UA-43269020-1

Ośrodek Terapii Uzależnień

Kolejnym etapem w leczeniu lekomanii (po odtruciu z BDZ) jest / powinna być terapia   odwykowa. Takie są przynajmniej moje refleksje wynikające z własnych doświadczeń i obserwacji innych osób. Może to być terapia grupowa w ośrodku lub indywidualna u specjalisty terapii uzależnień, ważne, by zająć się tym tematem, zanim przystąpimy do leczenia nerwicy lub innej przyczyny z powodu której wpadliśmy w lekomanię.

Wracając do wątku „Ośrodek Terapii Uzależnień” dochodzę do momentu, kiedy mój pobyt na alkoholowym oddziale detoksykacyjnym się kończy, a wraz z nim pudełko Relanium, które dostałem w „prezencie” od narkomana czyt. „Lekomania – Ośrodek Terapii Uzależnień cz. IV (Oddział detoksykacji alkoholowej)”..


Niewykluczone, że zaszkodziłem sobie łykając to Relanium na koniec pobytu na oddziale (takie mam teraz refleksje), dlaczego?, ponieważ być może nieświadomie wydłużyłem sobie ten detoks dostarczając pod koniec duże dawki benzodiazepiny w momencie, gdy mój organizm odzwyczaił się od Clonazepamu. Poczułem się na pewien, krótki czas lepiej, odetchnąłem, po to, by za jakiś czas (nie za długi) znowu zaliczyć doła, tym razem spadając szybciej z dużej wysokości prosto na „twardą glebę”, bez żadnej amortyzacji

Relanium ma jeden z najdłuższych okresów półtrwania, bo To.5 = [100 – 200 h], więc prawdopodobnie przeniosłem się na oddział terapii uzależnień jeszcze na sporej dawce BDZ, a w trakcie zajęć dalej lek usuwałem, co wiązało się z pogorszeniem samopoczucia


Po jakimś czasie poczułem się naprawdę źle, pomimo tego, że na detoksie zacząłem brać lek antydepresyjny Efectin, który był wtedy nowością.. Oprócz niego brałem też Buspiron, jak i również Propranolol, który ponoć czasem się podaje w stresie, choć to lek na nadciśnienie tętnicze.. 


Powiem szczerze, że żaden z tych w/w leków mi specjalnie nie pomógł na ten czas, później, już w innym momencie swojego życia usłyszałem gdzieś, a może przeczytałem (?), że ponoć użytkownicy silnych leków z grupy benzodiazepin, czy z-leków  szczególnie Ci wieloletni słabiej reagują na działanie leków SSRI po odstawieniu BDZ, o ile w ogóle (?).. Tzn „nie czują” ich działania tak jak mogliby czuć, gdyby wcześniej nie brali BDZ . Po prostu są przyzwyczajeni do konkretnego wpływu leku na organizm na różnych poziomach, konkretnego, czyli depresyjnego działania BDZ na centralny układ nerwowy, dającego jakiegoś kopa, odczuwalny stan wyluzowania, „haj”, otępienie, leki SSRI, czy SRNI działają inaczej

Celowo użyłem określenia „depresyjne działanie”,  lecz nie chcę być źle zrozumiany.. depresyjne, czytaj działanie otumaniające, spowalniające, odwrotne, do stymulującego, pobudzającego, orzeźwiającego, czy otrzeźwiającego tak jak w pewnym stopniu ma np kofeina ..

Nie wiem, czy to dobry przykład, ale nasuwa mi się takie porównanie, że gdyby oceniać z tej perspektywy skuteczność działania antybiotyków, to dla lekomana ta grupa leków nie będzie miała odczuwalnego działania, wręcz obojętne, a przecież, obiektywnie rzecz biorąc antybiotyki to leki bardzo skuteczne i w miarę szybko przynoszą poprawę, ale nie dają „błogostanu”

 Całodobowy Oddział Terapii Uzależnień

 

Na oddział terapii uzależnień trafiłem już bez gipsu na nodze, na 1 tydz. przed ściągnięto mi go w szpitalu po drugiej strony ulicy.. Tak jak nie mogłem się przyzwyczaić na początku do tego „balastu”, tak teraz czułem się bardzo niepewnie, bez tej „skorupy” na nodze.

Zakodowałem ból kolana zaraz po naderwaniu wiązadła (coś okropnego, nikomu nie życzę!), dlatego po ściągnięciu gipsu chodziłem na początku bardzo powoli z nogą nienaturalnie usztywnioną, lecz tempo zajęć i fakt, że odbywały się one w drugim budynku sprawiły, że nie miałem zbyt wiele czasu na marudzenie, gdyż nie raz trzeba było po prostu biegać z pokoju na terapię.. Zajęcia w ośrodku terapii uzależnień (terapia odwykowa) odbywały się głównie w formie grupowej, choć czasem też indywidualnej..

Polegały one przede wszystkim na realizacji OPT (osobisty plan terapii) sporządzonego przez kadrę terapeutyczną na podstawie wypełnionych testów, druków, na samym początku .. Pamiętam, ze dostałem cały zestaw papierów do wypełnienia i bardzo dziwiło mnie, że ktoś mnie pyta, czy w mojej rodzinie pochodzenia, czy dalszej były przypadki alkoholizmu (?) .. Trzeba jasno powiedzieć, że to co tu opisuje działo się 18 lat temu,  a ośrodek w którym się znalazłem był przede wszystkim oddziałem terapii uzależnienia od alkoholu..

Przyznam się, że byłem na ten czas jedyną osobą cierpiącą na uzależnienie od leków, bez problemu alkoholowego i narkotykowego w całej terapeutycznej społeczności, dodam jeszcze, że przez 6 miesięcy przez oddział (oprócz mnie) przewinęły się jeszcze 2 osoby z problemem lekowym, lecz było to związane z uzależnieniem krzyżowym, gdzie pierwotnym nałogiem był alkoholizm.. Osobisty plan terapii był skryptem zawierającym indywidualny zestaw pytań – zadań, a terapia polegała przede wszystkim na pisaniu prac (nie tylko), które później były szczegółowo omawiane w na zajęciach w podgrupach  

Prace były albo zaliczane przez terapeutę, albo zwracane do poprawki tyle razy, aż wszystko było ok.. Osoba uzależniona czytająca pracę danego dnia otrzymywała wiele informacji zwrotnych od pozostałych osób w grupie i terapeuty uzależnień, które pomagały uświadomić jej wiele ważnych kwestii z jej życia, które do tej pory były nieświadome. Mowa tu, o zaburzonym myśleniu i zachowaniach, które są charakterystyczne dla osoby w czynnym nałogu, ponieważ na początku wypiera o swój problem, pomniejsza, racjonalizuje  tzn uzasadnia zażywanie leków, tym samym oszukując siebie i innych. Działa tu jeden z mechanizmów nałogowych „mechanizm iluzji i zaprzeczeń”.

Można by rzec, że umysł, psychika takiej osoby bardzo przekłamuje, ponieważ tak działają mechanizmy tej choroby do momentu rozpoczęcia leczenia. Uzależniony musi jakoś „poukładać” sobie w głowie, by robiąc to co robi, móc jakoś żyć, rozgrzeszyć się, zachować jakieś resztki pozytywnego myślenia na swój temat i szacunku do siebie. Myślę, że w przypadku lekomanii łatwiej sobie wcisnąć „kit”, niż gdyby sprawa dotyczyła alkoholu, czy narkotyków, przez co jest znacznie trudniej.

W budynku oddziału terapii uzależnień nieopodal wejścia po lewej stronie znajdował się gabinet dyrektorki (psycholog) Halinki, lekarza, innych terapeutów, po prawej mały aneks kuchenny i mini stołówka w której na ścianie wisiał „przelicznik alkoholowy” tj jaka ilość piwa odpowiada takiej i takiej ilości wina wyrażonej w lampkach, a ile lampek wina stanowi setkę wódki (?) itd

W głębi budynku znajdowały się małe salki terapeutyczne z tablicą do pisania, wyłożone na około materacami, służyły do pracy w podgrupach. Na samym końcu znajdowała się duża sala z krzesłami, w której odbywały się zebrania społeczności terapeutycznej (wszyscy pacjenci i kadra). W dużej sali odbywały się także różne inne zajęcia, a każdego dnia wieczorem, przed snem podsumowanie, tzw bilans dnia.. Wszyscy wtedy siadali w około i po kolei każdy dzielił się z innymi wrażeniami z całego dnia, jakimiś problemami, emocjami, uczuciami.. Szczerze mówiąc strasznie ciężko mi było na tych grupowych zajęciach, czy to w mniejszych salkach, czy dużej, w związku z fobią społeczną (i lękiem uogólnionym), która uaktywniła się po odstawieniu benzodiazepin.. Nie byłem jej wtedy świadomy.

Drugą trudną kwestia był fakt, że byłem jedyną osobą cierpiącą na lekomanię, nie mającą problemu alkoholowego, co sprawiało, czy czułem się tam potwornie wyobcowany, kilka też razy, na początku, spotkałem się z niezrozumieniem zarówno ze strony pacjentów, jak i terapeutów.. Później się to zmieniło na korzyść.. cdn