UA-43269020-1

 

Uzależnienie od leków uspokajających - przyczyny cz. II

Kolejną przyczyną mojej lekomanii, o której dowiedziałem się w trakcie psychoterapii, która weszła w skład swoistego „koktajlu” mającego wpływ, na pojawienie się w moim życiu zarówno fobii społecznej, agorafobii jak i wspomnianego powyżej uzależnienia od leków było traumatyczne wydarzenie w czasach mojej młodości oraz moja bardzo niska samoocena, „poczucie wadliwości”, nieatrakcyjności, niekompetencji w wielu życiowych sprawach, którą wyniosłem z domu rodzinnego.. Rzecz o której wspominam na początku bloga związana jest z moim 2 tygodniowym pobytem nad morzem, na zorganizowanym młodzieżowym obozie kolonijnym, letnim, na który pojechałem będąc pod koniec 1 klasy liceum (miałem wtedy ok 16 lat).. Podczas kolonii zostałem zakwaterowany razem z grupą starszych ode mnie zdemoralizowanych wyrostków, którzy postanowili zabawić się moim kosztem na różne sposoby..

Pochodziłem z inteligenckiej rodziny, oni prawdopodobnie z robotniczych, w dodatku patologicznych, byli starsi (17-19 lat), więc postanowili,że mnie zgnoją..

To był dla mnie koszmarnie trudny czas, zachowanie moich prześladowców zostało zakwalifikowane przez psychologa klinicznego jako przemoc psychiczna, grupowa wobec jednostki, gdzie ta w takiej konfrontacji nie miała żadnych szans..

Były to przede wszystkim liczne szantaże pewnym kompromitującym mnie nagraniem, sporządzonym z ukrycia, bez mojej wiedzy i zgody, w dodatku spreparowanym, dotyczącej sfery intymnej..

Byłem przerażony, zawstydzony i każdego dnia spodziewałem się, że spotka mnie wielka kompromitacja, nagranie zostanie publicznie odtworzone, rozpowszechnione, wszyscy będą śmiać się ze mnie (rówieśnicy, dziewczyny) i będą wytykać mnie palcem.. W trakcie koloni zdarzały się także inne przejawy poniżania, takie jak wyśmiewanie, oszczerstwa, publiczne wyzwiska przy innych uczestnikach na stołówce i innych publicznych miejscach, do tego bójka z kiepskim dla mnie finałem, gdy próbowałem się postawić.., Spotykały mnie też różne „niespodzianki” jak np nalot pod prysznic z zrzuceniem mi na głowę ciężkiego, stalowego kosza z zawartością (do góry dnem), która wysypała się na mnie..

Byłem załamany, nie umiałem wtedy tego przerwać, poprosić o pomoc, pójść na skargę, czułem się winny, a jednocześnie solidarnie zobowiązany do milczenia (nie chciałem kablować), wstydziłem się, że powiedziałem to co powiedziałem i że dałem się podejść, czułem się nikim..

Nagrania nigdy nie odtworzyli, chyba im zabrakło odwagi, pod koniec koloni udało mi się przy pomocy jednego życzliwego kolegi wykraść materiał i skasować, lecz dla mnie było już „pozamiatane”..

To można by śmiało rzec był gwóźdź do „trumny” do mojej i tak niskiej samooceny i poczucia ogólnej wadliwości wyniesionej z rodzinnego domu, co w konsekwencji stało się przyczyną silnej nerwicy społecznej, z której wtedy nie zdawałem sobie sprawy..

Od tego momentu rozwój silnych stanów lękowych, pomieszanych z bezradnością, wobec starszych napastników, których spotykałem jeszcze po powrocie do domu w okolicy szkoły, dalsze ośmieszanie, a więc lęk przed kompromitacją, który w późniejszym okresie stopniowo rozwijał się, utrwalał i potęgował, aż „rozlał” się na wszystkich ludzi..O incydencie na letnisku nie powiedziałem nikomu, sam nie wiem dlaczego, wstydziłem się, w tym okresie byłem raczej nawykły do tłumienia problemów i negatywnych uczyć w sobie, a i moi rodzice byli zwykle bardzo zapracowani

Coraz gorzej radziłem sobie w szkole i tak ogólnie, a nadal próbowałem realizować napięty plan na życie, miałem wysokie oczekiwania wobec siebie, ponieważ takie oczekiwania mieli wobec mnie również moi rodzice, choć nie wprost, a tak między wierszami (im również wpojono takie same za młodu).. Nie znali moich problemów wtedy, nic im nie powiedziałem, nie chciałem ich zawieść, nie chciałem im sprawić przykrości skoro w dobrej wierze wysłali mnie na ten obóz, także dlatego,że w mojej rodzinie nie specjalnie rozmawiało się o problemach, nie było na to przyzwolenia, to było jakieś wstydliwe tabu, oznaka słabości, rodzina miała być z założenia pod tym względem „wzorcowa”, nie było zgody na zwierzanie się, złoszczenie, liczył się tylko „sukces”, jedynie o tym można było tylko mówić..Oczywiście te „zasady” czy „prawa”, również nie były wypowiadane wprost..

Opisałem ten incydent kolonijny nie po to, bo by pokazać jak to miałem w życiu źle, nie twierdzę też, że miałem najgorzej, są różne ludzkie historie, molestowania seksualne, pedofilia, przemoc psychiczna, fizyczna w różnym wydaniu, tragedie i dramaty rodzinne, wypadki..napisałem o tym, bo w tym konkretny przypadku jak mówimy o przyczynach fobii społecznej, w konsekwencji lekomanii, to ta pierwsza, jak podaje literatura, zaczyna się właśnie często sytuacją ośmieszenia przez rówieśników.. to tylko pół prawdy, bo z tego co wiem dochodzą jeszcze predyspozycje osobnicze do wystąpienia tego rodzaj fobii, jedno z drugim jak przypuszczam stało się jedną z przyczyn rozwoju zaburzenia osobowości typu unikającego..

Napisałem o tym wszystkim także ku przestrodze, by zabiegani rodzice bardziej zwracali uwagę na to co się dzieje z ich pociechami, czy ich zachowanie, samopoczucie nie jest czasem dziwne, czy w jakimś okresie życia nie zamykają się w swoich pokojach, nie izolują się pod jakimś mało wiarygodnym pretekstem..

Rozwój technologii, gdzie praktycznie każdy dzieciak ma zwykle „wypasiony” telefon, wyposażony w kamerę, dyktafon, aparat fotograficzny i to wszystko umieszczone w jednym, małym urządzeniu oprócz wspaniałych możliwości, niesie niestety ze sobą wiele niebezpieczeństw, możliwość nagrywania filmów w każdej sytuacji, zrobienia zdjęć, które można praktycznie natychmiast i bez cenzury wrzucić na znane portale Facebook, YouTube oglądane codziennie przez miliony nastolatków może czasem być przyczyną ludzkiego dramatu i mogą zniszczyć człowieka!..

Cd w następnym wpisie..

Zobacz następny wpis pt :

„Przyczyny lekomanii, czyli o tym dlaczego uzależniłem się od benzodiazepin cz. III”..