co konkretnie mam na myśli, sądzę, że na wstępie powinienem zadać Ci (drogi Czytelniku / Czytelniczko) pytanie, czym wg Ciebie są w medycynie benzodiazepiny, jaka jest ich rola i przeznaczenie (?) czy te substancje są w ogóle lekami (?)
Ja uważam, że jak najbardziej są, tyle, że do stosowania wyłącznie krótkotrwałego lub doraźnego – taką informację zawiera każdy profesjonalny opis i każda ulotka tego leku, by nie stosować systematycznie, codziennie dłużej niż 2-4 tygodnie. Jednym słowem są to leki, ale leki znieczulające, uśmierzające przykre stany lęku i napięcia psychicznego, nie usuwające ich przyczyn..
Taką rolę i przeznaczenie dla nich określiła już 30 lat temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) na czele z brytyjskimi uczonymi, ponieważ już wtedy rejestrowano przypadki uzależnień od tych leków..
A więc leki te są potrzebne i niezastąpione w kryzysowych sytuacjach, gdzie trzeba zadziałać natychmiast (wypadek samochodowy, pożar, katastrofa kolejowa, napaść, gwałt, pobicie, groźba samobójstwa, szaleniec z siekierą), pisałem o tym wielokrotnie, lecz stosować je należy rozważnie, enajkrócej jak się da i w możliwie najmniejszych, skutecznych dawkach, tak jak się postępuje w przyp. stosowania przeciwbólowych leków narkotycznych (tramal, morfina)
Gdy leki te są stosowane przez lekarza lub samego pacjenta znacznie dłużej, niż się zaleca, zmienia się charakter ich stosowania i moim zdaniem stają się wtedy narkotykami. Po tym okresie nie tylko uzależniają, ale też tracą swoją skuteczność i moc działania (podobnie jest z morfiną), następuje wzrost tolerancji organizmu na substancje, co wielokrotnie przyczynia się do samowolnego zwiększenia dawki przez pacjenta / pacjentkę
Dlaczego o tym piszę (?) Powiedzmy, że młoda kobieta w jakimś momencie swojego życia zaczyna czuć się źle, pojawiają się u niej przykre objawy nerwicy, lęk, napady paniki o nieznanej etiologii tudzież objawy depresji, w której też często występuje lęk.. Może miała je już wcześniej (?), ale w umiarkowanej formie, teraz nastąpiła ich eskalacja..
Nieświadoma przyczyn swoich zaburzeń podejmuje trudną i odważną decyzję by udać się na wizytę do psychiatry. Z moich kilkuletnich obserwacji, doniesień od ludzi z którymi korespondowałem wynika, że w Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że wszelkie choroby, także zaburzenia psychiczne na tle emocjonalnym leczy wyłącznie lekarz, w tym przyp. psychiatra, kolejne przekonanie to takie, ze zdolność leczącą posiadają tylko leki.
Psychiatra zwykle stawia jej jakąś ogólną diagnozę (zaburzenia lękowo – depresyjne mieszane, lub po prostu depresja) przepisuje jej lek z grupy SSRI, SRNI.
Niestety leki tego typu zaczynają działać dopiero po 2 tyg, więc lekarz, żeby pomóc pacjentce natychmiast „z biegu”, włącza jej dodatkowo na okres 1-2 tyg jakiś silnie działający lek uspokajający z grupy benzodiazepin. Lek ten jest też po to, by zabezpieczyć pacjentkę przed skutkami ubocznymi leków SSRI, które u niektórych osób występują.
Często bywa tak, że jest to Clonazepam, Alprazolam albo Lorazepam, a w przypadku gdy mamy do czynienia z bezsennością np niebenzodiazepinowy lek nasenny „nowej generacji” Zolpidem. Być może podczas wizyty lekarz niespecjalnie rozwodzi się na temat tej grupy leków, ich działań zarówno terapeutycznych lub ubocznych, gdyż na przykład nie ma czasu na pogadankę, jeśli jest to wizyta w państwowym gabinecie, a za drzwiami kolejka ludzi.. W takim przyp. pacjentka może nie zostać uwrażliwiona na możliwe zagrożenie uzależnienia od leku
Niestety wiele osób najczęściej już mocno steranych przykrymi objawami nerwicy, na skutek tego, że dzięki benzodiazepinom uzyskuje natychmiastową i realną ulgę silnie przywiązuje się do tych leków łamiąc zalecenia by nie brać dłużej niż 2 tyg..
Błąd popełnia zarówno pacjent oczekujący kolejnych tabletek, jak i lekarz przepisujący następne opakowania BZD znacznie dłużej niż można, .O tym także pisałem już wielokrotnie
Zmierzam do tego, że młoda kobieta czując się znacznie lepiej, ulega iluzji wyleczenia, przecież zachowała się rozsądnie, jak należy, idąc z swoimi problemami do specjalisty, który dobrał jej odpowiednie leki, na jej problemy.. Leki pomogły, choroba znikła, więc skoro tak, to kobieta łapie „wiatr w żagle”, chce żyć, realizować swoje plany, mieć dzieci, co jest przecież naturalne, zwłaszcza, jeśli minie jakiś okres, może kilku miesięczny, może kilku letni, sytuacja zdrowotna wydaje się być ustabilizowana
Tym bardziej, gdy kobieta należy do grupy osób uzależnionych od stałych, terapeutycznych dawek (uzależnienie od terapeutycznej dawki – prof. H. Ashton) które fizycznie już tak nie działają na nią jak na początku, nie otumaniają i wszystko wydaje się być całkowicie w porządku
Tu jednak pojawia się problem, gdyż dowiaduje się od ginekologa lub swojego psychiatry, że leki te mają teratogenny wpływ na ciąże i trzeba je całkowicie odstawić. Mało tego, przenikają do mleka matki, a wraz z nim do organizmu dziecka, więc odstawić nie tylko na okres ciąży, ale i okres karmienia.. Można by pomyśleć, że sprawa jest prosta, choroba została wyleczona, leki stopniowo można odstawić..
Niestety w praktyce pojawia się kolejny problem, okazuje się, że duża część kobiet (podobnie jak mężczyzn) nie może odstawić tych leków, bo nie tylko nie zostały wyleczone, ale stały się też głęboko od tych leków zależne (uzależnienie fizyczne i psychiczne)
Benzodiazepiny nie usuwają przyczyn zaburzeń lękowych, nie zmieniają błędnych przekonań życiowych, nieprawidłowych wzorców myślowych itp działają jedynie na objawy, po odstawieniu leku nerwica zwykle wraca zwykle wzmocniona objawami abstynencyjnymi. Niektóre kobiety w swojej determinacji zapierają się i na czas ciąży zagryzają zęby i odstawiają, lecz później, po wszystkim do nich wracają gdyż nie potrafią radzić sobie z swoimi problemami, przykrymi emocjami bez tabletki..
Inne na własną odpowiedzialność podejmują ryzyko zajścia w ciążę podczas stosowania BDZ, gdy w ich ocenie dzienna dawka leku jest mała. Jednakże wysokość i moc dawki jest pojęciem względnym, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z niewielkim płodem. Zapewne część dzieci urodzi się zdrowych, inne, wrażliwsze nie. Trzeba mieć też na uwadze, że skoro beznodiazepiny przenikają do płodu, to po 9 miesiącach noworodek może przyjść na świat z objawami abstynencyjnymi
Nasuwa się tu kolejne pytanie, tym razem natury moralnej, czy osoba czynnie uzależniona od czegokolwiek – i nie mówimy tu o uzależnieniu od landrynek, czy kawy – powinna decydować się na ciążę, na macierzyństwo, na wychowywanie dziecka (?) Jaki wzorzec radzenia sobie z problemami, negatywnymi emocjami przekaże swojemu dziecku jako rodzic (?) Niestety niewyleczone problemy rodzice najczęściej przekazują swojemu potomstwu, tak jak i sposoby radzenia sobie z nimi (wiem to z terapii) i dzieje się to zupełnie nieświadomie Dzieci obserwują, podpatrują swoich opiekunów, uczą się od nich pewnych zachowań, jakby z „automatu” szukając wokół siebie autorytetów.. Być może same kiedyś będą łykać takie same tabletki (?)
Myślę, że sporo kobiet zażywających leki BZD poczuje się słusznie oburzona, oszukana, być może zawiedziona, bo przecież postąpiła bardzo rozsądnie idąc z swoimi kłopotami do specjalisty, psychiatry, a nie do kowala, dealera, czy wróżki ! Mimo to popadła w uzależnienie i każe im się teraz leczyć na terapii dla „ćpunów” (?!).. cdn
Zobacz następny wpis:
pt ” Uzależnienie od leków, a ciąża – benzodiazepiny cz. III”
Witam od 18 roku zycia biorę clonazepam a mam 36 lat bardzo chcialabym zajsc w ciaze i czy jest prawdopodobne ze dziecko urodzi sie zdrowe oprocz objawów odstawiennych.
Wiem ze nie jestem juz najmlodsza ale myśl ze nie moge zajść w ciąze doprowadza mnie do depresji na którą choroje od 15 lat , a takze nerwica i schizofremia. Byłam 5 krotnie hospitalizowana, miałam także próby samobojcze . Myśl że nie mogę zajść w ciaze biorac clonozepamum jest dla mnie przerażajaca.Nie wyobrażam sobie odstawienia tego leku ale z drugiej strony bardzo chce mieć dziecko , nie wiem co mam robić
Odpuścić sobie ciążę.
Witam serdecznie! Bardzo się cieszę że nie jestem sama. Nie dawno skończyłam 35 lat, zawsze marzyłam aby zostać matką, łudzę się że jeszcze będzie mi to dane. Łudzę się ponieważ biorę clonozepam 2mg-3mg i za jasną ch…, nie potrafię tego odstawić. Mam fobię społeczną, dlatego te tabletki były błogosławieństwem. Skończyłam na nich studia, pracowałam. I tak zażywał je ponad 17 lat, miałam tą nieprzyjemność rozmawiać z wieloma psychiatrami i wierzcie mi proszę od każdego słyszę coś innego. Najbardziej mnie zirytował jeden z lekarzy który lekceważący powiedział do mnie kobieta ambitna po studiach a nie myśląca…Wiem że w ciąży nie wolno mi brać tych tabletek, wiem że nie mam już 20 lat. Czy to oznacza że drzwi macierzyństwa są dla mnie zamknięte. Nie chcę przez własną głupotę urodzić chore dziecko, ale nie wyobrażam sobie życia bez potomstwa. Jest mi bardzo ciężko, bardzo ciężko
Rozumiem Cię i współczuję zarazem! .. To trudna spawy, trudne dylematy, w dodatku niezawinione, bo człowiek często brał, to co mu dali, często nawet lekarze, a i Ci może nic innego nie mieli do wyboru (?). A teraz „budzisz się” niejako z ręką „w nocniku” (przepraszam za określenie)
No tak, benzodiazepiny „dobrze” robią na fobie, agorafobię, napady paniki, niestety tylko na krótko, a później jeszcze bardziej komplikują życie! A Clonazepam to już w ogóle „super”rozluźniacz, przez co łatwo i silnie uzależnia..
Powiem szczerze, że nie wiem co Ci w takiej sytuacji doradzić (?) Sytuacja jest złożona, bo jak zajdziesz w ciąże ana Clonazepamie, to po 1 ma on wpływ teratogenny, po 2 jak będziesz przez 9 miesięcy donosić ciąże na Clonazepamie, to dziecko po urodzeniu prawdopodobnie będzie miało objawy odstawienne, abstynencyjne..po 3 benzodiazepiny brane latami kumulują się w organizmie (cyt . artyk. prof Heather Ashton), i nawet jak odstawisz stopniowo, to przez kilka miesięcy po fizycznym, całkowitym odstawieniu leku, możesz jeszcze go mieć w organizmie i dalej usuwać (musisz wziąć to pod uwagę)
Musiała byś z dawki zjechać redukując ją bardzo powoli, później na koniec być może na detoks, do dr Anny Basińśkiej na OLZA w INiP w Warszawie (tam mierzą stężenie benzo we krwi), no i terapia, no bo fobia społeczna i z tym też nie tak hop siup..
Ale gdybyś znalazła sobie jakąś dobrego specjalistę, psychologa psychoterapeutę, zarezerwowała terapię jeszcze przed odstawienie leku, zaczęła regularną pracę nad sobą, to może w którymś momencie, razem ze wparciem specjalisty..(?) Nigdy nie wiadomo, trzeba wierzyć, trzeba próbować, różnie się w życiu plecie..
Witam serdecznie, ja również od dawna zażywam Clonazepam 0,5mg dziennie. Nie zwiększam dawki leku lecz nie umie jej odstawić zupełnie. Mój lekarz twierdzi, że taka dawka to żadna dawka i mogę spokojnie sobie lek zażywać skoro czuję się po nim dobrze. Szczerze mówiąc zazywalabym go nadal tylko mam dość poważny powód aby nie zostawić swojego dziecka jedynakiem. Syn ma 18 lat i jest osobą o orientacji homoseksualnej. Mnóstwo rozmów z psychologiem i nie tylko myślałam, że to niemożliwe czekałam na wnuki a tutaj taki krzyż. Zresztą całe moje życie nie jest usłane różami. Dlatego mimo że mam 40 lat chcielibyśmy dla syna postarać się o rodzeństwo. Ktoś pomyśli, że to egoizm, ale nie chce aby syn był sam na tym świecie gdy nas zabraknie. Staram się jak mogę aby nie zażywać leku ale jest to dla mnie tak wielki ból, że łzy same płyną po policzkach. Lekarz twierdzi, żebym spróbowała zajść w ciążę i odstawić lek dopiero przed porodem. Ja jednak mam ogromne obawy. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym nie zażywać clonazepamu. Wiem jednak, że mój zegar biologiczny tika i nie mam za dużo czasu. Sama nie wiem co z tym wszystkim zrobić czy decydować się na dziecko zazywajac benzo. Niestety w tym wszystkim nerwica się mi nasila i nie jest mi łatwo. Poznałam kobietę, która całą ciążę zazywala clonazepam i urodziła zdrowe dziecko. Dlatego jest to obecnie najtrudniejsza decyzja w moim życiu a myślałam, że najtrudniejsze mam już za sobą. Pozdrowienia.
Hej Marysia
..witaj, my się chyba znamy (poznałem po adresie mail) 🙂
Twój przypadek jest chyba przykładem uzależnienia od niskiej, terapeutycznej dawki (artykuł prof. Heather Ashton), jak widać wysokość zażywanej dawki nie zawsze ma znaczenie, choć oczywiście lepiej brać niskie dawki, niż wysokie, które zaburzają zdolności psychomotoryczne
No i jak widać na załączonym obrazku jest to nie do końca prawda, bo jest problem w przypadku chęci zajścia w ciąże, późniejszego karmienia piersią :-/ ..z innej bajki, jeździsz może samochodem na co dzień? Jeśli tak, to wiedz, że narkotesty wykrywają benzodiazepiny, jako substancje niedozwolone dla kierowcy i jest to badanie jakościowe, nie ilościowe, tzn na obecność, nie na ilość..z tego powodu mogą być problemy zarówno z punktu widzenia złamania prawa, jak i ze strony ubezpieczyciela, który może Ci nie zwrócić ubezpieczenia za szkodę w razie jakiegoś wypadku..Wspominam o tym tylko wyłącznie w kontekście tego co powiedział Ci twój lekarz, poza tym na skutek wieloletniego brania tego leku możesz mieć go więcej we krwi i organizmie niż 0.5 mg, ponieważ występuje w przypadku benzo kumulacja benzodiazepin w organizmie (artykuł prof. H. Ashton)
Myślę, że lekarze mówią takie rzeczy dlatego, że znają problem tylko i wyłącznie od strony medycznej, fizjologicznej (nie psychologicznej), być może co innego powie Ci psycholog, a co innego psycholog terapeuta uzależnień (?) znający mechanizmy psychologiczne uzależnień, więc warto chyba patrzeć na ten problem kompleksowo..
Rozumiem, a nie jest tak, że ta ciąża ma być nie tylko dla twojego syna, ale też (a może przede wszystkim ?) dla Ciebie (dla Was) ?.. Odniosłem wrażenie (może mylne?), że trochę zawiodłaś się swoim synem, tym że jest gejem i że nie może Wam dać wnuków i chcesz teraz mieć drugie dziecko (?)..
A skąd pomysł, że twój syn, jako gej będzie sam w życiu? Może mieć partnera, przyjaciół, przyjaciółki, znajomych.. Nie jestem jakimś zwolennikiem homoseksualizmu, dziwnie się czuje, jak widzę dwóch facetów, którzy się obejmują, ale nie jestem też przeciwnikiem, moja córka mieszka na jednej stancji z przyjaciółką i gejem i jest ok..
Rozumiem Cię, współczuję tego dylematu! :-(..pewnie są kobiety, które urodziły zdrowe dzieci i takie, co urodziły chore, to rzeczywiście bardzo trudna decyzja, bo na „dwoje babka wróżyła”, niestety, musisz ją podjąć sama, względnie wspólnie z mężem i wziąć za nią całkowitą odpowiedzialność :/
Dodatkową komplikacją oprócz tego że zażywasz Clonazepam, jest to, że to dość późna ciąża, nawet jeśli to już drugie dziecko, to z tego co się orientuje, sama w sobie niesie zagrożenie np zespołem Downa, bo wraz z wiekiem kobiety rośnie prawdopodobieństwo jego wystąpieia.. Z drugiej strony żona mojego przyjaciela urodziła drugie dziecko w wieku 39 lat i jest chyba ok (nie brała benzo)
Tak my się znamy;-) Odpowiem krótko, bo akurat jestem w pracy (napiszę później więcej), kiedyś miałam robiony test na obecność benzo, bo mam w rodzinie policjanta (tak żeby sobie sprawdzić jakby „co”, bo jeżdżę rekreacyjnie na rowerze) niestety nie wykazał obecności, więc ja już nie wiem, jak to jest z tą kumulacja i czy faktycznie jest to prawda. Pozdrowienia.
Marysia, w takim razie jeszcze raz cześć 🙂
..też nie wiem jak to w 100% jest (?).nie jestem farmakologiem, ani innym specjalistą, opieram się jedynie na opinii znawczyni tematu, a za takową uważam prof Heather Ashton, która pół życia poświęciła badaniu działania i wpływu benzodiazepin na organizm człowieka i dalej jest międzynarodowym ekspertem w tej dziedzinie, natomiast co do testu, to nie mam pojęcia dlaczego nic nie wykrył, może ma określoną „czułość” i 0.5 mg to dla niego za mało (?).. może przeterminowany (?) 🙂 różne są na rynku testy, trudno coś powiedzieć, może trzeba by kilka takich testów przeprowadzić, albo oznaczyć stężenie we krwi (markery), czyli to co robią na OLZA, u dr A.Basińskiej..
Jeśli jednak mam być szczery, to ja jednak jestem bardziej skłonny wierzyć, w to co pisze prof. Aston, choć oczywiście nie wiadomo, jaka jest skala wielkości tej kumulacji przy dawce 0.5 mg (?)
Benzodiazepiny rozpuszczają się i magazynują ponoć głównie w komórkach tłuszczowych (śladowo w kościach i włosach)..Ktoś kto był na wspomnianym OLZA w INiP pisał tu gdzieś na blogu (w komentarzach), że np szybciej w trakcie detoksu usuwały z swojego organizmu benzodiazepiny osoby szczupłe..
Tak jak napisałem nie znam się na tych mechanizmach, ale tak na chłopski rozum jak zażyjesz Clonazepam w jakiejś dawce, którego okres półtrwania wynosi ok To.5 = 30 h, czyli po tym okresie nie znika z organizmu, tylko działa o połowę słabiej (niektóre benzo działają znacznie dłuzej np. Relanium To.5 = 100-200h Cloranxen To.5 = 100-200h), a następnego dnia dołożysz kolejną dawkę Clonazepamu, a doba ma 24 h, więc pierwsza dawka jeszcze jest, więc coś z tym nadmiarem leku się dzieje, prawda ? A to dopiero 2 dzień, więc jak to jest gdy bierzesz regularnie wiele miesięcy, lat ? Nie wiem, czy to się jakoś przekłada na podwyższenie stężenia w osoczu krwi, bo może co innego stężenie we krwi, a co innego ilość rozpuszczonego leku w komórkach lipidowych (?) ale może być też tak i chyba jest, że te „zapasy” będziesz usuwać jeszcze długo, od zaprzestania fizycznego podawania leku, czyli równie dobrze może być tak, że jak odstawisz clonazepam na 2 tygodnie przed porodem nie będzie to oznaczać, że będziesz „czysta” w trakcie porodu..
Może być też tak, że dziecko po narodzinach będzie miało objawy abstynencyjne, bo jeśli będziesz brała jednak lek przez całą ciąże, to dziecko połączone z Tobą pępowiną również będzie go przyjmować, a gdy go urodzisz straci nagle dostęp do leku i jego organizm może potrzebować substancji (gdzieś czytałem, że takiemu dziecku po porodzie musiano podawać przez jakiś czas małe dawki BDZ, a późnej stopniowo redukowano)
Tu masz artykuł, gdzie na jego końcu piszą o ciąży
Krótko o benzodiazepinach – forumneurologiczne.pl
Kompletnie nie wiem co mam Ci doradzić, bo i przecież bez tego zdarzają się różne wady, doskonale też rozumiem jak silne jest to uzależnienie i jak trudno je leczyć..Nie wiem też, jak traktować te twoje 0.5 mg, bo wydaje się to być nie dużo, z drugiej strony Clonazepam jest silnym lekiem i np. te 0.5 mg = 10 mg Relanium = 15 mg Cloranxenu, co dla niektórych jest już sporo (szczególnie ten trzeci lek), no ale biorąc pod uwagę, że ja doszedłem do dawki 26 – 30 mg Clonazepamu/ dzień to to 0.5 mg to kropla w morzu,a od jak dawna bierzesz?